
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Zwykły obywatel
Mistrza jedi? *powtórzył jakby z niedowierzaniem, a potem nagle pomyślał, ze może to wszystko imperium włącznie w ogóle się nie wydarzyło. Nadal są jedi i republika nadal jest! Odetchnął. zaraz dostanie fajkę. Pięknie się ta bajka kończy* Nie wiem… to znaczy: nie wiem, czy to wszystko jest prawdą, czy tylko jakimś moim majakiem… *zaczął, podnosząc głowę i łapiąc się za „wąsy” wyrastające z okolic uszu. Taka charakterystyczna, dugańska cecha* To wszystko jest… nie wiem, nawet nie chore. Może jakoś potraficie poznać, czy to prawda, bo ja już chyba nie… *podniósł oczy, wreszcie przytomne, jakby pytał: to jak, opowiadać czy nie?
Może i by się wystraszył spojrzenia mistrzyni, gdyby spojrzała na niego przed tymi wydarzeniami. Teraz nawet nie mógł rozpoznać cech nienormalnych*
Offline
Owszem, owszem, chyba wiesz kim są Jedi? *Spojrzała z lekkim powątpiewaniem na duga. Był dla niej zagadką, co tutaj robił? Czemu akurat tutaj przybył? Czy ktoś go zostawił? Co widział? Co słyszał?* Nawet w najgorszych majakach czai się ukryta prawda, trzeba ją tylko umieć odnaleźć. A wiec proszę, opowiedz mi to nim mój uczeń wróci *Ponagliła go łagodnie i jeszcze raz pokręciła się na krześle, krzywiąc się przy tym lekko. Kopytkami postukała o podłogę, ale w końcu ułożyła je w miarę wygodnie. No i zamieniła się w słuch, wytwarzając wokół siebie atmosferę wyciszenia i zaufania. Używała Mocy, jednak możliwe też, ze jej delikatny, nieco zwierzęcy, koci zapach też robił swoje*
Offline
Zwykły obywatel
Tak, wiem *odparł, nawet nie przyszło mu do głowy by obruszyć się na to jakże oczywiste pytanie, choć, jakby wgłębić się, w temat to każdy parawan udowodniłby mu ze jednak nie wie, kto to jedi.
Jego wizje nieco kontrastowały z tym co teraz poczuł. Poczuł się tak miło, ze nie chciał do tego wracać.
No ale wróci*
To był… sith. Tak, bez dwóch zdań. To był sith, ale martwy. Zmusił mnie, bym znalazł mu ciało. Mówił o moim bracie. To był jego mistrz. Przywiozłem go tutaj. On był… w mieczu. I w szacie. Przywiozłem go tu razem ciałem i on… odżył. I chyba mnie zabił. Ale żyje. A potem tu zostałem i… zapomniałem o swoim istnieniu…
Offline
*Czekała na początek jego opowieści, a gdy i ona nadeszła to wyraz jej twarzy powoli twardniał a oczy się przymrużyły. Czuła tutaj jakąś plugawą siłę, która musiała zachwiać Mocą, ale powrót do życia? Wyrwanie się z objęć Mocy? To jej nawet na myśl nie przyszło... przecież to okropne. Nie, nie okropne, to bardzo łagodne słowo, by opisać to co teraz czuła.* A wiec ten sith zmartwychwstał? Nie dobrze... Wykorzystał cię i porzucił? Mój drogi, wybacz, że cię tak potraktowałam. *Na chwilę jej twarz się rozpogodziła i nawet się uśmiechnęła do Krisa. Wyciągnęła rękę i pogładziła go lekko po głowie a potem po jednym z wąsów.* Przepraszam też, że zmuszam cę do wracania do tego, ale może wiesz jak on miał na imię? Albo jak teraz wygląda? To może mi się potem przydać...
Offline
Zwykły obywatel
*Zdumiała go ta nagła zmiana zachowania, co dowodziło, ze jednak w sprawach sithów był ignorantem. Tak czy owak wolał być traktowany milo niż oschle.*
Nie, nie zmartwychwstał. Wcześniej był quermianinem, pamiętam jeszcze z Couruscant. Trafiłem przypadkiem na jego dane. Kiedy tu przybyliśmy, był duchem. Wszedł w ciało kaminoańczyka. To był rytuał, ale prawie nic nie pamiętam. A kaminoanie są do siebie bardzo podobni, ale to był mężczyzna *zmrużył oczy. Zauważył, ze póki nie jest pewny, czy to prawda czy jego majak – nie przerażało go to* Zabrał mój statek. Odleciał. Nie wiem nawet, gdzie to miało miejsce. Nazywał się… coś jak Przeznaczenie. Nemezis, ale nie pamiętam dokładnie.
