Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Jedi
-----Baza danych Zakonu Jedi-----
-----Kompendium znanych gatunków rozumnych-----
-----Skrull'la-----
----- Macierzysty system słoneczny: brak danych/utajnione-----
----- Planeta macierzysta: Gai'aen-----
Pierwsze znane doniesienia z tych dalekich Rubieży dochodzą z czasów Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej. Z kontaktów z tubylcami wynikało, że już dawniej w innych pokoleniach stykali się z mocowładnymi, których określają wspólnym mianem Tal-Yedah. Pierwsze spotkanie zakończyło się nieprzyjemnym incydentem po odrzuceniu podarunku w postaci spędzenia nocy z kobietami klanu-ochotniczkami co skutkowało śmiercią dwojga padawanów i ciężkimi obrażeniami jednego rycerza oraz śmiercią trojga tubylców. Ciała udało się odzyskać dzięki uporowi jednego z członków ekspedycji nalegającego na ponowną wizytę. Nastąpiła ona na drugi dzień, podarunek zaś stanowiła wiedza na temat zakonu i kryształ wydobyty z miecza świetlnego jednego z ocalałych. Przed skonsumowaniem ciał tego samego dnia powstrzymało skrullów to, że kalentee(niegrzeczni/nieprzyjmujący podarków)podczas krótkiego starcia okazali się być mocowładnymi.
Gatunek ten mimo swej gościnności jest bardzo ksenofobiczny, inne gatunki uważa za niższe od siebie, gorsze,uznaje za posiłek taki sam jak upolowana zwierzyna. Jedynie podarunki sprawiają, że nie jest się konsumowanym przez dany klan oraz ujawnienie swych powiązań z Mocą. Skrull'la mieli już do czynienia z dzierżącymi atane(broń światła) i z wielką chęcią każdy klan jest skłonny oddać pod opiekę Tal-Yedahi niewyklutego jeszcze potomka. Proceder ten odbywał się jednakże wyjątkowo rzadko i fakt, że nawet sithowie nie korzystali ze źródła stworzeń ,wrażliwych i korzystających instynktownie z Mocy podczas polowań, zadziwił ekspedycję. By poznać więcej informacji na ten temat proszę zajrzeć do dodatkowego pakietu danych z cyklem życiowym i anatomią oraz cechami charakteru.Tubylcy z chęcią udzielili wyczerpujących informacji na różne pytania, o obrzędy i łączenie się w pary, wychowanie dzieci i inne.
Z wcześniejszego tekstu wyłaniać się może obraz rasy prymitywnej nie zetkniętej z resztą galaktyki- jest to wrażenie błędne. Wszystkie planety zdolne do podtrzymania życia w ich systemie (25 jeśli wliczyć w to księżyce zdatne do życia lub kompleksy ze sztucznymi środowiskami) są zamieszkałe, podróże gwiezdne gatunek osiągnął, a dzięki zdobytej na intruzach technologii skopiowano hipernapędy. Mimo ich długowieczności nie udzielają się w żaden sposób w życiu reszty Galaktyki, nigdy oficjalnych kontaktów z Republiką nie zawarto, zbyt odległe Rubieże by Republika mogła się tym zainteresować nawet jeśli by znano dokładne szlaki nadprzestrzenne , mimo to pojedyncze osobniki można spotkać w znanej części galaktyki .Brak scentralizowanego rządu. Miasta-państwa z wydzielonym terytorium w okół nich, po kilka-kilkanaście na każdym ciele niebieskim należące do różnych klanów. Infrastruktura starannie wykonana by nie ingerowała przesadnie w naturalne środowisko. Wiara w jedno bóstwo zwane Gai'na. Bóstwo pod wieloma postaciami, odzwierciedlające naturę.Język jest skomplikowany i ściśle zintegrowany z mową ciała.
Członkowie klanów mają charakterystyczne dla konkretnej grupy tatuaże. Po inicjacji Nayah(nowonarodzony) przybiera on odpowiednie wzory , z wiekiem otrzymując kolejne elementy klanowych barw do czasu aż nie stanie się uznany jednym z Ludu, czyli Skrull'la co następuje w wieku 20 lat standardowych.
Jeśli idzie o panujące w społeczeństwie więzi i prawa, panuje równouprawnienie. Mężczyźni i kobiety mają te same prawa lecz przywódcami klanowymi zawsze zostają tylko i wyłącznie kobiety. Skrull'la W pary łączą się na całe życie. Posiadają wyjątkową więź w tej materii. Mąż(Spra) i Żona (Tine) łączą się podczas ceremonii wytwarzając między sobą głęboką więź w Mocy przy której więź Mistrza i Padawana jest tylko niezdarnym trzymaniem się za dłonie. Po ceremonii tworzą oni Spra'Tine-tł. dusza. Dwie połówki jednej duszy łączą się w jedną,ten poetyczny opis dokładnie oddaje charakter ceremonii. Gdy partner umiera, druga połówka może stracić życie z powodu szoku . Mało kto jest w stanie przeżyć śmierć swego małżonka, szok nie zabija tak często jak sam czas. Maksymalny czas przeżywalności wdowy/wdowca to około jednego roku. Organizm powoli słabnie i wyłącza się, nie ma sił by żyć(widzimy tu podobieństwo do niektórych skazanych przez zakon na odcięcie od Mocy, zdarzały się identyczne przykłady powolnego gaśnięcia ukaranego w ten sposób). Przypadki by ktoś przeżył więcej są bardzo rzadkie. Nawet jeśli ktoś przeżyje nie będzie już w stanie wytworzyć kolejnej więzi(prawdopodobnie więź wytwarza trwałe zmiany w neuronach w mózgu).Poza skrull'la jedną z planet układu zamieszkują także lannowie, małe i błyskawicznie się uczace stworzenia przypominające nieco tache dawniej występujące na Taris czy Kaaashyyku. Nie trzeba chyba wspominać , że gatunek prawie do szczętnie został wybity podczas pierwszego spotkania ze skrull'la , obecnie panuje jednak pokój między tymi dwoma rasami. Lann zazwyczaj poza swą ojczyzną służą skrull'la w roli sług bądź wziętych mechaników.
----- Anatomia ogólna i Cykl Życiowy-----
ANATOMIA
Stworzenia te są wszystkożercami o szczególnym apetycie na mięso. Średnia długość życia wynosi około 1500 lat standardowych.Z wyglądu przypominająludzi,fizjologiczne różnice są już znaczne, posiadają serca i większość "popularnych" narządów wewnętrznych, tkanka mięśniowa jest gęstsza od ludzkiej, co daje im większą siłę od homo sapiens. Samce mają wzrost wahający się pomiędzy 2,5-3 metry , samice zaś 2 lub 2,50 metra czasem więcej czasem mniej. Samice z reguły są mniejsze i szybsze od samców, są także od nich bardziej smukłe posiadają także wąskie "ogony" wyrastające w miejscu potylicy zakończone wysuwanym 4 centymetrowym zębem z toksyną paraliżującą układ nerwowy, sam ogon zaś ma około metra długości.
