Niewielka prywatna flota inkwizycji. Tego się nie spodziewał, takiego rozmachu i konspiracji przed Imperatorem. To częściowo mogło podchodzić pod zdradę, a on nagle zorientował się, że wdepnął w coś czego wolał uniknąć.
- Zatem jaka jest w tym moja rola? Nie popieram działań, które by szkodziły Imperium, a w tej sytuacji nie wiem co mam myśleć. - słychać było w jego głosie wahanie. Był rozdarty, postawiony przed dziwną sytuacją. Zadawał niewygodne pytania, ale nie powinna się dziwić, skoro zaczęła taki niewygodny temat. - A co będzie, gdy już wykończysz niedobitki jedi Pani? Czy twoje okręty zasilą Flotę Imperium w ramach kolejnej Grupy Wydzielonej?

Projekt Tuk'ata, rozkazy które najwidoczniej znają tylko wyżsi rangą zaś dla komandora to za wysokie progi. Nie dziwił się już, czemu takie wiadomości spadały na niego jak grom z nieba. Przynajmniej odpowiedzi Selendis choć częściowo uspokoiły Tourville'a i jego obawy. I teraz nagle otrzymał zadanie, które wydawało się być jeszcze bardziej wymagające niż samo kierowanie bazą.
- Jestem dowódcą okrętu wojennego, moją specjalizacją są taktyki walk kosmicznych, desantów, ochrona konwojów. Jeśli mam dowodzić flotą, która ma bronić tego układu to jestem zaszczycony. Ale nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, która będzie w stanie upilnować wszystkich cywili przed plotkowaniem. Co dokładnie by miało leżeć w kwestii moich obowiązków Pani? - odezwał się w końcu przełknąwszy kolejny łyk drinka, by zwilżyć gardło. Skoro zawierzała mu tak poważną rolę, to mogło oznaczać stopień wyżej zaufania, w obie strony.

Dostawał niemal pełną władzę nad środkami, by w pełni wypełnić zlecone mu zadanie. Tego się nie spodziewał, ale z drugiej strony o to niejako właśnie prosił.
- Czy wzięcie pod moje rozkazy nad gordliwego porucznika, w celu wykorzystania jego talentu będzie możliwe?     Myślę, że jest to możliwe pod moją komendą. - rzekł w końcu, wysnuwając kolejną propozycję. Skoro już miał wolną rękę w tej kwestii. Mógłby ocalić podporucznika, a przy okazji zdobyć kolejnego zdolnego człowieka do załogi swojego okrętu. Miał zamiar mieć na pokładzie wyjątkowych ludzi, którzy by byli lojalni wobec niego, jak również wyjątkowi w swych specjalizacjach. Jak do tej pory ten system zaufania wobec nich zdawał sprawdzian i byli jednym z wybijających się okrętów floty, zanim przydzielono im tą wyprawę.

Był świadom tego, co zamierzał i jak to mogło wpłynąć w przyszłości na jego karierę. Ryzykował, ale sądził że warto podjąć taką grę. Skoro ona wciągała go w swoją, to czemu on nie miałby też jakiejś podjąć.
- Dziękuję pani, postaram się nie zawieźć pokładanego we mnie zaufania. - rzekł do niej w odpowiedzi. Zatem udało mu się pozyskać niesfornego podporucznika, żywego. Zatem mógł go wykorzystać w zbliżającej się papierkowej robocie. I miał już nawet wstępny plan tego, co zamierzał mu powierzyć.
- Czy jest coś jeszcze, w czym mogę Pani służyć? - spytał inkwizytorkę.

Anomalie pogodowe, oczywiście. Zapewne kolejne z jej eksperymentów, ale nie miał zamiaru ingerować, skoro to była jej sprawa. Odłożył zatem szklankę wstawszy.
- Dziękuje za to spotkanie i miły wieczór Pani.  - rzekł i zasalutowawszy zamierzał opuścić jej pomieszczenie. A potem powrócić do swojej kwatery. Miał sporo do zrobienia, zaś nadwyrężanie jej gościnności mogło nie być najlepszym pomysłem.

Podpisał papiery, sprawdzając uprzednio ich zawartość i czego dotyczą. A potem wrócił do siebie, chcąc złapać jeszcze trochę snu przed pracowitymi dniami. Zapowiadało się bowiem sporo zmian, więcej papierkowej roboty za którą nie przepadał, ale którą z chęcią by się podzielił z kimś zaufanym. Nie mogła być to jego bliska znajoma, zatem musiał się zadowolić adiutantem. Wypełnianie odpowiednich papierów do przeniesienia wskazanej osoby też były irytującą rzeczą.
Ocalonemu podporucznikowi wyjaśnił na spotkaniu parę rzeczy, dzięki którym tamten ciągle żył i mógł dalej pracować na rzecz Imperium. A Tourville miał mu zamiar zaufać, chcąc by tamten w jakże dokładny sposób sprawdzał wszelkie możliwości i pomagał wykrywać sposoby, w jakie ktoś mógłby przypadkiem zdradzić położenie tej planety osobom postronnym. Miał mu pomagać w zachowaniu w tajemnicy tej bazy, właśnie dzięki swojej dokładności i skrupulatności. Oraz, że musi mieć świadomość konsekwencji porażki. Bowiem jeśli coś by schrzanił to najpierw odpowie przed komandorem, a potem zabierze się za niego inkwizycja. Z drugiej jednak strony sukcesy mogły mu zagwarantować awans. A służba na pokładzie fregaty Tourville'a była też swoistym początkiem takiegoż.
Skupił się zatem na swojej pracy, raportach, nowych informacjach, oraz wydawaniu kolejnych poleceń, które miały utrzymać szczelność tego układu słonecznego przed niepożądanymi gośćmi. A jednego chciał dopilnować: jakakolwiek jednostka, pragnąca wlecieć lub wylecieć z tego systemu musiała mieć potwierdzenie w jego bazie danych na ten temat czy to ze strony inkwizycji czy też jego własnej jako dowódcy bazy. Jeśli takowego nie posiadał, miał mieć zatrzymany do kontroli, w razie prób ucieczki ostrzelany i unieruchomiony. Wysłał oczywiście takie zawiadomienie do Selendis, wedle informacji o swoich poczynaniach i środkach ochrony. Wolał aby była świadoma jego poczynań.