
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Zwierzak
Wiedział Edzio jak do niej przemówić, bo się zaraz cała "napuszyła", czyli wygięła się.
- Urga hadna i dobra!
I w terkot, który był tłem dla szybkiej rozmowy. A potem skupiła uwagę na wiaderku. Widać zrozumiała o co chodzi bo spojrzała jednym okiem na obcą.
- Inna bawi?
Spytała tak po prostu. Bo skoro tamta pokazała, że respektuje Urdzię, to może się bawić. Zresztą Urdziątko zeszła z Edzia i z bliska zaczęło oglądać i obwąchiwać wiadro, wiedząc na stopie Edzia, więc nie mógł jej zdeptać.
Offline
No skoro stracili nią zainteresowanie to już energiczniej zaczęła się ewakuować z tego rejonu, a gdy dotarła do skrzyżowania to już w ogóle pobiegła w kierunku pokoju. Drogę jakoś zapamiętała, chociaż ta nie biegła szczególnie prosto. Mamie też za dużo nie powie, bo to by było równoznaczne z przyznaniem się do opuszczenia pokoju bez jej zgody. A do tego lepiej się nie przyznawać. W każdym razie Laandu zniknęła z pola widzenia Urgi i Eda.
Offline
Biznesmen
*Kiedy zaczęła uciekać, to popatrzył za nią, nie miało to wpływ na delikatne szturchanie wiadra stopą. Ed teraz już naprawdę dużo umiał.*
Wiesz co, Urga, jakiś dziwny dysonans odczuwam… *mruknął niskim, cichym głosem, patrząc w tamtą stronę, a kiedy przyszło „coooo”, to łeb pochylił, a nogą którą wcześniej manipulował przy wiadrze zgarnął ogoniarza i „przytulił” w ten sposób do drugiej nogi*
Nic, kocham się, patrz, ładne wiaderko, tam leży bandura. Bierz bandurę do wiadra i idziemy na poligonik
Offline
Zwierzak
Fuknęła. Ona zaproponowała zabawę a tamta ucieka... zniewaga!
Potem było "coooo?" a potem wspólne kulanie wiaderka, łapką, bo nie wyszła spod nogi Edzia. Dobrze jej tam było.
Wyślizgnęła się dopiero kiedy miała coś zrobić. Słuchała, myślała i powoli, po podpowiedziach zrobiła co trzeba. Cieszyła się że gdzieś pójdą razem. Mały Ed pilnował jamy więc mogła.
Offline
Biznesmen
*Po chwili się uspokoił, zapomniał już,. lub puścil w niebyt wcześniejsze wydarzenia. Pobawił się z Urga, służył pomocą teoretyczną i nawet troche praktyczną w wykonywaniu zadania, a potem oświadczył, ze „to Urga ma” i ze idą teraz popatrzeć co chłopcy robią*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=599
Offline
Biznesmen
*monotonne dudnienie ciezkich kroków świadczyło o tym ze gdzieś w obrębie korytarza człapał sobie Ed. Dzwięk kroków może wiele powiedzieć o „człowieku”, a tym przypadku tez o Edzie. Już od dwóch minut nie byli w nadprzestrzeni. Edzia ucieszyła zwłaszcza jedna wiadomość: napisał Hakon: znalazł sobie kwaterkę w lokalu dla pracowników, z czterema współlokatorami, pisał, ze to istny koszmar, ale wmieszanie siew tłum przyszło muz łatwoscią. Zmienił tożsamość i uzywa Mocy niezgodnie z kodeksem co krok.
Ed miał nadzieje, ze ten tekst naprawdę pisał Hakon. Pocieszała go ta nadzieja*
Offline
Gdy Ed skończy czytać wiadomość od Hakona to pewnie zauważy informację ze swojej skrzynki pocztowej - ktoś próbował się z nim połączyć i ten ktoś nagrał wiadomość. Po wybraniu opcji odtwórz pojawi się krótka informacja - godzina połączenia według osobistego zegara Eda no i numer dzwoniącego. W tym wypadku to był Seco, jakkolwiek był zapisany. Jeśli nie miał go na liście kontaktów to pojawi się jedynie numer.
