Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Zareagował spięciem się i uniesieniem broni na widok i dźwięk tego zwierzęcia. Później, jak już je zobaczył, to wydało mu się niegroźne, ale nadal dziwnie odpychające. te tatuaże na łysym grzbiecie, te dzwięki, i jakaś dziwna bierność…*
Kok *Powtórzył klon* Po naszemu dzień dobry. Przywiozłem towar
*Nie mógł wykluczyć, ze ten „kok” to nie jego kontrahent. Nigdy czegoś takiego nie widział, a skoro nie widział a widzi teraz, to moze to być zarówno zwierze jak i istota inteligentna*
Offline
Dzieciak
*Kok nie wyglądał na zbyt rozgarnięte stworzenie. Lepiej, zachowywał się trochę jakby zupełnie nie miał mózgu. Usiadł sobie i tak siedział, tempo się gapiąc, i co jakiś czas robiąc to swoje „kok”.
Tymczasem zaś po rampie zeszła inna osoba. I tu pewne klona spotka zawód. Na rampie pojawiła się drobna postać duga. Dungańskiego nastolatka, bez wątpienia. Młody osobnik, niespecjalnego wzrostu jak na swoją rasę i wiek – miał około metra, był szczupły, żeby nie powiedzieć chudy, ubrany na młodzieżową modlę, z duzą ilością ćwieków, drutów, łańcuchów. Skórę miał koloru głębokiego morza, zaś oczy niebieskie. Bardzo błękitne, wręcz lodowo. I bardzo dziwne.
Podziurawione kolczykami uszy odstawały do tyłu. Wąsy, charakterystyczna ozdoba każdego duga, dopiero się wydłużały, pędzelków jeszcze nie było. Dugowie są uznawani za dorosłych w wieki 21 lat. Ten miał może 17.
Noc nie powiedział. Zszedł tylko z rampy i stanął nieruchomo. Pysk miał skierowany do dołu, spojrzenie prosto w wizjer hełmu klona.
Na szyi miał apaszkę, która wygladała jak zrobiona z ludzkiej, pokrytej tatuażem skóry*
Offline
*Zmarszczył czolo pod hełmem widząc duga. Taki gówniarz? Istny cyrk!
Kazaan pomyślał, ze dał się nabrać,. teraz wszystko przepadnie, Imperium ich złapie i zgładzi, bo nie będą mieli za co się ukryć. Bo ten gówniarz zapłaci im za mrocznego jedi? Ten głupkowaty T’kul zrobi z niego pasztet, po czym znowu zacznie się panoszyć. Imperium się dowie i za to kipnie jeszcze jego niedoszły teść.
Co ja zrobiłem…*
Mam towar. masz kasę? *nerwy zaczęły mu puszczać, chciał jak najszybciej stad odlecieć*
Dawaj kasę, zabieraj go i ja spadam
Offline
Dzieciak
*Dug otaksował klona spojrzeniem. od stóp do głowy, wyposażenie, uzbrojenie. A także duzo więcej – stan fizyczny i psychiczny, nastawienie, stan umysłu, potencjalny stopień niebezpieczeństwa, czego można się po nim spodziewać… Moc jest wielka. Cichy nie był idealnie wytrenowany. Ale był wytrenowany wystarczająco.
Zmrużył oczy a Macki mocy popłynęły w głąb ładowni ich statku. Musiał zbadać, co mu oferują. Jaka jest jakość towaru? Nie zapłaci za towar uszkodzony, ciężko chory, czy martwy. Nie jest jakaś padlinożerną hieną. Tylko drapieżnikiem.
T’kul będzie mogł to poczuć. Cichy już wiedział, co mu zrobili. ta obroża, i coś jeszcze. Ogołocona aura mocowłaqdnego, kiedyś jedi, ale tak naprawdę nigdy nie był dobrym jedi, a teraz był oficjalnie zdrajcą.
Dug obnażył zęby i głośno klasnął językiem o podniebienie. Jego uzębienie było tak białe, ze niemal przeźroczyste.
Po kilku chwilach takiego „badania” otworzyl oczy i popatrzył na Klona. uśmiechnął się i wskazał pyskiem statek klona, po czym wymownie łbem swój.
