Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
-To, że nie lubię Generała nie oznacza, że chce go zabić. Nie jestem debilem...-Chciał dodać jeszcze słowo debilu, ale powstrzymał się. Cholera wie co stałoby się, gdyby to powiedział na głos. Pokręcił głową, gdy ten powiedział, że to koniec. To dobrze. Przynajmniej sobie trochę odpocznie, rozmyśli na ten temat. W sumie nie było nad czym myśleć. Zin tego nie zrobił. Nie jest mordercą, ale los chciał, że został kozłem ofiarnym. W końcu zna się na rzeczy i ten gość zna jego słaby punkt. Darven nie był jego ojcem, coby prawić mu kazania. Kiedy mężczyzna wyszedł, Zin zrobił głupawą minę i pokręcił głową. Położył łeb na stole i najzwyczajniej w świecie usnął. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Offline
Oficer Sojuszu
*Nie był ojcem, ani też by nie chciał. Ale jedno było pewne - jak bedzie chciał, będzie siedział tutaj całe dnie i prawił kazania i co o tym Zin myśli to najmniej istotne. Dobrze, że inżynier nie dokończył zdania. Jednak potrafi myśleć jeśli chce. Na następny dzień, wcześnie rano, drzwi rozsunęły się cicho, wystarczająco, by nie budzić Zindarada. Do środka ostrożnie wkroczył Darven. Nie było stukania, głośnych kroków... Absolutna cisza. Gdy dotarł do stolika, podniósł laske i uderzył potężnie w metalowy stół, niedaleko głowy Zina. Nie trudno się domyślić jaki efekt będzie.* Witaj! Jak widze, spędziłeś tutaj noc. Miło się spało? Prawdę mówiąc, mi by się nie chciało siedzieć w tej klitce cały ten czas... Jak widzę, ty postanowiłeś zostać. Dlaczegóż to? *Człowiek powoli opadł na krzesło na przeciwko Zina. Standardowo, na stole położył stos dokumentów róznego rodzaju, laske oparł o krzesło. Miał ze sobą też kubek z herbatą, jeszcze ciepły.* Miałeś dużo czasu, żeby sobie pomyśleć. Co nowego, Zinie?
Offline
Gdy ten trzasnął w stół, Zin wydał z siebie okrzyk przerażenia. Zerwał się i rozejrzał się. Spojrzał na Darvena.
-To jednak nie był zły sen.-Powiedział pod nosem.-Trudny wyjść, gdy przeszkodą są pancerne drzwi. Poza tym...dziękuje...wyspałem się.-Powiedział z głupawym uśmiechem na twarzy. Podrapał się po głowie, ziewnął jeszcze i dodał po chwili.-Nie miałem powodów by zabić generała. Nie pasuje mi po prostu jego charakter i on podobnie myśli o mnie. Różnica charakterów...dla takiej błahostki nie grzebie się w silniku, by wysadzić statek w pierdolonej przestrzeni. To nie dla mnie...oj nie.-Wyrzucił wszystko z siebie. To co leżało mu na sercu, Darven usłyszał. Zin podrapał się jeszcze raz po głowie.
Offline
Oficer Sojuszu
Mhm... *Pokiwał głową.* Nie uważam, że ty konkretnie chciałeś wysadzić widmo... Nie byle kto jest w stanie to zrobić. Bardziej interesuje mnie to, czy byłeś w to zamieszany. Zresztą... Historie o kawie i schodzeniu do maszynowni są bardzo ciekawe... Zindaradzie, dlaczego wczoraj kłamałeś? *Darven wbił wzrok w Zina. Bardzo nieprzyjemny.* Zindaradzie Kobdarze! Dlaczego wczoraj kłamałeś!? Mówiłeś o rzekomych usterkach... Widmo było stale sprawdzane, monitorowane... Żadnych... Powtarzam: ŻADNYCH awarii nie było. Od ostatniej twojej wizyty, ba, przez cały czas, statek był sprawny. W 100% sprawny. Więc jak? Pytam: jak? Oj Zinie... Chyba się pogniewamy...
