Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dromund Kaas to trzecia planeta systemu Dromund, w regionie znanym tysiące lat temu jako Światy Sithów. Obecnie jest to zapomniane miejsce o którym próżno szukać jakichkolwiek informacji w HoloNecie. Wszelkie dane o szlakach nadprzestrzennych wiodących w te rejony wykasowano lub zwyczajnie o nich zapomniano podczas licznych rekalibracji map.
Tysiące lat temu, w czasach świetności Odrodzonego Imperium Sith można tu było napotkać na dziesiątki mniejszych lub większych stacji orbitalnych i stoczni, w których konstruowano okręty wojenne i myśliwce. Obecnie zaś w przestrzeni tego systemu swobodnie dryfują szkielety tych niegdyś wspaniałych popisów inżynierskiego geniuszu Imperium. Tu i ówdzie napotkać można również na wraki starożytnych okrętów bojowych, zarówno Republikańskich jak i Imperialnych. Było to smutne świadectwo końca jednego z największych imperiów w dziejach Sithów.
Orbita planety Dromund Kaas zaśmiecona jest szczątkami po myśliwcach, orbitalnych systemach obrony, satelitach komunikacyjnych i potężnych stacjach orbitalnych. Odpadki te nie stanowiły żadnego problemu dla większych jednostek, jednak niewielkie myśliwce i promy muszą uważać, by nie wpaść na jakiś odłamek, gdyż może się to zakończyć tragicznie.
Offline
Oficer Imperium
Patrol bojowy fregaty "Zguba Piratów", w rejonie granicznym Środkowych Rubieży przebiegł nad wyraz spokojnie. sektor mimo bliskości Naboo, które przed laty było ośrodkiem walk o wpływy, teraz zdawał się być pusty jeśli nie liczyć przelatujących w rejonie frachtowców i jednostek pasażerskich. Na wspomnienie o tych ostatnich Tourville uśmiechnął się w duchu do siebie. Aresha latała wszak na jednym z takich i ostatnio nawet otrzymał od niej wiadomość z pozdrowieniami. On również jej odpisał, nie wspominając nawet słowem o swym przydziale. Praca zostawała w domu, a sprawy prywatne jasno oboje potrafili rozdzielić od służbowych.
- Wiadomość z dowództwa sir. - odezwał się podszedłszy oficer łączności, który przekazawszy kartkę zasalutował i odszedł. Tourville rzucił okiem na treść i pokazał ją zastępcy.
- Wyznaczyć kurs na Coruscant, ściągnąć na pokład dyżurne myśliwce. - zaczął wydawać rozkazy wyjąwszy z ust cygaro i schował je do cygarniczki. - Nowe rozkazy panie Anaheim.
Gładko ogolony osobnik skinął głową widząc treść wiadomości i zaczął przekazywać polecenia podwładnym. Na mostku zaczął się wzmożony ruch, gdy kolejne komendy przecinały się gdzieś za plecami oficerów. Zgrabna fregata wkrótce też wykręciła obierając nowy kurs, zaś dwójka myśliwców TIE przemknęła w pobliżu burty i pochwycona promieniami zniknęła w hangarze okrętu. Gdy zabezpieczono stanowiska Tourville wydał kolejny rozkaz i "Zguba Piratów" skoczyła w nadprzestrzeń.
Dotarli na orbitę Coruscant dwie godziny temu, lecz zamiast dokowania mieli czekać na prom z pasażerami. Gdy zaś się pojawili Tourville zmarszczył brwi. Inkwizytorzy najwyraźniej zapragnęli skorzystać z podwózki. Do tego rozkazy były jasne: dostarczyć na planetę z podanych współrzędnych, o nic nie pytać. Wyglądało na to, że mieli wziąć udział w jakiejś tajnej operacji. Jeśli to miało mu pomóc w awansie, to mógł robić za taksiarza.
