Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Wyzwoliciel przypomina bardziej olbrzymie latające, choć dobrze uzbrojone miasto. Jako, że niegdyś był to luksusowy liniowiec pasażerski to można tu znaleźć wiele różnych miejsc, takich jak kina, restauracje czy ogrody. A przynajmniej można było, bo obecnie większość tych pomieszczeń przerobiono na potrzeby wojska. Taki sam los spotkał ogrody z których usunięto rośliny, a otrzymaną pustą przestrzeń przystosowano do wymagań sal treningowych. Jedno takie pomieszczenie przejęli Jedi, którzy opuścili Tython. Ćwiczyli tutaj wszyscy członkowie Zakon, doskonaląc swoje umiejętności.
Ta konkretna sala ma wielkość przeciętnego boiska sportowego i jest wysoka na dwa piętra. Na jej terenie poustawiane są różne przeszkody: sporej wielkości skrzynie, równoważnie, wąskie słupki różnej wysokości itp. Sprzęt jest dostosowywany do danego ćwiczenia i co chwilę coś jest zmieniane.
Nad wszystkim czuwa stary ithoriański mistrz Jedi Vasir
Offline
Jedi
Issa ostatnimi czasy nie miała sposobu na ćwiczenia, zwłaszcza jeśli chodzi z wykorzystaniem sali treningowej. Trzeba jednak być dla niej wyrozumiałym, najpierw niechciana ciąża, następnie poród i pierwsze dni z dzieckiem.
Zanim je urodziła, to nie wiedziała czy będzie je kochać tak jak matka powinna kochać swoje dziecko - lecz kiedy już dziecko przyszło na świat, nie czuła do bobasa takiego wstrętu jakiego się spodziewała. Przecież kurdupelek nie był niczemu winien, zwłaszcza że było takie bezbronne. Urodziła małą dziewczynkę, która w obecnej chwili miała tylko kilka tygodni, więc to był jeszcze maluch.
Co skłoniło Issę by przyjść w te miejsce? Ciekawość, zainteresowanie jak inni tutaj ćwiczą, mając małą w nosidełku - nosz, nie chciała ani na chwilę zasnąć więc na mały spacer się z nią udała.
Jedi usiadła sobie na ławce, rozglądając się dookoła.
Offline
Na sali ćwiczyło dziesięciu adeptów, co stanowiło prawie połowę ich pełnej liczby. Przeważnie zmagali się w dwuosobowych grupkach. Jedna z nich walczyła na równoważni, wykorzystując miecze treningowe. To ćwiczenie wymagało pełnego skupienia i świetnej koordynacji ruchowej. Trzeba było uważać na ataki przeciwnika, na wąską powierzchnię no i też samemu trzeba było atakować.
Druga grupka wspólnie zmagała się z jakimś mistrzem na wysokich słupach. Musieli stale się przemieszczać i współpracować ze sobą, by unikać niespodziewanych ataków ich przeciwnika. Dodatkowo słupy co jakiś czas zmieniały wysokość, co dodatkowo utrudniało sprawę.
Najłatwiej miała dwójka walcząca w kręgu. Nie musieli się o nic martwić, byli skupieni jedynie na sobie.
Ostatnia grupka ćwiczyła zastosowania Mocy. Lewitowali masywne skrzynie w powietrze i uczyli się panowania nad nimi w warunkach niesprzyjających. Co jakiś czas pojawiały się malutkie zdalniaki o krztałcie zbliżonym do kuli. Strzelały one małymi ładunkami w ćwiczących, chcąc ich rozproszyć.
Wszystkim ćwiczącym adeptom przyglądał się stojący z boku stary ithorianin
Offline
Jedi
Obserwowała wszystkich po kolej, starając wyłapać jakie błędy popełniają lub znaleźć swojego faworyta na dzień dzisiejszy. Sama wiedziała, że jakby miała teraz ćwiczyć to mogłaby palnąć jaką gafę - kilka miesięcy bez takich ćwiczeń robiło swoje.
Spoglądała na małą, co by widzieć czy usypia czy nie. Nie podchodziła do innych, bo szczerze mówiąc sama nie wiedziała co reszta sądzi o tym że ma dziecko. Jedi z dzieckiem to raczej bardzo rzadkie widowisko.
Zgarnęła swoje długie włosy za ucho obserwując adeptów, którzy ćwiczyli i momentami sama Issa wstawiała się w ich miejsce, wspominając swoje treningi.
Ostatnio edytowany przez Issa Maya (2012-02-20 14:20:53)
Offline
To byli adepci, dopiero się uczyli. Popełniali błędy, to oczywiste ale z determinacją ćwiczyli dalej, pokonując woje słabości. Ale przed nimi była jeszcze bardzo długa i wyboista droga. By zostać Jedi trzeba wyćwiczyć swoje ciało, umocnić ducha i wytrenować umysł. Bo w dzisiejszych czasach Galaktyka nie jest bezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla Jedi.
