Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Strony: «-- 1 … 13 14 15 16 17 --»
Oficer Sojuszu
*dziwne, weeqyeanskie spojrzenie, jakby odległe, teraz nabrało ognia, tęczówki stały się większe kosztem zwężających się źrenic, i po chwili parsknął krótkim śmiechem*
Doprawdy, ma pan bardzo, jak to było, kuhrrturalną załogę ale bez obaw, teraz, jak jest to także moja załoga, to sobie poradzę. *weequeyański uśmiech był trochę odpychający. twarz poorana charakterystyczny dla rasy zmarszczkami wykrzywiła się groteskowo, wyglądało to przynajmniej nieładnie.*
Tak, wiem o panu generale *podjął do tematu już nowego* Bardzo przykra sprawa. Jednak – możliwość służby na tym okręcie to dla mnie zaszczyt. *czyli oczywiście się zgadzał*
Offline
Oficer Sojuszu
*Brwi Darvena uniosły się w górę.* Czyżby Secorsha nie przywitał pana dostatecznie miło? *Zapytał, bo na statku nie było innego kaleesha. Póki co Arsleksyr dość uprzejmie omijał konkrety, oszczędzając biednemu "młodszemu oficerowi" ogromnych problemów, bo gdyby Darven się dowiedział o szczegółach spitego "powitania", to nie tyle Seco, co cała zmiana miałaby taką przeprawę, że chyba tygodniami by go przeklinała i obrzucała wyzwiskami. Oczywiście w myślach.* Niewątpliwie. *Rzekł odnośnie już drugiego tematu, lekko pochylając głowę.* Bardzo mnie to cieszy. Pana pomoc będzie mi potrzebna, planuję zrobić małą... Że tak to określę, "reorganizację". Najlepiej zacząć od siebie, czyli od tego statku, bo mam niemiłe wrażenie, że załoga popadła w marazm. Może już nie czują presji odkąd rozprzestrzenia się plotka, że Generała nie ma. Niestety, czasem trzeba trzasnąć pięścią w stół. *Przekrzywił lekko głowę. Jakoś miał takie intuicyjne wrażenie, że pułkownik go zrozumie - w końcu został wybrany pod pewnym kątem, tak jak zasług, tak i doświadczenia i ogólnego "światopoglądu". A nie od dziś wiadomo, że zorganizowana, zdyscyplinowana załoga, to pierwszy krok do sukcesu.* Ostatnio także problemem stało się porwanie naszego statku. Był na nim niebezpieczny droid rzadkiego typu, paru Jedi... Może uda nam się zdziałać coś w tej sprawie, która od pewnego czasu jest dla mnie jednym z priorytetów. W każdym razie - mam nadzieję, że nasza współpraca będzie przebiegać bezproblemowo i owocnie. Potrzebuję zaufanych, lojalnych osób, korporacja wymaga pod pewnymi względami "napraw". Myślę, że może pan być jedną z takich osób.
Offline
Oficer Sojuszu
sam sobie poradzę z Secorshą *odparł tonem kogoś, kto z prawdziwą przyjemnością gasi takie niedopałki jak pan Gawila. I nie było to jakieś złośliwe. po prostu – część procesu reorganizacji.*
Jeśli pan pozwoli, panie Darvenie *obawiał się mówić na Ty, mimo iż był starszy*
Ja się tym zajmę. zaznajomię się z załogą, w końcu powinienem. Także z dokumentacja, ze stanem. *Zaoferował się. bardziej mu chodziło o zdobycie koniecznego posłuchu przez osobiste zalezienie za skórę pracownikom. A kiedy skończy, wszystko będzie tykało jak w korrelianskiej bombie zegarowej.*
zdziwił by się pan, jak blisko poznałem tego droida *Tak, był przygotowany. i na droidy i na droideki, i na kible, na dżedajów, na Gawinów trochę mniej, ale kimże by był gdyby nie mógł się dostosować*
I wiem, ze macie dzikiego chłopa z amnezją. Wystarczy mi pełnomocnictwo. zrobię porządek z dzikimi lokatorami
