Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
- Hmm... chyba coś będę miał
No skoro Urga chce jakąś błyskotkę, to ją dostanie. Spark miał gdzieś w kieszeni pęk kluczy elektronicznych przyczepionych do breloka. Był to mały i tani kryształ mający właściwości podobne do pryzmatu. Jeśli jakieś światło padało na niego to kryształ mienił się różnymi kolorami, więc Urdze może się spodobać.
Po jakieś minucie grzebania w końcu wydobył z kieszeni poszukiwany brelok. Następnie odczepił go od kluczy i pokazał Urdze.
- Masz, ładne?
Wolał zapytać, bo kto ją tam wie, grymasić może i uzna, że to nie jest fajne. Zabrak trzymał łańcuszek w dłoni a na jego końcu dyndał sobie kryształ mieniący się różnymi kolorami.
A tymczasem "bajka" Eda znowu się rozpoczęła i pięcioosobowa grupa komandosów weszła do korytarza, a Mandalorianka ruszyła im na spotkanie, uzbrojona tym razem w karabin snajperski i granatnik (korzystała z małej ćwiczebnej zbrojowni).
Offline
Biznesmen
*Ed oglądał, oglądał… choć rzucił tez okiem na khlaweczi, ciekawy, co tez Spark wymyśli. Potem dalej zajał się bajką. Nóżkę jedną odstawił jak odpoczywający koń. Oczywiście nie była to oznaka zmęczenia –Ed się nie męczył fizycznie. Było t raczej rozładowanie lekkiego napięcia które powstało podczas oczekiwania oglądania „bajki”.*
Offline
Zwierzak
Czekała, czekała, słuchała dzwonienia i grzechotania i czekała. Była jak dziecko odpakowujące prezent, czekające na to, co jest w środku, co znajdzie.
A kiedy prezent się pokazał to podeszła na dwóch łapkach i sobie obejrzała. Trąciła łapką i przekrzywiła główkę.
- Urga lubi.
I wzięła to lewą łapą żeby sobie obejrzeć z bliska.
Offline
Spark oczywiście breloczek jej oddał, chociaż obawiał się, że może sobie z nim nie dać rady. Jej łapy nie wyglądały na szczególnie chwytne, ale mógł się oczywiście mylić.
- To dobrze... masz
Cofnął się nieco i przyglądał się Urdze oglądającej brelok, który w zależnie od kąta patrzenia miał troszkę inny kolor. Podobnie było gdy się go przesuwało w kierunku innego źródła światła. Dzieci lubiły tego typu kryształki, często bawiły się w szukanie odpowiednich kolorów.
A tymczasem w "bajce" grupa komandosów szła raźno przed siebie, omijając mniejsze przeszkody w postaci różnych skrzyń i pakunków. Mandalorianka zaś jak zwykle czaiła się za jednym z zakrętów, używając do obserwacji miniaturowej kamerki umocowanej na długim i cienkim przewodzie, którym można było dowolnie manipulować. Odczekała na odpowiedni moment a gdy ten nastąpił to nagle wychyliła się zza rogu i strzeliła z granatnika w sam środek oddziału. Pocisk wypełniony był gęstym, gryzącym dymem, który w znacznym stopniu ograniczał widoczność. To dało czas Mandaloriance na szybką zmianę miejsca. Uciekła w głąb korytarza, oczywiście maksymalnie pochylona, by za wcześnie jej nie dostrzegli. Komandosi zaś ruszyli energicznie do przodu, wyłaniając się w chmury gazu akurat w momencie dotarcia Shae do jednej ze skrzyń, gdzie ukryty miała karabin snajperski. Potrzebowała tylko kilku sekund by wymierzyć i strzelić. Dowódca został zdjęty a reszta rozproszyła się, wykorzystując porozrzucane skrzynie i wnęki w korytarzu. Otworzyli ogień uniemożliwiając Mandaloriance ucieczkę.
