Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
*Droid mruknął, i człapał dalej, powoli, dostojnie, jakby to, ze otwierają się przed nim grodzie było dla niego codziennością. Zastanawiał się jednak w głębi tego opancerzonego łba – o co chodzi, i jakie znaczenie ma zalęgający na nim „towar”, że Wielkiemu Administratorowi tak na nim zależy? Bo najwyraźniej dbał by Monroe miał komfortową podróż…*
Offline
Arbiter
Chyba nie do końca zależało mu na Tac'u skoro napuścił na niego Eda, pozwolił go sparaliżować a potem wieźć nagiego z powrotem do grupki Jedi. Raczej Wielki Administrator nie był zadowolony z jego harców z zeltronką i wolałby, by ten się wziął w końcu do pracy a nie szwendał się bez celu. Jego towarzyszką też się w końcu zajmie. Najlepiej było wrzucić wszystkich do jednego worka i mieć z nimi spokój.
Offline
Biznesmen
*No to trochę innymi torami myśleli. Chyba dlatego, ze Ed jeszcze nie wierzyli celowość działań tego dziwnego „osobnika” kierującego statkiem. Gdyby znał kilka innych szczegółow…
No i jakos nie za bardzo tej chwili zdawał sobie sprawę jakim wstydem dla człowieka jest nagość. Wiecej sobie uświadomi kiedy zrzuci biedaka całkiem gołego pośród innych istot. Może tam Zina Kobdara nie będzie, ale będzie na pewno Ashen. I Malkit. Jeśli nie będzie Hakona, to Ashen go przemagluje…
Ed mruknął wręcz radośnie…
No i tez nie można przeoczyć faktu, ze WA użył Eda do konkretnej czynności, która zostala wykonana. A wiec da się z WA współpracować. Teraz dopiero ED zaczął się głębiej zastanawiac o co mu tak naprawde, ale naprawde naprawde chodzi.
No i oczywiście powoli człapał do grodzi przy których wczesniej „poodkurzał”*
Offline
Oficer Imperium
Jeśli to cokolwiek zmienia, to Monroe także nie dbał o tą kupę złomu i jak dla niego może się rozpaść na kawałki. Nie wiedział po co go tu ściągnięto, jeśli zaś statek miał jakieś oczekiwania, to przedstawiał je raczej w niezbyt przyjazny sposób - przez grozę i przemoc. To nie jest dobra droga do zdobycia przyjaciół i pomocników, prędzej wrogów i niewolników, a to może się skończyć źle dla obydwu stron. Tac nie był super żołnierzem szkolonym do naprawiania olbrzymich statków przez które został porwany. Nie, to był zwykły pilot Imperium, niezbyt znany chociaż z dużym potencjałem. Mężczyzna znalazł się w trudnej sytuacji, raczej trudno sobie wyobrazić żeby ktoś taki od razu rzucił się do spawania i naprawiania przerwanych obwodów energii, bo to by było poprostu nieludzkie. A Monroe człowiekiem był. Można to było zobaczyć gołym okiem. Pilot był zrezygnowany, pewnie wstyd nie będzie dla niego największym problemem, kiedy spotka się z grupką Jedi. Najprawdopodobniej widoczna będzie wielka niechęć obydwu stron, która może się skończyć dla niego paskudnie.
Offline
Arbiter
Cóż, statek miał czterdzieści tysięcy lat... troszkę mógł zdziwaczeć i inaczej podchodzić do pewnych kwestii. Ale fakt faktem, Zina zmotywował jakoś do pomocy i nawet tego Jedi Hakona. Tego drugiego też jakoś... jedynie Tac gdzieś tam się przemykał. A złośliwości to głównie ze względu na Cath robił, bo nie przypadła mu najwyraźniej do gustu. Tylko jak taki statek może mieć jakikolwiek gust? Ciężko stwierdzić, bo było jeszcze sporo tajemnic do odkrycia. A skoro Ed już dotarł do ostatniej grodzi, to ta się przed nim otworzyła, wpuszczając go do sali przeładunkowej.
Offline
Biznesmen
*inna kupa złomu, zdecydowanie mniejsza i bardziej nastawiona na współpracę w rozkosznej nieswiaodmosci dreptała prosto, po własnych śladach, przez korytarz techniczny, na granicy truchtu, jak koń wracający do stajni – jakby hamował sam siebie*
Rozchmurz się, moi koledzy są fajni *nagła zmiana nastawienia o 180 stopni, bo Ed wiedział ze wraca „do rodziny”.*
Nie pozwolą mi ciebie zabić…
Offline
Oficer Imperium
Cóż, należy sobie zadać pytanie: Co zrobił statek, żeby zmotywować jego? Mężczyzna westchnął lekko. Jego ręka lekko się poruszyła ale dosyć słabo.
- Jestem gołym imperialistą, dupku. Napewno mnie pokochają. - burknął z niezadowoleniem pilot, próbując poprawić swoją pozycję, ale chód ED'a go bardzo zniechęcał, bo miał wrażenie, że zwali się na głowę i złamie kark. Na plecach czuł piekące ślady po gałęziach, które teraz bardziej odczuwał. Potrafił sobie wyobrazić te siatki zadrapań i stróżki krwi, które go zdobiły.
Offline
Biznesmen
*Lewa ręka mogła poczuć pod sobą chłodny, choć trochę już nagrzany ciałem, gładki metal – durastalowe pręciki plecione w malowana na czarno siatkę. Całkiem sympatyczna rzecz. Ciało się d o tego samoistnie przyczepiało, zupełnie inaczej jak przy litym metalu.*
Nie przejmuj się, na tym statku nie znajdziesz nikogo gorszego ode mnie
*Z tymi słowami zatrzymał się przed grodzią doSali przeładunkowej*
Offline