- Pokoje dla vipów już przygotowane. - odezwał się spokojnym tonem i skinął na żołnierza, by ten zaprowadził pasażerów na miejsce. Samemu zaś ruszył na mostek, gdzie dał współrzędne porucznikowi Marausowi. Ten wprowadziwszy je do komputera przekazał dowódcy brak wskazanego miejsca w bazie danych. Jakby planety tam nie było. Tourville spoglądał na ekran przez chwilę nim się odezwał.
- Wprowadź współrzędne i wyznacz kurs. - rzekł wyciągając cygaro i wsuwając je między zęby. Potem poklepał młodzieńca po ramieniu i przeszedł parę kroków by spojrzeć przez okna, w których po niedługim czasie pojawiły się smugi gwiazd skoku nadprzestrzennego. Gdzie oni do diabła lecieli?
Ostatnio edytowany przez Robert Tourville (2015-12-28 22:49:44)
Offline
Pasażerowie którzy opuścili pokład promu nie byli jakimiś tam szeregowymi członkami Inkwizycji. Najpierw po trapie zeszło dziewięciu naukowców, każdy z nich reprezentował inną specjalizację. Wszyscy nosili identyczne schludne mundury z symbolem Inkwizycji na ramieniu, który odrobinę różnił się od oficjalnego godła Imperium. Ale to nie oni byli tutaj najważniejszymi osobami. Ostatnia postać która opuściła prom była ubrana na czarno, długa spódnica zasłaniająca nogi, dobrze dopasowana tunika a do tego czarny płaszcz w stylu jedi, z głębokim kapturem który narzucony był na głowę. Pod kapturem zaś lśniła biała maska z wyciętymi otworami na oczu. Najwyższa Inkwizytorka Selendis stanęła na pokładzie "Zguby Piratów" i rozejrzała się po pokładzie z niesmakiem. Nie skomentowała niczego ani słowem, tylko wraz ze swoją ekipą udała się do wyznaczonych im kajut. Żołnierze, którzy ją eskortowali otrzymali też bardzo wyraźny rozkaz by rozładować luk bagażowy promu i przetransportować wszystkie skrzynie do ich kajut. Nikt również nie mógł im przeszkadzać. Dopiero po przybyciu pod wskazane koordynaty mieli zostać poinformowani.
Aura tajemnicy i ogólna niedostępność przybyszów stała się idealnym polem do plotek, zaś lot trwał prawie dwa dni, w czasie których zmuszeni byli dwa razy uzupełnić zapasy paliwa, nim w końcu zjawili się w systemie, którego nie było na żadnych mapach nawigacyjnych.
Offline
Oficer Imperium
Obecność wyniosłej kobiety z Inkwizycji wcale nie dawała poczucia obowiązku czy widma awansu. Tourville słyszał, że ta organizacja zaciekle poluje i niszczy niedobitki zakonu Jedi, ale czego mogli teraz szukać na nieznanych terenach. Dwa dni załoga siedziała jak na szpilkach, nie chcąc podpaść Inkwizycji, za to ostro plotkując i snując się w domysłach. Dwa dni, po których przybyli w końcu do systemu którego nie było na mapach. A gdy dotarli na miejsce Tourville ujrzał coś, czego się chyba nikt nie spodziewał. Planetę, otoczoną pobojowiskiem pełnym wraków i złomu z walk stoczonych przed wiekami.
- Przekażcie pasażerom, że dotarliśmy na miejsce. Wysłać dwa patrole, ale niech nie zapuszczają się za daleko w to złomowisko przed nami. I postawić w stan gotowości Pierwszy Dywizjon. Zeskanować okolice i planetę w poszukiwaniu sygnałów radiowych, sygnatur cieplnych oraz form życia. - wydał polecenia, zaś samemu patrzył na widok rozciągający się z przednich okien. A było na co patrzeć. Z fascynacją spoglądał na niegdyś potężne stacje orbitalne, wraki okrętów różnych rozmiarów. Sięgnął po cygaro i obracał je między palcami lewej dłoni.
