Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Bo Haris jest straszny, nic dziwnego. Straszny, niemily i na pewno nie powie co robil, skoro to ukrywał. Nie było to na pewno nic szkodliwego. Raczej – coś prywatnego. Haris ukrywał… siebie.
A teraz na zewnątrz widać było tą nieugiętą skorupę.
Skinąl głową, owszem. Był po trosze ucywilizowywany* Kwatera Mistrza Windu jest numer 12 B. w Tamta strona masz kierunek na maszynownia. *wskazał pazurem korytarz z którego przyszedł Nash* Tam kierunek na hangarów *hangarów teraz za siebie, potem wskazał ostatnią odnogę* Tędy trafi do kajut. Jak nie zabłądzi na kolejne rozwidlenie
Offline
-Dziękuję Harisie za wskazówki, teraz na pewno się nie zgubię. -powiedział uśmiechając się lekko. Wciąż jednak zastanawiał się co w takim miejscu robi Haris, w końcu był dowódcą i miał wiele miejsc, gdzie mógłby spokojne przebywać, ale żeby w takim? Ciągle wahał się czy zadać mu jakieś pytanie czy nie. Ostatnim razem niemalże nie doszło do starcia. W końcu jednak zdał się na odwagę i zwrócił się do Harisa.
-Jeśli można spytać... Co pan robi w takim miejscu? -zapytał ze zdziwieniem w głosie. Co mu tam, najwyżej dostanie ochrzan, że to nie jego sprawa. Sparky tylko raz po raz wyglądał z kieszeni by przyjrzeć się Harisowi. Uspokoił się nieco kiedy wyczuł spokój swojego pana.
Offline
*Kapitan nie zauważył szczura. Gdyby zauważył, zapewne skończyłoby się to ciętym, nieprzyjemnym komentarzem (zwarzywszy na specyfikę tego zwierzęcia). Gadzie puste oczy się zmrużyły w zupełnie inny sposób niż robił to generał* To mój statek *przypomniał. Głos miał jednostajny, spokojny. Płomyczek zapalniczki nadal się jarzył* Mogę chodzić, gdzie chce. A ty… *podniósł pazur by wskazać Nasha* …Ty nie powinien tutaj być
Offline
-Wybacz kapitanie, gdybym znał statek od razu trafił bym w zamierzone miejsce. Niestety trochę zabłądziłem... -powiedział lekko zdenerwowany. Chciał jak najszybciej znaleźć mistrza Windu ale wygląda na to, że będzie musiał jeszcze poczekać.
Offline
*Nie odpowiedział od razu, chwile zastanawiał się niewiadomo nad czym. Może tez chciał pogadać ale… ale nie potrafił. General nie opowiedział Nashowi o specyfice a-juat. To już istota zdegradowana do końca życia. Wreszcie padły kolejne słowa* Szuka swojego mistrza, ta?
Offline
-Tak... -powiedział na chwilę przerywając. -Po rozmowie z generałem Qymaenem i Darvenem postanowiłem im pomóc, tzn Darvenowi. Wspominał coś o locie na Mandalore więc chcę prosić Windu o pozwolenie. -dokończył. Szczurek szybko i sprytnie przemieścił się do przybornika, który Nash miał zaczepiony z tyłu pasa. Nash właśnie przypomniał sobie rozmowę z generałem, w której wspominał on o Harisie i a-juat. Bał się jednak jak na razie o to pytać.
Offline
*Haris zaśmiał się tym demonicznym, nieprzyjemnym śmiechem który był tylko podróbką śmiechu* Ta… oni pomocy Twojej potrzebują, taaa… *chrząknął, i cały czas z zapalniczką w dłoni stanął twarzą do jedi. Wykonał ruch głową, coś w rodzaju „za mną”, i wyminąwszy Nasha ruszył korytarzem w kierunku kwater. O a-juat bezpieczniej chyba rozmawiać z generałem, jeśli ma z nim dobre relacje. Generał nie był a-juatem*
Offline
Nasha zdziwił śmiech Harisa kiedy wspomniał o pomocy... W końcu Darven sam napomknął, że jej potrzebuje... Cóż wolał jednak nie kłócić się z Harisem. Kiedy ten minął go, Nash wiedział że gdzieś chce go zaprowadzić. Nie wiedział tylko jeszcze dokładnie gdzie. Choć możliwe, że właśnie do mistrza Windu. Nie odzywając się ni słowem, spokojnie ruszył na Harisem.
Offline
*Haris to prawdziwe wyzwanie dla cierpliwości. O ile dla zwierzchników był bardzo grzeczny, tak dla innych… no rożnie. Chociaż zachowanie takie jak te nie było zachowaniem złym. Generał chyba wspominał cos o staraniu się.
Kaleesh nie przejawiał najmniejszej inicjatywy do podjęcia rozmowy, zupełnie jakby wystarczał mu jego własny świat. Szli wiec w milczeniu, az do momentu, kiedy przewodnik się zatrzymał* To tu *rzucił i… poszedł dalej*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=244
Offline