Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Zwykły obywatel
Czułość na światło jest. To dobrze. Wyjęła i odpakowała kolejnego sucharka i podała go dużemu. Asekurując jego chwiejne ruchy chociaż gdyby upadł pewnie i tak nie dała rady go utrzymać. Chciała jednak żeby czuł się pewnie.
- Smacznego... mam nadzieję, że się najesz... bo póki co nic lepszego nie mamy.
Głos nadal miała miły i spokojny. Dobrze wiedziała jak mężczyźni i ich ego źle znoszą głośne przyznanie się do lęku toteż postanowiła, że wbrew sobie to ona będzie tą słabą i potrzebującą opieki. Jemu i tak już było dostatecznie trudno.
- To chodźmy, bo wiesz... sama nie czuje się pewnie a we dwoje to zawsze raźniej...
Podała mu jeszcze raz manierkę z wodą. Potem wszystko zapakowała, Jednym z lekku oplotła jego nadgarstek. Było ciepłe więc mężczyzna pewnie uzna że to dłoń a ona będzie miała obie ręce wolne.
- To teraz powolutku i idziemy do kajuty medyka.
Powiedziała stawiając pierwszy krok i czekając aż i on ruszy spokojnie za nią.
Offline
Zwykły obywatel
Draan nie stawiał oporu, a mimo tego, że wciąż był lekko zdezorientowany, szedł w miarę prosto i nie przygniótł swojej nowej towarzyszki. Raz tylko zatrzymał się, zgiął się wpół i rzygnął zdrowo.
- Tak lepiej... - wystękał odruchowo ocierając twarz ręką.
- Draan silny. - oznajmił z dumą. Bo to akurat była prawda.
- Jak ktoś zły dla Dary, Draan walnie.
Doprawdy była to żelazna deklaracja. Podobna do ogromnych pięści mężczyzny.
Offline
Zwykły obywatel
Uaktywniła plan statku w bransolecie i porównała go ze schematem wyznaczonym na konsoli. Odnalazła pokój medyczny i spokojnym krokiem ruszyła w jego kierunku. Przy każdej grodzi ostrzegała Draana żeby dodatkowo nie uszkodził swojej i tak już smutnej głowy. Efekty posthibernacyjne były okropne nic dziwnego, że ciągle jest głodny...
- To bardzo... hojna... propozycja - bąknęła zmieszana na jego słowa jakoś nie marzyła o prywatnym ochroniarzu. No ale skoro już się pojawił.... nic nie stało na przeszkodzie żeby ją bronił przed ewentualnym zagrożeniem. Trzeba by go tylko najpierw jakoś hmmm poskładać do kupy.
Szła ostrożnie korytarzami poprzez otwarte grodzie cały czas miała wrażenie, że któraś z nich się zamknie na jej ręce nodze czy innej części ciała.
- Skąd się wziąłeś w tej kapsule hibernacyjnej? Czemu położyli cię spać?
Offline
Zwykły obywatel
Draan szedł ostrożnie, powoli, jakby w zwolnionym tempie zniżał głowę odpowiednio ostrzeżony. Ciekawe było to, że mimo swojej postury i obecnego stanu dało się w nim wyczuć może nie tyle zwinność, ile jakąś swoistą grację. Cielsko oparte na wielkich stopach poruszało się wolno, ale każdy krok zdawał się być odpowiednio przemyślany. Może dlatego, że w niewielkim draanowym rozumku nie było zbyt wiele pamięci operacyjnej - teraz szedł i na tym się skupiał. Aż dziw, że nie przestał oddychać.
Usłyszawszy pytanie wzruszył potężnymi ramionami, ale nie odpowiedział. Chyba nie zrozumiał. Po chwili odparł tylko.
- Draan był z mamą i tatą. A potem już nie.
Offline
Zwykły obywatel
Szła spokojnie tak żeby dać mu czas na tą skomplikowaną operacje. Nie przeszkadzało jej to wręcz uważała że Draan ma do tego prawo. Nie wiadomo jak długo spędził w tej trumnie. Pocieszającym było że poruszał się o własnych siłach. Przystanęła sprawdzając układ grodzi i korytarzy. Wyglądało na to że nadal szli dobrze.
- Jak się czujesz?
Zapytała ruszając w dalszą drogę. Znów krok za krokiem. Zaczęła się zastanawiać czy ambulatorium cokolwiek jej da... ale może statek jej pomoże...
- Już prawie jesteśmy na miejscu
Offline
Zwykły obywatel
- Draan nie wie.
To była jego jedyna odpowiedź. I nie wiadomo, czy chodziło o aktualne samopoczucie, o to, że czuł się jeszcze niepewnie, ale odzyskiwał siły i ciężko było mu to ocenić a tym bardziej wysłowić, czy może o coś zupełnie innego. Draan mimo pozornej prostoty umysłu był istotą nieco skomplikowaną, o czym mieli okazję przekonać się ci, którzy przebywali z nim i znali go dłużej.
- Dobrze. - zadudnił wielkolud, usłyszawszy, że są tu. Mężczyzna prawdopodobnie nie wiedział nawet, co oznacza słowo "ambulatorium", nie wspominając w ogóle o wymówieniu go, ale skoro jego nowa przyjaciółka - bo czy Dara tego chciała czy nie została wliczona w poczet przyjaciół. Przecież mu pomagała - mówiła, że tu trzeba było przyjść, to trzeba było przyjść. I tyle.
Offline
Zwykły obywatel
Skoro Draan nie wie... i ona nie wie... to może statek wie. Do ambulatorium została im tak zwana ostatnia prosta. Korytarz jak wszystkie poprzednie. Co ciekawe jak do tej pory statek zachowywał się nienagannie cieszyło ją to. Szła nadal równym spokojnym krokiem z cichą nadzieją, że poradzi sobie z obsługą sprzętu medycznego jaki tam zastanie. Nie wiedziała też czy powinna potem udać się do hangaru... czy szukać pożywienia gdzieś na statku... Rozmyślając dotarła pod drzwi pomieszczenia.
- Uwaga jeszcze jedne drzwi.. pochyl się wielkoludzie...
Powiedziała przyjaznym głosem przestępując przez próg.
CD -> http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=483
Offline