Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dzikus
Dziwiła się temu wszystkiemu coraz bardziej. Swoim wspomnieniom i jego słowom.
- Ja nie rozumie... Wiele Heday? Ja Heday? Nie.. ja tu, nie heday.
Odpowiedziała najwyraźniej nadal przepychając swoje teorie o bogach.
- Duchy są wszędzie.
Dodała, bo części jego wypowiedzi nie zrozumiała. Ale oni wierzyli w duchy będące we wszystkim co ich otacza. Nawet nie wiedzieli jak blisko prawdy są.
-Zahak!
Zaczęła nagle i nawet odważyła się złapać go za rękę.
- Ty mi pokaż. Ty weź mnie na Twój ognisty ptak i pokaż. A ja powiem Muehawi o ścieżkach przodków.
Poprosiła z pasją w oczach, sądząc, że na tą chwilę oczekiwała. Że może uda się jej wstąpić wyżej, zobaczyć świat przodków i poprowadzi swój lud.
Offline
Mroczny Jedi
Heday, czy nie. Wszyscy jesteśmy równymi stworzeniami. Każdy ma jakieś dary i zdolności. Każdy. Czy to jeden doskonale robi narzędzia, czy to potrafi wytropić zwierzynę.
*Mruknął po pierwszych słowach dziewczyny. Na temat duchów się nie odzywając. Poniekąd byli bardzo bliscy temu czym jest Moc. Ale gdy ta zakrzyknęła "Zahak!" to Aru podskoczył lekko ze zdziwieniem się wpatrując w twarz dziewczyny o ziemistej barwie.*
Nie. O ścieżkach Twoich przodków nie jestem w stanie nic powiedzieć. Nie znam przodków. Nie znam samego siebie.
*Odparł dziewczynie ze spokojem, kręcąc głową.*
Za mną kroczy nieszczęście, śmierć. Dotyka ono wszystkich dobrych dla mnie stworzeń. Nie chcę narażać Ciebie jak i Twego ludu.
*Odpowiedział przymykając przy tym oczy i wzdychając. Z premedytacją posłał do Missay krótki aczkolwiek intensywny przekaz. Obrazy składające się na Nemedisa, okrytego w czarną szatę ogromnego osobnika dzierżącego świetlną broń i migawki ze starcia zabraka z nim, a także na dużego aczkolwiek kulturalnego i dobrego Mavhonicka, jaszczura który potem cierpiał obok jej ukochanego Zahaka. Pojawiły się tam także rozczarowane widocznie lica członków Rady Jedi, oraz twarz Sabiny pełna smutku i wykrzywiona w grymasie morda młodego duga.*
Nie chcę by inny cierpieli przeze mnie.
Offline
Dzikus
Siedziała wpatrując się w niego cały czas z tą samą pasją. A trzeba zaznaczyć, że bywała uparta. Teraz wierzyła, że Zahak może jej pokazać to, co jest poza tym światem, aby lepiej mogła poprowadzić swój lud. Bardzo poważnie podchodziła do tej roli i nie miała zamiaru ustąpić nawet wobec obrazów, które przywołał. Początkowo trochę się wystraszyła obcymi widokami, których jej umysł sam nie potrafił stworzyć, ale szybko sobie wyjaśniła, że przecież rozmawia z bogiem, więc takie rzeczy będą się zdarzały.
- Ty wie, że nie ma zły duch.Jak my dobry, to i duch dobry. Jak my zły, to duch gniewa i przynosi nieszczęście. Ja nie boje, bo ja dobra. Duchy lubią mnie. Ty mnie weź, pokaż to. Muehawi potrzebują.
Ostatnio edytowany przez Missay (2011-08-14 09:55:16)
Offline
Mroczny Jedi
No, to skoro przynoszę nieszczęście, może Ci się pomyliłem z dobrym duchem? Zło potrafi się maskować, nigdy nie możesz być pewna, że to Zahak nie jest źródłem wszelkich nieszczęść w plemieniu.
*Mruknął bez większego entuzjazmu, spodziewając się już usłyszeć gotową odpowiedź na jego słowa. No jak to tak. Zahak zły? Nie, coś innego to musi być. I dlatego zabrak nie przepadał za religiami, jak coś nie pasuje, to można to wytłumaczyć po swojemu.*
Może i duchy Cię lubią, ale gdy zostaniesz rozstrzelana czy posiekana na kawałki nic Ci to nie da.
*Jak tak chciała oświecenia, to je dostanie. Co jak co,ale śmierć jest największym oświeceniem. Zabrak był zmęczony, a ta rozmowa wykrzesany w nim dobry humor powoli zabijała. Chciał się teraz tylko przespać.*
Offline
Dzikus
- Muehawi Ty słońce dał. Ty dobry. Duchy mówią. Ty nie martw.
