Star Wars: Ewok III - Era Imperium

Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#61 2016-02-18 00:00:06

 Quinlan Ramis

Niezależny

Zarejestrowany: 2015-12-28

Re: [Keldabe] Wieża MandalMotors

Siedzieć i czekać, jedyne co im pozostało w obliczu takiej sytuacji. Biorąc pod uwagę sytuację nie dziwił się mandalorianom i ich chęci zemsty za dokonane przez zakon krzywdy. Zbyt dużo razy wtrącali się do różnych spraw i nie zawsze z dobrym skutkiem a mandalorianie byli tego doskonałym przykładem. Siedział zatem, próbując sobie przypomnieć o prawach tutaj rządzących i zasadach jakimi się kierowali. Wszak Kriege opowiedział mu trochę wtedy na Tatooine, podczas tych paru dni gdy dochodził do siebie po ocaleniu życia przez Quinlana.

Offline

 

#62 2016-02-18 21:01:29

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: [Keldabe] Wieża MandalMotors

Przebywający na terenie wieży nie mieli zbyt wielkich możliwości ofensywnych. Niedawny atak pozbawił życia wielu obrońców a niemal każdy odniósł jakieś rany, mniej lub bardziej poważne. Gdyby groziła im tu śmierć to Mando od razu zdecydowaliby się na próbę wyłamania się z okrążenia, śmierci się nie bali. Jednak w obecnej sytuacji mogli zaczekać na ratunek, gdyż posiłki nadciągały a ich zadaniem było wytrzymać tak długo. Wszyscy wyczekiwali więc w napięciu.
Ten okres uspokojenia Quinlan mógł wykorzystać na przypomnienie sobie opowieści Kriega o społeczeństwie Mandalorian, a to nie było zbyt skomplikowane, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Największą różnicą pomiędzy Mando a resztą Galaktyki było to, że ich społeczeństwie kredyty i więzy krwi nie miały praktycznie żadnego znaczenia. Nie działał tutaj nepotyzm czy sprzedawanie urzędów i to z bardzo prostego powodu. Dla Mando liczyły się czyny, nie słowa. Umiejętności i dokonania stanowiły podstawę pozycji jednostki w społeczeństwie. W idealnych warunkach byłby to świetny system, gdyż władze sprawowaliby tylko najbardziej doświadczeni i najbardziej zasłużeni, zaś w praktyce prowadziło do "wyścigu szczurów". Młodzi Mando podróżowali po Galaktyce, najmowali się do różnych kompanii, prowadzili liczne wojny za pieniądze innych, byleby wsławić się jakimiś czynami, dowieść swojej siły i umiejętności, co doprowadziło do tego, że kultura Mandalorian stała się wylęgarnią jednych z najlepszych najemników galaktyki, którzy robili wszystko by zdobyć uznanie wśród swoich. Uznanie to było też ważne, gdy w grę wchodziło założenie rodziny. Kobiety Mando były równe mężczyznom i to dosłownie. W ich ojczystym języku, Mando'a nie było rozróżnienia na rodzaje żeński/męski, były tylko jednoosobowe określenia. Nie ma w Mando'a podziału na ojciec/matka, jest rodzic, nie ma syna/córki, jest potomek. Gdyby nie piersi to kobiet w ogóle nie dałoby się rozpoznać, nosiły pancerze, biły się na równi z mężczyznami, walczyły w wojnach, dowodziły, czasem przewodziły jako Mand'alor. Przy okazji też cieszyły się wielkim szacunkiem i poważaniem, jako że one rodziły wojowników i zajmowały się ich wychowaniem w najwcześniejszych latach. Z tego też powodu były względnie chronione, obraza Mandaloriańskiej dala (kobiety) mogła się skończyć dla obrażającego delikwenta bardzo poważnym urazem (i to niekoniecznie zadanego przez mężczyznę). Jak głosi popularne przysłowie "Mandaloriańscy mężczyźni nie boją się niczego bardziej niż Mandaloriańskich kobiet", co zadaje kłam równie popularnemu powiedzeniu, że kobiety to słabsza płeć. Nie u Mando.
