Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
I tak po kilku minutach w końcu drzwi głównego korytarza się rozsunęły i ukazała się zaspana twarz jednego z braci, a po chwili i reszta ciała. Dral ubrany był w koszulę z krótkimi rękawami i spodenki. Jeszcze nie do końca kontaktował, bo prawdę powiedziawszy niedawno wstał a obudził go uroczy głosik Eda. Spojrzał więc spod przymrużonych powiek i ziewnął.
- Aj... o co chodzi? Spać nie dajecie ludziom po nocy...
Mruknął zaspanym głosem i znowu ziewnął.
Offline
Biznesmen
*Ed oczywiście go nie zobaczył, ale pomruk jaki wydał świadczył o tym, ze albo go rozpoznał, albo przyjął z założenia, ze jest to Dral i trzeba się cieszyć*
Przepraszam najmocniej, ale po naszej stronie hangaru był jeszcze dzień jak wychodziliśmy
*oznajmił spod kocyka, który przechylił się na nim, ale nadal wisiał i Eda chronił*
Offline
Mistrz Jedi
*Podniósł głowę i popatrzył na Drala. Albo Tracyna, bo on tak nagle, instynktownie go nie rozpoznał, dopiero po chwili. uśmiechnął się przepraszająco*
Podjęliśmy decyzję zupełnie niespodziewanie. powinniśmy porozmawiać o naszej przyszłości na tym statku
Offline
- Emm... aha
Wymruczał tylko i odwrócił się w stronę wejścia na statek, czekając na swojego brata. Ten na szczęście szybko się pojawił z talerzem kanapek oraz sporym kubkiem kawy do podziału. Dral zaczął raczej niezdrowo od samej kawy, wziął kubek do ręki i zrobił kilka łyków na rozbudzenie się. Niestety Ed i Hakon muszą odczekać tą minutkę, by się bracia do porządku doprowadzili.
- No dobra... już. Hmm... myślałem, że czekamy, aż statek nas wypuści?
Stwierdził Dral, podczas gdy jego brat zajął się kanapkami. Skoro już wstał to można coś przekąsić w końcu.
Offline
Biznesmen
Hakon przyszedł ci się oświadczyć *wycharczał Ed, z niewiadomych przyczyn lekko unosząc nogę, może to było zdenerwowanie, lub forma jego rozładowania, lub jakiś gest, trudno powiedzieć, nawet dla samego Eda który bardzo wiele różnych rzeczy ze sobą robił nieświadomie.
A Hakon tak jakoś to fajnie sprecyzował, ze nie sposób było mieć inne skojarzenie.
Więcej już się nie odzywał w tej rundzie*
Offline
Mistrz Jedi
też tak na początku… *urwał, i w wymownej ciszy, wręcz leniwie obejrzał się przez ramie na Eda, bezpiecznego pod kocykiem przed ostrością jego spojrzenia które może zabić, po czym bez słowa komentarza znowu odwrócił głowę na Drala. Nie poczuł się urażony ze go nie poczęstowano, w końcu on ich tam tez niczym nie częstował*
…planowałem, ale nie możemy wykluczyć, ze jednak nas nie wypuści, ma co chce, i może zechcieć się nami zwyczajnie pobawić, wiedząc ze już nic mu nie zagraża. Może doprowadźcie się do porządku i pogadamy. Coś ustalimy. Musimy coś ustalić, a wy jesteście z Waru, umiecie „ustalać”
*Nie użył słowa „knuć”, bo knuli wyżsi rangą przeważnie, oficerowie tuz nad klonami, jak to zrobić by na wojnie zarobić trochę, ale i oni na pewno będą mieli jakiś pomysł „jakby co”*
Offline
- Ooo to miło, ale nie gustuję w facetach
Odgryzł się Dral a Tracyn zakrztusił się kawałkiem kanapki i trochę czasu minęło nim przestał kasłać. Ale jego brat nie zareagował jakoś, tylko zabrał się za konsumowanie jednej z kanapek, słuchając już wywodu Hakona. na Edzika spoglądał co chwilę, ale widząc kocyk zrozumiał, że jemu się nie polepszyło. Biedak, w stresującej sytuacji się znalazł.
- Hmm... a co tu ustalać? Musimy mieć nadzieję, że ten przeklęty statek dotrzyma warunków... porozumienia. Na ustalanie nie mamy sił i środków
Klon załapał o co chodzi Hakonowi. Chciał uknuć plan na wypadek nie wypuszczenia, ale Dral już się w miarę zorientował w sytuacji i uznał to za prawie niewykonalne, bo potrzebowali czterech spełnionych warunków by zwiać: wyjście z nadprzestrzeni, dezaktywacja osłon hangaru, dezaktywacja promienia ściągającego i względnie dezaktywacja zewnętrznego uzbrojenia. Przy kompletnym braku rozeznania w budowie statku i przy wiecznie czuwającej SI było to praktycznie niemożliwe.
Offline
Biznesmen
*Nie sprawdzono doświadczalnie czy Edowi sie polepszyło, wiec dla jego spokoju zostawiono mu kocyk i to był dobry wybór. Mocy dzięki ze istniał taki prosty sposób na okiełznanie bestii. Ed się przed tym nie bronił, gdyby czuł się źle, to by zwalił z siebie kocyk.
