Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Mistrz Jedi
*Hakon zrobił bardziej surową mine*
Ed, widze ze ci się nowy supeł na mózgu zawiązuje. Mocowładność to nie bóstwo. Powinna być traktowana jak kolor oczu, czy długość ogona, ale nie tak, jak ty to przedstawiasz. Wartościowszy bo ma więcej milichlorianów. Windu nie chce rozmawiać z niemocowladnymi. Ale bym cie pacnął teraz, tylko nie mam w co. Więc ci tylko palcem pogrożę
*I pogroził mu palcem tak by to widział*
Nie jest bardziej wartościowy. Możliwe, ze jest po prostu nad wyraz zdolny. NA to nie ma wpływu mocowladnosc, po prostu jest zdolny, jak wiele innych istot. Jak ten twój ulubieniec co maluje głupoty, jak pianista który ma słuch absolutny, jak ktoś tam inny który odkryl zamrażanie w karbonicie. Są zdolni i mniej zdolni. Generalnie faworyzuje się tych zdolnych, ale nie wiem, czy Nemedis zaryzykuje dla swojego zdolnego ucznia. Skłaniałbym się raczej ku: nie. Dla sitha uczeń to rzecz nabyta. Nie ten to będzie następny. Sam Nemedis miał kilku uczniów
Offline
Biznesmen
Nie bij bo ja nie mam jak uciekać…
*zapiszczał, ale to było pod publikę. W rzeczywistości bardzo cieszył się ze Hakon go naprostował.
Jako ze wisiał podwieszony na pasie, mógł manipulować nogami. Prawą zgiął, wyciągnął do Hakona i zaczął go zaczepiać po kostkach. Tak przepraszał ze mu się supeł na mózgu zawiązał.*
Tylko uważajcie żeby wam nie rozwalił świątyni, was nie zamknął w składziku na ziemniaki i nie odleciał z najładniejszymi padawankami. Do Nemedis, bo może Nemedis chciał, byśmy go złapali, żebyście go wy zabrali do siebie. On może mieć plan…
Offline
Mistrz Jedi
Może
*Skinął mu głową, jednocześnie głaszcząc w okolicy pyska. Wszystko było możliwe, także sabotaż że strony Sitha.
Ale od kiedy wysłali im ciało Takena, Hakon z przykrością stwierdził, ze jego dawny przyjaciel stracił klasę… Można więc było się spodziewać czegoś w rodzaju żywej bomby lub zarazy.
Ale przecież zbadają go dobrze. Tym razem nie będzie „Urrraaa, działamy jakby nie było jutra!”
Tym razem nie wezmą go od razu na Tython by wszystko zrobić sami. Sami – to lepiej. Może czasem lepiej zrobi ktoś inny a my zrobimy lepiej, jak się lepiej przygotujemy do swojej roli.
Hakon usiadł i podal rękę ku Edowi, który zaczął go zaczepiać stopą.
Ed był zaspany, ale Hakon ufał mu tak bardzo, ze bez oporów wyciągnął delikatną kończynę do Edowego ”manipulatora” który ważył pól tony czyli tyle co pięciu Hakonów*
Ja czytałem raporty, Ed
*Nadal mówił do głośniczka*
To jest… bardzo nieszczęśliwe, biedne stworzenie, ten nasz mały sith
Offline
Biznesmen
*Nie mól teraz patrzeć do dołu wiec kiedy Hakon usiadł, był całkowicie poza polem postrzegania. Został dotyk, sensory w podeszwie stopu. Szybko za ich pomocą odnalazł dłoń Hakona i położył płasko swoją stopę na jego ręce. Przedni palec sięgał pachy jedi. Z dołu Hakon mógł dostrzec jak boczne oczka kierują spojrzenie gdzieś przed siebie. *
A widziałeś się z nim chociaż?
Offline
Mistrz Jedi
Tak, widziałem się
*Odpowiedział, łaskocząc palcami podeszwę wielkiej, metalowej stopy. Pochylił się i oparł o bok przedniego palca. Nadal poruszał dłonią, by podrażnić sensory. W końcu odpoczywał. Oparł głowę o metal i zamknął oczy*
Przywiozłem dżedajskie rzeczy do poskramiania mocowladnych. Widziałem też tą trójkę która wyładowała przez niego w szpitalu. Widziałem wyniki badań. Jego krew ma w sobie tak wiele patogenów ze może uchodzić za toksynę… I rzeczywiście jest silny Mocą. I bardzo zagubiony. Jego ciało wygląda jak jeden wielki cmentarz pogrzebanych nadziei…
Offline
Biznesmen
*Nic nie mówił, tylko słuchał tego, co mówi jedi. Wsłuchiwał się. Nie tylko w słowa. Głownie w ton głosu. tak jak x’ting z Ord Cestus. By wiedzieć, co tak naprawdę Hakon mówi między słowami. I milczał. Bawił się z nim tą swoją ogromną stopa, reagując na najmniejszy dotyk i próbując go łapać. I słuchał. I tak cicho, cicho – mijały minuty. aż w końcu się odezwał, zupełnie nie ma temat*
Wiesz co, Hakon? Ja nigdy ci nie podziękowałem za to co dla mnie robisz…
Offline
Mistrz Jedi
*Podniósł oczy do góry, choć nie zobaczył Eda. Zobaczył jakiś element jego pancerza, kawałek uda, czy coś. Uśmiechnął się i poklepał go po nodze. Odezwał się znowu do głośnika*
Ed, ty mi każdą chwilą swojego życia dziękujesz…
*W jego głosie zabrzmiało wzruszenie, szczerość i duma. Pogładził metal z góry na dół, czule, powoli*
Offline
Biznesmen
*Odpowiedział mu pełen wdzięczność pomruk. „Jeszcze raz dziękuje za wszystko, co dla mnie robisz”. Olbrzymia stopa uniosła się, a wyszlifowane piłowane miejsce „chwytne” u nasady dwóch palców zręcznie i delikatnie chwyciło Hakona za przegub*
Wiec dopilnuj by ktos pomógł temu biedakowi tak, jak ty pomogłeś mi. bezinteresownie, nie dlatego, ze jest mocowladny, a dlatego, ze jest nieszczęśliwy…
Offline
Mistrz Jedi
Zrobię wszystko, co w mojej mocy, Ed *Wyszeptał do głośniczka, spoglądając na swoją delikatnie uchwyconą rękę. Podziw dla delikatności, którą w Edzie współtworzył napełniała mu serce ciepłem. Dla takich chwil warto być jedi, warto żyć, warto pracować. Dla wdzięczności, dla tego, ze widzi się takie cechy jakie on mógł widzieć w Edzie. Wrażliwość na inną, obcą istotę, której należy się opieka, bo ta istota nigdy jej nie zaznała.*
I życzę sobie, żeby ta twoja dobroć była zaraźliwa… *Tu już wyszeptał do siebie. Przytulił się do nogi Eda i oddal się odprężającemu stanowi medytacji, tak trochę niedbale, półleżąc na brzuchu, oparty o metal. Ale tak wspaniale. Najwspanialej się medytuje przy osobie, której ufa się w stu procentach a nawet więcej. Wtedy Moc nie ma tajemnic. Naprawdę*
Offline
Biznesmen
*Ed mu na to pozwolił. Mruczał cichutko. Niech odpoczywa. Przyszła pani mechanik, zabrała delikatnie głośniczek. Ed usprawiedliwił przed nią Hakona. Pogadali chwile szeptem. I niech Hakon odpoczywa ile chce. Edowi nigdzie się nie spieszyło…*
Offline