Cechy wspólne tych humanoidów to bardzo twarde kości (szczególnie wzmocniona jest czaszka i kręgosłup) oraz tkanki złożone z komórek przypominających w swej funkcji komórki macierzyste u niektórych ras. Komórki macierzyste mogą się przekształcić w praktycznie dowolne, bardziej wyspecjalizowane, u nich jednak umożliwiają doskonałą zdolność do regeneracji. Obawy zakonu dotyczące do zabijania przez gatunek słabych i kalek, okazały się być bezpodstawne. Nawet najwięksi wojownicy biorący udział w brutalnych walkach nie posiadali żadnych widocznych na swym ciele blizn, tracone kończyny po przyszyciu zrastały się jak by nigdy nic w ciągu kilku tygodni/miesięcy bez konkretnej medycznej opieki, stracone kończyny były w stanie nawet odrosnąć po upływie kilku miesięcy do roku lub więcej. Głowa z wiadomych względów nie odrasta. Organy wewnętrzne są bardzo wydajne i uszkodzone części zostają niejako odcięte od reszty obniżając ogólną sprawność danego narządu do czasu jego naprawy, gdy np: odpowiednik wątroby zostanie stracony dany osobnik może zapaść w letarg do czasu jego naprawienia podczas którego funkcje życiowe praktycznie zamierają. Struny głosowe są rozbudowane i zdolne do wydawania szerokiego spektrum dźwięków.
Wygląd zewnętrzny, jak już wspominano, przypomina z ogółu ludzki.Ciało pokryte jest bardzo wytrzymałą skórą o barwie od obsydianu po biel. Posiadają po pięć palców u rąk uzbrojonych w wysuwane z nich pazury, u nóg występuje sześć długich palców umożliwiających chwytanie , szósty palec wyrasta w miejscu pięty .Dolne kończyny różnią się od ludzkich posiadaniem dodatkowego stawu, odwróconego"kolana" umożliwiającego im dużą skoczność. Sylwetki kobiet są smukłe i szczupłe, mężczyźni są potężniejszej budowy o szerokich ramionach i potężnych karkach .Oczy posiadają białka o czarnej barwie , tęczówki zaś miewają najróżniejsze kolory, od złota, poprzez fiolet, czerwień i inne egzotyczne dla homo sapiens barwy. Wzrok mają gorszy od ludzkiego gorzej widzą poszczególne barwy, są one dla nich wypłowiałe mniej wyraziste, zasięg ostrego widzenia jest o 30% mniejszy od ludzkiego. Nocą wzrok poprawia się, w ciemności jednak postrzeganie barw zanika całkowicie. Słuch jest lepszy od ludzkiego o mniej więcej ten sam procent co gorszy jest wzrok. Węch jest tym co jest u nich najlepiej rozwinięte , ich receptory węchowe mogą bez trudu wykryć zapachy zbyt słabe dla ludzkiego węchu.
Odnotowano także wpływ ich feromonów, naturalnie się rozchodzących w okół nich, na inne gatunki. Dzięki eksperymentom wykazano, że skrull'la mogą wpłynąć swymi feromonami w stopniu mniejszym niż fallenowie lub zeltroni na inne jednostki. W kontaktach z innymi mogą jednak ograniczyć do zera emisję tychże feromonów jak i ją nieznacznie wzmocnić. Wydaje się to być rzeczą skrupulatnie wykorzystywaną podczas różnych negocjacji wewnątrz klanowych (Adnotacja- obecność padawanów podczas negocjacji handlowych jest nie wskazana, Mistrzowie skarżyli się z powodu "nadawania" przez padawanów myśli jakie nie przystoją porządnym Jedi , należy ich także trzymać zdala czy to chłopaków czy dziewczyny od tubylców, samodzielne kontakty z nimi-zabronione.).
W budowie głowy można zauważyć dobrze wzmocnioną czaszkę oraz rogi występujące zarówno u kobiet jak i mężczyzn. Wyrastają one z boków głowy, tuż ponad lekko spiczastymi uszami, wyginając się lekko ku górze przy swych końcach. Zbadane pod mikroskopem próbki ukazują, że zbudowane są z pojedynczych segmentów co wyjaśnia czemu ucięty róg jest w stanie po jakimś czasie powrócić do poprzedniego stanu. Same rogi są zaś bardzo wytrzymałe, wykorzystywanie ich jednak w pojedynkach wręcz uważane jest za hańbiące- co nie oznacza, że nie wolno im uderzyć czołem o twarz oponenta. Owłosienie występuje tylko na głowie i- w wypadku samców - twarzy , kolory wahają się od czerni po biel.
CYKL ŻYCIOWY
Samice są płodne raz na sześć lat. Nie wszystkie z nich są dopuszczane do rozdrodu. Jeśli zapłodnienie będzie skuteczne, jajo bądź dwa zostaną złożone po upływie kilku tygodni. Kolejny płodny okres nastąpi dopiero po 15 latach. Jaja są dosyć wytrzymałe mimo tego, że są całkowicie przezroczyste umożliwiając tym samym obserwację rozwijającego się potomstwa. Wyklucie następuje po 12 latach.Tak długi okres rozwoju młodych sprawia , że jaja są pod ciągłą obserwacją w Domach Nienarodzonych- Skitcha Dojo. Gdy dochodzi do wylęgu młode nazywane , do czasu otrzymania pierwszych tatuaży , Nienarodzonymi (Skitcha) są pozostawiane na pełną godzinę w celu sprawdzenia które umrą kilka chwil po urodzeniu, a które przetrwają. Nie wyklute jaja są przetrzymywane jeszcze kilka dni w celu upewnienia się czy wszystkie młode się uwolniły. Jeśli do tygodnia od wylęgu młode się nie wyklują przeprowadzane jest już tylko formalne badanie medyczne by być pewnym, że można zniszczyć martwe jaja.
Jeśli skrull'la nie zostanie zabity bądź nie zginie na skutek miejscowych chorób, jest w stanie dożyć nawet 1500 lat . Nie zauważono by z wiekiem sprawność fizyczna spadała czy umysłowa, Starsi instynktownie wyczuwają gdy nadchodzi ich czas na śmierć . Pożegnanie Starszego jest spokojną uroczystością gromadzącą sąsiadujące klany, a w zależności od osoby, ceremonia może zgromadzić wszelkie osobistości z całego układu. Rozrodczość gatunku przechodzi wzloty i opady nazywane przez nich Cyklem . Co kilka setek lat dobrobytu i wielu młodych następuje okres gdy mało które z nich w ogóle się wykluwa. Z tego też powodu rasa mimo swej długowieczności jest zagrożona jako całość.
