Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Dziewczyna uśmiechnęła się i ścisnęła dłoń Kazaana*
Smutno mi bardzo, bo krótko zyją…
*Odparła, widać ją to bolało. Jego też bo zaraz spochmurniał. Wprawdzie zaczynał swoje samodzielnie życie bardzo wcześnie jak na klona za to i tak skończy zanim ona się zestarzeje.
Uśmiechnęła się jednak i do Tanga i do Jane. Widać było, ze nigdy jej nikt w życiu nie skrzywdził bo ani jej przeszło przez myśl szukanie czegoś w spojrzenie mandalorianina*
Offline
- To faktycznie problem...
Odpowiedział ostrożnie Tang a zaraz potem posłał Jane ostrzegawcze spojrzenie. I w samą porę, bo ta już chciała powiedzieć Oliwi, że mają na to lek. Zdziwiło ją więc to zachowanie Mandalorianina. Ale on miał swoje powody. Jeszcze nie ufał Kazaanowi i Oliwi, dalej obawiał się, że to jakaś sztuczka Imperium. Dlatego też nie lecieli na Dxun, gdzie mogli znaleźć schronienie. A informacja o leku na przyśpieszone starzenie była zasadniczo tajna, razem ze Skiratą to ustalili, który to właściwie całą tą terapię sfinansował i opracował. A raczej "jego ludzie". Klonom należało się zwrócenie normalnego cyklu życia, ale też musieli się pilnować, by Imperium się o tym nie dowiedziało. Z jakiegoś powodu Palpatine bardzo chciał dorwać w swoje łapska wyniki badań Ko Sai, które obecnie przechowywał Kal.
- Dlatego powinniście korzystać z życia ile się da
Offline
Jak tylko jke zaczniemy, będziemy korzystać. To co najtrudniejsze,a według niektórych podan nawet niemo zliże mamy za sobą
*Uciekli z Imperium, wyrzekli się „nowego ładu” i przeżyli. jeśli nie będą za bardzo o tym opowiadać, co wiedza, on co wyniósł w swoich wspomnieniach, ona co opowiadał ojcec, to mieli szansę*
Offline
- Więc wszystko przed wami
Podsumowała radośnie Jane, no bo to była okazja do świętowania. Uciekli z Imperium, są póki co bezpieczni, a co najważniejsze cali i zdrowi. Trzeba radośniej spoglądać w przyszłość. Tang był co prawda mniejszym entuzjastą, bo widział na drodze wiele przeszkód i tak dalej, ale to już wynikało bardziej z jego natury. Czasem widział dziury w całym a czasem nie widział wyraźnego muru i walił w niego głową, póki coś nie pęknie.
- To ja bym proponował po jednym...
- Tang!
- Co?
- To dzieci jeszcze...
- No to dostaną wino, a ja sobie golnę za nich...
- Lekarz...
- Pieprzyć lekarza. Chcecie wino?
No i stary Fibal z właściwą sobie werwą jeśli chodzi o alkohol, poderwał się z miejsca i od razu ruszył do barku.
Offline
*Para popatrzyła po sobie, jakby pytali siebie nawzajem: chcemy?. I tak chwile, po czym odezwą się on*
A mrzemy powiedzieć ze nie?
*Nie chciał urazić, no ale nie od dziś wiadomo e alkohol to nie jest to co klony lubią najbardziej*
Wolelibyśmy jeśli można jakaś gorącą herbatę, czy inny napar, bo po tym obżarstwie by się przydało na trawienie…
Offline
- Oczywiście moja droga, ja wam coś zrobię zaraz. A Tangiem się nie przejmujcie... z niego to niezły palnik. A odkąd jego przyjaciel wrócił do rodziny to nie ma z kim pić
Dodała konspiracyjnym szeptem i uśmiechnęła się ze zrozumieniem do młodej pary. Tang tymczasem polazł do barku, kulejąc przy tym lekko. Jego laska stała sobie oparta o ściankę działową i wyglądała na zapomnianą.
Stary Fibal coś sobie podśpiewywał, gdy wyciągał tradycyjnie już butelkę czystej koreliańskiej, najlepszej wódki w tej części Galaktyki. Tania i w miarę dobra, czyli to co Tangi lubią najbardziej. Brak tylko Seco.
Mando wciął jeszcze kielicha dla siebie i kuśtykając wrócił do stołu. Tymczasem Jane poszła zająć się herbatą.
Offline
To smutne… chyba *Odparł Kazaan dla którego temat alkohol zupełnie nie istniał. Zastanawiał się i wyobrażał sobie mnóstwo rzeczy ale nie picie, nie zażywanie narkotyków, nie inne takie, bo wydawały mu się zbędne a i tak jest duzo do nauczenia się. Nie wiedział wiec za bardzo czy kumpel do picia to jakaś wielka życiowa wartość.
Oliwia szepnęła coś w rodzaju „o, korreliańska”, ale potem resztę już do Kazaana, dało się wyłapać że „brat” i że „rzygał”*
Offline
Tang zaś zadowolony siadł przy stole i odkorkował sobie butelkę, od której po chwili zaczął bić intensywny zapach alkoholu, dla jednym był on nie do zniesienia innym zaś nie przeszkadzał. Jemu zaś w ogóle nie przeszkadzał, gdy sobie nalewał do kieliszka trochę tego wspaniałego trunku.