Mistrz Vasir dostrzegł siedzącą Issę i powoli ruszył w jej stronę. Był starym i już schorowanym ithorianinem. Przetrwał Rozkaz 66 tylko dlatego, że leciał statkiem medycznym z pomocą dla potrzebujących. Teraz przekazywał swoją wiedzę adeptom, bo sam już w walkach nie mógł brać udziału. Tylko by przeszkadzał.
- Witaj. Co cię tutaj sprowadza?
Offline
Jedi
Dlatego też się nie dziwiła, że błedy popełniali - przecież ona sama kiedyś adepką była i błędy popełniała. Niemniej jednak podobało jej się to w adeptach, że ćwiczyli aby być jak najlepszymi, nawet od innych - mala rywalizacja, zawsze się przydaje, motywuje do dalszych działań. Po za tym adepci to przyszłość, nadzieja że Jedi przetrwają ten długi i niebezpieczny okres dla wszystkich.
Sama do siebie się uśmiechnęła widząc ćwiczącą parę na równoważni, w tym momencie sama siebie przypomniała jak to spadała na ziemię i tyłek miała obity. Z zamyśleń wyrwał jednak stary Vasir, do którego usmiechnęła życzliwie, a także mała twarzyczka z nosidełka skierowała się w stronę mistrza.
- Chciałam sobie poobserwować jak ćwiczą.
Offline
- Tobie też by się to przydało
Głos Vasira był syntetyczny, ponieważ do swoich ust umiejscowionych po obu stronach szyi miał przymocowane urządzenie tłumaczące. Zrozumienie jego prawdziwego głosu było dla wielu osób bardzo trudne, więc sprawił sobie taką niewielką pomoc.
Ithorianin przyglądał jej się uważnie, na małą też zerkał co jakiś czas. O sytuacji Issy wiedzieli wszyscy, co wywoływało różne dyskusje nie tylko wśród mistrzów i rycerzy, ale też pośród padawanów i adeptów. Chociaż pośród tych ostatnich to były takie trywialne rozmowy.
Offline
Jedi
- Wiem, ale nie mam zbytnio jak.
W tym momencie spojrzała na młodą i później na Vasira. Szczerze mówiąc, ona wiedziała o tym że taką pomoc sobie załatwił i było o wiele łatwiej z nim rozmawiać niż by tego urządzonka nie miał. Tak czy siak, nie przypatrywała się temu urządzeniu tylko patrzyła na twarz rozmówcy.
Mała ruszała rączkami i się uśmiechała, o ile dziecko w tym wieku może się uśmiechać. Spoglądała bystrymi oczkami na starego mistrza Jedi, ale chwilę później już na co innego zwracała uwagę. W końcu buzię położyła na klatce piersiowej Issy. Prawdopodobnie po to aby zasnąć.
Co do sytuacji Issy, sama nie raz słyszała jak o niej rozmawiali a jesli pojawiała się wśród adeptów to jakoś dziwnym trafem zamilczeli bądź rozeszli się. Inaczej sprawa się miała rycerzy jak i innych mistrzów Jedi, którzy raczej pytali się jak czuje, czy w czymś pomóc.
- Chyba zasypia...
Powiedziała w końcu ściszonym głosem, później już patrzyła na ćwiczących.
Offline
- Gdy są chęci to i sposób się znajdzie. Gorzej, gdy ich brakuje
Twarz ithorianina nie była zbyt ekspresyjna. Miała kształt litery T z oczami umieszczonymi bo bokach "daszku". Jego usta zaś biegły po bokach jego szyi. Dla wielu osób wyglądał troszkę strasznie, zwłaszcza dla tych, którzy z obcymi mieli bardzo mało do czynienia.
- Owszem... dziecko śliczne. Jak ma na imię?
Zapytał z ciekawości. Nie interesowały go żadne plotki na jej temat, więc zwyczajnie nie wiedział.Vasir zerknął jeszcze na ćwiczących adeptów. Nie przerywali oni swoich treningów, więc mógł z nią chwilkę porozmawiać.
Offline
Jedi
- Chęci nie brak tylko małej nie mam z kim zostawić.
Ostatnia próba pozostawienia małej z kimś innym wywołała donośny płacz, więc cóż miała robić? Musiała z nią być prawie na każdym kroku. Chociaż z drugiej strony mogła przecież małą ze sobą zabierać i ćwiczyć, ale to kwestia do pomyślenia.
- Leesly...
Cóż, jeśli o plotki chodzi to były różne ale nie przejmowała się nimi, bo jakby miała się przejmować tymi rzeczami to by zwariowała.
Offline
- Jak powiedziałem, gdy są chęci to i sposób się znajdzie
Wyzwoliciel nie był typowym okrętem wojennym, mieszkało tutaj sporo rodzin, które nie miały gdzie się podziać. Siłą rzeczy musiały powstać prowizoryczne przedszkola i żłobek by jakoś sprostać tym zadaniom. Dlatego też okręt ten nie brał zbyt często udziału w walkach, służył jako ruchome centrum dowodzenia i zaopatrzenia.
