Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Strony: «-- 1 … 14 15 16 17 --»
*Seco wziął czip, sprawdził zawartość i widać było, ze się zdziwil* E, phrrodsze pani, ale ja nie mam wydać… *Pokazał tym jaki jest uczciwy, stwierdzil, ze przynajmniej o jedno zero za dużo, bo co, za takie pierdolenie za ulicy bańkę dostać?*
Offline
*Dżony zaś wyraźnie był naciągaczem, bo jak zauważył, ze Seco coś dostał, to sam, zaktywowawszy palce pod lewym karabinem, wyciągnął w jej stronę długie ramie, żeby tez coś dostać. Nieważne co, ale Dżony tez chce *
Offline
Morrigan uśmiechnęła się do Seco słodko.
- Ależ mój drogi, to dla ciebie. Bywam hojna wobec tych, którzy mi się przysłużą. Tylko nie próbuj mnie naciągnąć, wobec takich osób bywam bezwzględna. Żegnam panie Gawila, przyjemnie robić z panem interesy
Niestety Dżony niczego nie dostał, bo portfel oddała już swojemu człowiekowi a ten go schował. Ochroniarz jednak zlitował się nad biednym droidem i z kieszeni wyjął stary brelok, do którego miał przytwierdzone karty dostępu. Odczepił je i z powrotem schował, natomiast brelok w kształcie głowy jakieś postaci z kreskówek oddał Dżonemu.
- Chłopie, nie marudź tylko się ciesz.
Poradził kaleeshowi i się odwrócił. To samo zrobiła Morrigan i wspólnie ruszyli w kierunku klubu, a Seco mógł znowu podziwiać jej wdzięki od tyłu. W końcu nie robiła nic by je ukryć.
Offline
No cóz… no dobhrra. no to w takim rhazie Moc wam zapłać *pokłonił się lekko, uśmiechając się szeroko. czip ściskał mocno w dłoni. teraz zaczął się bać, ze mu ukradną. Trzeba to szybko przepić. Ale najpierw*
Dzony! Dżonula, hej *podszedł do droida i złapał go za łepek*
Dzony, prowadź do kibla!
Offline
Dżony ma przedmiot! Przedmiot Dżonego! *Bardziej się widać droid cieszył z breloczka niż Seco z tysiaka. A kiedy Seco porosił o odwiedzenia kibla, to już w ogole ekscytacja*
Rozkaz rozkaz! *I trzask do trybu kolowego. Ruszyl gwałtownie i za chwile znikł za rogiem*
Offline
Kontynuacja z http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?id=451&p=3
Mężczyzna odwiedzający klub od razu zwrócił uwagę stałych bywalców. Nigdy go tu nie widzieli. W takich miejscach nowi goście zawsze przyciągali wzrok. Często również przyciągali kłopoty... choć ten bar nie wyglądał na taki w którym można było dostać w mordę na "dzień dobry".
Nowo przybyły był młodym mężczyzną rasy ludzkiej. Średniego wzrostu, szczupły, blady. Głowa ogolona na łyso, twarz przeciętna, pokryta kilkudniowym zarostem. Oczy szare, zaciśnięte usta.
Uwagę zwracała lewa ręka, a raczej jej brak poniżej łokcia.
Przybysz ubrany był w czarne, luźne ciuchy. Kikut lewej dłoni obwiązany był pasmami ciemnego materiału. Nie wyglądał na uzbrojonego (może dlatego, że wchodząc trzeba ją było zostawić?), aczkolwiek jego postawa mówiła, iż umie się obronić.
Morkai rozejrzał się po barze. Stał się czujny. Miał dziwne przeczucie... Wyczuwał jakąś zasadzkę. W środku było dziwnie... przytulnie? Nie przywykł do takich miejsc.
W środku było nieco gości, lecz nie można było nazwać tego miejsca "pełnym". To jeszcze nie były godziny szczytu. Scena na którejś ktoś powinien występować była pusta, a za barem stał droid. Skrytobójca udał się do niego i zasiadł na wysokim taborecie.
- Wysłała mnie tu pewna... Hm, nieważne. Szukam informacji, a ponoć można je tu znaleźć. - Rzekł do robota, acz na tyle głośno by usłyszeli go najbliżej siedzący goście.