Cechy Charakteru
Pod względem psychiki nie różnią się tak bardzo od ludzi aczkolwiek są znacznie bardziej lojalni swej rasie niż zwykli to robić ludzie. Jeden skrull'la nie zdradzi drugiego pod żadnym pozorem czy pokusą . Mimo bycia stworzeniami pozornie spokojnymi, jest to tylko fasada. Są to istoty gorąco krwiste. Z wielką pasją oddają się temu co je pociąga. Łowom, nauce, sztuce . Kochają namiętnie, nienawidzą z całych sił . Co wyjaśnia czemu nawet Sithowie wiedzący o istnieniu rasy zrezygnowali z brania pod swą opiekę silnych mocą jaj.
----- Koniec Dokumentu -----
Metryka:
Imię: Hadd
Nazwisko:Ra's al Asharok
Rasa: Skrull’la
Wiek: 100 lat
Przynależność: Jedi
Stopień: Rycerz
Wzrost: 2 metry
Waga: 100 kg
Pochodzenie: Zewnętrzne Rubieże, Planeta Gai'aen
Umiejętności
Style walki mieczem świetlnym:
• Forma I :Shii- Cho (podstawy, każdy Jedi je zna)
• Forma III :Soresu (podstawy, może ciutkę więcej)
• Forma IV : Ataru (średniozaawansowany)
• Forma V : Djem So (średniozaawansowany)
• Forma VI : Jar’Kai (zaawansowany)
Inne umiejętności :
• Strzelectwo – niezbyt biegły, pewniej czuje się w walce w zwarciu.
• Pilotaż- podstawy
• Całkiem spora wiedza na temat różnych galaktycznych języków (w tym tak egzotycznym jak mowa wookie.)
Biegłość w mocy:
• Ciężko opisać jak ktoś jest biegły w Mocy. Jest to rzecz nie dająca się zmierzyć. Hadd jest silny Mocą, a lata doskonalenia się pod okiem Mistrza i innych nauczycieli oraz samodoskonalenie się pozwoliły mu stać się biegłym w ścieżkach Mocy. Telekineza, efektywny wpływ Mocy na otoczenie- to jego domena. Subtelne ścieżki Mocy trudniej mu wychodzą, perswazję zawsze wzmacniał swymi feromonami i naturalną aurą, z racji swej dzikości nigdy nie miał dużych kłopotów w nie tyle wpływaniu na bestie co scalaniu się z nimi umysłem jeśli zaszła potrzeba zdominowania wierzchowca lub uspokojenia czującego zagrożenie zwierzęcia. W czasie walki poddaje się woli Mocy. Ale tak czy inaczej, trzeba wystawić go na próbę podczas walki by móc się przekonać i jego samego o limitach jego możliwości.
Majątek
• Statek „Ślicznotka” – model A10 – Asharok(Smok) wyprodukowany w systemie Gai’aen
Z zewnątrz przód statku przypomina trochę batyskaf z czarną i nie przezroczystą z zewnątrz, wzmacnianą szybą kokpitu. Na zaokrąglonych łagodnie krawędziach dziobu pojazdu są dwa otwory kryjące w sobie dwa „Gatlingi” czterolufowe obrotowe ciężkie działka laserowe o dość powolnej prędkości. Po zdjęciu osłon mogą w ograniczonym zakresie strzelać w cele nie tylko ustawione bezpośrednio przed dziobem, sterowane przez systemy uzbrojenia bądź zdalnie przez jednego lub dwóch strzelców. Dalej przestrzeń statku z zewnątrz prezentuje się niezbyt dziwnie, ot miejsce gdzie można upchnąć pasażerów, ładownie i takie tam. Silników jest pięć z dwoma wylotami każdy, same silniki osadzone są na ruchomych „skrzydłach” z czego trzy ustawione są w górnej części ogona statku a dwa na dolnej jego części. Przed ruchliwe silniki statek sprawia nieco owadzie wrażenie podczas bardziej skomplikowanych manewrów. O ile nie posiada zbyt okazałego uzbrojenia , jest w stanie osiągać duże szybkości i skutecznie manewrować w przestrzeni kosmicznej, na powierzchni planet jego skuteczność maleje z racji mało aerodynamicznego kształtu.
Wnętrze statku składa się z kokpitu, salonu-sypialni, małej kuchni, ciasnej-ale własnej-łazienki i ładowni oraz maszynowni. W kokpicie , kuchni i w salonie znajdują się pojedyncze małe hamaki podwieszone pod sufitem. Na „wyposażeniu” statku jest także rodzeństwo lannów i dosyć zdezelowany droid astromechaniczny zakupiony na Nar Shadda będący chyba odzyskany z wraku myśliwca Republikańskiego.
• Podwójny miecz świetlny skonstruowany tak by można go było uruchomić jedynie za pomocą mocy, w dodatku można go łatwo rozdzielić na dwoje co podczas pojedynku daje przewagę zaskoczenia przy drastycznej zmianie oręża i sposobu walki. Ostrza są białej barwy. Ze względu na gabaryty Rycerza Jedi jego ostrza są długie.
Wygląd :
Na pierwszy rzut oka widząc go, niektórzy mogą zareagować prostym aczkolwiek niosącym duży ładunek emocjonalny „Kurwa mać”. Mimo, że jak na przedstawiciela swego gatunku jest niski (2 metrowy samiec) to i tak jest dość imponującym bykiem. Szeroka klatka piersiowa, umięśnione ramiona, zresztą cały jest umięśniony. Pod jego srebrzystą skórą pracują nieprzerwanie sploty silnych mięśni przy każdym ruchu wyraźnie się odznaczające. Twarz przystojna, dość uwydatnione łuki brwiowe, pełne usta z pomiędzy których co rusz można ujrzeć ostre zęby drapieżnika, lekko spiczaste uszy i zanurzone w czerni jego białek ocznych, złote oczy o pionowych źrenicach. Zadbane włosy barwy bieli opadające na jego szeroki kark. I rogi wyrastające z jego czaszki skierowane w tył i lekko podkręcone ku górze przy swych końcach. Jak się ma sprawa jego ubioru? Najróżniej. Zwykł jednak nosić ubiór nie krępujący jego ruchów, dający oddychać jego ciepłolubnej skórze.
Rys osobowości
Bycie skrull’lla niesie ze sobą konsekwencje. Pierwsze lata jego nauk na jedi były trudne. Temperament, silne emocje, to nie przystoi jedi. Nawet później wciąż musiał ścierać się ze swą własną ognistą naturą. Obecnie jest to osoba spokojna. Potrafiąca swoje emocje wyciszyć gdy zbytnio do głosu dojść pragną. Poza tym wszystkim jest on raczej lekkoduchem. Jego dewizą są słowa: „Pracuj ciężko. Ucz się pilnie. Baw się na całego. Czuj się dobrze . Pomagaj innym” . Jak do tej pory te słowa pomagały mu w jego na razie krótkim życiu.