- Nie sądziłem, że natkniemy się na tak stare cmentarzysko. Muszą mieć chyba z kilkanaście wieków. Ale czego mogą tutaj chcieć znaleźć komandorze? Przecież to wszystko już dawno jest przestarzałe pod względem technologii. - odezwał się stojący obok Anaheim, równie zdziwiony tym co odkryli jak i jego dowódca.
- Może chodzi o to, czego nie widzimy. Stare biblioteki, grobowce? Bo cóż innego może tu być przydatnego? - odezwała się z komentarzem kapitan Daestro. Ona również była na mostku jako jeden z najwyższych stopniem oficerów.
Na te pytania nie dostał jednak odpowiedzi, Tourville sam ich nie znał i biorąc pod uwagę całą otoczkę tajemnicy zapewne nie miał się dowiedzieć. Tymczasem fregatę minęły wysłane myśliwce i rozdzieliwszy się pomknęły w dwóch kierunkach.
Offline
Załoga wypełniła wszystkie rozkazy kapitana bez szemrania. Myśliwce wystartowały a wszystkie czujniki i sensory przekalibrowano, by dokładnie przeszukać okolicę. Niestety trochę to potrwa i pełne wyniki będą dostępne dopiero po kilkunastu minutach. Jednak wstępne dane dawały już jakiś pogląd na sytuację. W pobliżu nie było żadnego aktywnego przekaźnika HoloNetu, przez co planeta była odcięta od galaktycznej sieci komunikacyjnej. Imperium musiało polegać na okrętowych przekaźnikach, które miały ograniczoną przepustowość.
Pola wraków unoszące się na orbicie nie emanowały żadnymi sygnałami, wszystkie szczątki były kompletnie martwe, pozbawione wszelkiego zasilania. Żadnych innych maszyn i okrętów w pobliżu nie wykryto.
O ile skan orbity przebiegał bez zakłóceń, tak w przypadku badań powierzchni napotkano niespodziewane problemy. Atmosfera planety była silnie naelektryzowana, co zakłócało wszystkie odczyty i konieczne były dodatkowe działania oczyszczające, by wyniki były jak najbardziej rzetelne.
Kilka minut po przybyciu do systemu na mostku zjawiła się Najwyższa Inkwizytorka. Podobnie jak dwa dni temu, ubrana była w czarne szaty, które okrywały całe jej ciało, zaś twarz skrywała za białą maską. Jedynie jej oczy były dobrze widoczne.
Selendis dostojnym krokiem przemierzyła pokład mostka, podchodząc do kapitana Tourville. Zmierzyła go uważnie wzrokiem a jej zimne spojrzenie wywoływało u zwykłych ludzi ciarki na plecach. Gdy Inkwizytorka patrzyła komuś w oczy, to nieszczęśnik ten miał wrażenie jakby przeszywała go na wskroś, docierając do najgłębszych zakamarków duszy.
- Kapitanie, ufam że przeprowadziliście skan planetarny. Na powierzchni powinny znajdować się ruiny olbrzymiego miasta. To jest nasz cel, proszę przygotować promy i żołnierzy.
Ton jej głosu był uprzejmy i spokojny, przez co miało się wrażenie, że to prośba lub sugestia, a nie rozkaz.
Offline
Oficer Imperium
Słysząc raport z pierwszych skanów pokiwał głową. Nie spodziewał się znaleźć nic w tym cmentarzysku, w tym zaginionym systemie. Choć wyniki z planety nie były zadowalające.
- Poruczniku Maraus, niech pan wykorzysta możliwości naszych systemów. Potrzebujemy danych o planecie. - przekazał polecenie oficerowi. W tym czasie Daestro pilnowała raportów od myśliwców przy jednym z pulpitów. A potem pojawiła się nagle i zbyt szybko ta cała inkwizytorka, ze swoją prośbą. Wytrzymał jej zimne spojrzenie, choć nie był to przyjemny widok.