Tak więc chęć zdobycia lepszej pozycji społecznej czy zdobycia serca wybranki pchało Mando na drogę wojny i samodoskonalenia się (Żaden verd, czyli wojownik, nie spoczywał na laurach, zawsze szukał kolejnych wyzwań). I to też był jeden z głównych powodów wybuchów licznych wojen między nimi a Republiką i Jedi. Gdy klany jednoczyły się pod wspólnym sztandarem, szukając sobie celu zwykle zwracali się w stronę silniejszych przeciwników, stanowiących wyzwanie. I zwykle była to właśnie Republika. Te liczne wojny i konflikty doprowadziły w końcu do tego, że dla cywilizowanych światów słowo Mandalorianin to synonim okrutnego barbarzyńcy złaknionego krwi (samym zainteresowanym to nie przeszkadzało, a nawet takie plotki i stereotypy podsycali).
Paradoksalnie drugim najważniejszym filarem społeczeństwa (oprócz wojny) jest rodzina. To świętość dla każdego szanującego się Mando, wychowanie dzieci, tak by podążały ścieżką swych przodków (co nie było głupie, bo inaczej Mando sami dawno by się wybili do nogi bez pomocy osób trzecich). Przy czym po raz kolejny ukazywała się tutaj ich zatrważająca ignorancja w kwestii krwi i pochodzenia. Dla Mando rodzina to nie wspólne DNA a więź łącząca poszczególne osoby, wzajemne oddanie, szacunek, lojalność aż po grób. Dlatego częstym widokiem były mieszane rasowo rodziny. Rodzice odmiennego pochodzenia i do tego gromadka adoptowanych dzieci. Mandalorianie nie bali się adoptować porzuconych dzieci czy sierot wojennych, jednak w tym przypadku zawsze kierowali się jedną wytyczną - wewnętrzną siłą. Ich życie nie było łatwe i przyjemne, naznaczone było bólem, krwią i potem. Tylko dzieci które mogły w przyszłości stać się verd zostawały adoptowane.
O tych sprawach wiedziało jednak niewiele osób. Temat rodziny był tabu w relacjach z aruetiise (czyli obcymi). Dla wszystkich osób spoza społeczności Mando byli raczej mrukliwi i niechętni (w grę wchodziła tu jawna arogancja i pogarda dla słabeuszy, którzy nie potrafią sami o siebie zadbać - taka "mała" wada), o swoim życiu osobistym nie rozmawiali, dopiero w domowym zaciszu zrzucali maskę bezwzględnych wojowników, wypoczywając wśród kochającej rodziny.
Trzecim filarem "bycia Mando" było podejście do życia. Maksymalnie praktyczne i "użytkowe". Zarobione kredyty zwykle leżały na kontach bankowych, na czarna godzinę, w swych domach preferowali meble i urządzenia proste, wielofunkcyjne, praktyczne. Żadnych zbytków i przepychów. Wiązało się to z tym, że przeważnie Mandalorianie wiedli nomadyczny tryb życia. Niektórzy przenosili się nieustannie z miejsca na miejsce, zabierajac ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy (czyli tylko to co zmieści się do plecaka zarzuconego na grzbiet). Inni mogli żyć dziesiątki lat w jednym miejscu, jednak nie wyzbywali się oni nomadycznego podejścia do życia. W razie problemów w ciągu kwadransa każdy był gotowy do drogi, porzucając swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania. Nie przywiązywali się do przedmiotów, nie licząc własnych zbroi. Te były dla nich świętością porównywalną z mieczami świetlnymi dla jedi. Przede wszystkim dlatego, że najczęściej były to składaki, odziedziczone po przodkach, wielokrotnie modyfikowane, zawierające różne dodatki z innych zestawów. Tryb życia wojownika sprawił, że nie zawsze mogli oni grzebać zmarłych. Z tego powodu wykształcił się osobliwy zwyczaj. Gdy w czasie bitwy ktoś bliski umierał, zwyczaj nakazywał by zabrać fragment zbroi poległego jako wieczną pamiątkę. Budowało to niesamowitą więź emocjonalną z beskar'gamem, jako że były to pomniki poległych. I dlatego oryginalnego Mandaloriańskiego pancerza praktycznie nie da się kupić na czarnym rynku. Jeśli jakiś Mando zobaczy u obcego Beskar'gam to będzie równoznaczne z najgorszą obrazą i obelgą. Łatwo wiec wyobrazić sobie reakcję takiej osoby.
Społeczeństwo Mandalorian miało wiele niuansów i zależności, związanych z klanami, Mandalorami, polityka i tak dalej. Ale to już był temat tylko dla członków społeczności. Aruetii, nie ważne jak lubiany czy szanowany, nie miał prawa o tym wiedzieć. Jeśli był na tyle ciekawy poznania tego świata to mógł po prostu dołączyć do tego brutalnego, ale pełnego lojalności i wzajemnego szacunku świata.