Historia
Powierzchnia księżyca Ben-Hassrath w basicu nazywający się Okiem Burzy , była porośnięta nielicznymi i niebezpiecznymi lasami, zdominowana jednak była głównie przez strzeliste skały i pustynne tereny. Hadd spoczywał obecnie na płaskim szczycie jednego z wielu wysokich kamiennych słupów pustkowi tego księżyca. Na niebie można było ujrzeć błękitno-zieloną powierzchnię Gai’aen. Nie malownicze widoki przyciągnęły tutaj rosłego Jedi, a sfera unosząca się przed nim kilka centymetrów nad wyrzeźbionym przez wiatr szczycie. Sfera emitowała nieznaczny blask, stający się coraz lepiej widocznym w zapadającym wieczorze. Była to kula o średnicy trzech metrów. Jej powierzchnia była gładka z której promieniował nieustanny blask , który następnie jej powierzchnia na powrót pochłaniała w swych bezustannie zmieniających się czeluściach. Wewnątrz lśniącej powierzchni poruszały się cienie i faeria najróżniejszych barw, niczym tęczowe oko cyklonu uwięzione w tejże kuli. Hadd zbliżył się nieznacznie w stronę obiektu wsłuchany w nienaturalną ciszę panującą w pobliżu sfery. Fizycznie można było czuć na zmianę gorąc buchający od strony kuli i zimno gdy całe ciepło otoczenia było pochłaniane. Czuł też wyraźnie pulsowanie i drżenie przenikając przez jego ciało ale i umysł. Mimowolnie zadrżał z ekscytacji, opadając na ziemię przed srebrzystą sferą, krzyżując nogi w medytacyjnej pozycji. Czuł wręcz namacalną potęgę bijącą od kuli. Nie odważył się jej dotknąć, wiedział że nieodwracalnie by go zmieniła, może zabiła, lub pochłonęła. Cały rok uważnie obserwował regularne burze występujące na tym księżycu. Burze Mocy. Ni Ciemnej, ni Jasnej, przetaczały się po powierzchni księżyca nie tyle rzeźbiąc strzeliste skały co je tworząc. Jedynie nieliczne miejsca z roślinnością były omijane przez burze, ale tylko muśnięcia tej dzikiej i nieokiełznanej Mocy wystarczały by zmieniać roślinność i zwierzęta . Po każdej burzy pozostawały sfery rozmywające się całkowicie na kilka dni przez kolejnym cyklonem. Za każdym razem pozostawała jedna kula. Dopiero po roku uważnych obserwacji udało mu się w końcu wykryć sferę będącą na powierzchni księżyca. W końcu zamknął oczy odrywając je od hipnotyzującego tańca barw wewnątrz sfery, zanurzając się w medytacji. Dając się obmywać Mocy zgromadzonej w tym miejscu, dając jej zapuścić się w głąb swego ducha, jednocześnie ostrożnie sięgając umysłem w stronę sfery. Nie wystarczająco ostrożnie. Ostatnie co zarejestrował przed napływem wizji to przytłaczająca wręcz Moc . Ład i chaos, światło i ciemność splecione w jedno. Potem zaś ujrzał całe swoje życie.
Obrazy niczym w kalejdoskopie przesuwały się przed oczami jego umysłu, zatrzymując się na krótszy bądź dłuższy moment .
Był mały, słaby i czuł wielki smutek z powodu zabranych czekoladek jakie dostał od Mistrza Yody za bycie grzecznym i postępy w Shii-Cho , a ten kudłaty wookie mu je zabrał! Wyrwał mniejszemu i słabszemu rówieśnikowi jego czekoladę mimo, że ten chciał się nią podzielić z innymi dziećmi. Smutek zmienił się w złość , który sprowokował małego skrull’la do ataku. Skoczył na plecy futrzaka wbijając w jego plecy pazurki i wgryzając się w ramię ryczącego niewiele tylko starszego od niego dziecka. Smak krwi… dobry smak.
I błysk, wszystko rozmazało się pędząc na powrót na złamanie karku. Jedynie jeszcze mignęła przed jego oczyma rozczarowana twarz Mistrza Yody , który musiał ukarać Hadda za poddanie się złości i bójkę przez którą młody Ryyrrkar musiał chodzić w opatrunkach. Ale nigdy więcej już nie zaczepił Hadda…
Czuł radość zmieszaną z obawami. Miał dwanaście lat i wreszcie znalazł się Mistrz chcący wziąć na ucznia tak mającego problemy z dyscypliną dzieciaka jak on. Cieszył się, że nie młoda już Thorsshyr postanowiła go wziąć pod swoje kudłate dłonie i zrobić z niego Jedi, ale obawiał się tego jak będą się komunikowali. Nic to! Nauczy się rozumieć mowę wookie jak najszybciej by móc zasięgnąć wiedzy swej Mistrzyni!
I znów życie pędzić zaczęło jak oszalałe zatrzymując się tylko czasami podczas treningów z potężnie zbudowaną kobietą o zadbanym futrze przesyconym zapachem cygar, jej jedynej słabostki, i pięknych dredach zdobiących jej kudłatą głowę lub podczas jego częstych wizyt w archiwach, w przerwach od nauki szermierki ucząc się o naturze Mocy, dając mu także kolejne pytania dla swej Mistrzyni.
Stał wpatrując się ze sfrustrowanym spojrzeniem na urządzenie skonstruowane przez Mistrzynię. Kochał tego wrednego babsztyla , ale jej pomysły czasem były łagodnie rzecz ujmując lekko sadystyczne. Nie dziwota, mogła sobie poużywać, uczeń się składał do kupy szybko… Palce jego dłoni zesztywniały ociekające krwią. Skórę pocięły mu ostre nitki nieprzerwanie przesuwające się chaotycznie i błyskawicznie w dziwnym kwadratowym ustrojstwie, oddzielając go od tego co miał złapać. Czyli drewnianego prostokątnego pudełeczka jeżdżącego a to w prawo, a to w lewo po magnetycznej linie, nieco wolniej niż ostre nici go oddzielające od padawana. Ten strząsnął palcami Mocą dając siłę swym dłoniom by nie były już zgrabiałe i ponownie zastanowił się jak dostać się do szydzącego z niego pudełeczka. – {Za dużo myślisz Rogatku. Oddaj się Mocy, niech ona Cię prowadzi, niech wyostrzy Twoje zmysły! Potrafisz to, przypomnij sobie w jaki sposób udawało Ci się uniknąć metalowych kulek z poprzedniego wyzwania.}- wyryczała w swej mowie Mistrzyni zaciągając się z cygara, które w Republice na pewno legalną drogą się nie zjawiło. Ale miała rację. Ostatnim razem mimo swej dużej postury udało mu się uniknąć wszystkich wystrzelonych w jego stronę metalowych kulek, a wystrzelone zostały one ze ściany… Próbował w sobie wywołać tamto uczucie. Po kilkudziesięciu minutach wpatrywania się w szalejące nitki w końcu poczuł to znajome drgnienie. Puls, lekko obraz w kącie jego oczu zaczynał pulsować w rytm jego serca i Mocy przez niego przepływającego. Bu-pum.Bu-pum. Rytmicznie, coraz szybciej i szybciej. W końcu nie słyszał niczego innego jak walenie swego serca.Cały świat spowolnił. Nadal skoncentrowany na moment uniósł wzrok patrząc na mistrzynię. Dym leniwe wzory tworzył wypuszczony z jej nozdrzy, oczy w zwolnionym tempie się zamykały przy mrugnięciu. Kolejne spojrzenie Hadda na nicie przed sobą ukazały nadal szybkie, ale już widoczne jego okiem srebrne nitki. Nie poruszały się już chaotycznie, był ustalony wzór, który się za każdym razem zmieniał. Nie było chaosu, był porządek. Dłoń padawana poprowadzona przez Moc wsunęła się muskając o nanometry ostre linki, wnikając głębiej w urządzenie w tworzącą się lukę by w końcu zacisnąć palce na pudełeczku które w nie samo się wsunęło. Świat gwałtownie przyspieszył gdy cofnął dłoń z pudełeczkiem w ręku, nitki znów stały się lśniącą smugą. Ciężej oddychając zaśmiał się tryumfalnie pokazując mistrzyni swe trofeum. – Udało mi się! Nareszcie mi się udało! – Z radością w oczach podał kobiecie swą zdobycz gdy ta ku niemu podeszła uśmiechając się ,co było rzadkim widokiem u niej. –{Wspaniała robota mój drogi padawanie.}- Wymruczała głaszcząc go po białowłosej głowie. – {No to jeszcze 99 razy i na dziś koniec.}- Dodała niedbałym ruchem umieszczając pudełeczko na powrót na swym magnetycznym tonie pozostawiając swego padawana z rozdziawioną gębą.
