Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Imię: Pachcka (czyt. Paczka)
Rasa: Ewok
Profesja: Myśliwy i wojownik
Wygląd: Misiek. Mały, może ma metr. Cały w futrze koloru szarawo białego. Ubrany w zadziwiająco dużo rzeczy. Po pierwsze, duży, skórzany kaptur z ozdobami w postaci piór.
Po drugie przepaska biodrowa służąca przy okazji za pas. Do tego jeszcze torba pełna różnych rzeczy - pozornie śmieci. Mimo bycia włochatą kulką, Pachcka wygląda bardzo poważnie. Pomijam zawsze zawziętą minę i kołczan pełen strzał. Chodzi tutaj raczej o rzecz niespotykaną u Ewoków, tj. o przepaskę na oko... Ale o tym później.
Ekwipunek: Łuk, włócznia, strzały, kaptur, naszyjnik z kłami, przepaska na oko, torba z kamykami do rzucania, liną i dłuższym, płaskim i ostro zakończonym kamieniem owiniętym na grubszym końcu skórą. Służy jako nóż. Do tego lotnia, która niestety została na Endorze.
Charakter: Typowo Ewoczy, chociaż Pachcka wesołkiem nie jest. Bardzo dba o plemię i uważa, że na jego barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność zdobywania pożywienia mięsnego i ochrony osady. Jest dumny i odrobinkę tajemniczy. Chociaż ta tajemniczość to w zasadzie tylko małomówność... Uważa siebie za mądrego, wiedzą ustępującego tylko Radzie Plemienia i wodzowi. Nie jest to do końca prawdą, ale bardziej doświadczonych futrzaków szukać można już tylko pośród starszyzny osady. Poza tym poszukuje wrażeń. Głównie latał na swojej lotni, ćwiczył strzelanie i polował. Aż do teraz. Teraz będzie miał wrażeń aż za wiele...
Historia: Pachcka urodził się i wychował na Endorze. Już jako mały futrzak marzył o przygodach. Te spotkały go jakiś czas później, gdy dorósł i został myśliwym plemienia.
Pierwszą z nich było spotkanie z Goraxem gdy Pachcka wraz z kilkoma innymi myśliwymi zapuścili się przypadkiem do jego siedziby. Mimo tego, że Ewokom szczęśliwym trafem udało się zapędzić Goraxa do przepaści, nie było to dla nich przyjemne. Otóż rozjuszona bestia, o wzroście kilkanaście razy przewyższającym każdego z futrzaków, zaczęła kopać ziemię na której leżało mnóstwo małych kamieni. Jeden z takich kamieni trafił w oko Pachcki...
Kolejną było pierwsze spotkanie z ludźmi. Nie trwało ono jednak długo. Zobaczył parę postaci strzelających do siebie nawzajem promieniami światła, usłyszał krzyki w nieznanym mu języku, a następnie zemdlał na wskutek hałasu wybuchającego granatu. Podobne "spotkania" miały jednak miejsce jeszcze dwa razy. Raz nawet próbował z człowiekiem nawiązać rozmowę, ale ten nie umiał niestety mówić normalnie. Nauczył się jednak, że "zabierz tę cholerną włócznię bo Cię zastrzelę" znaczy, że zaraz ujrzy się kolorowe promienie światła lecące w swoim kierunku.
Podobnych historii jak lot lotnią w głąb przepaści, czy też skoki z drzew z liną doczepioną do nogi było w życiu Pachcki bardzo wiele i szkoda teraz czasu na ich wymienianie. Wystarczy powiedzieć, że jego życie nie było nudne. Najważniejsze jest jednak to, co stało się wczoraj...
Zmierzchało. Pachcka wracał z polowania niezadowolony. Nic nie upolował, a do tego nie znalazł jednej strzały. Klął pod nosem i co chwila rzucał przed siebie kamieniami dając upust swojej złości. Nagle przed nosem świsnął mu czerwony promień. Instynktownie padł na ziemię i ukrył się za drzewem. Przestał gadać sam do siebie, więc usłyszał teraz rozmowę dwójki ludzi.
-Zostaw, pewnie jakieś nieszkodliwe zwierzę.
-No, nie jestem pewny. Kto wie co za stwory tu mieszkają...
-Oj tam. Zresztą nieważne. Mamy po co przylecieliśmy. Wsiadaj. Wracajmy na Nar Shaada. - Biedny misiek nic z tego nie zrozumiał, ale wiedział, że tak tego nie zostawi. Nie będą mu strzelać światłami przed nosem, o nie! Wychylił głowę. Nikogo nie było widać. Tylko jakiś dziwny budynek ze schodkami które właśnie unosiły się do góry... Złość wzięła górę. Podbiegł do chowających się do środka schodów i skoczył w ostatnim momencie. Na chwilę wszystko ucichło... A nagle potem potężne szarpnięcie zwaliło Pachckę na podłogę. Zdezorientowany i poirytowany rykiem silników doczołgał się do najbliższych drzwi i wlazł do środka. Pomieszczenie było pełne skrzyń z jakiegoś dziwnego materiału. Wszedł do jedynej otwartej i usiadł. Była tam jakaś torba z dziwnym rysunkiem. Rozwalił ją swoim kamiennym nożem a ze środka wysypały się jakieś brązowe kulki. Dziugnąwszy jedną z nich palcem stwierdził, że jest twarda, ale się kruszy. Głodny uznał, że zaryzykuje. Wepchnął sobie od razu dwie do buzi. Nigdy bardziej nie żałował nieudanego polowania.
Umiejętności:
Latanie na lotni: Zaawansowany
Strzelanie z łuku: Zaawansowany
Tropienie: Zadowalający
Zakładanie pułapek: Zaawansowany
Rzucanie kamieniami: Zadowalający
Poruszanie się po lecie: Zaawansowany
Ostatnio edytowany przez Pachcka (2010-09-07 18:56:18)
Offline
Admin - MG
Już już, spokojnie. Akceptuje, co znaczy, że dwóch adminów jest na tak, co znaczy, że mamy siłę nie do przebicia (yeah!). Nie ma się do czego przyczepić, witamy w grze.
Offline