Kontynuacja wątku z tego Tematu

Enjo Gras napisał:

Hutt ziewzął przeciągle. Te kilka godzin snu było wybawieniem, lecz ostatnio nie miał okazji pospać tak naprawdę długo by w pełni wypocząć. W końcu poszukiwania swoich były rzeczą zajmującą i dopiero dziś pospał sobie dłużej, choć czuł, że mógłby spać dwa razy dłużej.
- Oj pospałem sobie. - stwierdził radośnie i nawet kwaśna uwaga kapitana nie była w stanie zepsuć mu nastroju.
- Na miejscu to znaczy... - zaczął pytanie, lecz odpowiedź dostał zanim skończył. Rishi była ich celem podróży. To tu sprowadziła go moc w sobie tylko znanym celu. Czy po to żeby się z nią połączył, a może po to by połączył się z ocalałymi jedi pozostawało tajemnicą. Enjo pokiwał głową i znów do ładowni poszedł by się przygotować na wszystkie ewentualności nadchodzących szybkimi krokami wydarzeń.

Nim dotrą na powierzchnię planety minie jeszcze jakiś kwadrans spokojnego lotu. Wejścia i wyjścia z nadprzestrzeni dokonywano zwykle na obrzeżach systemu by zminimalizować możliwość wystąpienia zakłóceń podczas podróży. Dlatego teraz musieli przebyć ten dystans wykorzystując silniki podświetlne, co Rayowi nie przeszkadzało. Delektował się widokiem planety, która z tej odległości wyglądała bardzo spokojnie. W zasadzie było to urokliwe miejsce, które bardzo lubił i chętnie tu wracał. Jedynym minusem były bandy piratów, ale znał najbardziej liczących się graczy na tutejszej "scenie politycznej" i z każdym miał jakieś układy, więc nie obawiał się o swoje życie. W sumie to jego myśli biegły teraz zupełnie innymi torami. Przypominał sobie pewną upojną noc spędzoną nad urokliwym jeziorkiem w towarzystwie pewnej atrakcyjnej nautolanki. Te to potrafią zdziałać cuda w wodzie... Ray rozmarzył się, podczas gdy jego frachtowiec powoli zbliżał się ku orbicie planety.

Cóż, to sobie tam Enjo jeszcze poczeka, tak z pół godzinki jeśli nie więcej, bowiem Rayowi nie bardzo się spieszyło. Samo dotarcie na orbitę zajęło mu kwadrans, potem wejście w atmosferę i spokojny lot w przestworzach planety Rishi. Mógł on oczywiście od razu skierować się do miejsca docelowego, jednak dawno nie odwiedzał on planety, wiec wykonał sobie taką rundkę honorową, przelatując nad wszystkimi najpiękniejszymi miejscami. Podziwiał wspaniałe góry, przepiękne zatoki pełne wystających z wody wapiennych skalistych wysepek-słupów, rozległe wyspy pełne tropikalnej roślinności i czystego, białego piasku. A nade wszystko delektował się widokiem raf koralowych, które chroniły te wspaniałe zakątki przed falami.
Oczywiscie ta pocztówka miała swoje skazy - pordzewiałe wraki statków i okrętów, które rozbijały się tutaj na przestrzeni wieków, paskudne osiedla i miasteczka wybudowane przez pirackie bandy. Niestety z tym się nie dało nic zrobić, trzeba było się przyzwyczaić. I w sumie Ray to zrobił, często wpadał do takich miejsc, pił w barach, chodził do burdelu, robił interesy z przemytnikami i piratami - jakoś żyć trzeba.
- Tee ślimak, co tak zwiałeś?!
Zawołał do Enjo, gdy już zaczęli obniżać lot by wylądować. Kilkanaście sekund później cały pokład zadygotał, gdy maszyna osiadła na ziemi. Kolejnym etapem było opuszczenie trapu, który wpuścił do środka świeże, morskie powietrze, olbrzymią ilość słońca i zapach kwiatów. No i oczywiście różnica temperatur. NA pokładzie frachtowca panowało komfortowe 23 stopnie, na zewnątrz było jakieś 35 w cieniu.

Kontynuacja wątku w tym Temacie