Znów spodziewał się popędzenia przez swój żywot lecz przeskoczono tylko o jeden tydzień.
Nagła misja od Rady odwlekła ich wycieczkę na Odległe Rubieże. Za to teraz musiał pilnować jakieś gnidy by nie zabili go jego byli kamraci. Zielonoskórt twi’lek którego imienia nawet nie pamiętał chcąc ratować swój tyłek postanowił zdradzić Republice wszystko co wie o pewnej dużej siatce łowców niewolników, którzy dawali się ostatnimi czasy we znaki Republice bardziej niż powinni. Teraz twi’lek wraz z padawanem i czterema strażnikami uzbrojonymi w blastery zmierzali w stronę klifu gdzie miał wylądować statek jego Mistrzyni by mogli zabrać stąd twi’leka, pozostawiając za sobą spory śmigacz którym tu przybyli. Twi’leka czeka w przyszłości sporo przesłuchań i zapewne status świadka koronnego… nowe, bezpieczne życie. Na skraju klifu oczekiwała ich jeszcze kolejna czwórka strażników w tym jeden będący chyba nawet wyższy od Mateusa. Z tej odległości jednak nie widział jakiej rasy ten strażnik jest. Szli spokojnym równym marszem pozwalając Pluskwie (tak w myślachHadd przechrzcił twi’leka) wyprzedzić ich wszystkich. Nie było powodu mu tego zabronić, straży w okół było zbyt wiele by mógł uciec. Na klifie wiał silny wiatr, ale Mistrzyni nie powinna mieć problemu z posadzeniem jej statku. Miejsce odosobnione musieli wybrać by bezpiecznie móc zabrać Pluskwę z planety, a ta lokalizacja wydawała się najlepsza. Wszystko jak do tej pory przebiegało spokojnie lecz w miarę jak zbliżali się do pozostałych strażników i krawędzi klifu Hadd zaczął mieć złe przeczucia. I rzeczywiście, chwilę później silne zakłócenie w Mocy ostrzegło go, że za chwilę stanie się coś złego. Przez większość czasu skupiał swą uwagę na zielonoskórym twi’leku, teraz jednak otworzył swój umysł pozwalając by Moc przepłynęła przez niego i dała mu idealnie ostry obraz jego otoczenia.
Cztery osoby przy krawędzi klifu stanowiły troje ludzi i ogromnego cathara z wygoloną sierścią wszędzie poza twarzą. Wygolone ciało pokrywały tatuaże, ale to nie tygrys w tej chwili uwagę Hadda przyciągnął a wycelowana w ich stronę broń blasterowa dzierżona przez pozostałą trójkę rzekomych strażników. Gdy ich palce zaciskały się na spuście, skrull’lla Mocą pochwycił piętę twi’leka silnym szarpnięciem przewracając go na twarz o ułamek sekundy ratując jego życie oraz lekku, które chyba zostały przypieczone przez lecące w powietrzu energetyczne bolty. Hadd w tym czasie uruchomił oba ostrza swego miecza świetlnego o dwóch żółtych klingach odbijając nadlatujące w jego stronę bolty wykrzykując już na próżno ostrzeżenie. – Na ziemię!- Niestety, tylko jeden ze strażników zdołał wystrzelić i to w niebo gdy czwórkę ludzi ścięły karabiny blasterowe napastników. Hadd jedynie zarejestrował z lekką ulgą, że chociaż jeden ze strażników żył, ranny lecz żył. Może będzie mieć jakąś szansę…
Obrona Hadda ograniczyła się teraz do krótkiego skoku w stronę twi’ leka by stanąć przed nim i bronić się przed ostrzałem za pomocą Formy III- Soresu. Nie był w stanie odbić w ich stronę ich strzałów lecz sukcesywnie przy wtórze warkotu swego ostrza zbliżał się do rozproszonych już nieco napastników. Najbliżej okazała się być kobieta, do której Hadd doskoczył na moment rezygnując z obrony i niszcząc swym ostrzem jej karabin. Następnie chwycił kobietę za ramię jednocześnie kopiąc ją w brzuch. Kobieta tylko zabulgotała gdy jej organy wewnętrzne pękły od siły ciosu ,a chwilę potem zginęła przeszyta kilkoma boltami gdy padawan posłużył się umierającą brunetką jak tarczą. Pchnięte w stronę dwojga mężczyzn zwłoki ich towarzyszki rozproszyły ich dzięki czemu jeden z nich stracił głowę, a drugi nim zdołał wystrzelić został przeszyty przez pierś żółtym ostrzem. Wtedy do walki z rykiem wkroczył cathar. Dzierżył w swych dłoniach specyficzne ostrza. Z rękojeści stal wychodziła tylko na kilka centymetrów w górę,a potem wyginała się w łuku w przód tworząc swoisty sierp. Kot mógł uderzać pięściami jak bokser jednocześnie tnąć swego przeciwnika… Hadd niewiele myśląc wyskoczył w przód zamierzając pozbawić oponenta głowy, lecz ten błyskawicznie pochylił się tnąć na skos oboma ostrzami. Nie przeciął skóry padawana, lecz ubranie zostało poszatkowane przy desperackim uniku. Hadd kontratakował uderzając jednym z ostrzem od dołu ,w dłoniach jednocześnie obracając rękojeść swego miecza. Uderzył prosto z jedno z ostrzy cathara i…. miecz odskoczył. Prawie wypadł mu z ręki gdy został zablokowany przez ostrze tygrysa, który z drapieżnym uśmiechem zaczął śmiercionośny taniec nieustannie atakując padawana i zmuszając go do defensywy. „Cortosis! Te noże muszą być wzbogacone cortosis!”- tylko tyle w umyśle Hadda się pojawiło gdy swym orężem odbijał grad ciosów spadający na jego energetyczne ostrza. Nie trwało długo jak miał rozcięty policzek i muśnięte ostrzem żebra. Wiedział ,że tej walki jeden z nich nie przeżyje i, że zmęczenie zaczyna przeważać na jego niekorzyść. Zdesperowany próbował podciąć nogi większemu od siebie przeciwnikowi, lecz jedynym efektem było chwilowe zamroczenie po tym jak kot wyskoczył w górę i kolanem roztrzaskał nos padawana. Hadd nie miał szans w tym starciu, przeciwnik był mistrzem w swym orężu, a on młody Jedi był zbyt niedoświadczony. Wynik był przesądzony, umrze na tym klifie na jakiejś zapomnianej planecie. Ale był zdecydowany oddać życie jeśli to tylko miałoby ocalić Pluskwę. Mistrzyni przybędzie niebawem, da mu tak cenny czas by mogła przybyć. Koniec końców nie ma śmierci jest tylko Moc, czyż nie?
