Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
- No niech Cię... *Mruknął cicho oczekujący na 'gościa' przemytnik. Gdyby miał wrażliwszą naturę, zapewne popadłby w niemały zachwyt obserwując lot ptaka, falowanie różnokolorowych piór na wietrze... piękny materiał na poetycki opis. Jednak... gdyby zrobił coś takiego nie byłby Akamem - rozpoznawszy w szybującym kształcie Rishianina pierwszym o czym pomyślał była praktyczność takiego 'wyposażenia', niewiele ustępująca jetpackowi i jego ewentualne wykorzystanie.
Ujrzawszy gest ptaka człowiek również odkłonił się w podobie i przywołał na swe usta wytrenowany przez lata, sugerujący pełne zaangażowanie i przychylność uśmiech. Czekał na pierwszy ruch - miał nadzieję - swego zleceniodawcy*
Mam ciało Boga. Szkoda tylko, że Buddy
"Now they will elect a new Chancellor - a strong Chancellor"
"Silny prezydent - uczciwa Polska"
Offline
Droid
*Maszyna, którą oddelegował niedawno jakiś mechanik wróciła do portu, co dziwniejsze stanęła przed pustym miejscem na okręt niedaleko. Trochę poburczała i połaziła po okolicy pytając się okolicznych ludzi o miejsce statku zwiadowczego… nikt jednak nie był w stanie określić jej położenia. Zobaczyłą dziwnego ptaka, zlustrował go swoim czerwonym okiem i podpełzł powoli na sześciu kończynach przyglądając się mu nieustannie, podniósł łeb i powiedział mechanicznym głosem.*
-Wie pan może gdzie znajduje się „ważla”- taki mały okręt. *Przed droidem pokazał się mały holocron ukazujący statek….* To bardzo ważne dla mnie.
[Ds] On wygląda na ważnego... musi coś wiedzieć.
Ostatnio edytowany przez Taarn (2010-07-29 19:00:00)
Offline
*Z cała pewnością Akam chciał dobrze wypaść przed rishianinem, jego uśmiech oczywiście został dostrzeżony i zinterpretowany jako nadzieje na ubicie interesu. Po prostu miejska mowa ciała. Ale – niestety – niestety może po prostu tak, wzrok jasnych oczy padł najpierw na maszynę. Nietypowy droid przyciąga wzrok. Bardzo dziwna maszyna. Ptak nie znal się na maszynach, ale jak wszystkie ptaki był ciekawski. Przyjrzał się wiec holoprojekcji i zapytanie potraktował bardzo poważnie, bo jego porośnięte delikatnym meszkiem powieki przymknęły się jakby w zamyśleniu*
widziałem ten statek. Ten, lub bardzo podobny. Odleciał *odparł, podnosząc skrzydło do dzioba, by pomasowac się kciukiem miedzy nozdrzami*
nozdrzami skoro mowa o statkach… *znowu skinął człowiekowi* który jest Twój, przyjacielu? *czyli – zapewne chodziło rishianowi o konkretny statek*
Offline
- Nie mam pojęcia *Wpierw odpowiedział na pytanie zadane mu przez droida. Głos miał spokojny, jednak wewnątrz się gotował. Ta... puszka śmiała mu przeszkodzić w takim momencie... A słyszał o wielokrotnie większych interesach, rwanych w strzępy częstokroć przez o wiele mniejsze niedogodności* - A raczej... trudno byłoby zidentyfikować go w tym tłumie statków *Na potwierdzenie słów potoczył ręką wokół siebie... i rzeczywiście, 'Ważka' której szukał Taarn mogła być wszędzie. Co najgorsze nie wyróżniała się niczym szczególnym - po prostu przeciętnej wielkości mały statek jakich na Nar Shaddaa było setki tysięcy*
*Akam skrzywił się lekko... No tak. Przyszedł czas na 'prezentację'. A jedno trzeba było Buzzardowi przyznać - z zewnątrz nie prezentował się zachwycająco*
- Tamten, brązowy *(fakt że nie tylko od farby... Rdza również robiła swoje)* YT 1000 na PK 24 *Dłonią wskazał na sąsiednie lądowisko, gdzie przezornie zlądował uprzednio swym ruchomym lokum. Jednocześnie miał nadzieję, że Rishianin nim wyda 'wyrok' zechce wpierw, jak przystało na profesjonalistę, zapoznać się z wnętrzem, silnikami i mechaniką... które w przeciwieństwie do poszycia były warte każdej możliwej uwagi*
Mam ciało Boga. Szkoda tylko, że Buddy
"Now they will elect a new Chancellor - a strong Chancellor"
"Silny prezydent - uczciwa Polska"
Offline
Droid
[Dj] Potwierdzenie: tutaj już go nie ma…
[Ds] Czyli teoretycznie jesteśmy wolni, gdyż po pierwsze nie ma na tej planecie istoty imieniem Zin, po drugie wszyscy co chcieli mnie gdzieś wysłać zniknęli. Czyż to nie cudowne?