Offline
Biznesmen
*Ed obserwował, bardzo cichy był, nawet nie mruczał. To znaczy – robił to tak cichutko ze ludzkie ucho tego nie usłyszy. Co najwyżej Urga, ale kogo to obchodzi co mruczy Ed, kiedy ważniejsze rzeczy się dzieją*
Offline
Zwierzak
Urgi łapki były dość chwytne. Radziła sobie całkiem dobrze dzięki przeciwstawnym kciukom. Mogła utrzymać kredkę i nawet nią manipulować, więc i z brelokiem sobie poradziła.
Zaterkotała wdzięcznie i hycnęła na Edziulę.
- Edo! Urga ma!
Pochwaliła się trzymając breloczek zamknięty w łapce.
- Urga lubi inny Staaaark.
To też było do Edzia, jakby nie sądziła że obgadywany i tak to usłyszy.
Offline
Oczywiście obgadywany wszystko słyszał, ale tylko się uśmiechnął, a potem powrócił do obserwacji pola bitwy. Przedtem nie skupiał się za bardzo na tym i teraz chciał nadrobić zaległości.
Na jednym z ekranie wyświetlany był obraz z kamery śledzącej komandosów. Ci wykorzystali swoją przewagę liczebną i strzelali ogniem zaporowym w kierunku Mandalorianki, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Nie mogli jednak tak strzelać w nieskończoność, więc wyszli ze swoich kryjówek i ruszyli w jej kierunku. Powoli i sukcesywnie się zbliżali do jej pozycji.
Tymczasem inna kamera śledziła ruchy Shae, która leżała plackiem na ziemi, chowając się za skrzynią. Nie była jednak oślepiona, obserwowała nadchodzących komandosów wykorzystując tą samą kamerkę co przedtem. Cierpliwie czekała, aż ci zbliżą się na odpowiednią odległość. No i wtedy po raz kolejny użyła granatnika. Położyła go na górze skrzyni a do celowania użyła kamerki. No i strzeliła w sam środek formacji komandosów. Tym razem nie miała granatu dymnego, tylko atrapę odłamkowego, co od razu wykluczyło cały oddział z walki. Bezpośredniego trafienia nikt by nie przeżył w normalnej walce. Walka była skończona.
- Hmm... ryzykowne posunięcie... spójrz Ed
Spark wskazał na ekran komputera, który na bierząco przeprowadzał analizę walki. Z jego obliczeń wynikało, że po wystrzeleniu granatu oddział komandosów by zginął, jednak Mandalorianka również by ucierpiała i miała tylko 50% szans na przeżycie.
- Samobójczy atak... to mógłbym potraktować jako remis, chociaż to nie oni ją pokonali.
Offline
Biznesmen
No zobacz, Urdzia jaki ten inny fajny *dzisiaj Spark miał chyba urodziny ze go tak chwalili. Urga miała ten swój wspaniały urok ze jej „komplementy” cieszyły najbardziej bo jak Urga lubi, to znaczy że ktoś mocno fajny.
Na szczęście Ed nie poczuł się zazdrosny.
Dalej Ed oglądał, aż do końca*
E tam taki remis…
*Stosunek Eda do tego co widział był bardzo podobny do użycia tego granatu: jestem zadowolony ale nie jestem. Jakby patrzeć na to taktycznie, to właśnie stracił dwudziestu ludzi…*
Offline
Zwierzak
Nie miał o co być zazdrosny, bo innych Urga lubi za to że dają jej ładne rzeczy, Hakosia jeszcze za to że ją rozumie, uczy i głaszcze, a Edzio był poza wszelką konkurencją. Taki najlepsiejszy z najlepsiejszych. Sama go w końcu wybrała więc nie miała powodu by zmieniać zdanie jeśli jej bardzo nie podpadnie.
Siedziała sobie teraz na dziale i bawiła się breloczkiem, więc mieli przez chwilę spokój na zajęcie się nudną bajką.
Offline
Zabrak miał właśnie coś odpowiedzieć Edowi, gdy z głośników wydobył się krótki dźwięk zapowiadający jakieś ogłoszenie. Spark poczekał więc aż podadzą informację.
- Wszystkie grupy proszone są o stawienie się w sali odpraw poligonu. Powtarzam, wszystkie grupy proszone są o stawienie się w sali odpraw poligonu.