*zamknął oczy w reakcji na pogłaskanie. Jeszcze tylko frytki, kawę i koniecznie – papieroska, i będzie cudownie*
Offline
*Tak na prawdę to bardzo wiele istot było w tej sprawie ignorantami. Ponad połowa Galaktyki znajdowała się pod panowaniem jednego z nich i mało kto o tym wiedział, a ci co wiedzieli to się tym nie przejmowali. Więc Kris sam nie był*Hmm... to nienaturalne... to potworne... to... aghr... *Warknęła szczerząc kły i niemal zerwała się na nogi, by pomaszerować po pokoju. Była nerwowa, ale musiała zachować zimną krew.* Nemezis? Nie znam, ale może ten mistrz Jedi będzie wiedzieć... w każdym razie dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś *No i wtedy mając chyba świetne wyczucie czasu pojawił się Mikal z tacą z jedzeniem. Co prawda nie były to frytki, tylko kawał solidnie przygotowanego mięsa, sałatki i jeszcze jakieś bulwy do tego. No a do picia tylko sok póki co, jednak prezent też był. Na tacy leżał papieros i zapalniczka* O i jest obiad... i masz szczęście mój drogi, nikt nie pali papierosów, ale została jedna paczka. *I posłała mu spojrzenie typu "nie pytaj skąd". W każdym razie taca wylądowała na małym stoliku przy łóżku Krisa i mógł jeść, a młodzieniec wyszedł.*Smacznego
Offline
Zwykły obywatel
*Odzyskał chyba ostrość widzenia, bo zinterpretował jej zachowanie jako bardzo niemile odczucie które się ma jak się stara coś zrobić, a tu nagle okazuje się, ze nic nie zrobione. Czyli – wściekłość. Wkurwienie*
Domyślam się, ze go nie lubicie. Głupie – oczywiście, przecież jesteście Jedi. Ale nie przejmuj się tak bardzo – całkiem możliwe, ze mi odbiło. Nawet nie wiem ile czasu tu mi zeszło. Zabrał mi statek. Nowiutki, zadłużyłem się na 15 lat… ale i tak nie mogę wrócić na Couruscant… dzięki *Podziękował parawanowi i a nad podziw dużą energią poderwał się do tacki. Miał dobry węch, jak każdy dug, a to mu tylko podsycało apetyt. Jego zapychanie da czas mistrzyni na poukładanie danych.*
Offline
*A więc dobrze zinterpretował uczucia, które nią teraz targały. Chętnie by coś zrobiła, ale nie wiedziała po prostu co. Miałą tylko imię, swoje przeczucie oraz opowieść tego duga, który równie dobrze mógł mieć majaki, przez co wróciłaby do punktu wyjścia. Niedobrze* Cóż, wszystko da się zweryfikować... *Wzruszyła ramionami i zmrużyła oczy, wpatrując się uparcie w jakiś punkt na ścianie. Wiadomym było, że teraz jej myśli krążyły dziwnymi torami i trochę nie zwracała uwagi na to, co się dzieje. Tak więc Kris jadł by się zapchać a ona myślała intensywnie nad tą sprawą*
Offline
Zwykły obywatel
*Zakrztusił się raz, drugi, jednak po ów trzecim razie przełknąwszy kilka razy oczyścił gardło, i zamykając oczy wysiłku jakim było jedzenie po długim czasie głodówki, posykując z cicha zwrócił się znowu do kobiety*
Jeszcze mam taka dygresje… jeśli to sith, a sith, bo widziałem, i nawet jak ich nie ma to ten jest, w założeniu, ze mi się nie uroiło to… to wydaje mi się… ze po tym jak powiedziałem jedi to on może mie teraz chcieć zabić! *zaśmiał się jak typowy świr, otwierając nagle oczy. Haha, ale fajnie, zabije mnie sith. Rzucil się na papierosa, drżącymi łapskami łapiac go i przypalając. Na zdrowe oko widac było ze Kris był trochę… chory psychicznie przez ten Korriban. No i tajemniczego sitha – zasług nie umniejszając*
Offline
*Myśli jej gdzieś tam krążyły więc nie zwróciła zbytniej uwagi na fakt, że zakrztusił się, choć powinna. Ale dopiero jego głos wyrwał ją z tego pomieszanego świata myśli i uczuć. Spojrzała na niego badawczo, wciąż mrużąc oczyska jak kocica szykująca się do ataku.* Spokojnie, upchniemy cię gdzieś u jednego z sojuszników Zakonu, nie znajdzie cię. A jak znajdzie, to wejdzie w paszczę lwa, głupi z pewnością nie jest. *Wzruszyła ramionami, jakby mówiła "a jeśli jest, to tym lepiej dla nasz, szukać go nie trzeba będzie." I fakt, Kris trochę świrował, ale to nie było zbyt dziwne no i groźny nie był też. Dało sie go tolerować*
Offline
