Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Na monitorze pokazał się komunikat Skok w nadprzestrzeń został wyliczony. Po chwili Zin nacisnął tylko jeden guzik i statek skoczył w nadprzestrzeń. Spokojna głowa, nie rozbije statku na burcie tego ogromnego bądź co bądź krążownika. Zin przyjął wygodną pozycję i upił łyk kawy z kubka, z którego o dziwo nic się nie wylało. Ciekawe dlaczego. Otóż dlatego, że ta podstawka była zamontowana na żyroskopie, który przy każdym manewrze wykonywał zwrot w tą samą stronę co statek. Ot taki skromny bajer.
-Trzeba dać znać generałowi.-Powiedział. Był tylko jeden problem. W nadprzestrzenii było się odciętym od galaktyki, dlatego Zin poczeka dopóki statek nie opuści nadprzestrzenii. Systemy statku zaczęły wariować. Komputer pokazywał, że reaktor statku zaczął się grzać.-Cholera. Zapomniałem dolać chłodziwa.-Powiedział cicho pod nosem i skrzywił usta. Chwycił mocno za stery, bo po wyjściu na pewno ostro szarpnie.
Ostatnio edytowany przez Zindarad (2010-04-03 15:14:20)
Offline
Padawan
*Gdy skoczyli w nadprzestrzeń to odetchnął z ulgą, bo tutaj już nic nieprzewidzianego nie będzie się dzieć. Niestety, powiedział to w nie w porę. Gdy tylko Zin wspomniał o tym, że zapomniał dolać chłodziwa to ręka kel dora powędrowała do maski, w tak zwanym "facepalm'ie"* Trzeba było wziąć swój statek a nie lecieć z wielkim, nieodpowiedzialnym dzieciakiem... *Mruknął do siebie, bo to już przechodziło wszelkie pojęcie. W końcu podniósł wzrok na inżyniera* No cóż panie "kapitanie" to pański statek i proszę coś z tym zrobić nim wszyscy zginiemy... *W jego słowach było nieco sarkazmu i ironii, bo jego opinia o Zinie z każdym dniem, z każdą chwilą drastycznie spadała*
Offline
Artysta
*Ale widmo było małe! Fler nie znała się na statkach ale rozmawiała iż generałem i z Rudim i dowiedziała się, ze Widmo jest małe, ma trzysta metrów długości i tylko jeden hangar, dlatego trzeba było zapowiadać się z wizytą, bo czasem coś go blokowało. Kiedy przestało trząść, opadła bezwładnie na oparcie fotela* Ohh… o matko… dawno mnie tak głowa nie bolała… Rozmawiałam dziś z generałem, wie, ze przylecimy… o… o kurcze! Nie no, ja czułam ze cos będzie nie tak! *wbiła palce we włosy, niszcząc sobie tak starannie modelowaną fryzurę, ale zaraz sobie uświadomiła i zabrała palce. W trumnie trzeba ładnie wyglądać przecież…*
Offline
-Dobra. Myśl.-Powiedział i zaczął kombinować. Zmniejszył moc silnika do minimum. Ograniczył jego obroty, zwiększył maksymalnie otwór przepustnicy, coby ciśnienie było mniejsze. Myślał dalej. System awaryjnego hamowania. Włączony. Włączenie czasowe repulsorów...dziewięćdziesiąt sekund. Tyle akurat zostało do wyjścia z nadprzestrzenii. Zin miał jeszcze półtorej minuty na szybkie i efektywne zahamowanie statku. Coś mu przyszło do głowy. Wszyscy zapewne chcieli przeżyć, toteż Zin musiał się wysilić. Chwycił mocno za stery, a gdy statek wyszedł z nadprzestrzenii, Kobdar pociągnął stery do siebie i na prawo co pozwoliło statek ustawić pod kątem. Na dodatek repulsory zaczęły hamować statkiem w miarę szybko. System awaryjnego lądowania niestety nie zadziałał, zaś otworzenie przepustnicy maksymalnie sprawiło, że silnik zaczął się dławić. Dławił się i dławił, aż nagle...zgasł. Zin wyrównał statek i otarł mokre od potu czoło.-Było blisko.-Powiedział z lekkim uśmiechem i odpiął pasy. Nie ma to jak być optymistą. Wstał z miejsca i pierwsze co zrobił to poszedł do maszynowni. Oho. tam to dopiero będzie się działo, bo z turbin aż się kopci, a ich tarcze są rozgrzane do czerwoności. Inżynier położył ręce na biodrach i powiedział.-Oho...mamy problem.
