Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Nash poczuł ból jaki przez moment przeszył jego ciało od stóp do głów. Wiedział już, że Generałowi nie było lekko i przeszedł niemałe piekło. Wciąż jednak wydawało się, że lekceważąc ból, krzywdy dumnie i stabilnie stoi na nogach. Nash podziwiał pod tym względem Generała. Ktoś kto przerzył tyle krzywd, zmienił się, potrafił co jak co ale jednak postawić się po stronie dobra co nawet dla wybitnych członków Zakonu bywało niemożliwe. Ta determinacja i upór Qymaena były dla Nasha przykładem. Podziwiał go bez wątpienia.
Nash uśmiechnał się na to jak Generał wspomniał o szczurze, którego Nash kiedyś przyprowadził na ich spotkanie.
-Heh, nie mas się czego obawiać Generale, przykro mi to mówić, ale nie wiem nawet czy mój pupil żyje... Mam nadzieje, że ma się dobrze. Został na statku, którym uciekła Fler i Malkit. -powiedział. W prawdzie przyleciał dowiedzieć się jak miewa się Generał, ale pozwolił to mu zadawać pytania.
Offline
Rebeliant
*Niestety generałowi miejscami brak było nieco empatii, oczywiście nie dotyczyło to spraw ważnych, ale w przypadku szczura niestety to pokutowało* Złapiesz se drugiego *rzucił wiec beztrosko i bez zastanowienia. W życiu generała wszystko miało swoje miejsce w hierarchii wartości. A w tym wieku już niewiele można zmienić. Chociaż z drugiej strony – nikt nie próbował.
Cyborg z lekkim zgrzytem mechanicznego cielska zatknął wcześniej użytą do powitania rękę za grzbiet, na peleryną, marszcząc ją w miejscu nacisku*
A jak tam na Tytonie? *ma możliwość generał teraz „zapuścić żurawia” przez zaufanego człowieka by wywiedzieć się z niewielkim marginesem utajenia, jak tam Dżedajom w ich pustelni jest, dobrze, czy niedobrze. Nash w sumie źle nie wyglądał, no ale jak generał ujrzał Hakona to się poważnie zastanawiał nad szeroko zakrojoną akcją „jedzenie dla głodującego Tythona”*
Offline
-Jak na Tythonie? Szczerze? - zapytał w geście zdezorientowania. Otóż kiedy tylko dostał się na Tython ruszył do głuszy i tam przebywał przez większość, a praktycznie przez cały czas tam przebywał. Dopiero co przed wylotem do Generała znalazł się w świątyni więc tak naprawdę nie miał okazji na rozeznanie się w sytuacji. Po prostu najważniejsze było dla niego to czy z generałem wszystko w porządku. Owszem było wielu sceptyków podobnego zachowania, bo z reguły każdy zachowuję odrobinę dystansu. Nash jednak wolał nie myśleć o potencjalnych spiskach, po prostu na razie wolał żyć tym co się dzieje w danej chwili. A w tej chwili przejmował go los Generała.
-Nie wiem tak naprawdę nic... -powiedział wzruszając ramionami. -Wyleciałem jak tylko dowiedziałem się, gdzie jesteś by móc się z Tobą zobaczyć Generale. -Po ucieczce z Mando postanowiłem odpocząć i przebywałem w głuszy. -dodał.
Offline
Rebeliant
*Spojrzenie generała ześliznęło się gdzieś w bok i tam zostało. Nie odezwał się przez dłuższy czas, jakby kontemplował. Wysłano na Tython technika, za kare. Nie raportował, nie błagał o przeniesienie. Może zginął? Jedi strzegą swoich sekretów. Nash mógł być tan od początku widziany jako szpieg*
No a dobrze ci tam było chociaż w tej głuszy? *zapytał nagle niemal z troską, nieznacznie przekręcając głowę w geście pytania*
Offline
Nash nie wiedział jak odpowiedzieć Generałowi na to pytanie. W końcu spędził sporo czasu w samotności, czego nie lubił. Ale z drugiej strony pomogło mu to nieco przytemperować charakter, stał się nieco spokojniejszy i rozważny, choć mimo to pozostawało w nim jeszcze sporo pokładów energii i butności. Zawsze chciał działać, a kiedy w jednym miejscu nie było czym się zająć, nie pozostawał w nim długo. Dlatego kiedy tylko usłyszał o tym co działo się z Generałem postanowił jak najszybciej się z nim zobaczyć. Zastanawiając się nad odpowiedzią przez myśl Nasha przeszło nieco mroczne widmo tego jak jest postrzegany w Zakonie. Czyżby mu nie ufano? Powoli zaczynał czuć się jak wyrzutek, którego nikt nie chce.
-Czy było dobrze? -zapytał przerywając na chwilę. -Było spokojnie, jakoś dałem radę... -powiedział uśmiechając się lekko.
