
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Dżony był pierwszy przy domku, nic dziwnego, skoro toczył się jak oszalały. Na polecenie Mace’a podniósł działa, syk poinformował o aktywacji i postępującym rozgrzewaniu największego kalibru, w razie jakby trzeba było wysadzić statek. Cofnął się tak, by zasłonić Mace’a od najbardziej strategicznie niebezpiecznej przestrzeni i z cichym bzyknięciem otoczył się balonem tarcz.
Dom zdawał się opuszczony, ale Mace, jako ze jedi i to mistrz, szybko zauważy, ze klamka została najpierw wyrwana a potem… wstawiona, by nikt nie poznał ze została wyrwana. We wnętrzu, zza ścian usłyszeli jak dzwoni domofon. Ale nikt nie odbiera. Dzwoniło i dzwoniło*

Offline
*Mace przyjrzał się zamkowi elektronicznemu na drzwiach. Widać było po nim ślady włamania. Możliwe, że ktoś się tam ukrywał, bądź jest to ślad po złodziejach. Ale trzeba to sprawdzić.* Dżony... pilnuj moich pleców *No i otworzył te drzwi a one zapewne z sykiem ukryją się w ścianie, wpuszczając do środka Mace'a, który trzymając w dłoni rękojeść aktywował ją i fioletowe światło padało na ściany i podłogę pomieszczenia, gdy ten wchodził powoli i ostrożnie do środka, by zbadać wszystko. Zachowywał ciszę, jedynie dźwięk jego miecza wskazywał, że ktoś tutaj jest.*
Offline
*Nie. Drzwi otworzyły się tradycyjnie – skrzydłowo, bo to dom w biednej dzielnicy, choć i tak wyglądał lepiej niż tamta kamienica. Dżony pilnował pleców a Mace wszedł do środka. W domu było ciemno. Nie tak, by nic nie było widać, ale dość mrocznie, a blask miecza malował wszystko na fioletowo. Okna były pozasłaniane. Drzwi do innych pomieszczeń pootwierane – ziały pustką, unosił się charakterystyczny zapach długiego nie zamieszkania. Taki smród opuszczenia. Ale tu ktoś był. Całkiem niedawno. Na fotelu siedziało cos bardzo ciężkiego. Na kanapie siedziało coś puchatego.*
C.D.: http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 549#p15549

Offline