Offline
*Morkai nie wyglądał najgorzej. nawet mimo braku ręki nie był jednoznacznie określany jako „łobuz” bo i był czysty i potrafił wypowiedzieć zdanie bez przekleństw wiec wpuścili go bez problemu.
Klientela nie była może wyjątkowo elegancka, biznesmenów niewielu, ale podobno… o tym na razie sza, bo Morkai o tym nie wie. Siedziało kilkanaście osób ubranych schludnie, jakichś pomniejszych „przedsiębiorców” w różnych branżach na Nar Shaddaa*
Oczywiście, sir *Odparł usłużnie nienajgorszej klasy droid – kelner*
Życzy sobie pan aktualną gazetę codzienną czy może listę ogłoszeń?
*zapytał, podsuwając mu kartę menu, w której oczywiście królowały trunki*
Offline
- Niech będzie i to i to - rzekł do droida, z udanym zainteresowaniem przeglądając menu. - Podaj też wodę - dodał zamykając kartę. Nie pił alkoholu, gdyż ten mącił umysł. A przecież skrytobójca musiał być cały czas czujny... Poza tym jakoś go to nigdy nie rajcowało. Niektórzy ponoć pijąc trunki próbowali zapomnieć o przykrych wydarzeniach. Idiotyzm. "Ucięli mi rękę, uchlam się do nieprzytomności i dam się okraść!" - kompletnie bezsensowne podejście. Morkai nie był z takich co to się poddają.
Co prawda zamówienie wody w barze mogło zwrócić niepożądaną uwagę (no bo kto normalny zamawia w takim miejscu wodę?), ale z drugiej strony gdyby nic nie zakupił zapewne został by stąd po jakimś czasie wyrzucony.
Offline
Oczywiście, sir, proszę zająć miejsce, podam do stolika
*W tym lokalu raczej nie pilo się przy ladzie. Zajmowało się od razu stolika kelner przychodził obsłużyć. Zdarzały się jednak takie „pomyłki”, co oczywiście było od razu wybaczane.
I rzeczywiście – zaczęły spływać ku niemu spojrzenia z najbliższych stolików. Bo nowy, bo inny, bo zamówił co zamówił, bo nie miał ręki. To najbardziej zwracało uwagę. W galaktyce tylko niewielki procent, czy nawet ułamek procenta istot zyło bez jakiejś kończyny i bez protezy, pozostała znaczna większość nieszczęśników z takimi brakami miało protezy, lepsze, gorsze, w zależności od kieszeni – ale mieli.*
Offline
W takim razie Morkai zasiadł do stolika, cóż innego miał zrobić?
Bywalcy mu się przyglądali. Nie dziwił się im. W przeciwieństwie do większości "nowych" nie spuścił wzroku, by uniknąć spojrzeń miejscowych, lecz hardo się w nich wpatrywał. Klientela baru nie była zbyt ciekawa. A może jednak? Zdał się na Moc, próbując coś wyczuć, by jakoś urozmaicić sobie czekanie.
Cholera, ile czasu można nalewać szklankę wody? Ten droid powinien zostać rozebrany!
Offline
*Tu tak to trwało. nawet jak nie obsługiwał droid, a dziewczyna. Dziewczynę też należałoby rozebrać. Biedny Morkai znalazł się na istnym rozdrożu światów.
Stolik był czysty, kącik ciemny, bo malo raczej prawdopodobne by taki typ zasiadł sobie w centrum Sali. Spojrzenia – niektóre utrzymane, niektóre od razu odwrócone, bo „nie podoba się, za długo patrzy w oczy”, „brak mu pokory”. Każdy robił swoje rozeznanie. Widać było bowiem, ze nowy nie przyszedł tu szukać kontrahentów do biznesu.
Droid przyniósł szklankę wody, gazetę i liste ogłoszeń po 2-3 minutach. Ogłoszeń było kilkanaście, jednak nic dla „skrytobójców”, było za to „dyskretnego, na noc”. Były tez „do transportu”, „do ochrony”, „reprezentatywnego i komunikatywnego pewnego siebie do kontaktu z klientem”.