[Dj] Zacznij nowe życie…
*Droid spojrzał na Akama, który posiadał statek. Przyjrzał mu się uważnie, później na jego dobytek z jego czerwonego oczka pojawiła się mały czerwona wiązka, który widoczna była tylko na latających drobinkach* Uszkodzenie poszycia, zaawansowane. Naprawa - możliwa. *powiedział trochę bardziej donośniejszy niż zwykle głos* Tylko trzeba zdobyć parę części. *Na małym holocronie przed droidem wyskoczyły drobne elementy* Widziałem takowe na stanie w pobliskim opuszczonym hangarze Kobdara… Ale myślę, że i tutaj będą mieli na stanie, wszak to hangar…
[Ds] Może ten jegomość nam pomoże… jakoś zacząć
Jestem Taarn, robot naprawczy, kolektor i technolog *powiedział z jak największą radością- czyli metalicznym zgrzytem*
Offline
*złożył skrzydła do tyłu teraz na dobre upodabniając się, do ptaka. Koko – małpojaszczurka dziś ubrana w spódniczkę założyła mu chude ramiona za szyje i poskrzekując cicho wtuliła łeb w pióra. Patrzyła nieufnie na Tarana. Widac straszono ją w domu czymś podobnym.
Ptak zaś podniósł głowę, a szyja wydłużyła mu się, jak to ptakowi. Dostrzegł statek i niebezpiecznie długo milczał, i nie było to bynajmniej celowe budowanie napięcia. Bo jakby nie patrzeć statek pierwszej, ani nawet drugiej klasy nie był*
wierze, ze statki mają duszę *odezwał się nagle. Czyżby delikatna odmowa? Na pewno chciałby się zapoznać ze specyfikacją. Tak, właśnie jeden specjalista się odezwał, a z oczu ptaka znikł uśmiech* ale ja nie mam czasu na naprawę, przyjacielu… *odparł Adamowi, patrzył jednak na droida… na Tarana* Tak… piękne imie, Taaran… *rishianin wyraźnie się zakłopotał, a Koko wydała z siebie wyjątkowo nieprzyjemny wrzask*
Offline
*W tym momencie Akam o mały włos nie stracił nad soba panowania. Zimna WŚCIEKŁOŚĆ napełniła mu trzewia... Gdyby tylko nie obecność rishianina, nie wahałby się wpakować serii z blastera w ten impertynencki, zakuty droidzki łeb*
- Statek... Jest w pełni sprawny i gotowy do lotu. *Lodowatym tonem gotowym bez większego kłopotu zmrozić rozpalone pustynie Tatooine odpowiedział droidowi*
- I nie potrzebuje obecnie żadnych napraw *Dokończył, już spokojniej, spoglądając na ptaka, choć głos, mocno podniecony mieszanką negatywnych emocji nadal lekko mu drżał*
- Calo Bann *Akam bez mrugnięcia okiem przedstawił się jedną z wielu swoich fałszywych tożsamości i wyciągnął dłoń w stronę Rishianina* - Może... przejdziemy się, obejrzeć Buzzarda od wewnątrz? *Zaproponował. Miał nadzieję że mimo pierwszego rozczarowania jego rozmówca zgodzi się... i nie pożałuje*
Mam ciało Boga. Szkoda tylko, że Buddy
"Now they will elect a new Chancellor - a strong Chancellor"
"Silny prezydent - uczciwa Polska"
Offline
Droid
*Taarn stał sztywno przez chwilę wpatrując w okręt- jak na robota przystało, po czym stwierdził odruchowo* Nie potrzebuje? *spojrzał na podwozie* Cóż, każdy posiada swoje minimum bezpieczeństwa, sam latałem już we wrakach... ale *przerwał nagle*
[Ds] chyba jesteśmy spaleni, nie uda nam się powiązać z tym humanoidem.