Offline
Padawan
*Teraz to mu pozostało pokładać ufność w Mocy, że ta nie pozwoli mu zginąć w tak niedorzeczny i głupi sposób z powodu pilota imbecyla. Nie wiedział co tam Zin robił i chyba nie chciał wiedzieć, wolał poczekać na obrót wydarzeń.* Emm... ale kapsułę ratunkowa masz? *Każdy statek oprócz na prawdę wielkich złomów posiadał na stanie kapsułę ratunkową, to był podstawowy wymóg. W razie czego tam można się udać i się uratować. Na szczęście po wyjściu z nadprzestrzeni okazało się to zbędne, przynajmniej na razie* Świetnie, żyjemy... Tylko pytanie na jak długo? Gdy Zin poszedł sprawdzić co z silnikiem, to Taken odpiął pasy i wstał ze swojego fotela trochę niepewnie. Spojrzał na Fler wymownie, nawet mimo maski* Trzeba było brać swój statek... zdecydowanie
Offline
Artysta
*Dłuższy czas siedziała i milczała, nie odzywała się i nawet oddychała rzadziej, by w koncu odezwać się szeptem* Może skontaktować się z Widmem, bo jak on to „naprawi” to… nie, żebym się balą śmierci, ale… no za fajni jesteśmy żeby umierac… I generał będzie niepocieszony jak zginę, a ja nie lubię sprawiać przykrości innym…
Offline
-Taken. W rogu leży gaśnica. Podaj mi ją.-Powiedział do niego i popatrzył z innej perspektywy na silnik. Przekrzywił głowę w prawo i myślał. Później w lewo i dalej myślał.-Za tą płytą z durastali są zawory. Można by je poodkręcać i spuścić chłodziwo do jakieś beczki.-Powiedział pod nosem. Głośno myślał. Po chwili założył ręce na klatce piersiowej i wyprostował głowę.-Aaaalbo...czekaj...ja mam cztery gaśnice. Fler...skontaktuj się z generałem, powiedz, żeby wyłączył system maskowania. Ja tu zaraz coś wykombinuje.-Powiedział i wyszedł z maszynowni po czym poszedł do małego magazynu. Wyciągnął skrzynkę z narzędziami, walizkę z małą wkrętarką oraz przytargał wszystkie gaśnice. Usiadł na podłodze i otworzył skrzynkę. Mieszał w niej dłonią. Szukał czegoś. Wiertło...jest. Zawór jest...wąż syntetyczny.-Za krótki. No szlag by to. Taken...w magazynie jest taki długi wąż. Przynieś mi go.-Powiedział i zaczął włożył wiertło do wkrętarki. Ciekawe co chciał wywiercić.
