Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Mroczny Jedi
Imię(Prawdziwe): Ankein
Nazwisko(Prawdziwe): Harsked
Imię(Fałszywe): Jackson, Jax
Nazwisko(Fałszywe): Blake
Rasa: Człowiek
Klasa: Mroczny Jedi
Wiek: 26 lat
Wzrost: 177 cm
Opis postaci:
Mężczyzna należy do najliczniejszej, chociaż nienajsilniejszej rasy – ludzi. Ma ciemne włosy, które czasem goli(miewa kaprys, aby być łysy), błękitne oczy. Jako wolny strzelec i nomada nosi na sobie szatę poskładaną do kupy z pancerzami. Jest wysportowany, szybki i przebiegły.
Ankein jest aktorem, potrafi nałożyć na siebie maskę, wykorzystując kogoś do swojego celu, wydając mu się przyjacielem a gdy przyjdzie czas pokazać swoją fałszywość, okrutnie zdradzając. Jest to osoba bez skrupułów, brnąca do swojego celu bez względu na innych. Bardzo rzadko odczuwa potrzebę aby udowodnić sobie, że jednak tkwi w nim dobro i wtedy dopuszcza się nic nieznaczącego aktu litości, aby później z przerażeniem stwierdzić, że właściwie to nie widzi różnicy.
Posiada własne - nieco skrzywione - spojrzenie na dobro i zło. Granice między obydwoma są dla niego zatarte, a dywiza: „cel uświęca środki”, nie jest mu obca. Mimo tego czasami zmienia swoje poglądy na daną sytuację.
Historia:
Trudno mówić, że na to jaką osobą się stał wpłynęło środowisko, czy słabe warunki do życia. Ankein pochodził z dosyć bogatej rodziny na Korelii. Jego matka była politykiem, a ojciec archeologiem. Przez pierwsze lata swojego życia chłopiec nie wykazywał różnicy między innymi dziećmi. Zachowywał się normalnie, spędzał czas na nauce oraz zabawie z rówieśnikami. Jakakolwiek zmiana nastąpiła dopiero kiedy miał 15 lat. Pan Harsked sprowadził artefakt, który złożył do swojej prywatnej kolekcji(jak w jego posiadanie wszedł pan Harsked, nie będę się tutaj rozwodzić, bo to nie historia o nim, na pewno nie było to łatwe i pewnie nie do końca uczciwe. O tym czym urządzenie było zapewne nie wiedział do końca, możliwe, że uznał je za zabytek po jakimś jedi) Ankein już wcześniej wykazywał zainteresowanie zabytkami, ale tym razem pogłębiało się ono coraz bardziej.
Nikt jednak nie przejmował się zbytnio tym, że młody Harsked spędza wiele czasu ze starą skrzynią w kształcie czworościanu. Holocron był przecież nieaktywny i uszkodzony, nie dało się go otworzyć... Jednak podszepty urządzenia wpływały na dzieciaka coraz bardziej. Stawał się cichy i tajemniczy. Ekscentryzm jednak nie przeszkadzał nikomu, w końcu to „taki wiek”. Tymczasem Ankein chłonął wiedzę Sitha do którego należały głosy. Nie były to pełne zdania, bardziej jak ciche napływające podpowiedzi i negatywne uczucia. Było to za mało, musiał w pełni aktywować to urządzenie. Siedemnastolatek upozorował kradzierz we własnym domu, dzięki czemu miał go na własność. Utrzymywał w sekrecie swoją wyjątkowość, „praktykując” ciemną stronę mocy. Stawał się zuchwały i podły, choć potrafił utrzymać grę pozorów w swojej rodzinie jak i wśród osób od których zależała jego przyszłość. Właśnie... przyszłość, którą coraz bardziej zaczynał kwestionować? Bo czym jest ukonczenie jakiś studiów, akademi naukowych wobec potęgi którą oferowała moc? Umysł Ankeina zanużał się w cieniu holocronu, zaczynał go czcić, urządzenie było dla niego najważniejsze. Marzył o potędze i władzy. Potrafił siłą woli przenosić przedmioty, co robił z ogromną, dziką satysfakcją.
Coraz bardziej frustrowała go obecność rodziny; ich głupie przekonania i brak zrozumienia świata, ich idealistyczne mrzonki o wspaniałej Republice bez przemocy i pełnej pokoju opartego na ładzie między wszystkimi istotami. Coraz trudniej mu było udawać, coraz trudniej mu było odgrywać swoją rolę pokornego dziecka. Zniknął. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie chciał uśmiercić swojej rodziny. W tym momencie byłby do tego zdolny, jednakże uznał, że niepotrzebne mu podejrzenia o morderstwo i naznaczenie.