[Dj] to jeden z przemytników…
Może i da radę wylądować w kolejnym porcie, żeby dokonać pewnych drobnych napraw *Powiedział nie przerywając procesów myślowych i szacowania możliwości rozbicia* Tak, ma jakieś szanse. *Droid lekko obrócił swoje cielsko na sześciu kończynach i spojrzał na ptaka* Lecz widzę, że wam w czymś przeszkadzam… *Ciekawość ludzka kazała mu zostać, a droidzi rozsądek kazał wyturlać się na co najmniej kilometr* Może będę w ramach wynagrodzenia mógł w czymś pomóc? *Spojrzał na Akama… *chyba Droid wygrał nad mechanicznym ciałem, gdyż zaczął powoli się wycofywać ze słyszalnym sapaniem silniczków*
Offline
*Jak wiadomo każdy chciał na tym zarobić, zrobić dobrze, bezpiecznie. Akam – Calo reklamował swój statek klientowi, klient usłyszał uwagę/ostrzeżenie a przecież zależy mu na bezpiecznym locie, i tak dalej. Ciekawe, czy droid zrobił to świadomie*
Kaird, niepomiernie mi miło *pozwolił by mężczyzna uścisnął jego wątłą dłoń ukrytą pod skrzydłem. I chyba trochę bal się mocnego ściśnięcia. Musiał już tego doświadczyć.* wprawdzie jestem ptakiem i przestworza nie są mi obce, jednak w kwestii statków musze ufać ich panom… *tu spojrzał badawczo na droida* …i ekspertom… *droid z sukcesem zachwiał zaufanie Kairda do statku pana Akama. I to bardzo, bardzo bardzo…*
Offline
*Akam uścisnął dłoń ptaka i... chyba załapał o co chodzi. Jeśli miał jeszcze jakąkolwiek szansę by przekonać do siebie Kairda, to musiał wykorzystać w tym celu droida. Cała nadzieja w tym, że ten wewnątrz nie znajdzie niczego do czego mógłby się przypieprzyć*
- Skoro tak... Zapraszam Was obu na pokład *Spojrzał na droida* - Tak, Ciebie też...? *Pytając zawiesił głos*
Mam ciało Boga. Szkoda tylko, że Buddy
"Now they will elect a new Chancellor - a strong Chancellor"
"Silny prezydent - uczciwa Polska"
Offline
Droid
Każdy ma swój czas, a czas to pieniądz mawiają *Obrócił się do przemytnika*
[Ds] Coś kombinuje…
[Dj] Też mu nie ufam, lecz zauważ, że posiada broń…
[Ds] Jak każdy w okolicy paru mil… lecz w środku będzie mógł nam zrobić wszystko…
Tylko dlaczego ja, skoro mamy w tym hangarze wielu specjalistów… *mechaniczny głos mówił stale jednym, dziwnym tonem… przez chwilę milczał* Nie ufam Ci organiczna istoto. *Stwierdził nagle* Jaką mam pewność, że w środku nie ma porywaczy? Może ja nie jestem nic warty, lecz nie bez przyczyny znalazł się tutaj nasz trzeci towarzysz. *Taarn nie przestawał powolnego wycofywania, już znajdował się metr dalej niż poprzednio* Zresztą można sprawdzić systemy odpowiednim, testującym oprogramowaniem, więc potrzebny nie będę, a cyferek nie zmienisz *dalej próbował się wymigać od wejścia na pokład* Posiadasz takie?
