A'den tymczasem dalej siedział w kącie ładowni i czyścił swoje wyposażenie. Na pancerz zużył prawie całą tubkę środków czyszczących i konserwujących. Zostały mu tylko resztki, ale nic się nie zmarnuje, bo miał jeszcze broń. I tak zabrał się do rozbierania i czyszczenia swoich blasterów. Beskar'gamu póki co nie zakładał, siedział tylko w tym czarnym, obcisłym kombinezonie. Jedynie na prawy nadgarstek nałożył karwasz, bo w nim miał ukrytą wyrzutnię strzałek, która obecnie stanowiła jego jedyną broń. No może nie licząc noży do rzucania i jednego myśliwskiego do walki w zwarciu.
Na pierwszy rzut oka zachowywał się bardzo spokojnie, sprawiając wrażenie rozluźnionego, wręcz zrelaksowanego. To były jednak pozory, bo wciąż niewiele wiedział o ludziach, którzy mieli przetransportować go na Mandalore. Dlatego też co jakiś czas zerkał w stronę wyjścia, uważnie przy tym nasłuchując czy aby nikt się nie zbliża.
Lekkie drżenie podłogi świadczące o wejściu w nadprzestrzeń przyjął ze spokojem, nie przerywając swojej roboty. W końcu westchnął cicho, bo czekało go kilkanaście godzin przebywania na tym statku z kompletnie obcymi ludźmi. Ale mogło być gorzej.