Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Nieboszczyk
do zobaczenia *odparł kaleesh i dał droidowi znak pazurem by rozłączył projekcje. Jeszcze chwile stal i patrzył żądnym zemsty wzrokiem przez iluminator w bezkres kosmosu* Rudder, polecenia jak zwykle. Ja wychodzę *i wyszedł*
Offline
Oficer Sojuszu
*Na mostku pojawił się Darven w asyście ogromnego kota - Cathara. Na mostku zgodnie z zapewnieniami Harisa nie było nikogo poza nimi i autopilotem. Darven rozejrzał się i nie pozostało mu nic więcej jak czekać na gospodarza.*
Offline
Nieboszczyk
*Autopilot jak powiadają złośliwi, miał w sobie i swoje dobre wychowanie i Haris, bo zaraz zbliżył się, przedstawil, oddał honory po swojemu i zaprosiwszy na mostek zabrał się za swoje obowiązki. Jeden droid pilotował caly okręd, bo Haris o samym statku miał nie za duze pojecie. Ale miał dryg do dowodzenia i niegłupi był. Wkrótce także się pojawil, i zamknąwszy za sobą grodzie wszedł na mostek – bardzo ciasny w tym typie statku. jak na Niewidzialnej Ręce. No ale dzięki brakowi zbędnej załogi było w miarę przewiewnie.
Haris wszedł i rzekł tylko*
Ruszamy, Rudder
Offline
Oficer Sojuszu
*Cathar ponownie rozpłynął się gdzieś w zacienionym kącie, niczym cień, którym de facto był. Jego rola podczas towarzyszenia Darvenovi była dość skomplikowana i generalnie wiedział o tym tylko człowiek, ale o tym sza. W każdym razie, kompetencje kocura dość daleko wykroczyły poza "bycie ochroniarzem", nie do tego nawet został zatrudniony kiedyś tam na Widmie. Ot, nazwać go można bliskim współpracownikiem. O dość szerokim zastosowaniu. Sam Darven skorzystał z gościnności Autopilota. Usadowił się tam gdzie miał i wpatrywał się zimnoniebieskimi oczyma w bezkres kosmosu za iluminatorem. A więc właśnie mieli ruszyć.*
Offline
Nieboszczyk
*I ruszyli, co tu sie rozpisywac, czemu Rudder mialby nie posluchać kapitana? Posluchal. statek skoczyl w nadprzestrzeń*
Offline