A oto treść nagrania"
-Cześc Edzik, tutaj Seco Gawila, ten wiesz… coś mi leb rhozpiehrrdolił a potem dobrze się bawiliśmy na Ohrrdo z mandalohriańskimi chujami, pamiętasz, zajebiscie było. Dawne czasy. Moglibyśmy się kiedy spotkać na jakieś piwo czy… czy co ty tam używasz… Dobhrra, słuchaj Edziu, bo tu ja jestem na Nahrr Shaddaa i tu jest taka pani, któhrra chciałaby kupić pahrre dhrroidów, może miałbyś dojście do jakichś, czy tam znasz kogoś, kto ma, to ja bym cie bahrrdzo phrrosił żebyś jak wyjdziesz z tej nadprzestrzeni to odezwał się chyba że to taka ściema z tą nadprzestrzenią ze niby rozmawiać ze mną nie chcesz, a jeśli tak to jesteś chuj jebany, o! A tehrraz ci podam tej pani numehrr w rhazie co, bo ja nie wiem jak dlugo tu na NS będę
Później pojawił się załącznik, czyli ten numer.
Offline
Biznesmen
*Zaskoczenie tą wiadomością było tak wielkie, ze aż Ed zamarł w ruchu, niestety w nieodpowiedniej chwili, wiec zrobił takie ciężkie „ŁUP” na lewa noge, aż „przykucnął”, ale szybko się pozbierał, i powarkując trochę szarpanie na nowo wczytał się wiadomość. Seco Gawila, a to ci niespodzianka. Oczywiście pamiętał, całkiem dobrze kojarzył tego wariata, ale – okoliczności nie sprzyjały. Chętnie by pomógł koleżance Secorshy, ale tam prawdopodobnie chodzilo o jakaś pierdołe typu nie droidy a roboty kuchenne i nie kupić a pożyczyć, bo wesele.
Po pierwszym szoku zostawił tą wiadomość i przeglądał dalej swoją skrzynkę*
Offline
W skrzynce miał jeszcze kilka wiadomości. Jedną z nich wysłał jego menadżer, który poinformował o przekazaniu ostatniej raty surowcowej Darr Tahowi oraz o odebraniu przetłumaczonych planów technologii obróbki i modyfikacji żywności. Zostały one już przekazane naukowcom, którzy zajęli się ich rozgryzieniem, by jak najszybciej wykonać prototypy, by wszystko przetestować.
Kolejna wiadomość pochodziła od Mandalorian, którzy zgadzali się na ustaloną cenę, zastrzegając, że wolą towar odebrać osobiście, by wszystko sprawdzić i zapłacić. Dral też przysłał wiadomość, ale to było głównie tłumaczenie tego, czemu Mando są tacy podejrzliwi, radząc przy okazji by sobie tego Ed do serca nie brał.
Pozostałe wiadomości to były w sumie raporty przysyłane z firmy, czyli standardowa procedura. Dużo papierkowej roboty, nic ważnego w sumie.
A gdy Ed się z tym upora to zostanie poinformowany o nadchodzącym połączeniu, numer był identyczny z tym z załącznika do wiadomości Secorshy.
Offline
Biznesmen
*Tym nadawcom poopisywał na bieżąco, typowe biznesowe formułki, tak, oczywiście, dziękuję, proszę bardzo. Mandalorianom odpisał ze nie widzi przeciwwskazań co do spotkania ale obecnie nie jest w stanie go zrealizować z różnych przyczyn których w sumie znać nie musieli bo to Eda sprawy. Do Drala oczywiście więcej: typu rozumiem, lub tez rozumiem ale pojąc nie mogę, spokojnie, to tylko interesy. Rozumiał, czemu Dral tak się asekuruje tłumaczy. Bo identyfikował się z mandalorianami i jak ci zrobią złe wrażenie to potem tak będzie Ed patrzył na Drala.
Połączenie zastało go na ostatnim rozgałęzieniu przed mostkiem.
Jak to głupi zart lub niepoważna osoba – zawrócę i pójdę do Maca poudawać ze mam depresje, żeby trochę się zrelaksować – pomyślał. A jak będzie poważny kontrahent to za karę za brak wiary w ludzi pójdę na mostek pracować.
No i odebrał. U jego rozmówcy nie pojawił się obraz, jedynie sygnaturka której teraz nie ma w podpisie, ale kiedys była, taka kreskówkowa „półorganiczna” wersja Eda, z jednym okiem, kulą u nogi i żółtymi zębami. Zaś co do projekcji to nie ma co się łudzić – opcja była wyłączona.
Nic nie powiedział, tylko odebrał*
Offline
Po przyjęciu rozmowy obraz rozmówcy Eda miał się pojawić, ale w ostatniej chwili tą opcję wyłączono, więc Ed też nie wiedział z kim rozmawia. Najwyraźniej ten ktoś nie był skłonny się ujawniać, gdy jego rozmówca pozostawał w pewien sposób anonimowy.