- Orbita czysta. Skan planety trochę potrwa z uwagi na wyładowania elektroniczne i zakłócenia. - przekazał jej w odpowiedzi to czego się dowiedział. Promy i żołnierze, czyżby spodziewała się kłopotów? Sięgnął po komunikator niespiesznie - Niech pułkownik Decker przygotuje ludzi do desantu. Czymś jeszcze Inkwizytorko mogę służyć ? - dodał pytanie na koniec rozłączywszy się. Cygaro powędrowało do jego ust, zaś na twarzy widać było spokój i pogodę ducha. Mimo wszystko Tourville trzymał fason, z czego był znany. Nie mógłby sobie odpuścić tego, z czego był znany. Inkwizycja może i miała swoją reputację złowrogiej, ale tym razem była na fregacie w roli pasażerów i to od niego zależało jak będzie jej wygodnie.
Offline
- Robimy co możemy, sir.
Odparł porucznik Maraus nadzorujący prac przy skanerach, jednak ograniczeń sprzętowych to oni nie przeskoczą. Nie posiadali tak czułych urządzeń jak te na Venatorach czy Imperialach, a do okrętów badawczych nie mogli się nawet porównywać. Dane otrzymają, ale z opóźnieniem.
Tymczasem patrole przesłały swoje raporty: wszędzie czysto, żadnego ruchu. Orbita była silnie zaśmiecona, ale zwiadowcom udało się znaleźć czysty korytarz podejścia, w którym promy bez problemu się zmieszczą, bez obaw o zderzenia ze szczątkami.
Selendis wysłuchała raportu kapitana z najwyższą uwagą. Nie była zaskoczona informacją o naelektryzowanej atmosferze, choć po cichu liczyła, że te zakłócenia po tylu latach przeminą. Jak widać dzieła starożytnych Sithów trudno odczynić. Póki co była zadowolona ze współpracy z kapitanem Tourville, póki ten nie popełnił drobnego błędu.
- Najwyższa Inkwizytorko.
Poprawiła go głośno i wyraźnie, by wszyscy usłyszeli i zapamiętali. Była przywódczynią tej organizacji a nie zaś jej szeregowym członkiem. Jeśli kolejny raz ktoś o tym zapomni to nie będzie mógł liczyć na pobłażliwość z jej strony.
- Niech żołnierze przetransportują wszystkie skrzynie z naszych kajut na pokład promów. Załadujcie również sprzęt do budowy obozu. Zabawimy tu dłużej.
Offline
Oficer Imperium
Najwyższa inkwizytorka, na jego pokładzie. Tego się nie spodziewał, ba nie miał pojęcia o zmianach i w ogóle całej hierarchii inkwizycji. Nie obchodziła go do tej pory, oraz był daleko od Coruscant by znać najnowsze wieści. Mógł zatem jedynie naprawić swój błąd, zanim tej nie odwali jakiś numer. A udowadnianie swej pozycji było tego objawem.
- Oczywiście Najwyższa Inkwizytorko. Proszę o wybaczenie, cała misja ciągle jest w tajemnicy i nie przekazano mi kim dokładnie będą moi pasażerowie. - skłonił lekko głowę wyciągnąwszy cygaro z pomiędzy zębów. Lepiej było chwilowo nie zadzierać z tą laską. Nie miał takiej pozycji, by jej się postawić w razie kłopotów.
- Przekażcie by przenieśli skrzynie z kajut do promów. I przygotować sprzęt dla placówki w terenie. - przekazał kolejne polecenia odwróciwszy się do łączniowca. Zostać na dłużej, czego ona mogła chcieć z ruin miasta. Wyglądało na to, że szukała czegoś lub kogoś i potrzebowała na to czasu. Czasu, który on sam mógł lepiej spożytkować, na przykład w zwalczaniu piratów, ochronie konwojów czy też polowaniu na niedobitki separatystów. Siedzenie w jednym miejscu było dla niego dużym marnotrastwem czasu i energii, które można było lepiej spożytkować. Z drugiej strony on był wojskowym, a ona bawiła się w ten cały mistycyzm, zatem mogła mieć inne podejście do spraw.