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven słuchał tego dobrą chwilę, uśmiechając się lekko. Niebywałe.* Doskonale, panie pułkowniku. *Rzekł w końcu, nie kryjąc zadowolenia. Nawet nie spodziewał się, że trafi tak dobrze. W pełni odpowiadała mu tykająca bomba zegarowa, w końcu nie od dziś wiadomo, że w przeszłości, jako pierwszego oficera, to Darvena jedną z ról było zachodzenie za skórę i utrzymywanie porządku. W pełni to wszystko rozumiał. I Arsleksyr - jak wynikało z jego wypowiedzi - też, a przy współpracy na takich stanowiskach, nie da się ukryć, zrozumienie było niezbędne.* Muszę przyznać, że jest pan odpowiednią osobą na to stanowisko, jestem pewien, że dobrze będzie się nam współpracować. *Skinął głową z uznaniem. Czyli pierwsze wrażenie bardzo dobre.* I tak, oczywiście zostały sprawy formalne. Będzie pan dostawał miesięczne wynagrodzenie, na podstawie podpisanej umowy. Pieniądze wpływać będą na służbowe konto. Zasady pan zna, więc nie będę o tym mówił. *Przesunął mechaniczną dłonią po stole, odchylając się lekko na fotelu.* Sprawa dzikich lokatorów zawsze była rzeczą nieprzyjemną, niedawno pozbyłem się ze statku pokaźnego tłumu takich osobistości. Nie udało się to w pełni, więc nie mam nic przeciwko, żeby pan się tym zajął. Zatwierdzę pełnomocnictwo.
Offline
Oficer Sojuszu
Generał czul się zobowiązany wobec pewnych osób, z tego to wynikało. Lub po prostu nie obchodzili go. Teraz Widmo II znowu stanie się statkiem wojskowym. niczego nie znoszę tak bardzo, jak latających hoteli. *wąskie usta weequaya obnażyły zęby w uśmiechu. zdecydowanie nie był to olśniewający uśmiech. Miał trójkę dzieci, wiec może być praktycznie wszędzie, choć nie zagrzeją tu długo. Arsleksyr chciał być także trochę dalej…*
wróćmy na chwile do droida, jeśli można…czytałem, tak. czy to ten egzekutor numer 12? z Cestusa?
*Jedyna rzecz, która trochę go martwiła. Nieprzyjemnie jest żyć pod jednym dachem z własnym katem*
Offline
Oficer Sojuszu
To prawda, było tak, jak pan mówi. I prawdę mówiąc, mimo tego, że pewien Secorsha czasem bardzo nadużywa mojego zaufania, Gawilowie to jedyne osoby, których obecność na tym statku akceptuję. Reszta to albo przybysze znikąd, urządzający sobie darmowe pobyty i zabawy na moim statku, albo bandy uzbrojonych ludzi, ewentualnie darmozjady. To musi się skończyć, mam tego pełną świadomość. Choć przyznam, że w porównaniu z tym, co było tu niedawno, to na statku jest idealnie. Cała fala intruzów musiała opuścić Widmo. Teraz jest względnie spokojnie. *Cóż, kwestia Gawliów rozwiązała się sama, bo Fler wyraziła chęć przeniesienia się na jednostkę naziemną Cochrelu. Darven na pewno by ich nie wyrzucił, ale, co to dużo mówić, w tym wypadku taki obrót spraw był korzystny. Okręt wojenny to okręt wojenny. I nagle Darven znieruchomiał, jakby nabierając podejrzeń.* Tak. *Skinął głową.* Właśnie ten. Jedyny, który zachował się z całej serii. Rozumiem, że go pan... poznał? *I już zaczynał czuć, że odpowiedź może nie być najciekawsza. Bo przecież wiadomo czym się zajmował ED.*
Offline
Oficer Sojuszu
*słuchał tego wszystkiego i przytakiwał, choć oczywiście nawet połowy tego co było na widmie nie wiedział, nie miał pojęcia o zestawie nietypowych osobliwości. Ale zasięgnął języka oficjalnie*
Tak, poznałem tą maszynę na Ord Cestus, kilka lat temu. Pracował jeszcze „w zawodzie”, ale teraz już chyba go nie ma *cos słyszał, ze robota tego strzaskało w maszynowni. Pani Lipini potrafi narobić szumu, a jak jeszcze jest się na Hypori… bo był, i pare razy ją widział, nawet rozmawiali, ale nie o tym. O generale, oczywiście, wszyscy „wyżsi” z cochrelu o tym ciągle gadają.