Miał około 20 lat, udał się na Nar Shaddaa. Był to błąd; pewny siebie i inteligentny został brutalnie pobity pierwszego dnia. Pokonany, z złamanym duchem wrócił na swój statek, gdzie dopiero zrozumiał jak słaby był. Nie mógł nazywać siebie Sithem jak czynił to w myślach. Kim więc był? Postanowił poszukać możliwości dalszego rozwoju władania ciemną stroną. Holocron mu już nie wystarczał, mimo iż spędzał z nim dużo czasu. Szybko doszły go słuchy na temat wojny domowej, lecz nie przywiązał do tego wagi. Był pochłonięty trenowaniem, rozwijaniem swoich umiejętności i poszukiwaniem informacji na temat Sithów. Udało mu się wejść w dobre relacje z grupką najemników. Dzięki temu coraz częściej zaczynał wykorzystywać swoją nabywaną wprawę w walce jak i spryt do prostych zleceń. Nie czerpał jednak satysfakcji z bycia jakimś łowcą głów, wciąż marzył o czymś więcej. Niestety nie potrafił rozwinąć w dalszym stopniu swojej „wyjątkowości”. Na długi okres czasu przywdział maskę prostego łowcy nagród. Nie pokazywał nigdy publicznie swojego innego daru, uważał, że byłoby to głupotą. Był za słaby, jedynie czasami w walce sięgnął po moc nie zostawiając później świadków. Przebrnął tak przez wojny klonów, śmierć Jedi przyjął dosyć obojętnie a nawet z uśmiechem(holocron podświadomie wpajał mu niechęć do nich). Jego osobowość zwykłego zabójcy powoli stawała się dla niego nużącą codziennością, mroczny jedi popadał w letarg. Do pewnego momentu.
Mężczyzna opierał się o barierkę, za nią widać było otchłań tunelu wentylacyjnego. Pasował do otoczenia, w końcu na Nar Shaddaa było wielu podobnych typków – odzianych w jakieś szmaty i zlepki pancerza, powiązane paskami, z blasterem u boku i nożami powciskanymi w zakamarki szaty. Wyglądał na znudzonego, z ust wychodził biały patyczek lizaka. W końcu, po jakiś pięciu minutach, uśmiechnął się przyjaźnie do nadchodzącego Zabraka. Wyjął z ust kryształowe serduszko i łagodnym ruchem ręki wrzucił lizak do szybu.
-Się masz Blake... - najemnik podał Ankeinowi dłoń.
Uścisnął ją z krótkim ruchem głowy. - By Cię cholera, czekałem z 15 minut... - odparł piorunując przyjaciela wzrokiem. Ten wzruszył ramionami.
-Posłuchasz jaką akcję u Vottagga widziałem, to Ci oko zbieleje Blake. - odparł Zabrak i ruszyli w kierunku szyldu baru.
Łokieć Ankeina opierał się o ladę, a ten popijał koreliańską. Uśmiechał się na historie Zabraka, ukratkiem zerkając na zegarek. A mógł zostać u siebie i pomedytować...
- Ano Blake, my tu gadu gadu, a miałem opowiedzieć o historii z Vottaggiem – powiedział wesoło wlewając sobie do ust piwa.
Jax nie lubił Vottagga, śmierdzącego Hutta, a tym bardziej historii związanych z nim. Znowu usłyszy o jakimś Durosie, którego wrzucił pod kolej, albo o tym jakim jest genialnym przetsiębiorcą. Słyszał już to tyle razy... Wyszczerzył zęby, podnosząc lekko szklaneczkę. - Dawaj – rzucił jakby nie umiał się doczekać.
-Ale nie wygadaj nikomu, to jest tajemnica... znamy się tyle czasu, robiłeś jakieś zlecenie dla Vottagga, więc chyba mogę Ci powiedzieć... - zaczął przeciągać, aby zaciekawić Ankeina.
- No mów żesz... - odparł przewracając oczami.
- W jego apartamencie walczyli Jedi... - konspiracyjnym szeptem wyznał Zabrak. „Jax” uniósł brwi, jakby z niedowierzaniem. Serce zabiło mu szybciej... Jedi! Coś takiego, Jedi nie walczą ze sobą... na pewno był jeden Jedi a drugi...? Nie, na pewno nie... Potyczka między jakimiś zdrajcami.
- Jedi? - zapytał jakby od niechcenia, bawiąc się trunkiem w szklance i udając znudzenie, aby zmusić go do wylania informacji.
- No Jedi, Sithy, wszystko jedno, jeden miał czerwony miecz, podobno to sojusznik Vottagga jakiś ważny, a Vottagg dał mu tego Jedi żeby sobie mogli popatrzeć jak go wykańczają. - mówił półtonem podemocjowany. - Musiałbyś to widzieć... Wszystko latało, cały budynek się trząsł kiedy miotali tymi swoimi czarami.
Emocje w Ankeinie narastały, mężczyzna czuł mięśnie policzków, kiedy powstrzymywał się od szczerego uśmiechu... Wewnątrz narastał śmiech, radość. W końcu. Oczy mu zabłysły, kiedy lekko zakrył usta w dłoni niby pocierając brodę.