Offline
Rebeliant
*cos mu się ta odpowiedź nie podobała i nie oznaczało to ze podejrzewał kłamstwo, bo nie. Chyba domyślał się co może myśleć Nash i to mu się nie podobało. Tym bardziej ze prawdy nie znał, poglądy miał jakie miał, a Nasha lubił*
Tak czy siak, Nasz, witamy na Widmie II, na dole jest stołówka, kajuty są tam gdzie były, się rozgaszczaj i mieszkaj tu sobie, spokojnie, niespokojnie, ale zawsze klimat zmieniony *i zbliżywszy się, z przymkniętymi w ten charakterystyczny sposób oczami nagle przełożywszy rękę za plecami młodziana, poklepał go po ramieniu, naprawdę bardzo przyjacielsko*
Offline
To co powiedział Generał było niezwykle miłe. Pozwolił mu się rozgościć na statku darząc go zaufaniem. A zaufanie Nash cenił sobie bardzo wysoko. Sam również zaufał Generałowi. Kiedy Qymaen poklepał Nasha po ramieniu, chłopak spuścił nieco głowę w geście zakłopotania. Sytuacja wydawać się mogła nieco dziwna, gdyż takiego kontaktu nie miał nawet z członkami Zakonu. Generał był chyba jedyną istotą, która wydawała się interesować losami chłopaka. Podobało mu się to, kogoś może w końcu obchodził?
-Ja... dziękuję Generale. -powiedział podnosząc głowę i spoglądając Generałowi w oczy. -Jestem wdzięczny... -dodał.
Offline
Rebeliant
*Oczy niewiele się zmieniły jeśli nie liczyc tej blizny na powiece. Nadal zmeczone, zamglone przez zaćme, ale mimo to nadzwyczaj przenikliwe, jakby mimo tego defektu widział bardzo dobrze. Jak to sam by powiedział – cholera go tam wie.*
Mnie tez miło, ześ tak się moim losem przejął, bo i nawet z rady Cochrelu nikt mi pocztówki nie wysłał a ty osobiście przyleciałeś *widać szło tranzytem w druga stronę. I generał umiał czyjś gest docenić. Niektórzy mu podpadali tak ze strach, niektórzy bardzo łatwo zyskiwali sympatie i nie dlatego ze byli wybitnymi jednostkami tylko dlatego ze pasował generałowi ich charakter. Takie życie, nadzwyczaj proste. Ręka cyborga nie zeszła z ramienia Nasha, a spojrzenie trwało jeszcze dobrą chwile. Teraz najwyraźniej był czas na pytania Nasha*
Offline
Nash nie zastanawiał się długo nad tym o co zapytać Generała, był bardzo ciekaw jak ta cała sytuacja wyglądała z jego strony. Wiedział że może pytania te mogą zdenerwować Generała, ale jego ciekawska natura wzięła górę.
-Owszem, nasłuchałem się wiele od wielu osób, ale chciałbym wiedzieć od Ciebie czy wszystko w porządku i jak wygląda sytuacja. Czy istnieje szansa, że ktoś znów przypuści atak? -zapytał.
Offline
Rebeliant
*W dobrym humorze był, od humoru, zwłaszcza generalskiego wiele zależy. I choć powiadają ze dobry generał to gorzej niż zły generał, to jednak zapytanie nie spotkało się z jakimś oburzeniem.*
Nie mam pojęcia, co się mówi na Tytonie. W jakiej formie docierają do was wiadomości i od kogo. Zamieszanie było, owszem. Zginął jeden dobry oficer, straciliśmy kometę, Darven otarł się i śmierć i cudowi zawdzięczamy jego ciągłą egzystencję.
*O sobie jednak nic nie wspomniał. Ani słowem o pojmaniu, niewoli i ucieczce.*
Mogą dać o sobie znać w każdej chwili. Tego się spodziewam. Wiader wie, że ja i Mace Windu nadal żyjemy. Podejrzewam, ze ukrywa to przed swoim panem, wiec będzie chciał znaleźć nas i zgładzić z jak największym hukiem, by nic z nas nie zostało…
Offline
Wizja jaką przedstawił Nashowi Generał nie była kolorową wróżbą przyszłości, a jakże realnym zagrożeniem. Zagrożeniem które było niemalże pewne. Vader nie dostał tego co chciał, więc nie spocznie dopóki nie osiągnie swego celu, a i jasne jest, że może sięgnąć się każdej broni. Jednym z bardziej realnych było wysłanie szpiega, który zinfiltrowałby Zakon jak i poszukał śladów prowadzących do Windu oraz Generała. Vader nie mógł sobie teraz pozwolić na głośne działanie, bo byłoby to jednoznaczne z przyznaniem się do porażki w zadaniu jakim zapewne zlecił mu jego mistrz... a może działa na własną rękę by po kolei pozbyć się każdego zagrożenia, które przeszkadzałoby mu w objęciu władzy? Może jednym z nich był również jego mistrz? Któż to wie. Pewne było to, że Nash postara się być bardziej ostrożny gdyż nigdy nie wiadomo na kogo można trafić.
