Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dzikus
Trochę ją zdziwiła postawa Eda. Bo w końcu Urga wyglądała na przywiązaną do niego, a on ją ot tak chciał zostawić. Ale nie mieszała się. Uznała, że może tutaj tak się po prostu robi. Gdyby o wszystko pytała, byłaby pewnie na poziomie czterolatka i kilkuset pytań dziennie. Każdego by zamęczyła.
Ruszyła więc za Edziskiem, już trochę pewniej niż za pierwszym razem. Nawet się z nim zrównała, kiedy już szerokość miejsca na to pozwalała. W cichy oglądała sobie stale zadziwiającą ją bazę.
Offline
Biznesmen
*Gdyby Ed wiedział ze ona zostawiła swoje dziecko na Dagobah to by natychmiast ten przykład został przytoczony. gdyby zapytała, dlaczego Ed zostawia Urgę. Ale nie zostało to wszystko nigdy powiedziane. Ed natomiast przechodził wyraźny kryzys. Urga może nie, ale Ed był zmęczony jej zazdrością. Atutem Eda była jego osobowość, charakter, jego inteligencja. W tej materii był nie zaspokajany. Wzięcie Urgi samej jeszcze byłoby do przebrnięcia ale wtedy Ed nie miałby żadnej korzyści z tego wyjścia prócz obserwacji Urgi. natomiast musiałby uważać żeby broń Mocy nie podeszłą do niego kobieta, czy aby nikt go nie dotknął.
Nie powinno dziwić że skoro można tego uniknąć to się unika.
Szli teraz razem bo korytarz się rozszerzył, a kiedy opuścili szpital było już całkiem przestronnie, co dawało złudne wrażenie otwartej przestrzeni. Tam znowu musieli wziąć platformę bo do doków było daleko*
Musimy chwile zaczekać aż przyleci taksówka *Wymruczał Ed z premedytacją używając słowa „Taksówka”, przygotowany już na to, ze będzie tłumaczył, albo po prostu pokaże. Było to też przyzwoleniem na pomolestowanie go poznawczo*
Offline
Dzikus
Odpowiedziałaby, że jej córka została z plemieniem które zna i które się nią i tak zajmowało. Miss nie dałaby się łatwo zagiąć. Była jednak dość otwarta na poznanie tutejszej kultury, więc problem się nie pojawił.
- Taksówka?
No i spytała, nie zawodząc domniemywań. O to już musiała spytać, bo to słowo. Co innego zjawiska, które mogły poczekać. Zależało jej na tym by opanować ten język, więc pytała.
Offline
Biznesmen
*No ale Ed zostawiał Urgę na chwilę, a ta była dorosłym, silnym zwierzęciem. Tak czy siak została, a przy odrobinie szczęścia jak wrócą to droid będzie już rozkręcony na części.*
Taksówka… *powtórzył, jakby chciał by to słowo nie ulotniło się z atmosfery*
To… zobacz tam. Takie co się rusza, siedzą na tym osoby *Taksówe powietrznych było tu multum,, większość była platformami z barierkami po bokach na 4-6 osób. Wszystkie były jasnoniebieskie ze srebrnymi akcentami*
Ale to są małe taksówki. Ja się na nie nie zmieszczę. Ale już zawołałem dużą taksówkę
Offline
Dzikus
-A do czego to?
Dopytywała dalej, obserwując ruch powietrzny. To nadal było dla niej niesłychane. Jak dziwne ptaki, ale w ogóle nie podobne. Tyle, że latało to. I jakoś nie skojarzyła taksówki z platformą którą lecieli na początku. Zresztą była wtedy bardzo zestresowana i stopy ją bolały. Teraz śmiesznie klapała idąc, ale przynajmniej nic jej nie doskwierało.
Offline
Biznesmen
*Trochę się zdziwił tym pytaniem, w końcu lecieli taksówką, no ale nie poruszył tej kwestii, widać wtedy zalało ją tyle bodźców ze teraz nie potrafiła wyłuskać tego jednego – lotu na platformie (taksówce)*
Jak jest gdzieś daleko… tak jak do doków. Jest daleko stąd, szli byśmy bardzo długo. Może u was czas nie ma takiego znaczenia ale tu jest inaczej – ludzie maja dużo zajęć. Dlatego wymyślili taksówki – żeby można było szybko dotrzeć do miejsca które jest daleko. I zaoszczędzić czas *Zakończył pomrukiem, wręcz żywym, radosnym, mówiącym „A widzisz jakie to pomysłowe?”*
Offline
Dzikus
Zadumała się przez chwilę, bo musiała przetrawić jego wypowiedź. Teraz ju skojarzyła że przecież ze szpitala nie szli tylko lecieli. Uśmiechnęła się więc zadowolona z tego, że pojęła.
- Ja rozumie. Tak jak my wcześniej.
Aż promieniała dumą. W końcu bardzo jej zależało na tym, by jak najwięcej zrozumieć. I najwyraźniej już nie obawiała się Eda w takim stopniu jak wcześniej. Choć nadal czuła respekt wobec jego rozmiaru.
- Muehawi iść. Dzień, noc, dzień, noc.
Jakoś poczuła się w obowiązku powiedzieć jak to jest u nich. Ot, taka kulturowa wymiana.