Offline
Oczy Selendis przez chwilę przypominały płomień. Jej tęczówki stały się czerwono-pomarańczowe, by po chwili powrócić do normalnego złocistego koloru. Zmiana ta miała wywrzeć psychologiczny efekt na kapitanie, zasygnalizować mu, że jego brak szacunku ja rozgniewał, choć tak na prawdę tylko zirytował.
- Na przyszłość sugeruję uważnie czytać wszelkie raporty. Zasłanianie się brakiem wiedzy nie przystoi oficerowi Imperium
Odpowiedziała nieco łagodniejszym tonem, tym samym przyjmując jego przeprosiny. Wyciagnięcie cygara z ust również było dobrym posunięciem, gdyż dalsze palenie w jej obecności uznałaby za brak szacunku.
- Dopilnuj wszystkiego kapitanie a czeka cię nagroda...
Jej głos ponownie stał się milszy i przyjemniejszy dla ucha. Była to w końcu obietnica. Jednak chwilę później wykonała jeden krok, zbliżając się do Roberta.
- Zawiedź mnie, a kara cię nie ominie
Dokończyła złowieszczo, po czym odwróciła się teatralnie opuszczając pokład mostka. Wszyscy zgromadzeni na mostku członkowie załogi odetchnęli, gdy grodzie zamknęły się za plecami inkwizytorki. Nikt nie przywykł do obecności tego typu osób na pokładzie.
- Sir...
Zaczął ostrożnie Maraus. Nie wiedział w jakim dokładnie jest nastroju kapitan, wiec wolał być ostrożny.
- Mamy już wstępny raport
Na pełne wyniki skanowania całej planety trzeba było jeszcze poczekać, jednak to czym w tej chwili dysponowali dawało im już jakieś rozeznanie. Wyglądało na to, że planeta nad którą orbitowali była niezamieszkana przez rozwinięte cywilizacje. Wszędzie dominowały dżungle, zamieszkane przez zwierzęta, wykryli też kilka dawnych skupisk miejskich. Udało im się wytypować to największe, o co prosiła Najwyższa Inkwizytorka.
Offline
Oficer Imperium
Nie skomentował słów inkwizytorki, milczał zamiast tego wysłuchując co ma do powiedzenia oraz jej krytyki jego postępowania i wiedzy. Oczywiście gdzie był kij była i marchewka, stara zasada kary i nagrody. Dopiero gdy opuściła mostek mógł sobie pozwolić na odetchnięcie z ulgą i zapalenie w końcu cygara, które do tej takie
nie było. To pozwalało mu się uspokoić, bowiem nie miał zamiaru wyżywać się na swojej załodze.
Obrócił się do Marausa i sięgnął po plik z raportem, w końcu były jakieś dobre wieści. Znaleźli to, czego szukała Selendis, zatem mógł się już pochwalić pierwszym małym sukcesem. Na spokojnie przeanalizował całą sytuację, w której się znalazł. Mimo tak odmiennych przydziałów i ról oboje, Tourville i inkwizytorka służyli Imperium.
- Przekazać dane pilotom promów, by podczas lotu kierowali się na współrzędne największych ruin. Myśliwce mają im towarzyszyć na całej trasie przelotu. - odezwał się z kolejnymi rozkazami, choć dało się słyszeć w głosie nutę złość. Rzadko do tej pory ktokolwiek mógł się pochwalić tym, że widział Tourville'a w tym stanie. Ale był on tylko człowiekiem i jak każdy człowiek podlegał prawom emocji. - Przekażcie mi, gdy pułkownik Decker będzie gotowy a promy przygotowane do lotu.