Offline
-Nie kłamałem. W maszynowni byłem tylko raz...podczas mojej pierwszej wizyty na Widmie! Wtedy skumałem, że coś jest nie tak i dałem cynk głównemu mechanikowi. Pewnie to naprawili.-Powiedział stanowczo. Nie miał powodów, by kłamać. W końcu nie chciał trafić do pierdla za rzecz, której nie zrobił.-A te pańskie świstki są pewnie sfabrykowane.-Dodał po chwili od siebie. Pewnie to ktoś z nich zlecił zamach na generała i Widmo i teraz starają się znaleźć kozła ofiarnego, a Zin na pewno nim nie zostanie. Wczoraj mówił prawdę i dziś też zamierza mówić prawdę.-Jak tox puści to trudno znaleźć miejsce przerwania. Jak pracowałem w WAR-ze to wszyscy się dziwili dlaczego nowy pulsar do kanonierek nie chce działać. Okazało się, że tox puścił, a cały czas myśleliśmy, że to coś z tulejami.-Dał pewien przykład, coby pokazać laikowi jak zdradliwe są niektóre metody stosowane w inżynierii.
Offline
Oficer Sojuszu
Nie Zindaradzie. Wszystkie systemy były sprawne, w 100%. Nawet gdybyś powiedział mechanikowi - wiedziałbym o tym. *I tak było, wszystko było dobrze, także podczas jego pierwszej wizyty. Nawet Generał jest tego pewien.* Nie zapieraj się... Nie było żadnych uszkodzeń podczas twojej wizyty... Absolutnie żadnych problemów i awarii. Jesteś to w stanie pojąć? *Nie, Zin nie mówił prawdy, Nie mógł.*
Offline
-Wyobraź sobie, że tak. Pojmuję to.-Jak nie mógł mówić prawdy. Mógł i mówił to co wiedział.-Generał to potwierdzi. Rozmawiałem z nim na temat silnika w sali konferencyjnej na Widmie. Później znalazłem się w hangarze, by odlecieć. To wszystko. Silnika nie da się zepsuć tak, by pierdolnął o określonej godzinie. Usterka następuje od razu. Później...reakcja łańcuchowa.-Dodał po chwili. Patrzył prosto w jego oczy. Czy jego niebieskie, alderaańskie ślepia mogły kłamać? Poza tym Zin to bardzo kiepski kłamca i byle debil rozszyfrowałby jego kłamstewka.
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven słuchał i nie wierzył własnym uszom.* Co do cholery? Generał to potwierdzi? Rozmawiałeś z nim na temat silnika? NIE było awarii! Uszkodzeń! Mam ci to przeliterować? NIE było rozmowy z Generałem na temat silników... Nic! Człowieku! *Darven oparł się cieżko o stół, przechylając się w stronę Inżyniera.* Jak długo chcesz brnąć w tym kłamstwie? Masz ostatnią szanse, żeby powiedzieć mi wszystko, całą prawdę, bez naginania, fałszowania... Ani grama kłamstwa... Słowo w słowo... Taki był twój plan, co? Chronić własną dupe. Przyjść tu i powiedzieć, że były usterki, zrzucić na nie sprawe wybuchu... Usterki były, ale podczas awarii Widma, podczas wybuchu! Wtedy cie nawet nie było na tym statku i dziękuj za to niebiosom... Statek był sprawny do momentu wybuchu! Poza tym, naprawde myślisz, że Generał nic by nie zrobił z uszkodzeniami? Ja bym o tym nie wiedział? Nikt by nie wiedział o awarii? Zin, kogo masz za debila... Mnie, Generała, czy całą obsługe techniczną? Kamery i archiwa też? Wydruki stanu technicznego, badania korporacji?
Offline
-Dobra. To słuchaj mnie teraz. Rozmawiałem jedynie o swoim silniku...Tym, którym zaprojektowałem i tym, którym miałem w najbliższym czasie zbudować. Mowy nie było o usterkach. Wydawało mi się, po prostu wydawało mi się, że coś trzasnęło. Któryś z techników może upuścił klucz. Maszynownia jest wielka, echo też jest. To kurwa...wszystko.-Wydusił wszystko z siebie. To najwyraźniej było wszystko co Zin miał do powiedzenia na temat usterek. Upierał się i upierał, ale w efekcie...było to kłamstwo. Chyba najlepsze, ze wszystkich tych, które wypowiedział Zin. To jest największa wada ludzi. Żaden z nich nie mówi prawdy. Interpretuje fakty po swojemu i nagina rzeczywistość. Nie ma żadnego osobnika tej rasy, który by tego nie robił.
