
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dzieciak
*Młodzieniec zatknął kciuki za spodenki jak to jego ojciec zwykł robić i westchnął głęboko, poważnie i rozejrzawszy się troche odczekał jeszcze, by w końcu przemówić. Równie poważnie* Będziecie musieli się bawić moimi zabawkami żeby im nie było smutno. Bo nie można tak zabawek zostawiać samych, może im się w głowię stać i już nigdy nie będą sobą… *Łapki biedactwu opadły, no ale jak mus – to mus. Swojego nowego partnera, przyjaciela i ofiarę w jednym – Dżonego Dwururkę po dezaktywowanym dziale poklepał. W końcu już duzy chłopak był!* Dżony ze mną będzie mieszkał na dworzu, prawda?
Offline
Artysta
Tak jest sir *wyrecytował robot z zaprogramowanym entuzjazmem, podnosząc działa na pozycje „gotowość”, tak głośno i mało dyskretnie ze Fler obejrzała się przez ramie, ale jej wzrok nie padł na droida, tylko na Malkita* No bardzo odpowiedzialne zadanie na nas spada, widzisz synku, jak się planuje takie brzemienne w skutki decyzje, to winno się to najpierw omówić, a nie przed faktem dokonanym rodziców stawiać. Co my zrobimy z tymi Twoimi zabawkami, Noe gotowi jesteśmy! *rzekła głosem od emocji barwnym jak ogon nabooskiego parkowego pawia. Odstawiwszy miskę kieckę podciągnęła i przed synem przykucnęła, by swoim czynom przykład dać i teraz z nim pomówić poważnie o poważnych sprawach* A czemu chcesz się wyprowadzić z domu na dwór?
Offline
Dzieciak
o! *Zwerbalizował jednosamogloskowo swoje zaskoczenie tym jakże oczywistym pytaniem. Łepek nieco pochylił, bo stojąc był już wyższy od kucających dorosłych* Nie wiesz? Przecież w domu jest siutuć! I to taki wielki! I ja mam z siutuciem pod jednym dachem zyć? Nigdy! Wyprowadzam z domu się na podwórko, na mój honor mandaloriańskiego wojownika, i będę całą noc zabijał potwory!
Offline
Artysta
*Westchnęła głęboko, przymykając odruchowo wielkie miedziane oczy, a był to jej mechanizm obronny przed wybuchem śmiechu. Jednak pamiętała jeszcze ze nie ma emocji, jest spokój, wiec umiała w najważniejszych momentach – czyli takich jak ten – nad sobą zapanować. Przedramiona zaplotła za kolanami*
Mówisz sam że potwory będziesz zwalczał. Zniszcz zatem tego siutucia w domu i nie będzie powodów dla których musiał byś się wyprowadzać, Malkit. Nie powinno to być kłopotliwe dla takiego pogromcy jak ty, tym bardziej ze masz do pomocy Dżonego
Offline
Dzieciak
*Tym razem Malkit westchnął, bardzo poważnie, jakby ze smutkiem, z taką ostatecznością z holothrillera, i nadal klepiąc droidekę, którą już w swoim mniemaniu oswoił i wytresował, patrząc matce w oczy pokręcił głową przecząco* Mylisz się,. Mamuś. Już tego próbowałem. Siutuć się nie chce wygonić – ani osztszszałem, ani mieczem, ani z kopa, ani nawet Dżonego nie boi się go. Nawet go straszyłem tatą i wujkiem Tangiem. Siutuć nie wygania się. I ja jestem przegrany, mój honor się ułamał i ja musze odejść mieszkać na dwór a teraz siutuć waszym synkiem jest
Offline
Artysta
*Oczy Fler rozszerzyły się zaskoczeniem, ale i chyba gniewem na owego paskudnika Siutucia. Przynajmniej tak to wyglądało, i dobrze, wszak matka jak lwica, kiedy na spokój jej ogniska zaczaja się jakiś demon przebrzydły. Zaraz z kucek podniosła się, pochylona lekko stojąc. Całun jej włosów targanych wiatrem posypał się przez prawą ręke, a dłonie jej w pięści się zacisnęły aż łuski na kłykciach rozjechały się nieznacznie na boki* O nie, żaden Siutuć paskudnik rodziny mi nie zniszczy i syna jedynego na wygnanie nie ześle! Pokaż mi go, już ja się z nim rozprawie!