-Generale czy nie wydaje Ci się, że Vader będzie przez jakiś czas chciał by sprawa nie nabrzmiewała? Wystawiłby się przez to na gniew swego mistrza. Obawiam się, że możemy być infiltrowani... zarówno Jedi jak i Wy... -powiedział. Po chwili przerwy znów zwrócił się do Generała. -Może jest coś co mógłbym dla Ciebie zrobić? -zapytał.
Offline
Rebeliant
Na pewno mu na tym zalezy *podjął. Ręka zjechała z ramienia Nasha i wrócila za plecy, kładąc się poprzecznie na pelerynie i spotykając z drugą ręką*
A „jakiś czas” mija. Myślę, ze bardziej boi się Windu. O cochrelu Imperator wie. Nie wie imperium – ludzie, tego nie podaje się do informacji. Ale Imperator wie zarówno o nas jak i o przymierzu. O Jedi – o zorganizowanej grupie pod dowództwem Windu – pewnie nie. Nie zaatakował jeszcze, czyli nie zna miejsca waszego pobytu. Więc jeśli ma szpiega to raczej nieudolnego. Natomiast cochrel – tak, nie mogę wykluczyc, ze są przecieki. Ale dbamy o to, by pracownicy wiedzieli tylko to co niezbędne i nie mieli dostępu do tajnych danych. Ze mną kontaktuje się tylko grupka osób, nie licząc tych wszystkich zaufanych, którzy niemal mieszkaja na Widmie. No ale oczywiście wszystko to przypuszczenia. Nie wejdę w skóre innych osób, ale to, co wiem i mogę na razie mi wystarczy. Dziękuje, ale na razie nie potrzebna mi pomoc
*zakonczyl spokojnie*
Offline
Nash nieco się uspokoił. Na jakiś czas miał dość wrażeń. Choć w myślach chciałby udać się w końcu gdzieś z jakąś misją. Ale pewnie i na to przyjdzie czas. Na razie cieszył się, że sprawy idą swoim torem, spokojnie choć z widmem kolejnego ataku, oraz z tego że Generał jest cały.
-Generale jeszcze raz Ci dziękuję za to, że pozwalasz mi tu zostać. Doceniam ten gest i jestem w razie potrzeby na Twe wezwanie. -powiedział spokojnym, pewnym tonem jakoby chciał oświadczyć, że Generał ma w nim swojego sprzymierzeńca. Pewnie, owszem myślał, o tym że Generał ma pewnie na swych usługach o wiele potężniejszych ludzi, ale z drugiej strony każda ręka do pomocy, do tego w takiej sytuacji się przyda.
-Może masz do mnie jeszcze jakieś pytania Generale? -powiedział energicznie spoglądając na Generała z zaciekawieniem w głosie.
Offline
Rebeliant
Ale z proszę, czuj się jak u siebie w domu… to znaczy nie w świątyni – w domu
*i chwila refleksji nad tym, czy w ogóle Nash wie jak się należy w domu czuć. W końcu jedi domów nie mają.* I nie przejmuj się, jak będziesz potrzebny to się na pewno nie będę krępował
*przez ten czas przesunął się względem Nasha o kilka metrów. Po prostu spacerował po puchatym dywanie sali konferencyjnej. Jak wcześniej, tak i teraz lubił ruch i potrzebował go, choć już nie było czego porównywać, pamiętając chociażby wojny klonów i to co generał wyprawiał na mostku z biednymi droidami. Stare czasy, jak to by fachowo rzec – historia.
No ale zatrzymał się i znowu spotkały się spojrzenia*
Pytania… hmmm… jaka jest Twoja ulubiona liczba? *pytanie było jak najbardziej powazne*
Offline
Słysząc pytanie Generała Nash stanął nieco jakby wryty. Takiego pytania bez wątpienia się nie spodziewał. Baaa, można by rzec, że pytanie wydało mu się nieco zabawne. Kiedy tak stanął, podrapał się po głowie z wyrazem zakłopotania na twarzy.
-Eee, moja ulubiona liczba? -odpowiedział pytaniem na pytanie nieco mało elokwentnie, ale miał nadzieję, że Generał mu wybaczy gdyż pytanie było, coż... nieco dziwne. Nie miał jednak zamiaru trzymać Generała w niepewności i w końcu postanowił odpowiedzieć na pytanie. -Moją ulubioną liczbą jest dwa... -odpowiedział czekając na reakcję i może jakieś wyjaśnienie ze strony Generała.
Offline