Offline
Padły kolejne rozkazy, które załoga natychmiast wprowadziła w życie. Łącznościowcy przekazali rozkazy pilotom myśliwców, by ci powrócili w pobliże okrętu-matki, czekając na promy. Ich załadunek zajmie jednak trochę czasu, gdyż załoga nie była przygotowana do misji naziemnej. W dodatku przetransportowanie ciężkich kufrów inkwizycji również zajmowało trochę czasu. Na szczęście Najwyższa Inkwizytorka nie poganiała żołnierzy. Zjawiła się tylko w hangarze ze swoją świtą, by nadzorować wszystkie przygotowania. Wywołała tym samym drobny popłoch wśród szeregowej załogi. Obsługa hangaru zerkała w jej stronę lękliwym spojrzeniem. Jedynie żołnierze zachowywali profesjonalizm, ale cóż, byli klonami.
W końcu po dziesięciu minutach od wydania rozkazów wszystko było gotowe do lotu. Ładownie promów załadowano niezbędnym sprzętem, zapobiegawczo upchnięto tam również dwa skutery repulsorowe by móc wykonać szybki zwiad.
Kapitan Tourville otrzymał w końcu meldunek, że wszystko jest gotowe do lotu.
Offline
Oficer Imperium
Otrzymał wszystkie raporty i wiedział już, że wszystko jest póki co gotowe do lotu i lądowania. Na tyle na ile jest to możliwe po wykonanych skanach planety i orbity. Mógł przesłać wiadomości przez łączność pokładową, ale wolał zrobić to osobiście.
- Anaheim, przejmij mostek. Przekaże naszej pasażerce ostatnie raporty. Dla dobra nas wszystkich. - rzekł do pierwszego oficera. Mimo wszystko dbał o swoich ludzi, załogę. Nie miał w zwyczaju poświęcać swoich podwładnych tak łatwo i bez poczucia winy. Wymienił tylko jeszcze spojrzenie z Exo i ruszył do windy, którą dotarł do hangaru. Tam podszedł do inkwizytorki i skłoniwszy się lekko przekazał jej raport.
- Wszystko przygotowane. Piloci mają dane na temat trasy lotu i współrzędnych lądowania wedle tego o co prosiłaś Pani. - rzekł spokojnym tonem do Selendis. Choć wcześniej popełnił błąd przy opuszczeniu jej stopnia to teraz starał się nie popełniać gaf... o ile ona również ich nie popełni. - Żołnierze są przygotowani i będą was ubezpieczać. Nie wykryto rozwiniętych cywilizacji, podejrzewam że można się natknąć co najwyżej na jakąś bandę przemytników, lub wioskę tubylców.
Nie miał w zwyczaju eksterminować ludności, która nie stwarza rzeczywistego zagrożenia dla misji czy placówek. Atakował i niszczył jedynie tych, którzy zagrażali Imperium, a nie znaleźli się w złym miejscu. Zwykłych tubylców można było zwyczajnie przegnać w razie konieczności - takie miał podejście Tourville, pytaniem było, jakie ma Najwyższa Inkwizytorka.
Offline
W hangarze kończono wszystkie przygotowania. Członkowie Inkwizycji sprawdzali teraz czy zapakowano wszystkie niezbędne rzeczy. Rządzili się strasznie, wydając rozkazy personelowi "Zguby Piratów" a ten, zerkając trwożnie na stojącą z boku Najwyższą Inkwizytorkę, wykonywał wszystkie polecenia z pokorą.
Selendis bez słowa przyjęła od kapitana cyfronotes, pospiesznie przeglądając wstępne wyniki skanów. Wszystko wyglądało obiecująco a znalezione przez nich ruiny względnie pasowały do opisów z Archiwów Jedi.
