
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Oficer Sojuszu
*Darven wszedł do środka, rozejrzał się, szukając wzrokiem Durosa. Gdy już znalazł, podszedł. Spojrzał na niego uważnie. Od razu było widać, że jest uszkodzony... Miał chyba mniej szczęścia niż Darven. Ale człowiek miał inne wizje niż płonąće się statki - chociaż, jakby o tym usłyszał, zrozumiałby, w końcu to pasja Rudiego - on sam, bardziej zastanawiał się, co by było, gdyby nie był wtedy na mostku, albo wyszedłby z niego przed wybuchem... I nie chodziło tu o jego śmierć tylko. Przecież, gdyby Generałowi się coś stało, jakby cała elita zginęła - to by był praktycznie koniec sojuszu. Teraz przynajmniej Darven miał świadomość, że wtedy na mostku robił wszystko by Generałowi się nic nie stało, żeby całą sytuacje ogarnąć i zapobiec katastrofalnym skutkom. Ale mimo wszystko, był tym wszystkim przygnieciony. Czasem zatanawiał się, czy mógł coś wtedy jak i tutaj, na komecie, zrobić lepiej.* Witaj Rudi...
Offline
Rebeliant
*Rudi uchylił powieki, a miedzy nimi błysnęły czerwienią durosjanskie oczy.* [i]Pan…Darven, dzień dobry… ja… wrócę do pracy bez urlopu zdrowotnego, słowo…[/o] *Walczył ze swoim organizmem by nie zamknąć oczu*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven westchnął cicho.* Wiem, wiem Rudi... Ale ja nie w tej sprawie. Generał chce się z tobą widzieć... Nie wykonałeś jego polecenia, tak jak i cała zmiana... Niezależnie od stanu zdrowia, wszyscy musicie się u niego stawić. *Wbił wzrok w Durosa* Rudi... Ty wiesz, że to nie będzie przyjemne spotkanie.
Offline
Rebeliant
*Jęknął z prawdziwym strachem, podnosząc rękę do czoła. Bał się – nawet monitory to pokazywało* sir… statek był sprawny… był, dbałem o to1 wykonywałem rozkazy, to nie moja wina… *Majaczył w obronie, bo tylko tyle mógł* przepraszam… proszę… proszę mnie nie zwalniać…
Offline
Oficer Sojuszu
Rudi... To nie ode mnie zależy. Ja tylko miałem zadać pare pytań. Pamiętasz może date, kiedy to Generał kazał zaplombować statek inzyniera i wyrzucić? I dlaczego nie posłuchałeś... To przez tego Jedi? Polecenia były przecież jednoznaczne. Eh, Rudi... *Żal mu go było. Znał go przecież. Ale nie cofnie się czasu, Darven nie wpłynie na to.*
Offline
Rebeliant
Nie do końca… to było chyba… szesnastego tamtego miesiąca… serwisowaliśmy droida wtedy, ta ładna dziewczyna go przywiozła. Generał miał bardzo dobry humor… wie pan, generał niby… no sam pan rozumie, ale ona taka… działała na niego. Przywiózł ich ten Zin… straszni kretyn, był naćpany, pierdolił ze to od kawy. Generał kazał wywalić go za burtę, wkurzył się, nie chciał pewnie, by mu przeszkadzano meldunkami i tym co ten pajac robi… *jedi? Tak, to przez jedi, ale przecież go nie wsypie, to by było chamstwo* to moja wina była, miałem go wywalić, ale żal mi się zrobiło tego kretyna, on przez sciane statku tak smutno majaczył... Naprawdę, nie chciałem nic złego. Miałem go wywalić za burtę, ale pomyślałem, ze jak trochę zaczekam to może on naprawdę wytrzeźwieje i tak było. Wrócił do siebie, naprawił grata im poleciał…ja… przepraszam, naprawdę bardzo, bardzo przepraszam, przysięgam, ze nigdy więcej tego nie zrobiłem
*głos durosa łamał się, prawie łkał*
Offline
Oficer Sojuszu
Rozumiem Rudi, rozumiem... *Mruknął cicho. Ale jego los był w rękach Generała. To on zdecyduje. Darven może co najwyżej wstawić się za nim - ale jeśli Generał będzie chciał coś zrobić, to to nic nie da. On miał tylko zadać pare pytań, co i tak bardzo krótko trwa, zważywszy na stan zdrowia Durosa.* Wiem Rudi, ale ja nie jestem w stanie wpłynąć na Generała... Nawet jakbym się bardzo starał, to nie tylko tobie by to nic nie dało, ale i mi by zaszkodziło. Tylko ta piękna pani, Fler, ma jakieś wpływy. To dziwne, ale ona chyba naprawde jest w stanie go poruszyć... *Zimnoniebieskie oczy spoczęły na twarz Rudiego. Darvenowi było go żal, zważywszy jeszcze na to, że Rudi prawdziwym cudem się uratował.* Ja właściwie nie mam więcej pytań... Ale pamiętaj, jeśli to wina tego Jedi - nie kryj go. Ja wiem, że to on, rozmawiałem z nim. Nie możesz pozwolić by z powodu nierozwagi jednego z owych zakonników miała cierpieć cała zmiana. On chciał za to brać odpowiedzialność... Jemu łatwo, bo nie będzie żadnych konsekwencji. To Jedi, Rudi, jest nietykalny. Razem z Mistrzem, który o niczym nigdy nie mówi... Dlatego, nie kryj go. Jemu nic się nie stanie. A jak się zacznie dziać - przyjdzie ten czarnoskóry, bombnie parę słów i tyle... Za to, ty i reszta zmiany może mieć gorzej.