Uśmiechnęła się i przesunęła palcami po jego dłoni.
- Ja nie rozumie. Ale Ty spać. Jutro dobrze.
Dodała z ciepłem w głosie. Widać to, że ten jest bogiem, wysłannikiem duchów, w jej oczach nie przeszkadzało mu mieć ludzkich słabości.
Ostatnio edytowany przez Missay (2011-08-15 07:05:11)
Offline
Mroczny Jedi
Słońce wam dała natura, może Moc-duchy. Nie wiem.
*Uciął nie zagłębiając się w tą naukową tematykę. Wątpliwym sensem było opowiadać dzikiej, że słońce to tylko skupisko rozpalonych gazów. Wiedza jaką dysponowali "przybysze z gwiazd" rzeczywiście mogła być wręcz mistyczną dla prymitywnego ludu.*
Może i tak... jutro będzie dobrze. Wyruszę by odwiedzić przyjaciela.
*Mruknął kładąc się na boku, widać dotyk dłoni dziewczyny wcześniej go nie denerwował.*
Zrobię jakąś nogę....
*Mruczał jeszcze przez moment zamykając oczy i powoli zasypiając.*
Offline
Dzikus
- Ty nam słońce dał.
Powiedziała biorąc jego dłoń i przykładając do drewnianego talizmanu, który nosiła. Jakoś w ogóle nie była skrępowana nagością, ani dotykiem.
- Ty śpi. Dobre duchy zajmą Tobą.
Uśmiechnęła się i odsunęła pozwalając ułożyć mu się do snu. Ale było więcej niż pewne, że będzie się go pilnowała.
Offline
Mroczny Jedi
Ah, masz na myśli to słońce?
*Mruknął nie wyrywając ręki, w końcu nie dotknął jej piersi ,a i do tej pory jak na razie zdawał się nie zauważać tego widoku, normalnie jak nie Aru.*
To rzeczywiście symbol słońca. Słońce Bendu.
*Odparł medalion dziewczyny od jej skóry odsuwając, na dłoni swej nieco unosząc ten drewniany amulet.*
Ten znak oznacza jedność Galaktyki, wszystkich światów w Mocy. Był też symbolem Wielkiej Armii Republiki oraz niej samej pod koniec jej istnienia... od mojego ostatniego pobytu wiele się zmieniło, nie ma już Republiki o której wam nieco opowiadaliśmy.
*I tyle, krótkie wyjaśnienie, a sam zabrak położył się na swym posłaniu zamierzając usnąć. I dobrze zdając sobie sprawę ze stworzenia które się do niego przyczepiło. Sam zabrak zaś, na brzuch się przekręcił, ręce w charakterze poduszki wykorzystując. Zasnął.*
Offline
Dzikus
Kiwnęła głową przytakując. łatwo było sobie wyobrazić jak po ich odlocie plemię siedziało i oglądała przedmioty im pozostawione, jak dopatrzyło się słońca w symbolu i z radością zaczęło je powielać bo miało odzwierciedlenie współcześnie. Większość plemienia miała te symbole gdzieś wplecione w ubiór.
- Słońce Bendu.
Powtórzyła by zapamiętać i wpatrzyła się w zabraka chłonąc wiedzę. Nie wszystko zrozumiała, ale coś do niej dotarło. Wiedziała, że będą mieli jeszcze mnóstwo czasu na rozmowy.
W końcu i ona zasnęła. Snem czujnym, by gdy tylko zabrak wstanie móc mu znowu towarzyszyć i pokazać jej świat.