Offline
Dzieciak
*Oj, zawsze mamę za taką łagodną i dobrą uważał, a tu się nie na żarty wkurzyła, ze aż się sam trochę wystraszył, bo uszka po sobie położył i pyszczek otwarł lekko, mrugając szybko. Ale może to jakąś recepta na siutucia, chociaż Malkit miał chrapkę na dworzu zamieszkać, byłoby zabawnie, mógłby cały czas robić coś pożytecznego. No ale jak przyjdzie potwór, z którym sobie nie poradzi? Albo co gorsza – Imperator? Imperator był jak dotad najstraszniejszym potworem i Malkitowi do konfrontacji z nim nie było spieszno. Bo bo on, głupi, czy samobójca? Niech walczy z Imperatorem ten tajemniczy Generał o którym mówiła mama* Oć, ci siutucia pokaże *rzekł, po czym za ręke ją chwycił i poprowadził do chałupy. Przeszli przez kuchnie, salon, aż do małego pokoiku, który był pokojem Malkita. Tam stanął przed ścianą odgradzającą pokoik od salonu* o, patrz. On jest mądry, kryje się, ale ja znalazłem jego kryjówkę *Malkit podszedł do ściany i dwoma palcami chwyciwszy skrawek tapety odchylił ją a tam… zgroza! Ptrezerażenie1 obrzydlistwo nie z tej ziemi. Cala ściana zeżarta grzybem!*
Offline
Artysta
*Poszłą zatem za nim, żeby siutucia zobaczyć, doświadczona już w podchodzeniu do niewidzialnych potworów, tak wiec na baczności się miała, zwinnie jak kot podążając za synem była gotowa na każda ewentualności – od ziania ogniem po zamienianie spojrzeniem w bryłę karbonitu ale na to – w życiu, tak wiec kiedy spojrzała siutuciowi w twarzy, ręce jej opadły, a na zazwyczaj pogodnej twarzy wymalowało się obrzydzenie i głęboka rozpacz, a po chwili pac: obojgiem dłoni za policzki się chwyciła, i pokręciła głowa bezradnie* O nie… nie… nie, o babciu, nie… *Opadła na łóżko synka, z głową pochylona i pięściami zaciśniętymi na potylicy. Do wylotu się już sposobiła a tui remont trzeba będzie robić… nosz… nosz kurwa no!*
Idź po ojca…
Offline
Dzieciak
Mamuś, ale ty się nie bój! Najwyżej sie wszyscy wyprowadzimy do wujka Tanga, nie smutaj! Dżony! Pilnuj mamy, ja ide po tate *wydawszy polecenie droidowi wygalonował z domu, i jak rakieta popruł przez podwórko, drąc się* TATOOOOOOOOO!!! *Ale to tak głośno, jakby go ze skóry obdzierali* TAAAAAATOOOOOOO!!!!
Offline
Artysta
*Siedziałą tak, czekała… i czekała, i czekała i… i brała ją cholera, ale czekała nadal, w końcu wstała, pozwalając, by jej suknia się wygładziła. Gdzie ten mały latał, chociaż znalezienie Secorshy to tez nie taka prosta sprawa, mimo iż miał być przy myśliwcu. Zdeterminowana zwęziła źrenice, ograniczając im dostęp światła przez zaciśniecie powiek, rozejrzała się, czy nikt nie podgląda, po czym wyciągnaszy ręke przed siebie w nagłym, silnym impulsie nie znającej sprzeciwu siły woli chwyciła komodę w szpony Mocy i wykonawszy ruch ręki odsunęła ją od sciany, gdzie teraz pod skórką tapety czaił się jej największy wróg – grzyb, inaczej siutuć. Nie czekając aż jej mężczyźni łaskawie przyjdą, zakasała rękawy o poczęła tapetę zrywać*
Offline
*Troche to trwało, ale Seco się wytłumaczy, jego urokowi nikt się nie jest w stanie oprzeć. Siedział oczywiście w cieniu myśliwca i na gitarze brzdąkał, miało to głownie na celu wyłganie się od prania. Nie chciał bycz tym czasie w domu, bo mogło mu się oberwać jakaś cieczką pracą w zamian za wierność i tak dalej, tak wiec zwiał sobie, i teraz, oparty łysym łbem o gładki metal oddawał się sztuce, az do chwili kiedy jego wrażliwe uszy dosłyszały wołanie* Malkit, co… *wychylił się zza osłony statku* O co chodzi, młody?