- Witam panie Saarai. Otrzymałam pański numer od niejakiego Secorshy Gawili, który chyba nagrał wiadomość na pańskiej skrzynce odbiorczej. Nazywam się Morrigan
Głos z całą pewnością należał do kobiety, najpewniej należącej do humanoidalnej rasy. I w sumie tylko tyle Ed mógł stwierdzić. Transmisja była nieco zniekształcona, więc ciężko powiedzieć cokolwiek więcej.
- Pan Gawila poinformował mnie, że jest pan w stanie... sprzedać kilka droidów niszczycieli
Offline
Biznesmen
*Do podobnych wniosków doszedł i Ed, w końcu to się nie zdarzyło pierwszy raz, wielu jego pomniejszych kontrahentów w ostatniej chwili postanawiało chronić swój cenny wizerunek zainspirowani tym, ze i Ed tak robi. Tylko ze Ed raczej miał niewielki wybór.
Jednak i nie sądził by wiele z tego powodu tracił wiec nie ubolewał nad tym ze wyłączyła wizje.*
Witam serdecznie *Odpowiedział głos, taki sam jak ten nagrany jako powitanie w skrzynce* Kilka droidów niszczycieli… widzi pani, generalnie nie prowadzę handlu detalicznego, poza tym niszczyciele już dwa lata temu zostały wycofane ze sprzedaży, Imperium nałożyło embargo na droidy byłej konfederacji, a kary są tak wysokie ze ich się po prostu nie rozprowadza…
*Jak na koleżankę Secorshy to tak całkiem składnie gada – pomyślał*
Offline
Kilka osób mogło też irytować to, że oni się ujawniają a Ed mimo wszystko nie włącza swojej kamery, o ile takową miał.
- Zdaję sobie sprawę z Imperialnego embarga nałożonego na droidy Separatystów, dlatego też zwracam się osobiście do pana z tą prośbą
Na czarnym rynku można było kupić wiele droidów dawnej Konfederacji, ale były to głównie modele B-1 i B-2, nieulepszone, więc wymagające centralnego nadajnika. No i też nie były pierwszej jakości, a ich możliwości bojowe były nieco wątpliwe.
- Oczywiście domyślam się, że załatwienie te sprawy mogłoby być problematyczne, jednak ktoś o pana pozycji pewnie mógłby coś na to poradzić.
Głos Morrigan był spokojny i raczej miły dla ucha. Nie nalegała na załatwienie tej sprawy.
Offline
Biznesmen
I Secorsha sam na to wpadł? *Odpowiedział rozmówca bez wizji. Korzystał w tej chwili z prywatnego komunikatora wewnątrzsystemowego. Szczególnie zachwycony nie był ze Seco podaje obcym ludziom jego prywatny numer. Nie żeby miał cos przeciw obcym ludziom, ale to numer prywatny, do interesów ma inny. Eh ten Seco*
Poradzić mógłbym, kupić można w galaktyce wszystko, zwłaszcza teraz, tylko ze widzi pani, ja się raczej takimi drobiazgami nie zajmuje. Bardzo pani zależy? Jakie to droideki miałyby być, bo domyślam się ze nie zwykłe
Offline
- Tak
Odparła bez entuzjazmu. O Secorshy miała dosyć niskie mniemanie, mimo że się w tej sprawie przydał. Ale i tak miała go za chama, prostaka i generalnie intelektualne zero. Nie przyzna się oczywiście do tego, bo nie wiedziała jaka jest natura jego relacji z Edem, ani też jak ten ocenia kaleesha.
- Owszem, można wiele kupić, jednak droidy tej klasy są bardzo trudno dostępne, a jeśli coś już się znajdzie, to raczej jest to szmelc. No i też nie ustaliłam ostatecznej liczby tych droidek
Łatwo się było domyślić czemu. Nie miała w końcu pewności w jakim stanie technicznym będą te droidy i jak będą one działać. Lepiej kupić na początek kilka, by je przetestować.
- Nie będę pana okłamywać, że mi nie zależy. Potrzebuję solidnych droidów do ochrony moich interesów, a modele dostępne na rynku niestety nie sprawdzają się.
Stwierdziła nieco przygnębionym głosem, sugerującym że to dla niej kłopotliwa sprawa, z którą zmaga się już jakiś czas.
- Najbardziej by mi odpowiadały takie z autonomicznymi procesorami, podobnymi do tego zamontowanego w droidece pana Gawili. Jego "Dżony" był w stanie działać samodzielnie co robiło wrażenie
Bez komentarza pozostawiła poziom intelektu Dżonego, ale jej nie zależało na bojowym droidzie o elokwencji protokolanta.
Offline