Offline
Oficer Sojuszu
Jest, ale go nie ma. *Odrzekł, dochodząc do wniosku, że z Arsleksyrem może się podzielić tą tajemnicą.* Był na porwanym statku. Prawdopodobnie jeszcze działa. *I to powiedziawszy, spojrzał pułkownikowi w oczy, przyjmując zadumany wyraz twarzy. Martwiła go ta kwestia. Jeśli zagubieni się odnajdą, to niewkluczone, że wśród nich będzie właśnie ED - najbardziej żywotny z nich wszystkich. Miał zostać naprawiony. Tymczasem specyficzny rodzaj relacji między Arsleksyrem, a Edem może się stać przyczyną niemałego problemu. To pewnie będzie ciężki orzech do zgryzienia.* ED oficjalnie zakończył żywot w maszynowni tego statku, między turbinami. Ta wersja odbiega nieco od nieoficjalnej.
Offline
Oficer Sojuszu
*porwany statek. wiedział, musiał wiedzieć, w koncu wysłano na ten statek krążownik, a wysłanie krążownika odbija się troche echem, i znowu się szepta. a chodziły różne głupie plotki, powiązano już statek z zaniemognieciem generała i w ogóle.
Arsleksyr nie miał zbyt dużych nadziei na odbicie „zakładników”, wiec może rzeczony egzekutor dokona tam żywota i będzie z głowy. Skinął więc głową na znak, ze wszystko ok. Ale kiedy Ed się znajdzie, pewnie Arsleksyr przeżyje niemały szok. Już teraz dało się wyczuć, ze… no cóż, wiadomo. Nie, nie nienawidził, nie poprzysiągł zemsty i tak dalej, ale przecież nie był kamieniem, tylko zywą istotą*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven nie do końca był zapoznany z tematem krzywd, jakie ED wyrządził Arsleksyrowi, ale pod wpływem sytuacji pewnie niebawem poszuka informacji. Póki co wolał nie rozmawiać z samym zainteresowanym bezpośrednio, to przecież oczywiste, że o takich sprawach nie mówi się bez mrugnięcia okiem, a już na pewno nie na pierwszym spotkaniu. Naprawdę niefortunne. Z jednej strony, każdy mógłby powiedzieć, że ED był wtedy "niewolnikiem" i musiał wykonywać pewne polecenia, ale... Skoro je wykonał, to odbiły się echem na ofiarach, to oczywiste. I teraz Darven spotkał się z tym osobiście, bo okazało się, że nad jego nowym współpracownikiem, którego zaczął darzyć sympatią, pastwił się - skądinąd - jego własny droid, można rzec - "przyjaciel". Jak się odnieść do takiej sytuacji? Jakby nie spojrzeć, z której strony, tak czy siak - sama w sobie wywoływała taki czy nie inny, lekko mówiąc, "dyskomfort". Wcześniej to, co robił ED, nie miało wymiaru osobistego, ludzkiego. A teraz Darven poznał osobę, która odczuła to na własnej skórze i nie wątpił, że kamieniem nie była.* To chyba wszystko. *Rzekł po chwili, spokojnie, ale dało się wyczuć pewną nutkę przybicia. Ostatnio sprawy nie układały się najlepiej. Pod względem statku - podwójnie źle. Jak się nie odnajdą, niedobrze. Jak się odnajdą, też pod pewnym względem i dla pewnych osób- źle. I nie ma takiego wyjścia, żeby wszystkich zadowolić.* Dziękuję za spotkanie, panie pułkowniku.
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven rzeczywiście znalazł się na rozdrożu. Pułkownik zdecydowanie będzie wolał, by się nie znajdywali. co nadejdzie – czas pokaże. trzeba zaufać Mocy, rzec można. generała by to rozdrażniło. Moc. Ars nie miał tak negatywnego zdania. Przyjmował, ze Moc jest i już.