-Oj tam mówisz, ty i te twoje bajeczki Raph... - zakpił z uśmiechem, jakby faktycznie nie wierzył w ani jedno słowo.
-No mówię Ci! - odparował głośno Zabrak, po czym rozejrzał się i ściszył ton – Cały apartament jest zdemolowany i opuszczony...
- Mhm – odparł porowakacyjnie Ankein, wlewając sobie trunek do gardła.
-Jestem szefem ochrony, mogę Ci to pokazać! - mówił z irytacją.
Harsked pokiwał głową na boki jakby z rozleniwieniem się zastanawiając – Niech Ci będzie. - powiedział w końcu, a kiedy się odwrócił plecami do przyjaciela na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Ankein był tutaj raz, ale miejsce to zmieniło się nie do poznania. Wszystkie ozdobne kolumienki, figury i wazy leżały potłuczone po podłodze, w środku obszernego pomieszczenia była dziura, w której widać było równą taflę wody. Sufit wyglądał jakby groził zawalenie, ale syn archeologa wiedział, że to tylko złudzenie, bo takie konstrukcje są wytrzymałe. Zabrak patrzył na niego jakby krzycząc: „a nie mówiłem?!”. Mroczny Jedi zbliżył się do wody, czuł że coś tam jest. Przykucnął na brzegu wczuwając się w to pomieszczenie. Nie tak odległe wydarzenia były dla niego odczuwalne, było tutaj wspomnienie, odcisk w mocy. Tutaj był Sith. Emocje wzięły w górę, perlisty śmiech zalał salę, Ankein cieszył się jak dziecko.
- A tobie co tak wesoło? - zapytał Raph, który nagle znalazł się obok niego.
Euforia wzięła górę, musiał się tym podzielić. - Bo tutaj był Sith. - powiedział wstając i odsuwając się nieco od otworu. Zabrak obserwował go z lekkim uśmiechem. - Mówiłem Ci! - urwał patrząc na radosną twarz człowieka – Aż tak Cię to cieszy? - zapytał nieco zbity z tropu.
- Owszem, bo czekałem na to od bardzo, bardzo dawna... - powiedział z powagą, wciąż z tym dziwnym wyrazem twarzy.
- Ehe... Znam Cię cztery lata, kumplujemy się tyle samo. Tego kitu mi nie wciśniesz. - Zabrak wskazał na niego oskarżycielsko palcem, siląc się na uśmiech, ale ten znikał z twarzy, kiedy patrzył na mrocznego jedi.
- Nie powinienem był, ale cóż, nie mogę zostawiać świadków. Przykro mi. - wyjaśnił skrótem myślowym sytuację, po czym podniósł lekko rękę.
Raph zachichotał i już miał coś mówić, kiedy niewidzialna siła pchnęła go do wody... Najemnik krzyknął, zakasłał – Co ty?! - pod nim urósł cień a po chwili w rozbyzgnięciu Zabrak zniknął.
Ankein starł z twarzy wodę. Czuł niepochamowaną radość... W końcu ma jakiś trop, wreszcie! Popatrzyl na toń przez chwilę bez uśmiechu, dając chwilę ciszy swojej zdradzie.
Opis statku/mieszkania:
„Świetlik” jest brzydalem, statkiem składanym do kupy z różnych istniejących modeli. Jeśli przypisać by go do klasy, to jest to lekki transportowiec, a własciwie prom( Nie służył do eksportowania bydła, a cennych artefaktów i zabytków kulturowych). Nie jest to uzbrojona jednostka, jest dosyć powolna i stara. W posiadanie rodziny Ankeina weszła dawno temu, a już wtedy była nieco zużyta. Jej główną zaletą jest szybkie nagrzewanie się hipernapędu i możliwość szybszej ucieczki, ponadto w spoczynku posiada wiele zabezpieczeń uniemożliwiających włamanie się i kradzierz ewentualnych skarbów.
Gdy Ankein uciekał z Korelii zabrał statek bez większych oporów. Jego ojciec nie zgłosił kradzierzy, z dwóch prostych przyczyn: kochał syna mimo wszystko, oraz i tak przekazałby mu w końcu starją jednostkę.
Mroczny Jedi po tym jak osiadł się na Nar Shaddaa zaprzestał używania statku jako transportu, a zrobił z niego swego rodzaju mieszkanie, przekształcając ładownię w salon, a sypialnie w miejsce medytacji. Płyta lądowiska znajduje się w wyższych, zadbanych rejonach Nar Shaddaa, oraz jest regularnie opłacana. Czasami silnik statku są uruchamiane dla rozruchu, ale maszyna pozostaje w miejscu.
Offline
mi się podoba, jestem na tak, ale Nemedis musi się zgodzić na ciemnostronnego, choć podejrzewam,ze juz wie skoro go w karcie wspomniałeś
Offline
Admin - MG
Czemu nie. Poza drobnymi błędami od strony językowej karta jest pozbawiona niespójności. Widocznie da się zrobić Mrocznego Jedi bez pięćdziesięciu poprawek.
Offline