Offline
Rebeliant
*Rudi zamknął oczy, jakby patrzenie sprawiało mu ból* On… znał tego Zina, zaświadczył za niego. To frajer, to… on nie mógł zrobić zamachu, jest za durny! wydaje mu się, ze wszystko wie, bo ma tytuł inżyniera. To nie on, panie Darvenie, szkoda waszego czasu. Przysięgam, nic więcej nie wiem, ja wykonywałem swoje obowiązku, tylko raz, tego przeklętego Zina, on od początku był jakiś trefny…
Offline
Oficer Sojuszu
Ja wiem, że to nie on. Ale Generał będzie zły przez sam fakt nie posłuchania go. Zin nie miał na całe szczęscie związku z zamachem... Ale to bardzo nieprzyjemny typ. Cała historia z kawą, bardzo irytująca. Tak, on jest jakiś trefny. Wierze ci, Rudi. Moge ci jedynie życzyć powodzenia w przyszłym spotkaniu. Dzisiaj cie to czeka, reszte zmiany też. O 8:00. *Stwierdził cicho.* Zdrowiej, Rudi. Ja musze wracać do obowiązków... *Mruknąl cicho, pożegnał się i wyszedł z sali. TEraz do Generała. Skoro poznał date, nie musiał już grzebać w archiwach.*
Offline
Nieboszczyk
*Od ostatnich wydarzeń które można zaklasyfikować jako ważne minęło sporo czasu. Od przylotu Aarela – doba, od przybycia zamówionych droidow, ledwie kilka godzin, ale to już wystarczyło, by je naładować i przyprowadzić do Sali konferencyjnej – dużego, ładnie urządzonego pomieszczenia dyplomatycznego. Cztery droidy serii IG – nie były nowe, ale top tym lepiej o nich świadczyło. Bo droidy te, stawiając czoła wielu pojedynkom – przetrwały. To one właśnie stanowiły gwóźdź programu, kiedy weszło dwóch kaleeshów – jeden w mundurze Cohcrelu, drugi w tradycyjnych szatach*
{Oto oni, oraz twoja bron, oraz wszelkie dostępne mi dane…}
Offline
Aarel stanął przed czterema droidami i przyjrzał się im uważnie. Wszystkie nosiły jakieś blizny na swym metalowym korpusie. Kaleesh podszedł do piki mocy i wziął ją w dłoń. Była lżejsza niż mu się wydawało. Przesunął włącznik i na obu końcach piki zatańczyły wyładowania elektryczne. Chwycił rękojeść oburącz i wywinął nim parę młynków, broń prowadziła się znakomicie. Wyłączył pikę i zwrócił się do droidów Magna Guard.
-Baczność.
Obserwował jak roboty przyjmują zadaną pozycję z właściwą im chirurgiczną precyzją.
-Wspaniale. Czy będą rozumiały wszystko co do nich mówię, czy mają pewien ograniczony zasób rozkazów?
Offline
Nieboszczyk
*Haris, wielki miłośnik droidów patrzył na tę scenę z prawdziwą przyjemnością. Ręce zaplótł na klatce piersiowej i stał z ciężarem ciała przeniesionym na lewą nogę*
{Mają porządne procesory logiczne. Są kreatywni i rzeczowi. Rozumieją każde polecenie wydane w basicku. Będziesz z nich zadowolony} *A-juat wyszczerzył kły w tym czymś swoim a’la uśmiech* {Znam tylko jednego droida lepszego od nich}
Offline
Jeszcze raz zerknął na droidy o odwrócił się do kapitana.
-Gorących dni i długich nocy, bracie. Jeszcze raz dziękuję.
Uścisnął ziomkowi dłoń i zwrócił się do droidów.
-Chodźcie.
Ruszył do drzwi trzymając pikę w prawej dłoni i skierował się ku hangarom.
Offline