Tygrys zamierzał wykonać kolejną, wieńczącą jego zwycięstwo nad padawanem serię ciosów. Sądził pewnie, że znajdujący się już u krawędzi klifu mocowładny spróbuje go odepchnąć by samemu nie spaść. Tymczasem Hadd z sykiem wyłączył oba ostrza swej broni wypuszczając ją z palców na ziemię. Nim rękojeść ze stukotem zderzyła się z twardym kamieniem, padawan wyciągnął przed siebie dłonie wysuwając ze swych palców pazury na całą ich długość, następnie zanurzając je, w instynktownie próbującym się cofnąć, w ramionach przeciwnika. Wytatuowany kot był zdezorientowany tym co planuje padawan, dopiero po krótkiej chwili jego oczy przybrały wyraz zrozumienia i przerażenia. W ostatniej próbie uwolnienia się od padawana ciął swymi nożami od góry wbijając ostrza prosto w ramiona Hadda. Twarz dwudziestoletniego Jedi przedstawiała tylko zaciętą maskę osoby zdecydowanej by zrobić ten ostatni krok. Krok w tył. Cathar wrzasnął w przerażeniu spoglądając ponad padawanem w dół, na powierzchnię oceanu znajdującą się wiele metrów od krawędzi klifu i na fale rozbijające się na rzędach ostrych skał. Panika tygrysa była w tej chwili wręcz namacalna,ale Hadd czuł teraz tylko spokój i zadowolenie.Dla niego upadek odbywał się niczym w zwolnionym tempie, świat leniwie wirował gdy wraz z catharem obracali się. Raz widział wzburzone fale, a raz czyste i błękitne niebo tej może i zapomnianej lecz urokliwej planety. Padawan oddał się całkowicie potędze Mocy, przepływającej przez niego, silniejszej niż kiedykolwiek czuł. Nigdy nie czuł się spokojniejszy niż w tej chwili, zawsze gdzieś pod warstwą pozornego spokoju płonęły emocje. Przed uderzeniem z wysokości piećdziesięciu metrów w powierzchnię wody, spojrzał w przerażone oczy kota i uśmiechnął się,na ostatni moment dając wytatuowanemu wojownikowi spokój i ukojenie. Następnie młodzieniec usłyszał trzask łamanych żeber i poczuł lodowate objęcia oceanu.
Kilka sekund zajęło mu zorientowanie się, że nadal żyje, mimo że tak być nie powinno. Miał wytrzymałe kości, ale nie aż tak by wytrzymać uderzenie z takiej wysokości w taflę wody oraz ostrze skały. Przeżył choć coraz głębiej zapadał się w ciemne czeluści oceanu. Moc…. Podczas upadku oddał jej się całkowicie i to ona go ocaliła.
Nadal palce miał wbite w ramiona martwego już cathara, którego kości zostały zgruchotane. Nóż wbity w lewe ramię padawana wypadł przy uderzeniu o wodę, ten tkwiący w prawym nadal w nim się znajdował. Krwawiąc i dusząc się, nie patrząc na ból płynął ku powierzchni wody. Opijając się słonej wody, w końcu zdołał się wynurzyć łapczywie łapiąc oddech. Wspiał się czym prędzej na jedną z ostrych skał nie raniąc sobie skóry tylko ze względu na jej wytrzymałość i tak, przytulony do kawałka skały starał się uspokoić oddech. Po lewym ramieniu płynęła gęsta, czerwona krew, a w prawym nadal tkwił sierpowaty nóż. Żył i czekała go ciężka wspinaczka na klif… Lub nie. Włochata ręka pochwyciła go za poły podartej szaty wyciągając z wody i sadzając go na tyłku na kamieniu. Kolejna dziura w ubraniu go nie zbawi… Uśmiechnął się słabo do Mistrzyni spoglądając w górę akurat w porę by ujrzeć linę spuszczaną ze statku zawieszonego kilka metrów ponad nimi. Linę puścił nie kto inny jak Pluskwa.
Tamtego dnia Hadd po raz pierwszy w życiu doświadczył tak szczerego podziękowania, jakim go obdarzył Pluskwa. Wtedy też poznał na czym polega Moc. Kolejny raz wszystko popędziło. Zaczynał powoli rozumieć. Moc wskazywała ważne dla niego momenty w życiu. Zaskoczyło go tylko pominięcie pasowanie na rycerza, mignęło ono błyskawicznie, jedynie fragmenty zdołał zarejestrować gdy niespodziewanie wylądował na Kaashyyku by wykonać pierwsze zadanie zlecone przez Radę jako świeży pełnoprawny Jedi z czterdziestoma laty na karku.
Moc jest częścią wszystkiego co żyje. Każdy żywy organizm był jej częścią. Przepływała ona przez zwierzęta, drzewa i rośliny. Posyłane przez Moc fale energii życia i śmierci tworzyły zmarszczki na jej powierzchni. Uświadamiając go w sferach wykraczających poza czas i przestrzeń. Dając ulotny wgląd w nieustannie zmieniające się wizje przyszłości. To właśnie dlatego, mimo że znajdował się kilometr od obozu wyczuwał sześcioro osób.