Z silnym tupnięciem postawił nogę i warknął, wyrażając emocje towarzyszące temu, co usłyszał od Drala*
Offline
Mistrz Jedi
Nie sądziłem ze od mandalorianina usłyszę coś, co zinterpretuje jako: „no trudno, poczekamy na śmierć”. *Hakon pokręcił głowa. Lecąc tu mieli plan, znalazłszy się tu już nagle go nie mają i liczą na dobrą wolę statku?
Hakon w najbardziej swoim szalonym ciągu do zachowania życia już ubrał wszystkim skafandry i wysłał by niszczyli statek, a po wystrzeleniu w kosmos – po prostu wzywali ratunku. lepsze to, niż umieranie tu z głodu*
Tak, czekamy, wierzymy, mamy nadzieję.. no ale jeśli nie dotrzyma? Czy ktoś nauczył go moralności?
*Powstrzymał się przed „wasz ojciec by na to nie pozwolił. Na to by nie mieć planu”*
Offline
Bracia spojrzeli na siebie i pośpiesznie wymienili kilka zdań w Mando'a a gdy już załatwili wszystko między sobą to Tracyn wrócił na pokład frachtowca a Dral zszedł do Hakona z raczej niezbyt zadowoloną miną.
- Opcje są dwie, czekamy aż statek spełni swoją część umowy, chociaż możemy umrzeć z głodu. Albo możemy walczyć i też umrzeć, bo jeśli nas wypieprzy przez hangar w tunel nadprzestrzenny, to jesteśmy trupami. Gdyby tutaj był Tan'buir pewnie wybrałby opcję numer dwa, chociaż wcześniej powydzierałby się na statek i nazwał urzędującą tutaj SI starym chujem lub kurwą, w zależności od tego, jaką ma... płeć.
Wyjaśnił klon, bo zasadniczo nie spodobały mu się słowa Hakona. Dobrzy żołnierz wie kiedy może i musi walczyć, a kiedy powinien czekać na rozwój wypadków.
- Żadna opcja mi się nie podoba, ale radzę mierzyć siły na zamiary. A co do nauki moralności... ty jesteś Jedi, negocjuj, w końcu w tym jesteście dobrzy, czyż nie?
Offline
Biznesmen
Też bym tak zrobił *warknął Ed, zarzucając „łbem” tak gwałtownie, ze niemal zgubił kocyk.*
Poprawka… właśnie ide to zrobić *Oświadczył z mocą, po czym kocyk opadł na płytę hangaru. Ed jaz siebie zrzucił. chwile był spokojny, ta chwila trwała tyle, ile zajęło mu czasu, żeby się odwrócić, i już – ryk, szarpniecie się do przodu. Potknął się o własną nogę, zaburzając płynność chodu, i ruszył, najpewniej na mostek, by się tam oficjalnie „rozmówić”, ale warczał tak jakby na wojnę szedł*
Offline
Mistrz Jedi
*musicie być naprawdę zrozpaczeni po utracie ojca – pomyślał, no ale cóż, tylko się uśmiechnął, i skinął głową jak to robił zawsze, kiedy już wiedział, ze nie może liczyć na pomoc. oczywiście bez urazy, i tu nagle…*
Ed, ty się uspokój… Ed! Zobaczymy się później, przepraszam ze przeszkodziłem *skinął Dralowi, po czym ruszył biegiem za Edem, by go złapać, choć wiedział, ze teraz to on się złapać nie da, pociągnie Hakona za sobą. No ale może po drodze choć trochę go spacyfikuje, na pewno nie pomoże im jak Ed wyzwie Wielkiego Administratora od chujów*
Offline
Życie to nie holofilm i obaj bracia wiedzieli, kiedy można walczyć a kiedy trzeba czekać. Teraz musieli czekać a to, że Ed nie umie się doczekać opuszczenia pokładu to rzecz straszna... ale co, mieli wziąć granaty i wysadzić pole siłowe? Wessie ich do próżni tunelu nadprzestrzennego i tam zginą. Komputer nawigacyjny ich statku nie obliczy punktu wyjścia nie mając danych. Trzeba czekać na wyjście... a wtedy co? Statek nie będzie ich chciał wypuścić to z powrotem ich zamknie albo po prostu wystrzela jak kaczki. Stwierdzenie "uciekamy" jest piękne i łatwe do postanowienia. A do realizacji daleko... a i fakt, Dralowi i Tracynowi chęć do bezsensownej walki odeszła. To zawsze była domena Tanga.
- Powodzenia. Ciekawe, czy was wpuści
Mruknął Dral i skoro nic od niego już nie będą chcieli to polazł z powrotem na frachtowca.
Offline
Biznesmen
*Na szczęście Ed był zbyt nabuzowany by analizować zachowanie braci. Ci byli tu krócej, a w takim miejscu kilka dni odwleka się w miesiące.
Hakon tez miał racje w swoich przypuszczeniach. ledwo się złapał, został powleczony jak przysłowiowa szmata, prawdopodobnie aż do windy bo tam się będzie musiał Ed zatrzymać. Poruszał się buchającym agresją szybkim marszem, z utykaniem na opatrzoną przez Malkit uszkodzoną nogę. Warczał przy tym jakby wyklinał na cały swiat, a do napotkanych po drodze droidów „startował tylko agresywnym wyrzuceniem się do przodu, na czym najbardziej cierpiał Hakon. I tak do końca drogi…*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=496&p=9
Offline