Tymczasem Jane kończyła parzyć herbatę. Była ona w torebkach, bo nikt na pokładzie nie był jej miłośnikiem i tylko czasem ktoś ją sobie robił. Na szczęście paczkę mieli pod ręką.
- Proszę... a ty Tang ani mi się waż schlać jak świnia...
- No co ty, ja zawsze trzeźwy jestem...
- Tiaa...
Mruknęła i wróciła do kuchni, bo postanowiła ze sama sobie też zrobi herbatę. Tymczasem Tang uniósł pełen kieliszek, mruknął na zdrowie a potem wypił zawartość jednym haustem, krzywiąc się przy tym tylko lekko.
- Ufff... dobra...
Mruknął Fibal i uśmiechnął się a potem znowu sobie nalał. Trochę kiepsko się pije samemu, ale innego wyjścia nie miał.
Offline
*nie tak bardzo samemu, dwójka ich nowych pasażerów bardzo wnikliwie obserwowała pijącego Tanga, wiec uwagę miał zapewnioną. Był jak wirtuoz na scenie przy pianinie – i tak nikt nie podziwia tej sztuki ale wszyscy patrzą*
Offline
Tang znowu obalił kielicha i na chwilkę sobie przerwę zrobił, bo dawno nie pił niczego w większych ilościach, a paść od razu jak kłoda nie zamierzał. Nalał sobie trunku do kieliszka, owszem, ale jeszcze nie wypił.
- Uff... w sumie dobrze że nie pijecie, bo to cholerny nałóg, ani się obejrzycie a was wciągnie. Ty matką jesteś, więc o dietę dbać musisz... chyba. Nie znam się na tym, ale ktoś tam mówił że trzeba. A ty Kazaan... mnie to nie dziwi, żaden z moich synków nie pije. Klony zbytnio nie lubią
Tang w sumie chciał jakoś zacząć rozmowę by się czegoś o nich dowiedzieć, a takie bezpośrednie odpytywanie było trochę grubiańskie. W sumie jakby Jane nie było to by pewnie pytał, ale tak to ona zerkała co jakiś czas z kuchni i prostowała go. W sumie to i dobrze, na stare lata trochę się zresocjalizuje.
Offline
*Znowu po sobie popatrzyli. Ona się uśmiechnęła, on nie za bardzo. O alkoholizmie tez nie wiedzieli, to znaczy wiedzieli ze taki nałóg jest, a przynajmniej ona. Oj oni zycia nie znali, oj nie. Nie dziwota ze dungański gówniarz wydymał ich jak chciał.*
Nie wydaje mi się żeby to było smaczne *Wyciągnął wnioski klon z miny Tanga który się skrzywił po kieliszku. To raczej nie był wyraz błogiego rozsmakowania.
Niestety nie łapali sugestii, nie mówili nic, chyba będzie trzeba jednak odrobinę bardziej bezpośrednio*
Offline
- To się pije by kopnęło, to niezły stan... lepiej się śpi, koszmary nie męczą... człowiek się relaksuje. Dla smaku to masz whiskey albo brandy
Stwierdził edukacyjnie Tang i zerknąłna Jane, która właśnie wracała do nich z kubkiem herbaty w ręku. Ona zaś usiadła na swoim krześle i zerknęła na zgromadzonych a potem jej spojrzenie utkwiło na dłużej w butelce koreliańskiej. Nie podobało jej się to za bardzo, ale dzisiaj mu darowała.
- Oj Tang, Tang.. ty się nigdy nie zmienisz.
- I nie mam zamiaru, za stary na to jestem.
Uśmiechnął się nieco a jego blizny na twarzy wygięły się nieco upiornie.
- Nie ma chyba co męczyć naszych gości. Pewnie zmęczeni jesteście, co?
Zwróciła się do Oliwi, bo już zauważyła, że Kazaan nie lubi się zbtnio odzywać.
Offline
Jesteśmy troche skolowani ale nie zmęczeni, już odpoczywaliśmy, a mały śpi. Niech śpi, lepiej żebyśmy tam się mu nad głową nie kręcili bo się obudzi i będzie marudził *Odpowiedziała ona a on zająl się herbatą. Z tego co autor zrozumiał Jane przyniosła tylko jedną, ale autor może się mylić*
Offline
Jane wcześniej przyniosła tej dwójce po kubku herbaty, zaś do kuchni wróciła by sobie jedną zrobić. Tak więc każdy z nich miał przed sobą gorący napój a Tang popijał swoją wódkę.
- A to dobrze... a wiecie, nie boicie się tak nas? No wiesz... Mandalorianin, zbuntowane klony... propaganda Imperium jednak w dobrym świetle nas nie stawia
Jane mieszkała jakiś czas na planecie kontrolowanej przez Imperium i wiedziała jak to tam wygląda, wiadomości były w znacznej mierze sfabrykowane i tak nastawione, by wszystko zwalić na buntowników. Mandalorian też w najlepszym świetle nie stawiano.
- Tiaa... największymi potworami jesteśmy. Ojciec ci tam nic nie narzekał?
Zapytał Tang Oliwię a potem zerknął na Kazaana.
Offline