Offline
*to już chyba było za wiele dla Kairda. Niby zwykły droid, a tak potrafił zmienić sytuacje, wpłynąć na czyjeś decyzje, bo teraz najwyraźniej sprawił, ze Kaird widział w człowieku porywacza. Małpa natomiast najwytraźniej chwalą lecieć bo zaskrzeczała, i skoczyła na ziemie, by ruszyć energicznie w stronę droida*
Offline
*No nie, tego było za wiele To nie mógł być przypadek! Ta puszka z premedytacją rujnowała mu ubicie interesu. Spojrzał ukradkiem na Rishianina... Gdybyś łaskawie sobie stąd odfrunął *pomyślał* wpakowałbym temu zakutemu łbowi trochę wysokoenergetycznego rozumu *Mimo to Akam starał się panować nad sobą (jeszcze), w końcu jakaś... minimalna chociażby szansa na ugodę istniała, dopóki Kaird tu był. Walkę żywiołów która rozgrywała się z przemytniku ukazywało jedynie lekkie drżenie rąk, które postanowił zamaskować wyjmując i zapalając fajkę. O tak, wspaniały 'aromat' fajkowego tytoniu z delikatną nutą wanilii był wszystkim, co potrzebne było Nayowi do odprężenia się... Ukontentowany, wypuścił z płuc chmurkę dymu i...*
- Jeśli nie chcesz, to znikaj stąd. Oby prędko *Odparł droidowi* - I nie, nie posiadam ogólnej autodiagnostyki. Z resztą, i tak by nie zadziałała...
*Skłamał... i po chwili zorientował sie, że nieopatrznie wkopał się jeszcze głębiej. Jego słowa nie oznaczały wprawdzie, że systemy nie są sprawne... ale mogły zostać zinterpretowane właśnie w ten sposób. Po prostu na statku zamontowane były podzespoły z innych jednostek, ot choćby jak silniki i hipernapęd żywcem wyjęte z YT-1300, co kosztowało Buzzarda zmniejszenie powierzchni obu ładowni, czy dwie laserowe wieżyczki, choroba wiedziała jakiego pochodzenia. Dlatego też program taki nie mógł zadziałać - wedle ogólnie przyjętych wytycznych taka kombinacja części składowych statku nie miała prawa ze sobą współpracować... a jednak - wprost przeciwnie. Jedyną trudnością jaka się z tym wiązała, była konieczność sprawdzania każdego podzespołu z osobna, ale i na to był sposób*
Mam ciało Boga. Szkoda tylko, że Buddy
"Now they will elect a new Chancellor - a strong Chancellor"
"Silny prezydent - uczciwa Polska"
Offline
Droid
[Ds]Propozycje?
[Dj]Zróbmy tą diagnozę i się ulotnijmy…
Dobrze panie Calo. Z chęcią obejrzę pański pokład *Stwierdził, po czym ruszył w kierunku okrętu* Niech pan nie wchodzi dopóki ja nie wyjdę * Swym dziwnym głosem zdradził wahanie, lecz nawet nie odwracał się- trwałoby to zbyt długo, a nie chciał marnować czasu…* przebadajmy tę kupę złomu *powiedział cicho wspinając się do luku wejściowego. Widocznie nie podobał mu się ten pomysł, gdyż jego ruchy były dziwnie wolne…*
Offline
*To już naprawdę wszystko robiło się zbyt niebezpieczne, a zwarzywszy na to, ze na każdym lądowisku kilku najemników czeka na klienta, to Kaird nie musi wcale ryzykować życia w jakimś złomie.* Koko! *zawołana małpa posłusznie acz niezbyt chętnie wróciła do pana i zajęła miejsce na jego grzbiecie* Zastanowię się jeszcze *odparł ta bardzo grzeczną wymijająca fraza która oznaczała ni mniej ni więcej: nie, nie ide na to. Rozpostarł skrzydła do odlotu*
Offline