Offline
Biznesmen
*Znowu rozległ się pomruk o pozytywnym przesłaniu. Ed nawet „spoglądał” w jej stronę, bo choć stał obok to łeb miał skierowany nie bezpośrednio, ale jednak w jej stronę, czyli prawdopodobnie obejmował ją wzrokiem.*
Chyba nie chciał bym iść dzień, noc, dzień, noc. Zmęczył bym się *Droidy się nie męczą, wiec i on jako posiadacz ciała droida nie zmęczyłby się fizycznie, pewnie by przebył taką trasę ale nawet jego to trochę przerażało. Ześwirowałby po pierwszych kilku godzinach, no, chyba ze by nie był sam, wtedy podroż byłaby możliwa i bezpieczna. O ile by Edowi stawy nie padły*
Offline
Dzikus
Nadal nie wiedziała gdzie ten ma oczy, a jeszcze nie była dość ośmielona by pytać o jego anatomię. Więc każde przechylenie w jej stronę brała za spojrzenie.
-Mueachawi musieć. Las duży. My wioskę nosimy na inne miejsce, polujemy. Rozmawiamy z inne plemiona. My nie mieć latający ptak.
Jak ktoś od dziecka jest przyzwyczajony do wędrówek, to nie odczuwa aż tak ich trudów. Przedzieranie się przez lasy bywało trudne i niebezpieczne, ale tak żyli. Nie znali alternatywy. No, Miss powoli poznawała, ale kilka dni to za mało by wyrwać z niej przyzwyczajenia.
Offline
Biznesmen
*No i w sumie większość przechyleń miała być spojrzeniami, ale na szczęście był już na tyle poskładany psychicznie ze nawet jak kogoś nie widział koło siebie, ale go słyszał i była to osoba już zaakceptowana, to nie musiał patrzeć. To była podstawowa jego ufność.*
Rozumiem *odpowiedział głęboki pomruk a Ed wyglądał – a może on zadzwiajaco wiele pokazać ciałem – na zainteresowanego tym, co mówi Missay
Wreszcie taksówka podleciała. Duża, a za sterami – ich znajoma duganka wymalowana jak wtedy, ze aż oko łzawi. Wiec dobrze że Urgi nie było bo jeszcze by ją obdarła ze skóry*
Już jestem panie szefie. Jak dali na radiu ze zgłoszenie, znajome nazwisko to ja już wiedziałam, ze musze tu być *I wyszczerzyła się w kierunku Eda*
Offline
Dzikus
Mowa ciała była ważna w jej postrzeganiu, ale jeszcze nie opanowała tej edowej. Ale się nauczy. Może by nawet opowiedziała coś więcej, ale przyleciał znany jej już obiekt. Uśmiechnęła się na widok znajomej istoty. Zawsze to lepiej spotykać te same twarze. W tak wielkim kompleksie i tylu istotach tutaj mieszkających, Miss mogłaby się pogubić. A tak miała jakieś stałe, powtarzające się elementy i osoby.
-Nahad.
Tym razem przywitała się z tą dziwną, ale w jakiś sposób zabawną dla niej istotą.
Nie weszła na platformie. Jej kultura mówiła, że to gospodarz ma pierwszeństwo.
Offline
Biznesmen
*W ich kulturze natomiast pierwszeństwo miał gość, ale Ed brał jeszcze poprawkę na Miss. Z resztą ani jej nie powiedział ze u nich tak, ani ona mu. A pewnie jeszcze nie czyła się pewnie, wiec Ed jak pierwszy cham władował się na platformę. Ale ustawił się tak żeby ona miała miejsce. Taksówka była towarowa wiec siedzeń tui nie było. Ale była stopa Eda, jak wcześniej*
Nahad? *Zdziwiła się samica za sterami*
Niiiie, ja jestem Inga. Inga Dexes. Z Malastare!
-Ona się przywitała… *wyjaśnił półszeptem znajomy głos z paki platformy*
Ah… tak, nahad nahad
Offline
Dzikus
Do tej pory cały czas trzymała się za Edem, robiąc to co on więc uznała w naturalny sposób, że u nich jest tak samo względem traktowania gości. A raczej gospodarzy ze strony gości.
Teraz to Miss się zdziwiła, ale wyłapała co mówi ta kobieta.
Kiedy tamta się w końcu przywitała Miss się uśmiechnęła. W międzyczasie ulokowała się na platformie, ale stała. Bez zaproszenia nie usiadła na stopie Eda.
- Ja Missay Venquipa z Dagobah.
Uznała, że to jakaś tutejsza maniera, przedstawiać się wraz z miejscem pochodzenia. W sumie niebezpieczne, bo nie dość, że paradowała ze znakiem republiki na szyi, to jeszcze zdradzała, że na planecie uznanej za niecywilizowaną, jednak coś się rozwinęło.
Offline
Biznesmen
*No to wyszło ze Ed cham bo się bez pochodzenia przedstawił. Chociaż nie – on się w ogóle nie przedstawił, został przedstawiony.
Znak republiki jakos wcześniej umykał, ale teraz Inga spojrzała na niego tak trochę inaczej… Dugowie nie lubili Republiki.
Ed natomiast nie widział tak niewielkich szczegółów bez wpatrzenia się, wiec nic nie mówił. Ale nawet jeśli, to pewnie Miss nie dałaby się przekonać do zdjęcia go. Jak ktoś ją kiedyś o to zaczepi to jej wytłumaczy sam. *
Do doków *poinstruował Ed bo Inga czasem była irytująca w swojej gadatliwości i wolał zeby jej nie zagadywać. Ruszyli wiec, Oczywiście bez szarpnięcia*
Siadaj *Edzik zauważył, ze Miss nie rzuciła się z tyłkiem na jego stopę, wiec zaprosił. No jednak ona to nie Hakon który się sam zaprasza*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=212&p=10
Offline