Polecenie: przeładuj. Biorę.*
Offline
Kasa, chłopcze *Odezwał się Kazaan, tym razem ostrzejszym tonem. Gest rozpoznał, w koncu był klonem, klony rozumiały gesty, często była to ich jedyna komunikacja. Zastanawiał się, czemu dug się nie odzywa. Czy tak próbuje zaimponować, czy ma to jakieś inne znaczenie. A może po prostu on nie mówi?
Tak czy siak – póki nie będzie miał w ręki pieniędzy nie dobiją targu*
Offline
T'kul rzeczywiście był ogołocony z aury mocy. Był sfrustrowany i zły. Miał zginąć a wciąż żył. Żył i był towarem w przetargu. Teraz najchętniej by sobie umarł. Na to jednak zapewne mu nie pozwolą. Klął w myślach na swoją głupotę. Niepotrzebnie zaczynał ten krótki romans z Imperium. Efetem było jego upodlenie i obdarcie z godności.
Offline
Dzieciak
*Dug nieznacznie uniósł uszy, jakby to co „usłyszał” bardzo go cieszyło, po czym bez żadnego gestu, po prostu zawrócił i udał się do statku, w którym znikł. Kok popatrzył za nim, po czym wygiął się by długim językiem wylizać sobie palce u tylnych łap.
Niebawem wrócił dug. Do klona, z resztą uzbrojonego i opancerzonego podchodził bez strachu. nie miał walizki, ale miał jakiś zwykły, szmaciany, obrzydliwie wyglądający worek. W środku – jak zapewne klon zaraz się przekona – było dziesięć tabliczek kredytowych, każda w nominale 20 tysięcy*
Offline
*Sceptyczny Kazaan nie spuszczał palca ze spustu ale musiał to zrobić by przeliczyć zapłatę, tak wiec na chwile karabin zawisł na ramieniu. Dug wydawał się niegroźny ale irracjonalizm całej sytuacji był bardziej tresujący niż otwarty ostrzał. Wyglądało na to, ze wszystko się zgadza. Zacisnął silnie pięść na worku*
Dobra, w porządku, mam nadzieje ze masz miejsce w ładowni *I ruszyl w kierunku statku. W kokpicie w bezpiecznych rękach zostawił należność i przeszedł do „komnaty T’kula”. Nic nie powiedział, rozkuł mu nogi, by sam mógl przejść na statek tego… młodego dżentelmena. Klon dbał by ręce pau’anina były nadal dobrze skrępowane za plecami. Jeśli T’kul będzie skakał, pewnie dostanie igłę w dupe*
Offline
Dzieciak
*Jako ze Cichy znał już realia tego brutalnego świata – stal sobie spokojnie przy swoim statku i czekał. Wiedział, ze po takiej akcji to nie opłaca mu się nawet szerzej ziewnąć*
Offline
*Niestety nie tutaj takie numery. Takim manewrem można by było załatwić pięciolatka pod warunkiem ze samemu było się chociaż dziesięciolatkiem.
Nawet jeśli T’kulowi udało się jakkolwiek kopnąć klona i przerwać to po przywaleniu niemal golą nogą w twardy pancerz, to klon był uzbrojonym żołnierzem w ciągłym treningu, a T’kul od kilku dni siedzącym lub lezącym skrępowanym i przemęczonym więźniem. Jedyne co wskórał, to porządnego kopa w brzuch od K77 w odwecie za próbę podcięcia go. I obiecane zaaplikowanie zastrzyka w dupę bez ceregieli – przywalenie z igiełki, którą klon miał w pogotowiu. Nie udało się, następnym razem poleca się większy udział mózgu a mniejszy ułańskiej fantazji w takim posunięciu*
Offline
Dzieciak
*czekał cierpliwie na chwilę, kiedy „towar” za który zapłacił znajdzie się w jego statku. nie miał za wiele do dodania, dlatego opis tej czynności był taki krótki*
Offline
*Ze względu na późną porę, nikomu nie chciało się przedłużać tej transakcji. Kazan zarzucił zemdlonego T’kula na plecy. Pau’anie to szczupaki, wiec ciężarem nie był. Przeniósł go na statek duga. Nie oglądał się tam po wnętrzu, nie jego sprawa. uczyniwszy to otrzepał ręce stojąc naprzeciwko kontrahenta*
Nie rozumiem, o co tu chodzi. Ale… uważaj na niego
*I zaczął się oddalać ku swojej maszynie*
Offline