Offline
Padawan
Skontaktuj się, bo inaczej przez tego nieudacznika wszyscy tu zginiemy... *Mruknął sceptycznie, a jego opinia o Zinie upadła jeszcze niżej niż przedtem, co wydawało się niemożliwe. No ale niestety póki co Zin swoim zachowaniem nie zachęcał do zrewidowania opinii o nim. Taken więc zabrał gaśnicę i opuścił mostek pełen złych przeczuć. Miał nadzieję ,ze jednak Widmo nadleci tutaj z pomocą, choć jeśli rozsądnie patrzeć, to nie było takiej potrzeby, żaden z nich nie był na tyle ważny, by się osobiście fatygować. Chyba...* Tak, tak, już idę... *Mruknął i podał Zinowi gaśnicę a potem wypełnił po kolei każdego jego polecenie, bo w obecnej sytuacji próba udowodnienia kto jest mądrzejszy niczego nie przyniesie, a Taken jeśli chodzi o sprawy mechaniki to był nogą, mówiąc kolokwialnie*
Offline
Artysta
*Nie ociągając się wygrzebała z kieszeni kurtki zgrabny typowo damski projektor i wywołała zakodowany kontakt który nazywał się nie inaczej niż „Generał” i czekała na połączenie, tupiąc nogą, i czując krążącą wokół niej atmosferę „niefajnosci”. Sama tez była z deka zdenerwowana*
Offline
Rebeliant
Wcześniej na Widmie…
*Wcześniej powiadomiony o wizycie generał Qymaen pozornie się nie przejął, ale kiedy tylko znalazł się sam… tak, to było to, co u niego można było nazwać radością, dobrym humorem, po prostu – chęcią życia, jeśli w ogóle można użyć tego drastycznego zwrotu w jego przypadku. Sto razy poinstruowawszy swoją bystrą załogę (kiedy nie ma generała i Avy na raz to już tragedia, a teraz miało nie być i to dłużej niż chwile), żeby mu dupy nie zawracano jeśli nie istnieje zagrożenie życie ważnych sojuszników, wyszedł z mostka, chrychajac, charcząc i kaszląc, czyli prawie jak zwykle (dziwne, ze po wyjściu z mostka zawsze gorzej się czuł. Top pewnie przez te ciasne korytarze…). Generał przetransportował swoje mechaniczne cielsko do pomieszczeń magazynowych połączonych z centrum serwisowym, gdzie nakazał się wypolerować, tak tak. I wziął nową pelerynę, która – przed wyjściem nienagannie wygładził, po czym zasadził ręce za grzbiet, wiec wszystko pogniotło się na nowo, ale o tym nie myślał. Z szampanem kieszeni, bo trzeba jakoś dwornie gościa powitać (czemu on ją tak lubi, no czemu, do cholery?) ruszył do hangaru, by jako dobry gospodarz czekać na jej przybycie. Porozmawiają chwile, a potem będzie załatwiała z Avą i tymi całymi znachorami z Cochrelu to co miała. Tak wiec 15 minut przed umówionym czasem generał stanął na płycie lądowiska i…
15 minut… niema…
drugie 15 – nie ma…
Przy trzeciej piętnastce generał zirytowany puścił wiązankę i połączył się z mostkiem*
Eeee.. tak, z nadprzestrzeni niedaleko na wyszedł mały statek… *Rzekł nemoidianin w przekazie. Generał warknął*
Wiec dlaczego nikt mi o tym nie meldował?!
*Nemoidianin podrapał się po głowie*
Booo… nie było bezpośredniego zagrożenia życia ważnego sojusznika, sir
*Generał przewalił oczami*
Włączyć promień ściągający, zadokować ten statek w hangarze *rozłączył projekcje, po czym podszedł do iluminatora zainstalowanego we wrotach i rzeczywiście – statek było widać* Rudi, rozpocznij procedurę przyjęcia statku *Duros skinął głowę.* Wszyscy do schronów! *krzyknął i wszyscy się ukryli. Generał też*
Teraz na statku Zina
*Wszyscy mogli poczuć uderzenie, jakby strzał z potężnych dział, ale było to niczym porównaniu manewrami pana Zina, mimo iż promień z Widma nie był klasy pierwszej ani nawet drugiej. Przez iluminator dało się obserwować rucha w tylnej kamerze. Promień pochodzący zniknad… Jedynie jakis zarys, załamanie światła… to Widmo…
Holoprojektor Fler ożył natychmiast, jak tylko wybrała kontakt. I pojawił się generał. Po wyciągniętej ręce mogła pozbnac ze korzysta z podobnego sprzętu, co ona*