Mężczyźni w obozie czuli niepokój mimo uruchomione odstraszacza zwierząt. Krainy Cienia nie były bezpiecznym miejscem, a ostatnio dla łowców niewolników stało się jeszcze groźniejszym. Kolejne obozy milknęły, nie wiedzieli co się dzieje z resztą ich grupy. Czyżby wookie wzieli sprawy w swoje łapy? Czworo łowców kłóciło się, znajdując się w centrum małego obozowiska, pozostała dwójka stała na wartach. Moc pozwoliła Haddowi bez zwłoki ujrzeć wszystkie szczegóły. Ludzie na czatach nie mieli pojęcia, że ktoś zbliża się do obozu zbyt zajęci swoimi troskami i przysłuchiwaniem się kłótni pozostałych. Jedi rozluźnił chwyt dolnych łap na gałęzi i zsunął się z niej opadając na obóz łowców niewolników. Z jednego końca jego długiej rękojeści wysunęła się żółta klinga miecza świetlnego. Pomruk broni zaalarmował strażników. Stojący najbliżej człowiek zaczynał już mierzyć z blastera, nie był jednak na tyle szybki by uniknąć śmierci. Strażnik padł rozcięty na pół od ramienia po biodro. Drugi strażnik zdołał posłać w stronę Hadda kilka boltów które ten ominął skacząc w górę i pokonując w powietrzu te kilkanaście metrów dzielących go od łowcy. Za pomocą Mocy wylądował delikatnie niczym piórko, zaciskając palce swojej stopy na ramieniu rosłego strażnika i uruchomił drugie energetyczne ostrze oburącz uderzając w klasycznym manewrze Djem So przeszywając tym samym głowę człowieka i sięgając nim jego serca, jeśli by to miało jeszcze jakieś znaczenie. Pozostałe oprychy w tym czasie już zorientowały się, że są atakowani i posłali w okół siebie deszcz energetycznych boltów. Jedi płynnie przeszedł do formy III trzymając podwójne ostrze w prawej dłoni. Biegiem nieubłagalnie zbliżając się w stronę ocalałych łowców niewolników. Trójka z nich stchórzyła pozostawiając czwartego na pastwę Hadda. Nawet jeśli łowca nie przerwał by na krótki moment ostrzału i tak by stracił głowę. Gdy ciało opadło Mat wyciągnął przed siebie lewą dłoń kumulując w sobie Moc i za jej pośrednictwem wyrzucając ją z siebie w niszczycielskiej fali wyrywającej paliki porozstawianych namiotów, rozdzierając materiał i niszcząc wszystkie przedmioty. W końcu fala dotarła do pozostającego w tyle uciekiniera uderzając w jego plecy, łamiąc mu kręgosłup i kark. Pozostała dwójka miała szczęście wpaść prosto na potężnych wookie, którzy wyskoczyli z zarośli chwytając jednego z mężczyzn. Drugi zdołał się wyrwać tracąc przy tym karabin. Wyciągnął jednak pistolet blasterowy już zamierzając nacisnąć na spust i wystrzelić w stronę najbliższego wookie gdy… Jego dłoń eksplodowała. W ciszy, została od środka rozerwana za pomocą Mocy. Broń wraz ze strzępami trzymającej jej dłoni upadła na ziemię. A powalony bólem mężczyzna został skrępowany przez wookie. – Jesteś Jedi! Wy nie zabijacie przecież jeńców!- Przytomny łowca zwrócił się błagalnie do rosłego Jedi ubranego tylko w lekkie spodnie. Hadd zgasił miecz przypinając go do pasa i uśmiechnął się w serce łowcy nadzieję wlewając tym gestem. – Owszem. Ale potrzebuję tylko jednego z was. Zostanie on przesłuchany i ukarany. O twoim losie zadecydują wookie.- Mężczyzna już zamierzał zacząć błagać i krzyczeć, lecz ukrócone to zostało prostym uderzeniem włochatej pięści w jego potylicę. Teraz wookie go ukażą na swój sposób. Część wojowników odeszła za swym więźniem, pozostali opatrzyli rękę zranionego człowieka i pomogli Haddowi uwolnić z klatki kilkoro dzieci wookie, którym widok rzezi był oszczędzony dzięki środkom uspokajającym jakie je uśpiły.
I znów życie popędziło na przód poprzez lata. Zatrzymując się tylko na moment na Venui, gdzie Hadd poznał wspaniały gatunek szeli i gdzie ten pomagał przygotować miejsce pod lotnisko mimo tego, że nie zgadzał się z tym. Szele powinni zostać pozostawione w spokoju, nie skażone przez brudną galaktykę. Ale wizje zaczynały się rwać, zniekształcać. Ostatnie co jeszcze ujrzał to Yodę przekazującego mu decyzję Rady pozwalając mu opuścić Zakon i podróżować po Galaktyce do czasu upływu 50-ciu lat od rozpoczęcia podróży. Później jużHadd ujrzał rzeczy niepokojące. Armia której każdy żołnierz miał taką samą twarz. Strzępki bitew wstrząsających Galaktyką, Jedi walczących u boku hodowanych żołnierzy przeciwko droidom i…. innym mocowładnym. I rzeź do jakiej doszło gdy żołnierze o tych samych twarzach zwrócili się przeciwko Jedi za sprawą rozkazu czegoś mrocznego….
-Aah! – Zakrzyknął cicho otwierając oczy. Wizja wlała się w jego umysł stając się niezrozumiałym zlepkiem, potrzebował czasu by nad tym pomedytować, ułożyć sobie to w głowie. Sfera przed nim coraz bardziej się rozmywała, znikała…. Ile dni medytował? Usta były suche, spieczone, w żołądku go ściskało. A wszystko wskazywało na to, że za kilka dni kolejna Burza Mocy nadejdzie. Wstał rozprostowując kości i rozejrzał się w okół. Był już dzień, planety obecnie nie było wcale widać , w zupełnie inną stronę księżyc był zwrócony. Iglica zaś lekko drżała na skutek kroków stada tryptoda . Wielkich kilkudziesięciometrowych zwierząt poruszających się na sześciu kończynach o płaskich stopach. Nie posiadały oczu, otwór gębowy skryty był gdzieś w gąszczu setek macek, którymi od czasu do czasu łapały latające w około nich stworzenia. To co na nogach było osadzone przypominało nieco ślimaki. Same stworzenia w okół siebie w odległości jakiegoś metra od swych ciał całkowicie negowały działanie Mocy. Tylko to sprawiało, że mogły przeżyć burze, dodatkowo wabiło ku nim ich zwierzynę piraka, czyli latające w okół nich ptaszydła. – Ej! Żyjesz! Chłopie ile można, tydzień wyłączony miałeś komunikator!- Z uruchomionego chwilę wcześniej komunikatora na nadgarstku skrull’lla odezwał się po odebraniu rozmowy, dość piskliwy głosik. – Wybacz, że to tyle trwało. Poczekaj chwilę, zaraz wyślę do Ciebie koordynaty gdzie możesz mnie zabrać. Musiało Ci się nudzić na tej orbicie samemu, Haku. Odbijesz to sobie, opowiem Ci wszystko jak mnie stąd zabierzesz, czeka nas podróż, jeśli zechcecie.- Odpowiedział osobie po drugiej stronie łącza i po krótkiej odpowiedzi -Spoksik- sięgnął Mocą w stronę piraka szukając największego osobnika, który zdolny by był go unieść. Gdy takiego znalazł Mocą wniknął w prymitywny umysł zwierzęcia, widząc przez jego cztery ślepia i poruszając dwoma parami skrzydeł w stronę iglicy na której się znajdował. Brzydkie stworzenie o ziemistej barwie i skórzastych skrzydłach wylądowało przed nim nie otwierając nawet trzy-członowego dzioba. W milczeniu dało się dosiąść i poniosło go na teren bezpieczny umożliwiający lądowanie „Ślicznotce”. Hadd mógł podziękować zwierzęciu tylko w jeden sposób, odświeżając za pomocą Mocy jego zmęczone mięśnie przez lot z dodatkowym balastem. – No, uciekaj brzydalu- mruknął bardziej do siebie niż do zwierzęcia i uruchomił nadajnik w komunikatorze. Haku powinien przylecieć z orbity za kilka minut. Hadd ocenił, że w ciągu najszybciej pięciu dni opuści swój macierzysty system. Po około miesiącu dotrą do znanej Galaktyki. Pierwsze co musi zrobić, to zapoznać się z informacjami w Holonecie by zarysować sobie sytuację w Galaktyce. Z wizji wynikało jednak, że znów, Sithowie po wiekach powrócili. Lub coś innego…. Ale Jedi był pewien jednego. Jedi żyli. I zbierają się wkrótce w jednym miejscu na jakimś ważnym wydarzeniu dla Jasnej Strony.