Wstał i skłonił się lekko*
Całą przyjemność po mojej stronie. przygotuje sobie kwaterę, o ile chłopcy jeszcze tego nie zrobili, i zajmę się pracą. dziękuje *zasalutował jeszcze raz, i ruszył do wyjścia. Także jak wcześniej – nieco chwiejnym krokiem, i to właśnie była pamiątka po Edzie*
Offline
*O wizycie Widmo nie zostało poinformowane oficjalnie. Przyszłą do Darvena wiadomość prywatna: wymagano od niego czasu i uwagi w zamkniętym pomieszczeniu bez kamer i świadków na jego statku. Oficjalnie była to dostawa środków czystości. Nieoficjalnie oczywiście chodziło o to, o czym pisano w prywatnym przekazie: przybywał ktoś „stamtąd”. W chwili obecnej jeszcze nie wrócił Arsleksyr, ale już napisał, ze rozmowa się odbyła i wygląda na to, ze nienajgorzej jest. Tymczasem wylądował już zwykły statek transportowy (dobrze by było by nikt nie zarysował kadłuba, bo pod nim statek wyglądał trochę inaczej…
Na Widmie nikt nie miał pojęcia, kto przyleciał. Ot, jakiś stary geonosjanin, nie rzucający się w oczy i trochę irytujący w takim miejscu jak widmo. Bo po kiego tu jakiś dziadek?
Na szczęście zbyt krótko był w hangarze, by pracownicy zaczęli nad tym myśleć.
Przejął go rezolutny choć niezbyt lotny intelektualnie Recko – najstarszy syn Arsa, i tak przyprowadził go (musiał to od ocja wiedzieć) do sali konferencyjnej*
Offline
Admin - MG
W sali konferencyjnej było cicho. Przy długim, masywnym stole siedział charakterystyczny cyborg - jego mundur zdradzał rangę dowódczą. Kiedy do środka wszedł geonosjanin, gospodarz wstał i powitał go skinięciem głowy. Czerwona peleryna zatrzepotała cicho, unosząc się zaledwie parę centymetrów od ziemi.
- Miło mi powitać w mych skromnych progach, Generale - rzekł z lekkim uśmiechem.
Offline
*pierwszy jednak wszedł Recko, bardzo podekscytowany, i to on, oczami chłopca zamkniętymi w ciele mężczyzny spojrzał na drugi koniec stołu, na Darvena*
Proszę pana, ten pan mi powiedział, ze będzie wojna! *widać było ze Teb słowa ścisnęły biedaka za serce. A Nimret? Widać specjalnie się nie przejmował tym, że szepnął dwa słowa biedakowi. Ale to będzie kolejny socjologiczny eksperyment: nikt nie uwierzy Reckowi na widmie że „będzie wojna bo ten dziadek powiedział”*
Nie przejmuj się jakaś głupią wojną, chłopcze. Idź, dopilnuj, żeby równo kartony z mojego statku powynosili. To są bardzo ważne kartony!
*Stary geonosjanin podniósł znacząco powykręcany reumatyzmem palec. Młody Weequay z przejęcia tylko czknął, i szybko opuścił pomieszczenie, a kiedy znikł, geonosjański dziad powoli odkręcił głowę i wreszcie spojrzał w nie do końca ludzką twarz Darvena*
Darven Saarai… W końcu mam okazje poznać osobiście tego którego osobiście wybrał sobie generał Sheelal… uszanowanie… *I począł kuśtykać, podpierając się laską – najzwyklejszą jaka tylko mogła być – w kierunku obecnego dowódcy Statku Widmo II*
Przepraszam ze tak mało dyplomatycznie, ale oficjalnie nadal siedzę na Hypori i pierdzę w krzesło, wpierdalajac prażone krewetki i robię to, co cała Rada udziałowców dla Cochrelu, czyli nic
Offline
Oficer Sojuszu
Recko nie został utwierdzony w przekonaniu o nadejściu wojny, bowiem Darven spokojnie poczekał, aż wyjdzie. Z uwagą spoglądał na sylwetkę starego Nimreta.
- I ja rad jestem z tego spotkania. Podejrzewam, że przy takim natężeniu wyrzucania przez radnych gówna politycznego, na Hypori nie ma już miejsca nawet na jedno, skromne pierdnięcie. - Wskazał dłonią krzesło naprzeciwko miejsca, które sam zajmował. - Proszę usiąść, możemy tutaj swobodnie rozmawiać.
Ostatnio edytowany przez Darven (2011-11-12 22:12:27)
Offline
Strony: «-- 1 … 13 14 15 16 17 --»