Zwykły obywatel
*całe szczęście. Był tego świadomy i nie wątpił ani przez chwile, ze jest na tyle cenny, by mieli się zawahać przed zabiciem go w każdej chwili, jaką uznają za słuszne. Jakoś nie za bardzo wierzył w „szanowanie życia” u kogokolwiek. Wiec będzie się bardzo starał być grzeczny, a nawet miejscami – wazeliną pierwszego sortu. Gdyby nie trudny do podbicia argument, ze ta istota jest jedi, Kris stwierdziłby, ze lubuje się w zadawaniu bólu swoim ofiarom. W kajucie uniósł się ostry zapach taniego tytoniu – najwspanialszej trucizny galaktyce, którą to Kris zaciągnął się z lubością. Na wychudłym pysku malowało mu się cos graniczącego z ekstazą*
Macie tu jakieś… lusterko? *zapytał tonem, który nie jest pewny siebie samego. Czy na pewno chce to lusterko?*
Offline
*Owszem, był cenny z powodu swojej wiedzy i doświadczeń, które go tutaj spotkały. Ale też Jedi szanowali wszelkie życie, więc był bezpieczny. A raczej będzie, u Jedi, bo ona... cóż, de facto Jedi nie była, współpracowała z nimi, ale miała taka własna filozofię co z resztą było widać po jej zachowaniu. Nieco ekstrawagancka, okazywała różne emocje, ale co tak na prawdę myślała w danym momencie to było tajemnicą.* Lusterko? *Zdziwiła się, bowiem sama takowego sprzętu nie używała. Ale wysiliła się, by przywołać w myślach ucznia, który dosyć szybko dał jej odpowiedź* Tak, gdzieś tam jest. Mikal zaraz przyniesie *Mruknęła i zaczęła sie wpatrywać w Krisa jak w obrazek*
Offline
Zwykły obywatel
*zwarzywszy na to, ze raz już mu groziła śmiercią – średnio było widać, a przynajmniej oczami Krisa. Jednak fakt ze miała całkiem dżedajskiego ucznia raczej przesądzał dla duga o fakcie, ze jest jedi, i to jakimś „lepszym”.
Uszy padły mu na boki, a pysk lekko się wykrzywił. Papierosa trzymał w zębach, umiejętnie, co wskazywało na doświadczenie z tym nałogiem*
Źle wyglądam? *zapytał, zauważywszy to jej spojrzenie. To głupie, ale zastanawiał się… ile ma lat. Kiedy jeszcze pamiętał normalne czasy to miał 32… ile lat mógl przebywać na Korribanie? A jeśli się zaraz okaże, ze ma 50 lub wiecej?*
Offline
*No to było raczej takie małe ostrzeżenie, by nie próbował sztuczek. No i też zachwalał Imperatora zaraz na wstępie, co było troszeczkę nietaktowne, choć biedny Kris o tym nie wiedział i się wolał jakoś ratować, co mu zostało potem jakoś tam wybaczone.* Hmm... jak na standardy zdrowych dugów to jak gówno wyglądasz, a jeśli brać pod uwagę standardy Korriban to nadzwyczaj dobrze. *Cóż, była szczera, co mu słodzić będzie, że wygląda świetnie, skoro nie wygląda? Ważne ze żyje. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł uśmiechnięty nieco chłopak, trzymający pod pachą lusterko. Domyślił się ,ze ono dla Krisa, bo jego mistrzyni ich nie używała. Wiec stanął przed dugiem i mu pokazał jego odbicie* Wyglądasz bardzo dobrze *Szepnął mu i mrugnął porozumiewawczo*
Offline
Zwykły obywatel
*Nietaktowne ale na pewno nie „powiedziane”, bo chyba raczej pomyślane, nie były to słowa. Tak czy owak – nie na serio. Ale – jeśli okazałby się imperialnym? Czy to by zmieniło fakt, ze działo się z nim to, co się działo i posiada dane, które posiada, co do bajta?
Puścił dymek, myśląc zupełnie o czymś innym. Oszczędzany papieros tkwił teraz miedzy bardzo cienkimi palcami*
Czyli biorąc z tego średnią, to tak… na pól martwy? Czy trzy czwarte?
*zaraz tez kolejne wydarzenie zwarło mu pysk – ba, dostał szczękościsku z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu. Ale lustro było zwykłe. Nie zobaczył w nim sitha, choć strach przed tym był tak silny, ze niemal wibrujaco wyczuwalny*
ee… *jęknął sobie cichutko, odwrócił łeb profilem i uśmiechnął się do swojego odbicia. Wyglądał jak wieszak na własną skórę* Masz beznadziejny gust, ale dziękuje. Zawsze miło, jak ktoś robi, żeby było miło… *Im dalej w tę wypowiedź tym mniej pocieszony zdawał się być. Pociągnął raz ostatni papierosa i zgasił go w talerzyk* aaa… który mamy rok?
Offline