- Doskonale. Po zakończeniu skanowania planetarnego proszę wysłać jednostki zwiadowcze na planetę. Chcę pełną mapę topograficzną terenu w promieniu stu kilometrów od miasta. Utrzymujcie również stałą łączność z powierzchnią, możliwe że będziemy potrzebowali więcej sprzętu
Oddała mu cyfronotes a następnie skinieniem głowy pozwoliła mu odejść. Sama zaś skierowała się ku pierwszemu promowi, mając nadzieję znaleźć tam osobę, która będzie dowodziła oddziałami naziemnymi. Okręt, poza ewentualnym wsparciem ogniowym i zaopatrzeniowym, nie miał w tej chwili nic do roboty.
Offline
Oficer Imperium
Inkwizytorka odeszła do pierwszego promu, gdzie mogła spotkać zarządzającego oddziałami pułkownika Deckera. Przynajmniej w tej chwili. Tourville odszedł by wypełnić jej polecenia, choć odezwała się w nim też druga natura - ciekawość. Co też takiego mogło być w tych ruinach, skoro inkwizycja oraz dowództwo floty uznało to za tak ważne by obłożyć to tajemnicą i wysyłać tylko jeden okręt. Uznał zatem, że jego obecność na powierzchni planety będzie usprawiedliwiona dopilnowaniem by wszystko poszło jak trzeba.
- Kapitan Daestro, wydzieli pani eskadrę do eskorty promów w drodze na planetę oraz będzie w gotowości by wysłać wsparcie lotnicze w razie konieczności. Po skanie planetarnym zwiad na planecie. A potem niech pani sprawdzi w zwiadzie, która z tych stacji orbitalnych jest w najlepszym stanie, podobnie największe wraki. Może uda się je spenetrować, sprawdzić czy uda się uzyskać z nich jakieś wartościowe informacje lub części zapasowe jak również amunicję. Może i mają kilka wieków, ale stare plany i nasza technologia mogą być ciekawym połączeniem. Jest to jednak misja drugorzędna, na pierwszym miejscu patrole w okolicy i wsparcie obozowiska. - rzekł do kobiety i mógł ujrzeć błysk radości w jej oku. Znał ją, zatem wiedział że ma w sobie nutę odkrywcy równie dużą jak talent do latania. Potem zwrócił się do zastępcy
- Panie Anaheim, oczyści pan po przelocie promów trasę ze śmieci i wraków. Przyda się to przy kilku kursach na planetę i z powrotem. Po skanie planetarnym dokładna mapa topograficzna w promieniu dwustu kilometrów od od ruin największego miasta oraz stu kilometrów od sąsiadujących. - może i zmieniał trochę rozkazy od inkwizytorki, ale Tourville raczej je rozszerzał na wszelki wypadek. Wychodził z inicjatywą w tym całym przedsięwzięciu, nie chcąc by cała ekspedycja nagle znalazła się w obliczu niespodziewanego.
- Panie Maraus, ustanowi pan stałe łącze z planetą i obozowiskiem. Ciąg przekaźników komunikacyjnych powinien rozwinąć nasze możliwości. Może uda się wykorzystać też jakieś stare, które są na orbicie. Liczę na pana talenty. - znów dokładał obowiązków na oficera łączności, ale wiedział że tamten sobie poradzi. Zdawał się świetnie sobie radzić pod presją i pod natłokiem różnych obowiązków, oraz odpowiednio rozdzielać zadania między swoich podwładnych w swoim "ogródku".
Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, czy coś jeszcze było potrzebne ale w tej chwili okręt był bezpieczny. Patrole w przestrzeni, pustka w okolicy - nie licząc wraków - zatem mógł pozwolić sobie na zmianę swoich priorytetów i udział w misji.
