Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Dzieciak
*I tak sobie szli. Malkit zawahał się, ale ostatecznie poszedł za Dralem, żeby nie zostawać sam goły między braćmi. A tak będzie ogonem jednego z nich. Dostrzegł w końcu zwierza. uszu postawił, i wytężył wzrok, by się lepiej przyjrzeć, a jak już się przyjrzał, to szepnął cichutko w mikrofon* O, Ed!
*Wielkie stalowe bydle o którym wspomniał tez mialo dwie nogi, krótkie rączki które mu właściwie do niczego nie służyły, i atakował łbem*
Offline
Zbliżali się bardzo powoli, ale metodycznie. Pozostali Mando polowali w innych częściach polanki. To polowanie było też forma zawodów, bo mogli ze sobą zabrać jedynie dwie zdobycze, więc kto pierwszy ten lepszy. A gdy osiągnie się już limit to wtedy pozostali muszą się wycofać.
Dral był już bliski oddania strzału, gdy w słuchawce rozległ się głos zastępcy wookiego.
- Mamy dwie ofiary, reszta się wycofać
Tracyn warknął, ale odstąpił. Zabicie kolejnego zwierzęcia byłoby tylko marnotrawstwem, a sam na swoich plecach takiego bydlaka nie poniesie.
- No to koniec zabawy... Malkit, nie musisz się już chować
Bracia byli trochę zawiedzeni, no ale niestety takie życie.
Offline
Dzieciak
*Malkit wyprostował się i wyjrzał zza krzaka*
So stało? Szepną ł, bo nie kapował – jakie dwie ofiary? Dwa zwierzęta zabili?
W każdym razie – mając chwilę czasu Malkit rozejrzał się. Dostrzegł opasłą żabę, wiec hops – i już miał ją w łapkach. Niestety zaczęła się wyrywać a była wielka jak strusie jajo, wiec Malkit tylko wargi cofnął i raz klapną zębami, a nogi żaby padły bezwładnie po tym jak zęby Malkit zmiażdżyły jej glowę.
Szel nie przejęty niczym zaczął przywiązywać martwą żabę do swojego pasa*
Offline
- Nie weźmiemy ze sobą więcej niż dwóch upolowanych zwierząt. Jedna taka gadzinka waży z 60 albo i 70 kilo, we dwóch trzeba nieść.
Tracyn wyprostowany już wracał do grupy, podczas gdy Dral pilnował Malkita. Zauważył jego kolejną ofiarę i uśmiechnął się pod hełmem. Smykałkę do polowania ma, w przyszłości byłby z niego świetny łowca. Może nawet taki jak ich przewodnik. Growhar był legendą wśród Mandalorian, urodził się ponad dwieście lat temu a od stu był Mando. Przez ten czas stał się chyba jednym z najlepszych łowców w Galaktyce i powiadają, że nigdy nie przegrał żadnego pojedynku. Nie interesuje go jednak polityka czy wojny, jedynie polowania.
- Chodź Malkit, popatrzysz sobie z bliska na naszą zdobycz
Offline
Dzieciak
*Zadarł łepek i zaklekotał wesoło, po czym ruszył za nimi, znowu z ogonem zadartym, co sugerowało zadowolenie. Chętny był do oglądania zwierzęcia, bo jak wiadomo był doktorem zoologii i zoofilii*
Offline
W końcu dotarli do małej polanki (nazwijmy ją tak umownie) gdzie zebrała się już reszta grupy. A po środku leżały dwa ciała martwych zwierząt, oba miały przestrzelone gardła, z których sączyły się resztki krwi. Wookiee trzymał w ręku wielki nóż i przygotowywał się do sprawdzenia zwierzyny. Przyklęknął przy pierwszym ciele i wprawnym ruchem rozciął brzuch.
- Będzie sprawdzał wątrobę, jeśli jest zdrowa to zabieramy ze sobą ciało, jeśli są ślady choroby to zostawiamy
Poinformował Malkita Tracyn, bo ten pewnie będzie ciekaw czemu brzuch jest rozcinany teraz a nie w obozie.
Offline
Dzieciak
*Był ciekawy, podszedł blisko, wyciągnął szyję i patrzył. Flaki go nie raziły, a rozcinanie brzucha teraz było łatwe do wytłumaczenia, nawet dla Malkita: bo jeśli zwierze jest chore to po co je ciągnąc tyle drogi by potem wywalić. Poza tym żeby dostać się do wątroby, to trzeba wywalić flaki które tez trochę ważą wiec po wywaleniu flaków lżej się niesie. No i flaki zjedzą sobie tutaj jakieś zwierzątka*
Offline
Malkit dobrze rozumował, im więcej zbędnych narządów teraz wywalą, tym łatwiej im będzie nieść całe ciało. A te resztki zjedzą jakieś ścierwojady, których pełno tutaj było.
Dzisiaj mieli szczęście, bo oba martwe osobniki były zdrowe. Wookiee wstał i wytarł ręce o wystającą trawę a tymczasem czwórka Mando przyniosła dwa grube badyle, do których przywiążą ciała, by łatwiej się je niosło. Flaki tymczasem walały się po ziemi i nikt się tym nie przejmował.
Offline
Dzieciak
*Malkit sam był jak zwierze. Podszedł, powąchał sobie flaki, powąchał zwierzęta, oblizał zakrwawiony pysk który ubrudził się podczas tych czynności. terkotał zadowolony* Tesz mam! *pochwalił się przechodzącemu mandalorianinowi, machając uwiązaną do paska za nogę żabą*
Offline
Dzieciak
*Malkit sobie usiadł pomiędzy nimi i patrzył, to na jednego, to na drugiego. Ogon okręcony naokoło ciała tylko końcówkę zwijał i rozprężał*
Offline
Po kilku minutach w końcu wszystkie przygotowania zostały ukończone i reszta ekipy była gotowa do drogi. Młodzi Mando trochę biegali po polanie i sami sprawdzali różne zakamarki, obserwowali zwierzęta, ale gdy zarządzono wymarsz to od razu stawili się przy ojcach.
No i wyruszyli, gęsiego. Wookiee szedł na przedzie a za nim dwójki z martwą zwierzyną. Między nimi swobodnie poruszali się chłopcy a pochód zamykali bracia i pewnie też Malkit.
Offline
Dzieciak
*Malkit tez. Podczas czasu wolnego na polanie próbował uzupełnić swoje łupy, ale nie udało mu się złapać jaszczurki która wpełzła do norki a żuczek śmierdział moczem. Tak wiec tu Malkit nic nie upolował. Ale miał już trzy: poczwarkę, ślimaka i żabę. Na obiad wystarczy*
Offline
Droga powrotna mijała już w znacznie luźniejszej atmosferze, można było nieco oddalić się od grupy, rozmawiać głośno, pytać co i jak. Na szczęście nikt ich nie atakował, chociaż Dral z Tracynem widzieli jak małe stadko maalraasów podąża za nimi, skuszone zapachem łupów Mandalorian. Ale najwyraźniej nie czuły się na siłach, by zaatakować większą grupę.
Offline
Dzieciak
*Malkit bezskutecznie próbował sobie coś dołożyć do łupów. na tle dwóch utłuczonych gadów jego łupy wyglądały marnie i był niezadowolony dlatego stał się taki wybredny. Tylko jedno zwierze dołożył – zielonego węża długości około metra, oczywiście uprzednio zapytawszy czy nie jest jadowity. Potem odgryzł mu łeb, sprawdził wątrobę i wziął*
Offline