Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
Pomieszczenie zwane tez urgowym gajem można było określić jako hermetyczny park czy ogród botaniczny. Było tu kilkanaście wielkich sztucznych drzew, wkomponowany strumyczek, także sztuczny, z wymuszonym obiegiem wody, która była filtrowana i podgrzewana doi odpowiedniej temperatury. Podłoże było naturalne – torf, kora, piasek i drobne kamienie, jakieś patyczki, kolki czy słoma donoszone czasami, kiedy się kończyły. Mnóstwo siatek drabinek i naturalnych konarów wielkości dwóch Edów – do wspinania się. naturalna skala na którą padały promienie z lampy UV by zapewnić Urdze odpowiednie naświetlenie. Można było tu naprawde odpocząc. Rzecz jasna – gdyby nie Urga. Z racji własnie Urgi mało kto miał tutaj wstęp.
Pod skałą, w zacisznym kącie ów gaju stała zielona budka przywieziona z Hypori. Gniazdo
Offline
Zwierzak
Urdzia była ostatnio bardzo szczęśliwa i ruchliwa. Nawiązywała znajomości, zagadywała i zrobiła się samodzielna. Chętnie wędrowała po statku, wciskała się w różne zakamarki, straszyła załogę - co ją bardzo bawiło. Rozwijała się.
Ale pomieszczenie, które sobie zawłaszczyła kochała najbardziej jeśli chodzi o miejsca na statku. Chętnie sama tu wracała, to tu spała i jadła. Tego miejsca broniła przed osobami spoza stada. A już zwłaszcza gniazda, jajka i swoich skarbów. Zabawki były porozrzucane wszędzie, ale najcenniejsze khlaweczi leżały schowane w zielonym domku.
Tego dnia nie wylegiwała się na skale, leżała w gnieździe, owinięta wokół jajka i czuwała, bowiem czuła, że coś się zmienia i była tym bardzo podekscytowana.
Offline
Biznesmen
*Minęło troche czasu od przylotu Eda. Był już na mostku, załatwił tam sprawy i został podbudowany, dalej miał isc poprosić o zdjęcie tego przeźroczystego świństwa z łebka, ale przechodził koło Urgolandii, i nie miał serca nie wstąpić. Z resztą strasznie go ciągnęło, bo stan psychiczny był już niezły.
Także tu, jak i wszędzie była jego klawiatura, wiec na nowo szczęśliwy z samodzielności otworzył sobie drzwi i wszedł na torfowe podłoże.
Ed jak to Ed – naturalnych podlozy i innych takich nie lubił, ale wytrzyma. najpierw się rozejrzał za Urgą, ale nigdzie Ne hasała. Wydal z siebie przywołujący dźwięk, ale nie głośno*
Offline
Zwierzak
Usłyszała go i mu odpowiedziała. Tylko dźwiękiem, wysokim i drgającym. Podniosła się i wyjrzała z domku. A jak zobaczyła Edzia to przybiegła do niego i hop, już na nim siedziała i się ocierała. Widać i czuć było że jest rozentuzjazmowana bo nawet nie przyczepiła się do nowego elementu Edziula, do nowych zapachów i tak dalej. Przywitała się i zatuptała łapkami.
- Edo! Jhajhko. Edo oko!
Offline
Biznesmen
*Odnośnie nowych elementów to były jeszcze skarpetki, które Ed po prostu pokochał. Bardzo się zdziwił, ze Urga tak bezkrytycznie zaczęła się witać*
co się stało, kochanie? Co jajko? Niegrzeczne było? *ruszył powoli z ocierając a się Urgą na lbie w kierunku gniazda. Hakon mówił ze w tym jajku zyje jakieś zwierzątko, ale szczerze mówiąc nie bardzo dawał wiarę choć czasem mu się wymykało ze „będzie ojcem”*
Offline
Zwierzak
To musiał być niesamowity zbieg okoliczności, że Edzio kupił jajko o wymaganiach zbliżonych do tych jakimi otaczały Urgi otaczały potomstwo.
- Jhajhko dobhe! Edo oko!
Prawie podskakiwała na nim. A kiedy byli już dość blisko gniazda, zeskoczyła i pobiegła do środka, wiedząc, że Edzio wejdzie za nią. Tam już leżała i trącała pyszczkiem jajko, bardzo delikatnie, gruchając przy tym.
Offline
Biznesmen
*Wszedł, w wejściu włączając reflektor, który delikatnym,. rozproszonym światłem oświetlał pomieszczenie, dzięki czemu Edzik w ogóle coś widział. Stanął tak, ze gniazdo właściwe miał miedzy najdalej wysuniętymi punktami przednich palców, i tak patrzył sobie pod nogi wiec łeb wisiał niecały metr od jajka.
Jajko stalo się jakieś dziwnie nieregularne. Niby się nie ruszało, ale jednak, kiedy Urga je dotykała, to jakby dalej „jechało same” zdecydowanie za daleko niż powinno. Po kilku ruchach obnażyło się pęknięcie skorupki*
Offline
Zwierzak
Urdzia bezgranicznie ufała Edziowi, więc nie bała się tego że stanął blisko, ani tego jak nisko jest jego łepek. W końcu to Edziu, a on krzywdy nie zrobi.