Zlecenie dla firmy sprzątającej, praca dla istoty z własnym transportem, wiec pewnie jakiś lokalny przemyt, praca przy załadunku, ochrona cywilów przy przeładunku – wysokie zarobki.
Gazeta zaś obejmowała obszar w którym się znajdował. Byłą wręcz jak zwykły dziennik z Couruscant. Ani słowa o szwindlach, przekrętach, morderstwach, haraczach.
Był za to jeden artykulik odnośnie bossa tych miejsc: Morrigan. Opowiadał o jej zamiłowaniu do sztuki, i z tego co można było wywnioskować – faworyzowała ten właśnie bar*
Offline
Z zainteresowaniem przejrzał gazetę i ogłoszenia, popijając przy tym wodę. Zainteresowało go ogłoszenie o nazwie "dyskretnego, na noc", lecz gdy wczytał się w treść doszedł do wniosku, że to jednak praca nie dla niego.
Najbardziej zaciekawił go artykuł o Morrigan - jakiejś lokalnej znanej bizneswoman opisujący jej miłość do sztuki. Morkai nie za bardzo się interesował sztuką (choć zabijanie doprowadził do rangi sztuki), za to zainteresował się samą Morrigan. Jako kobieta interesu z pewnością chętnie skorzysta z jego usług... Dobrze się składało, bo ponoć lubiła ten bar. Pewnie ze względu na umieszczoną w nim scenę.
- Droidzie! - Zawołał barmana, a gdy ten podszedł do stolika, zapytał:
- Znasz niejaką Morrigan? Rad byłbym się z nią spotkać. - Oczywiście uczynił to na tyle głośno, by bywalcy usłyszeli. Ciekawe czy ta Morrigan miała tu swoich ludzi? Podejrzewał, że tak. Jeden z nich pewnie zaraz wyjdzie, by dać znać swej szefowej o tajemniczym jednorękim gościu który o nią rozpytuje.
Offline
//Tymczasowo przejmuję sesję//
Zawołano droid oczywiście podszedł, chociaż takie głośne wołanie kelnera było raczej niespotykane. Przy każdym stoliku zainstalowano dyskretny przycisk przywołujący, który po aktywacji subtelnie dawał znać obsłudze, że ich obecność jest wymagana. To rozwiązanie pozwalało utrzymać miłą atmosferę w lokalu.
Droid kelner w końcu przybył do stolika i zwrócił się do Morkaia z uprzejmym "czym mogę służyć?". Zaś jego głośne pytanie o Morrigan nie obeszło się bez wzbudzenia cichej sensacji. Zaraz też kilka ciekawskich osób spojrzało w kierunku tego stolika.
- Pani Morrigan jest szefową miejscowej organizacji przestępczej zwanej potocznie "Triumwiratem". Sprawuje również ochronę nad tym lokalem.
Zreferował krótko droid bo tak też był zaproggramowany, żadnych plotek czy innych informacji udzielać nie mógł.
- Przykro mi, moje oprogramowanie nie pozwala mi udzielić odpowiedzi na pańskie pytanie. Proszę skontaktować się z obsługą. Czy w czymś jeszcze mogę pomóc?
Offline
Gdyby Morkai wiedział o tym przycisku pewnie by go użył. Niestety, nie bywał zbyt często w takich lokalach. Właściwie to prawie nigdy, chyba że tego właśnie wymagało zlecenie od jego Mistrza. Czyli zdarzyło się raz czy dwa. Całe szczęście, że droid przyszedł, nawet przywołany tak prymitywnym sposobem.
Uśmiechnął się lekko słysząc odpowiedź robota. Zabawne. Niby to była planeta przemytników, gangsterów i innych męt, ale żeby od razu informować, że pani Morrigan jest szefową jednej z bandyckich szajek?
- Świetnie się składa - mruknął pod nosem mężczyzna. - Z kim dokładnie powinienem się skontaktować celem umówienia spotkania z panią Morrigan? - Zapytał, już głośniej. - Możesz też powiedzieć mi coś więcej o tym "Triumwiracie".
Offline
Strony: «-- 1 … 14 15 16 17 --»