- Panie Anaheim, przejmuje pan mostek. Ja schodzę z desantem na planetę. Ktoś musi dopilnować by wszystko poszło jak trzeba. - rzekł do Exo i spojrzał na niego znacząco. Tamten zrozumiał o co mogło chodzić i jak wszyscy mogli mieć przerąbane, jeśli inkwizycja się wkurzy o jakieś pomyłki i niedopatrzenia. - Bądźcie gotowi do wysyłania zaopatrzenia oraz wsparcia z orbity jeśli coś pójdzie nie tak. Jakieś pytania?
Offline
Wszystkie rozkazy kapitana Tourville naturalnie zostały spełnione lub wpisane w harmonogram, gdyż pierwszeństwo miały te najściślej powiązane z działalnością Inkwizycji. W końcu nikt nie chciał wkurzyć Najwyższej Inkwizytorki, której pozycja w strukturach dowodzenia Imperium była w najlepszym wypadku niezbyt jasna.
Inkwizycja utworzona została jako tajny oddział Wywiadu Imperialnego, lecz po śmierci Imperatora i zamachu przeprowadzonym przez Selendis na dawnym dowództwie organizacji, rola ta uległa drastycznej zmianie. Inkwizycja uniezależniła się od wywiadu, nowa szefowa zaś weszła w konszachty z Wielkim Moffem Tarkinem, wspierając jego dążenia do objęcia władzy. Pośród oficerów krążyły swego czasu plotki, że Selendis używała jakichś dżedajskich sztuczek na konkurentach Tarkina, w dodatku pomagała mu tropić jego wrogów. Oczywiście to były tylko plotki, które nigdy nie uzyskały potwierdzenia. Jednakże gdy Wielki Moff ogłosił się nowym Imperatorem to pozycja Inkwizycji znacząco wzrosła, więc mogło być coś na rzeczy. Ostatnimi czasy zaś Selendis ogłosiła się Najwyższą Inkwizytorką i... wycofała się w cień, przekazując rolę przywódczą zabrakaninowi Abraxosowi, który dotychczas pełnił rolę jej prawej ręki. To rodziło kolejne plotki. Nieobecność osoby, która tak aktywnie działała w ciągu ostatnich kilku miesięcy była zauważalna... aż tu nagle Selendis wylądowała na pokładzie "Zguby Piratów" z tajną ekspedycją do układu, którego nie było na mapach.
Promy w końcu były gotowe do lotu a inspekcja wypadła nader pomyślnie. Wszyscy członkowie wyprawy wsiedli na pokład, łącznie z Najwyższą Inkwizytorką, która w promie usiadła w najlepszym fotelu, zwykle zarezerwowanym dla dowódcy wyprawy. Następnie wydała rozkaz odlotu. Robertowi udało się jednak wejść na pokład jednego z promów przed startem.
Maszyny w końcu opuściły pokład fregaty i wolno skierowały się ku wolnej przestrzeni w tym skupisku odpadów i złomu. Przelot trwał dłużej niż zazwyczaj, gdyż musieli uważać na odpadki, które mogły uszkodzić ich poszycie, zaś wejście w atmosferę było kłopotliwe z powodu intensywnych burz z piorunami.
Dwa promy Theta bez większych problemów znalazły się w atmosferze, choć nie uniknęli nieprzyjemnych zdarzeń. Jeden z piorunów trafił ich w trakcie lotu, na szczęście energia elektryczna została pochłonięta przez osłony maszyny. Większego pecha miał pilot jednego z T.I.E. Wysiadły mu silniki manewrowe i musiał awaryjnie lądować w lesie. Druga maszyna miała więcej szczęścia.
Lot do opuszczonego miasta trwał kilka minut aż w końcu przed ich iluminatorami pojawiły się ruiny dawnych budowli, które za czasów świetności musiały dumnie piąć się ku niebu. Teraz w większości pokryte były gęstą zieleniną - natura ponownie obejmowała we władanie swoje ziemie.
- Znajdź jakieś lądowisko i tam posadź maszyny
Selendis rozkazała pilotowi a ten zaczął krążyć nad miastem szukając dogodnego miejsca do lądowania.
Offline