Rodzeństwo lannów(NPC)
•Haku – czarne futerko z białymi paskami na prawie całym ciele sięgającym Haddowi do kolana. Długi puchaty ogonek, sprawne dłonie na rękach i nogach. Charakterystyczny irokez zdobiący jego łepetynę o brązowych jak reszta rodzeństwa ślepiach. Wzięty pilot mający prawdziwy talent. Pilotuje „Ślicznotkę” ze swojego stanowiska w kokpicie umieszczonego na suficie. Fotel i dwoje sterów, jeden na dolne łapki, drugi na górne. Śpi w hamaku w kokpicie.
•Nana – jedyna samiczka w rodzeństwie. Zadbane lśniące futerko, pyszczek o damskich rysach i smukła sylwetka. Na puchatym ogonku zazwyczaj kokardka. Stroi się zwykle w różne swoje kreacje w postaci sukienek i spódniczek. Niewyżyta i figlarna, wyładowuje większość swej niespożytej energii podczas napraw różnych urządzeń bądź konstruowania nowych. Mechanik-kombinator której zdarza cię często zmajstrować coś co nawet ona nie bardzo wie do czego służy i jak. Jej hamak znajduje się w części sypialno-salonowej
•Ritek – umaszczenie jak u innych. Fryzura w postaci rozczochranej kępki kudłów. Ślepka brązowe choć czasem mu jedno patrzy w prawo, drugie w lewo. Gdyby nie jego talent do komputerów i programowania można by go uznać za biegłego jedynie w panikowaniu. Świr i oszołom, ale w sumie, w miarę normalny z tej trójki jest jedynie Haku… Hamak Riteka znajduje się w części kuchennej "Ślicznotki" .
Ostatnio edytowany przez Hadd (2012-05-02 14:59:55)
Offline
O Jezu… (nie tyczy się to długości)
No dobra, powiem tak: Karta zarazem zachwyca jak i aż się prosi by jebnąć monitorem przez okno, w tym długość to jej plus – szczególnie historia – jest piękna, momentami nawet wzruszająca, napisana bardzo dobrze, z morałem – wielki plus.
Stworzenie nowej rasy – w tym nie przesadzonej i wiarygodnej jako przejaw kreatywności – plus w nagrodę za włożoną pracę. Wprawdzie czytając o niej nie miałem ochoty krzyknąć „jessssst, jesssst, jessssst, to jest właśnie to!” ale – do przyjęcia jak najbardziej.
Natomiast całość naprawdę świetnej karty psują całkowicie może nieliczne, ale bardzo bogate w nieakceptowany przeze mnie „ładunek emocjonalny” tak zwane „arucizmy” – głownie tu myślę o tych NPC – już same w sobie są w stylu Arutka, bo musi być jakieś nawiązanie do wariacji seksualnej, inaczej się nie da, ale ok. – gra jest dla dorosłych. Jednak – człowieku – gdybym tylko mógł, słowo daje, w dupe bym ci nakopał za te imiona. No spierdoliłeś całą kartę. O ile kończyłem czytać z uśmiechem to jak doszedłem to tego to po prostu Ciemna Strona. Imie Mateusz – on, może być, jest nawet klimatyczne (jeśli nie myśleć o takim małym dzieciaku który nie umie powiedzieć „Mateusz” i mówi „Mateus”) to imiona postaci NPVC to już porażna i dno. Może się jeden nazywać elementem tego pełnego przesłania zwrotu, ale pozostałą dwójkę można by nazwać inaczej, ewentualnie zmasować je do tego jednego, ale nie HukaNa Matata, ewentualnie odsyłam do jakiegoś forum fanów króla lwa.
Ostatecznie – musze być na tak, bo prócz jakichś tam drobnych błędów których jako pierwszy dysgrafik na forum nie mam prawa się przyczepić. Wiec jestem na tak, acz mocno rozczarowany…
Aru, spierdolileś mi przyjemność z tej karty
Offline
Jedi
Co do imienia postaci, Mateus to był po prostu przejaw kompletnego braku pomysłu na imię. Jeśli przeszkadza, nie ma problemu, mogę zmienić (chyba admin może zmienić nick użytkownika? Jak nie, konto do kasacji i mogę założyć nowe, nie ma problemu). Co do NPC Imiona zmienić nie problem, numer jeden nazwie się Haku, dziewczę Nana, a ostatni świrek Ritek i chyba już nie ma pierdolenia przyjemności z karty. Wariacje seksualne mogę też usunąć, no problemo, nie wpłynie to na moją wizję npcków poszczególnych ;)
Edit: Zmiany w NPCkach uczynione, jeśli idzie o imię dla Hadda czekam na jakieś propozycje ;d
Edit2: A może po prostu niech on się nazywa Hadd Ra's al Asharok (to drugie to nazwisko)
Ostatnio edytowany przez Mateus (2012-05-02 12:17:34)
Offline
Nie mozna bylo tak od razu? przecież kazdy inteligentny człowiek wie ze Hakuna matata będzie źle widziana w gwiezdnych wojnach.
Co do imienia głownej postaci to mzoe byc zarówno to pierwsze jak i to drugie, jak ci wygodniej, to twoja postac, ja tym grał nie bede
Offline
Jedi
Rzeczy wszelkie poprawiłem, też i literówek parę poprawione. Dzięki za akcept. Zacznę grać, a jak Windu się zjawi mam nadzieję, że da odpowiedź co do dżedajskich elementów czy są akceptowalne.
Offline