Strasznie dymicie, bez obaw, ściągniemy was… powinnaś uważaż moja droga zwarzywszy na swoje plany… *projekcja mruknęła troche karcąco* Ale mimo to – czekam z niecierpliwoscią. Aha – wyłaczcie systemy sterowania, mniej energii zużyjemy na sciągniecie was… *I rozłączył się. a co będzie piepszyl*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php?pid=7317#p7317
Ostatnio edytowany przez Gen. Qymaen (2010-04-03 16:22:00)
Offline
Obywatel Sojuszu
Kontynuacja z : http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 692#p16692
*taksówka przywiozła bohaterów na ladowisko gdzie czekal statek, za sterami którego siedział gruby i oznajmiał głosno, ze do kokpitu mzoe wchodzić tylko Rudoi – ewidentnie ze strachu przec droidopsem panstwa Soluksów, których to Rudi zaprowadzil do pasażerskiej części „Dziedzica 4” – statku w typie fchartowca przypominającego niektórym ziemski autobus, będącego jedną z wizytówek korporacji. Dziedzicami latało się własnie tu i tam, z mniej lub bardziej vipowskim ładunkiem w części osobowej. Ten statek w środku wyglądał jak atmosferyczny długodystansowiec- ze 30 miejsc siedzących i mały barek na przedzie. Tam Solusowie mogli do woli urzędować, nie przejmując się tym, ze statek wystartował, wszedł nadświetlną i gnał nie wiadomo gdzie...*
Offline
Medyk
*Usadziła się po środku rzędu z lewej strony, bokiem do przodu i rozglądała się chwile* dziwny statek… wiesz, nie tak to sobie wyobrażałam… myślałam ze będzie to jakieś badziewie, jak nasz uczelniany wycieczkowy… Sama nie wiem, co mam myśleć, wiesz tatku… *Otarła się grzbietem o oparcie. Niby się cieszyła, ale jednak* Mam złe prawie dżedajskie przeczucia… Masz w tej umowie napisane, kto cie zatrudnił? Dobra, firma, ale musi być jakieś nazwisko, chociażby tego generała…
Offline
Lekarz/Cybernetyk
Separatysta na bank. Może nawet ktoś z Federacji Handlowej? *Odparł na pytania i wnioski swej córy kochanej.* W każdym razie skądś kredyty na to wszystko mieć muszą, także na takie popieprzone pensje jaką mi zaproponowano. *Odparł jednak bez strachu w głosie. Ot kolejny epizod w jego dłużącym się już życiu. Tak samo lekko i beznamiętnie podszedł do swojego udziału w wojnie jako medyka. Widać mu się od tamtej pory nic nie pozmieniało i nie uczy się na błędach.*
Offline
Medyk
*Wzdrygnęła się na te słowa i pokręciła głową* O teraz znowu przyczepiają się jak pijawki i sączą krew z galaktycznej infrastruktury. Płacą więcej niż Republika. Będziesz wyciągał nemoidianom z brzucha monety które z chciwości połknęli i leczył odleżyny na dupach ich nic nie robiących wodzów. Obrzydliwe, eh, ale trafiliśmy…
*nic dziwnego, ze dla Reginy Separatyści kojarzyli się tylko ze złem. Całe zycie była republikanką.* Całe szczęście ze te ich największe mend… to znaczy – chciałabym wyrazić pozytywne odczucia odnośnie tego ze nie przyjdzie ci leczyć Gunraya, Dooku i tego potwora Grievousa… *rzekła cicho. Tu może być podsłuch*
Offline
Lekarz/Cybernetyk
*No cóż. Bycie w Republice swoje robiło. Więc i profesor nie miał zamiaru się spierać w tej kwestii. I tak nemoidian nie lubił zbytnio. Skąpiradła i chytrusy. Ale to tylko taka jego subiektywna ocena.* Uch. Zrzędzisz dziecko. To ja tu od zrzędzenia jestem... weź mi nie zabieraj tej przyjemności. Jeśli Ty zaczniesz zrzędzić na pełen etat to dla mnie nie pozostaje nic innego jak położyć się i wykitować. Bo lekarka z Ciebie dobra będzie, ze zrzędzeniem będziesz futrzastą wersją mnie. *Mruknął a jakże by inaczej...zrzędliwie! Pomijając skrzętnie tematy Gunraya i reszty.* A Dooku,Gunray i Grevious nie kipnęli? *żachnął się.*
Offline