Komunikat się skończył a dowódca ochrony ściągnął brwi a jego spojrzenie utkwiło na ekranie jednego z monitorów, pokazującego zbierające się grupki komandosów. Wszyscy już pozdejmowali hełmy i widać było po ich twarzach, że również nie są zadowoleni.
- Powinniśmy tam pójść i popatrzeć. Ciekaw jestem co Mandalorianka ma do powiedzenia
Przeniósł wzrok na Eda, oczekując na jego szybką odpowiedź. Spark domyślił się, że to nautolanka kazała podać ten komunikat, chcąc przeanalizować poszczególne starcia.
Offline
Biznesmen
Właśnie miałem to powiedzieć *Odpowiedział ciężki, chrypiący głos Eda, co zabrzmiało trochę jakby chciał podrapać. Niekoniecznie Sparka, ale kogoś. Odpowiadając, odwracał ,ku niemu ten swój wielki łeb powoli, a następnie lekko pochylił i ruszył do przodu, „zganiając” bez fizycznego kontaktu zabraka ze swojej drogi, by ten ruszył pierwszy, a Ed poczłapie za nim. A Urga pojedzie na Edzie*
Offline
Zwierzak
[puszczam. Urga się bawi na Edzie]
Offline
- No to chodźmy
Spark oczywiście zgodnie z sugestią Eda prowadził ich mały korowód. Skierował się więc ku windzie zdolnej pomieścić Eda. Poczekał aż wszyscy wejdą do środka a potem nacisnął przycisk oznaczony jako "parter". Urga pewnie zainteresuje się tymi przyciskami i wyświetlaczem, bo wszystko to świeciło.
Po zjechaniu na dół wyszli i ruszyli korytarzem w stronę sporych drzwi oznakowanych jako "sala odpraw". Grodzie automatycznie rozsunęły się przed nimi, wpuszczając ich do średniej salki.
Wszyscy komandosi siedzieli przy długim stole i wpatrywali się w Mandaloriankę stojącą pod ścianą. Zdjęła już hełm, więc widać było wyraźnie, że ona również jest zmęczona po tych krótkich ćwiczeniach. Jej niebieskawa skóra lśniła od potu, a jej czternaście głowoogonów zwisało sobie swobodnie na jej plecy. Co prawda drgały nieco z powodu tłumionych przez Shae emocji, jednak nikt z obecnych nie był w stanie odczytać z tych drobnych ruchów niczego konkretnego.
- ... co to miało niby być? Druga grupa kompletnie się skompromitowała. Bez dowódcy biegaliście po poligonie jak kurczaki bez łbów! Banda di'kutów! Mandaloriańśkie dzieci poradziłyby sobie lepiej niż wy!
Młodzi członkowie ochrony siedzieli cicho ze skwaszonymi minami i się nie odzywali. Niektórzy wzięli sobie do serca uwagi Shae, a niektórzy patrzyli na nią w niemym przekazie "co ty pierdolisz kobieto, nie znasz się". Ich "duma" w końcu ucierpiała, pobici przez kobietę , która pokonała pięcioosobowy oddział.
- Trzecia ekipa poradziła sobie lepiej... ale i tak pozwoliliście mi kontrolować całą bitwę. Tu tkwi wasz błąd, nie wykazaliście inicjatywy!
Offline
Biznesmen
*Ed nie był specjalnie zachwycony tym ze weszli akurat na ochrzan najsłabszej grupy. Nie widział pierwszej grupy w akcji, ale podejrzewał, ze to drudzy dali najwięcej ciała. Szedł sobie powoli, by nie machać Urgą.
Po wejściu zapewne zatrzymali się poza głównym zamieszaniem, by nie przeszkadzać, a móc posłuchać opinii*
Offline
Zwierzak
Windy już znała i nawet "obsługiwała" więc nie budziły takiej sensacji, gdy miała nową zabawkę. Popatrzyła na konsolę, poterkotała i tyle. Brelok póki co ważniejszy.
Pierwszeństwo miał też gdy weszli do sali. Kiedyś by się rzucała, że tyle obcych, a teraz tylko wszystko ofukała i przyklejona do Edzia, oglądała kryształ.
Offline