Tak więc Issa jakby chciała to by znalazła kogoś do opieki nad małą.
- Ładnie.
Ithorianin nie znał się za bardzo na dzieciach, przynajmniej tak małymi. W Świątyni zajmowały się nimi opiekunki, on miał do czynienia jedynie ze starszymi adeptami i padawanami.
- Nie ma sensu jej nakłaniać Vasirze. Ona jest zbyt słaba i głupia na ćwiczenia. Co już udowodniła. Ciekawe jakim cudem została Jedi? Może przez... protekcję?
Rozległ się czyiś głos. Ithorianin rozejrzał się, chociaż nikogo nie widział, byli tutaj sami. Przynajmniej pozornie. Ten głos pełen kpiny rozpoznawał.
Offline
Jedi
Nie odpowiedziała już na to, bo zwyczajnie by się powtarzała. Ona o tym słyszała, ale jak wczesniej zostało wspomniane, jak ostatnio małą zostawiała to zaraz w ryk i ani centymetra dalej. Mała złośnica. Po za tym jaka normalna matka zostawia kilkutygodniowe dziecko. Niemniej jednak, co racja to racja - jakby chciała to by ćwiczyła.
Patrzyła na kruszynkę i delikatnie się uśmiechnęła. Nagle rozejrzała się dookoła szukając osoby do której należał owy głos. Wysłuchała spokojnie o co ją oskarżali, nawet się nie skrzywiła mimo tego że to wszystko była nie prawda.
- Mistrz Yoda by nie wybrał słabej uczennicy, jeśli to sugerujesz.
Offline
Ithorianin szukał wzrokiem osoby, która wcześniej przemówiła nieproszona, ale niestety nie dostrzegał jej. W końcu zamknął oczy i skupił się na Mocy, również z mizernym skutkiem. Miał już jednak swoją odpowiedź.
- Mistrzyni... proszę. To nie czas i miejsce na zabawę
Vasir mówił do powietrza, bo nie widział swojej rozmówczyni, ale nie było odzewu. Tajemnicza osoba odpowiedziała za to Issie.
- Nie sugeruję, ja to wiem. Potwierdzają to twoje niepowodzenia.
Kobiecy głos już jawnie szydził z niej, nadal pozostając poza zasięgiem ich wzroku.
Offline
Jedi
Issa poczyniła podobnie jak stary mistrz. Zamilkła i zaczęła sondować całą okolice w poszukiwaniu osoby, która się odzywała do niej. Skupiała się uważnie na sondowaniu, próbując ją wychwycić. Nie zwróciła uwagi na słowa starego mistrza.
Mała spała spokojnie, zaś Issa wstała i zdjęła nosidełko,które delikatnie podała Vasir'owi,znaczy czekała aż on małą odbierze do rąk.
- Jestem ciekawa jak Ty byś wypadła. Po za tym skoro uważasz się za lepszą, to czemu Ciebie nie wysłano na ową misję?
Wtedy spojrzała w najciemniejszy kąt jaki zauważyła i uśmiechnęła się delikatnie. Nie sądziła że tamta tam się znajduje ale trzeba jakoś patrzeć.
- Druga sprawa. Zazdrość to zła strona, prawda? I skoro kpisz ze mnie, to czemu się ukrywasz? Masz coś do ukrycia?
Offline
- To na nic, nie znajdziesz jej
Powiedział do Issy ithorianin. On wiedział z kim ma do czynienia, niestety. Strasznie nie lubił tej osoby. Właściwie, to chyba nikt jej nie lubił i łatwo się domyślić dlaczego.
- Och... miałam dużo poważniejszą misję niż twoją, którą i tak głupio zrealizowałaś.
Zaśmiała się szyderczo, ale jakoś nikt poza ą dwójką nie zwracał na to uwagi. Adepci dalej ćwiczyli ze swoimi nauczycielami i nie wiedzieli, że dzieje się tutaj coś niezwykłego.
- Zazdrość? O co? Poza tym faktycznie, mam sporo do ukrycia i bawią mnie te wasze próby wykrycia mnie. Ale dobrze, masz naciesz się.
I w końcu się ujawniła, zarówno w Mocy jak i oczom. Stała oparta o ścianę niedaleko nich. Była wysoką humanoidką, bardzo podobną do człowieka, poza drobnymi różnicami. Jej długie, rude włosy były strasznie gęste, źrenice jej szmaragdowych oczu były pionowe jak u kota, zaś zęby były ostre niczym u drapieżnika.
- Isso, przedstawiam ci Mistrzynię, chyba najbardziej nielubianą osobę w Zakonie.
- Oj Vasirze, bo się zarumienię
Ithorianin miał sporo racji. Mistrzynię często oskarżano o łamanie Kodeksu, o przekraczanie granic Ciemnej Strony, poza tym była wredna i zimna, praktycznie z nikim nie nawiązywała więzi. Tajemnicą pozostawało to, czemu Rada jej jeszcze nie wygnała.
Offline