Offline
Mroczny Jedi
*Tak, słońce Bendu. Wykorzystywane przez Jedi do oznaczania sprzętu i przedmiotów zakonu. W okresie wojen klonów tym symbolem oznaczono Wielką Armię Republiki, wszelkie myśliwce i inne rzeczy były z tym symbolem. Palpi szybko symbol zbezcześcił czyniąc z niego własny znak. Znak Imperium. Nie minęło kilka miesięcy,a już rozpoczął tworzenie Inkwizycji by chronić się przed ocalałymi "zdrajcami". Pierwsi Inkwizytorzy już powoli zaczynali działać w galaktyce..*
*Rankiem jednak gdy Miss się obudziła zauważyła, że jednak jej czujność została poddana próbie. "Zahaka" ani jego laski już nie było. Wioski jednak nie opuścił. Siedział na jednym z powyższych drzew, krzyżując ze sobą jako tako nogi, na których to położył w poprzek niekompletną lampę jaka mu za laskę służyła. Jakoś na drzewo się wdrapał z mocy pomocą. W ręce teraz trzymał długą prostą fajkę plemienną z piórkami i pykał sobie z niej zielę, obserwując życie we wiosce.*
Offline
Dzikus
Początkowo była na siebie zła za to, że się nie zbudziła. Ale potem do niej dotarło, że to przecież wysłannik duchów i on musi zachowywać się inaczej i poddawać próbie jej zmysły. Obawiała się, że opuścił wioskę, więc z ulgą przyjęła to, że jednak został. Spożyła poranny posiłek, uprzednio pomagając kobietom w przygotowaniach. Odwiedziła szałas swego ojca, w którym spędziła sporo czasu naradzając się odnośnie zaistniałej sytuacji. I otrzymawszy błogosławieństwo wdrapała się na drzewo. Usiadła na sąsiednim konarze, wsparta plecami o pień i przymknęła oczy.
- Tu lepiej słońce. Ja czasem myśleć, że słońce jak na dłoni. To dobre uczucie. Jak życie.
Offline
Mroczny Jedi
*Tymczasowy gość wioski nigdzie się przez ten czas nie wybrał. Już wcześniej zjadł skromne śniadanie z tego co mu zaoferowano i się na drzewie zalokował popatrując na spokojne życie i rytm w wiosce. Nie patrząc na Missay wysłuchał ją, lekko się uśmiechając dodając.*
Życie oraz śmierć. Słońce potrafi dać życie, pozwala wzrastać roślinom, ale potrafi też niszczyć. Wiesz co to jest pustynia? Widziałaś coś takiego kiedyś?
*Wątpił w to. Ta planeta to były głównie lasy i bagna, poza tym raczej wątpliwe by jej lud wędrował po całej planecie.*
Offline
Dzikus
Wysłuchała go uważnie. Dosłownie spijała słowa z jego warg. Tego dnia wyglądała tak jak poprzedniego. Tyle, że teraz była wyraźnie rozluźniona.
- Ja nie widziała. Co to?
Spytała patrząc na niego z zainteresowaniem, a źrenice nieco się jej rozszerzyły. Była ciekawa świata, a jeszcze bardziej ciekawa jego słów. Kochała swoje plemię, ale w jakiś sposób dusiła się we wciąż tym samym otoczeniu. Jej duch wyrywał się do czegoś więcej i miała zamiar spełnić ten zew...
Offline
Mroczny Jedi
Ale co to jest piasek, ziemia z której wyrastają drzewa, to już wiesz?
*Na pewno musiała to wiedzieć. A sam zabrak znajdował pewną przyjemność w objaśnianiu rzeczy dla niego oczywistych.*
Na pustyni dominuje właśnie sam piach. Nie jest tak ubity jak pod drzewami, przesypuje się pomiędzy palcami. Nie ma na niej prawie żadnej roślinności, zwierzęta potrafią całe lata trwać w śnie zakopane pod ziemią, albo wychodzą tylko nocami. Słońce tam pali za dnia, nie ma tam prawie wody, czasem w ogóle. Nocami za to jest zimno. Więc jak słyszysz, słońce to życie ale i śmierć. Są światy gdzie słońce pali tak mocno, że nie ma wcale wody, ani żadnych żywych stworzeń. Nie można nawet tam oddychać, dusisz się jak byś była pod wodą albo i nawet tego nie zdążysz zrobić bo spłoniesz.
*I tak pokrótce i w dużym skrócie jej wyjaśnił co ma na myśli, podrzucając do jej umysłu podpowiedzi, widok piasku złotego między palcami się przesypującego, widok na horyzont Tatooine z dwoma słońcami oraz zabracze wyobrażenie planety nie nadającej się do życia gdzie są tylko kamienie i żar z nieba lecący. Sam po swej wypowiedzi wrócił do pykania fajeczki.*
Offline
Dzikus
Słuchała z niezmienną uwagą, przyjmując już podpowiedzi bez lęku. To, co jej opisał wydawało się tak fantastyczne, że aż nierealne.
- Tu woda, słońce mało. Ale piasek ładny. Pustynia, tak? Tam inaczej. Tam wy żyjecie? Ja by chciała to zobaczyć. Inny świat. Tam gdzie wy. I powiedzieć Muehawi. Ty wiesz.
Znów mówiła z pasją i prośbą w głosie. Była bardzo uparta, ale też cierpliwa.
- Ja tu całe życie. Duch tam. Trzeba zobaczyć. Znaleźć duch.
Mówiąc to wskazała niebo.
Offline