Offline
Oficer Sojuszu
Kurwa mać! Ty jesteś niepoważny, Zin! Co było jeszcze kłamstwem, co? *Walnął w stół ręką. Echo tego trzasku rozeszło się po pokoju.* I co, myślałeś, że się wszystko ułoży, tak? Powiesz, że usterka była wcześniej, nikt się niczego nie domyśli... To jest żałosne. Postawiłeś się w gorszej sytuacji niż byłeś wcześniej. Wiem, że ty nie spowodowałeś wybuchu, ale to, co odwaliłeś... Kawy wymazujące pamięć, zmyslone historyjki o problemach w maszynowni i rozmowach z Generałem... *Palec Darvena wskazał Zina* Słuchaj no, Zin... Jeszcze jedno kłamstewko i zajmę się tobą... Czy to jasne? To zbyt poważna sprawa, by ktoś mi burzył obraz takim pierdoleniem... Generał zadecyduje co z tobą bedzie, inżynierze. *Warknął i zabrał się do wyjścia. Zin faktycznie jest niepoważny. Co on sobie myślał? Drzwi z sykiem zamknęły się za człowiekiem, pozostawiając Kobdara w środku. Jedyne odwiedziny, na które może liczyć, to dostawa jedzenia i wody - jeśli obsługa będzie miłosierna i się nad nim zlituje. Dalszy jego los w rękach generała.*
Offline
*Po kolejnych kilku godzinach drzwi do celi w której przebywał Kodbar się otworzyły i o dziwo w całym pomieszczeniu zapanowała jasność, która mogła nieco oślepić człowieka, po tak długim przebywaniu w ciemnościach. Do środka wszedł młody ludzki oficer, który jednak miał kamienną twarz* Witam panie Kodbar... jest pan wolny. Proszę wstać a odprowadzę pana *Corochel bywał dokładny i ściśle przestrzegał przepisów. A Generał nie życzył sobie, by ktoś mu się pałętał po okręcie, więc Zin będzie miał obstawę. Rzecz względnie do przełknięcia...*
Offline
Siedział tak. Zastanawiał się czy nadal ma pracować dla Cochrelu. Po tym jak go potraktowali? Siedział. Kiedy drzwi się otworzyły, Zin spojrzał na nie. Pociągnął nosem i spytał.
-To znowu ten wysoki, brodaty chuj? Czy kto inny może?-Kiedy powiedziano, że jest wolny, Zin odetchnął z ulgą. Wstał z miejsca i ruszył w kierunku wyjścia.-Mam nadzieję, że do hangaru.-Powiedział do człowieka. Pokręcił głową po czym stanął obok niego. Wziął głęboki oddech. Och...Wolność pachnie wyśmienicie.
Offline
Trochę grzeczniej panie Kodbar, jeśli nie chce pan tutaj spędzić kolejnej nocy *Odwarknął młody oficer, który był raczej typem służbisty, wiec brodatego chuja mógł podciągnąć pod obrazę oficera wyższej rangi. Niech już lepiej inżynier się zamknie, by się nie pogrążać...* Tak, do hangaru. Tam pan zdecyduje gdzie się pan chce udać. Proszę za mną... *Człowiek odwrócił się i powoli wyszedł z pokoju przesłuchań. Wychodzący Zin mógł zobaczyć, że po obu stronach wejścia stały dwa droidy typu B1, tzw. chudziaki. Strażnicy. Zin nie był na tyle groźny, by stawiać żywych strażników bądź droideki. Człowiek zaczekał chwilę, po czym ruszył równym, żołnierskim krokiem w stronę hangarów wraz z Kodbarem, na którego cały czas miał oko.*
Offline
-Pan wybaczy. Nie mam najmniejszego zamiaru.-Powiedział do niego z głupawym uśmiechem na gębie. Spojrzał na droidy. Zaśmiał się cicho.-A kiedyś myślałem jak je tu zestrzelić.-Mruknął sobie pod nosem. Pracował dla Republiki, tak jakby walczył z Separatystami. Tworzył broń do eksterminacji tych głupawych puszek. Robiło się coraz jaśniej. Zin już się cieszył, że stanie w hangarze. Wiedział, że jego kontrakt się już zajął, ale musi jeszcze pomyśleć nad jego realizacją. Skrzywił usta. Miał niemały orzech do zgryzienia.
Offline