Terkotała i dotykała jajko. Oczywiście zobaczyła pęknięcie więc podniosła łepek i weszła na jeszcze wyższe dźwięki. Gdyby tu był jakiś dżedajec to czułby ogromną ekscytację i radość. Urdzia w środku szalała ze szczęścia.
Offline
Biznesmen
*A Ed był w szoku, takim ze na chwile cały swiat zewnętrzny przestał się dla niego liczyc, można było podejść od tyłu i kopnąć go w dupę. Podobnie jak po Urdze i po Edzie nie było widać jak nisko opadła mu kopara.
A jajeczko się nie spieszylo. „Rodziców” mialo cierpliwych. Przejawiało aktywność kiedy Urga je przewracała. Przy kolejnych przewrotach pękniecie się pogłębiało. Po którymśnastym odłamał się kawałek, a w zarysie postrzępionych krawędzi pojawił się kontur skrytego za błonką pyszczka. Było widac jedno malutkie, jakby zrobione wykałaczką nozdrze*
Offline
Zwierzak
Ed w szoku, Urga w skowronkach.
A kiedy kawałek obracanego jajka się odłamał, Urdzia weszła na wyżyny możliwości piskliwości swoich odgłosów, a następnie gwałtownie zeszła w dół w niski i głęboki terkot. Teraz, kiedy zobaczyła że już naprawdę coś się wykluwa, instynkt kazał pomóc. Więc ostrożnie zaczęła odłupywać żuwaczkami kawałki skorupki i... zjadać je.
Offline
Biznesmen
*Nie rodzila się mała Urga, wiec nie rozumiała tego, co „matka” do niej śpiewa, ale po odłamaniu kilku kawałków przerwała się błonka i zwierzątko mogło rozewrzeć pyszczek. Pierwszemu oddechowi towarzyszył wysoki, ale niezbyt głośny, trochę trzeszczący pisk. Wraz z wodą która chroniła zwierzątko wewnątrz, owe wylało się spoza ogryzionej juz skorupki. Mialo wielkość pudełka po papierosach, kolor bladoszary, wielkie oczy zalepione jeszcze mazią i… było bardzo podobne go Eda. Składało się właściwie tylko z głowy i nóg o nieproporcjonalnie dużych stopach. Z tyłu odstawał maleńki jak pryszcz ogonek. Zwierzątko teraz leżało na boku i dyszało, zmęczone narodzinami*
Offline
Zwierzak
Nawet gdyby z jajka narodził się ptak, Urga uznałaby go za swoje dziecko. Bo się opiekowała jajkiem. "Ne Urga jhajhko", ale jaka to różnica? Instynkt zadziałał, stworzonko się odezwało, a Urdzia powtórzyła jego pisk. Jak w zabawach z Edem.
Nie ważne jak wygląda, ważne że ich. Urdzia jeszcze nie zorientowała się w fizycznym podobieństwie do Edzia. Teraz gruchała maluchowi i wylizywała go z mazi żeby mu pomóc się pozbierać. Instynkt jej mówił, że małe powinno szybko wstać i zrobić się ruchliwe.
Offline
Biznesmen
*Ed już wiedział, co to jest. To była gizka. Jajka guzek były częstym w sprzedaży produktem, a same zwierzatka bardzo żywotne i odporne, wiec nic dziwnego ze Urga zdołała je wychowac. Gizka po wylizaniu oczu i nozdrzy rzeczywiście zaczęła szybko się zbierac. Była zagniazdownikiem. Popiskiwała co kilka sekund. Oparta na wielkich stopach jeszcze z zadkiem na podlozu kiwała się jak jakiś kiwak dla dzieci. Patrzyła na Urge, ale i na Eda. Ani jedno ani drugie nie było niczym dziwnym. Zobaczyla ich pierwszych, to znaczy, ze to są te istoty bliskie. Stado, bo gizki są stadne. Maleństwo próbowało podnieść się na jeszcze za chude nózki. Pisnęło nagle, niespodziewanie i bardzo głosno, az Eda trochę „odrzuciło”, ale tylko łeb, nogi zostaly na miejscu. Kilka chwil względnej ciszy i znowu pisk*
Offline
Zwierzak
Urdzia była wniebowzięta. Gruchała i piszczała i patrzyła na Edzia. Cała szczęśliwa. W końcu coś się jej wykluło, miała powody do radości.
Nie pomagała wstać zwierzakowi. Uznała, że jeszcze może je poniańczyć. Ale piski wzięła za domaganie się jedzenia. Otarła się więc pyszczkiem i oddreptała kawałek. Ale zaraz wróciła z kawałkiem niedojedzonego mięsa z dzisiejszej dostawy i zawisła przed maleństwem ze zwisającym z pyszczka paskiem jedzenia.
Offline
Biznesmen
*Ed obserwował to zjawisko, zastanawiając się co on teraz ludziom powie. Ze jest ojcem gizki? No pięknie… Tak to jest jak się ma gumy sparciałe – pomyślał.
Urdze instynkt sprzyjał bo gizka rzeczywiście domagała się jedzenia, ale nie miała jeszcze takich zębów (bo zęby już miała) by odgryźć sobie kawałek, wiec Urdzia będzie musiała nakarmić ją jak wilczyca – sama pogryźć i wypluć*
Offline