Offline

 

#63 2016-02-18 21:27:10

 Quinlan Ramis

Niezależny

Zarejestrowany: 2015-12-28

Re: [Keldabe] Wieża MandalMotors

Wojna, rodzina i bycie mandalorianinem. Trzy argumenty które pchały ich do przodu, ale to ten pierwszy głównie teraz był na pierwszym planie. A skoro czyny, a nie słowa były u nich najważniejsze to czemu nie miałby uderzyć w tą właśnie strunę, gdyby doszło do najgorszego. Próbę walki honorowej, by przeżyć i spełnić przyrzeczenia. Do tego jednak musiał Quinlan jeszcze trochę poczekać. Ważniejsze były nadchodzące chwile, które miały pokazać czy przetrwają kolejną falę ataków czy też polegną w walce. Nie musząc już przejmować się inkwizytorem mógł bardziej aktywnie spoglądać na okolicę poprzez Moc, chcąc zorientować się w sytuacji i ewentualnej trasie napastników.

Offline

 

#64 2016-03-06 22:37:32

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: [Keldabe] Wieża MandalMotors

Walki w pobliżu wieży MandalMotors trwały jeszcze ponad pół godziny. Pirackie bandy jeszcze dwukrotnie próbowały zaatakować broniących się wewnątrz budynku Mando, ale ci przy pomocy komandosów z oddziału Dha Werda odparli te ataki.
Nerowa atmosfera wyczekiwania udzielała się wszystkim. Mandalorianie nie lubili bezczynnie czekać w obliczu walki, ale tym razem musieli zastopować ze względu na swojego Mandalora. Nie chodziło o to, że boi się walczyć. Wręcz garnął się do boju, jednak ci starsi i bardziej doświadczeni wojownicy wiedzieli, że bez niego nie mają co liczyć na jakąkolwiek przyszłość dla swego ludu, więc studzili jego zapał i czekali, słuchając jak ich bracia walczą zaciekle na ulicach.
W końcu nadeszło upragnione zwycięstwo. Do wieży wtargnął oddział pod przywództwem jednego z generałów tradycjonalistów - Tangorna Fibala. Jego ludzie zabezpieczyli teren a on sam udał się do Fenna Shysy, by z nim porozmawiać. Dyskusja pomiedzy nimi nie trwała długo i sam Mandalor podszedł do delegacji Sojuszu, by zapewnić ich o przyjaźni i woli współpracy, składając przy okazji kondolencje z powodu śmierci ambasadora Korinusa. Shysa użyczył majorowi ochrony oraz kilku najbardziej wypoczętych verde by ci ponieśli zwłoki poległych, w tym i ambasadora. I taką załobną grupą udali się do Portu Kosmicznego, mijając radujących się ze zwycięstwa Mando. Tego wieczora wszyscy uczczą śmierć poległych zwaną  Aay'han. Oczywiście udział w niej wezmą tylko ci, którzy pozostaną w mieście. Pozostali będą się szykować do dalszej walki - wojna sama się nie wygra.
W dotarciu do celu Quinlanowi pomagał jeden z żołnierzy Sojuszu, bo sam nie był w stanie iść. Jeden z sanitariuszy co prawda opatrzył jego ranę, ale tu potrzebna była pomoc wyspecjalizowanego medyka.


Przenosiny do tego Tematu

Offline

 
PBF Guild

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Проживание Кале Ciechocinek restauracja przeprowadzki warszawa kobietawtrojmiescie