*Malkit dostrzegł ojca, ale nie podszedł, miast tego wziął głębokiw dech, i: *
MAMA CIEBIE WOLA BO DOMU JEST SIUTUĆ I MAMA UŁAMAŁA SIĘ! *wykrzyczał ile sił w niewielkich płucach, a Seco podrapawszy się po łysinie, rzucił gitarę do kokpitu myśliwca i ruszył w kierunku synka* Mama się ułamała? No dobhrra – sphrrawdźmy *poczochrał syna po głowie i ruszył w kierunku chałupy, i po chwili byli już we dwóch domu. Seco wszedł do pokoju juniora i najpierw dostrzegł Fler w pozycji dość bojowej, a potem*
O ja piehrrrdziele, Flehrr, co to do dziadka bananowego jest?!
Offline
Artysta
*Kiedy weszli, Fler pozdzierała już tapetę. Nie było to trudne, sama odstała, cała w… w siutuciu, po prostu pięknie. Zwinęła te w rulon i wywaliła przez okno, a kiedy nieopatrznie wytarła ręce o sukienkę zostawiła na niej piękne zielone plamy wzdłuż bioder* To jest, kochanie, siutuć. Po naszemu grzyb… albo pleśń albo… nie wiem *rozłożyła bezradnie ręce, a potem, rozluźniwszy je klapnęła sobie w boki, patrząc na Seco wzrokiem dobitnie zrezygnowanym* Wilgoć. To się musiało lata tworzyć, przez te lata nikt tu nie mieszkał, i siutuć narastał…
Offline
*Malkit był zachwycony, jeszcze nigdy żaden jego potwór nie narobił takiego zamieszania, a zamieszania proszę – mama zdemolowała cały pokój. Jest powód do dumy. Ale nie wszedł do pokoiku, zza ściany zerkał.
Seco zaś przeskakiwał wzrokiem z Fler na ścianę i tak cały czas*
Tu w ogóle jest wilgotno, ale wiesz… głupio tak tanga z siutucuiem zostawić… trzeba będzie zhrrobić remont… *przeszedł się wzdłuż tej ściany, trzymając dłonie w kieszeniach z tyłu spodni. W te i z powrotem, by zatrzymać się przodem do Fler. Przyjrzał się siutuciowi z bliska, powęszył, skrobnął pazurem i przejechał spojrzeniem na małżonkę w milczeniu. Palcem mocniej nacisnął, chwila konsternacji i uniesienie powieki…*
Offline
Artysta
*Obserwowała go, ale tak jakby nie widziała, bo w myślach widziała już to koszmarne wynoszenie wszystkiego, skrobanie tego paskudztwa, wywalanie, noszenie nie wiadomo czego, a wcześniej jeszcze podania do Tanga zeby jechać do miasta i kupić te wszystkie cosie potrzebne do remontu. Koszmar, po prostu masakra. Przejechała palcami po włosach, zostawiając na nich bialozielony ślad, a kiedy usystematyzowała już spojrzenie pełne rezygnacji (mama się ułamała przyp.)
Teraz wzięła się pod boki i dalej nie spuszczała wzroku Secorshy*
I co, jakaś diagnoza?
Offline
*Seco podniósł wskazujący palec protezy reki, w gescie „Uwaga, zaraz coś zobaczysz”, po czym stojąc nadal lewym bokiem do ściany, organiczna reke zacisnął pieśc i uderzył raz, lekko. Rozległ się głuchy dźwięk, jakby stukał w tekture, a ręka była całą brudna. Uderzył drugi raz, rozległ się dzwięk łamanego próchna i ręka poszła w sciane. z dzwięków wynikało ze przeszła na drugą stronę. Seco syknął*
Jest gorzej niż myślałem
*Zaraz tez spojrzał w góre, czy nie zgrozi im zawalenie sufitu. Ale raczej nie. Wszystko wyglądało an zdrowe. Tylko tutaj jakiś feler. Mzoe nie do konca wysezonowane drewno, albo jakiś przeciek kiedyś był…
Zacmokał*
No to pięknie… se polecieliśmy…
Offline