
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
-Ja go kurwa nawet nie znam.-Powiedział. Ból powoli mu przechodził. Nadal czuł ogromne świerzbienie i mrowienie. Spojrzał na Tanga. Ten znowu swoje. Zaczął się mądrować. Skurwiel. O tym jakim to Zin nie jest dzieckiem.-Pierdol się kurwa. Cały czas dyktujesz mi co mam kurwa robić.-W tym momencie go odepchnął z całej siły. Miał już dość jego kazań, jakim to Zin jest nieudacznikiem.-Ten inżynier tu jest. Tu kurwa. Patrzysz na niego. Mógłbym zrobić wiele, ale wyobraź sobie, że jakiś murzyński imbecyl mnie ogranicza. Robiłem prawdziwy sprzęt, bo robiłem to dla swoich idei, dla Republiki, ale Mando...pijus taki jak ty nigdy tego nie zrozumie, boś głupi jak but. A teraz pozwolisz, że wyjdę.-Powiedział do niego i zgarnął blaster z podłogi. Wsadził go na kabury. Podszedł do bezwładnego ciała Issy i podniósł je.-Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż kłótnia z wojakiem, który strzela do wszystkiego co się rusza.-Po tych słowach opuścił hangar. Niech się w dupe pocałuje jak mu się nie podoba. Po wyjściu z hangaru, Zin wsadził ją do aerowozu, który załatwił Fumbor. Jeśli miał wykonać swoje zadanie, to musiał ją jeszcze nieco przygotować. Musiał pozbawić ją miecza i prawdopodobnie części stroju.
Offline
Droid
taarn@AQQ.eu*Taarn leżał na podłodze ignorując czynniki zewnętrzne. Chyba usnął, zważywszy na fakt, że już nie dawał totalnie oznak życia... może się zresetował, zawiesił lub inne złe ustrojstwo złapał, z którym teraz walczy wewnętrznie w duchu procesora, jak na maszynę przystało... *

Offline
*Czy słowa Zina poruszyły Tanga? Za cholerę... on się często kłócił z Seco ,wyzywali się dużo bardziej niż teraz i jakoś dalej się przyjaźnili. A co do dyktowania co ma Zin robić, to czy Tang mu wisiał nad uchem i gadał rób to, rób tamto? On tylko trochę dobitnie uchronił go przed samobójczą śmiercią w tej kappie i próbował mu uświadomić że zachowuje się jak wyrośniety dzieciak, ale do niego to nie trafiało... tak jak do Tanga jego obelgi* Gdybym miał Bazyliszka... *Taa jego niespełnione marzenie, bo takich maszyn praktycznie spotkać nie można. Bazyliszek, szczytowe chyba osiagnięcie Mandaloriańśkiej myśli wojennej, olbrzymie metalowe potwory... taka kappę to by na strzępy rozerwał i by nic nie zostało. Oj dużo się o tym nasłuchał w dzieciństwie. Tang spojrzał na droida* Co z tobą nie tak? *I kopnął ten korpus, ale lekko, a że miał opancerzone buty to ładny dźwięk był.*

Offline
Droid
taarn@AQQ.eu*Dźwięk był ładny bo głuchy, a i dał efekt, gdyż maszyna się przebudziła. Zaczynając od tylnich nóg niczym meksykańska fala podniosła się reszta przekrzywiając i równając podwozie. Głowa lekko wysunęła się. Robot lekko obrócił się w stronę mando zauważywszy, że dziwnym trafem nie ma nikogo poza nimi w okolicy. Spojrzał na niego podejrzliwie swoim wielkim, kręcącym się czerwonym oczkiem. Milczał, gdyż uznał to za stosowne*
[Ds] Co za łajza…
[Dj] Mechofob… Nie spodziewaj się czegokolwiek po barbarzyńcy…
[Ds] Słyszałem za to, że mają niezły kodeks honorowy
*Oczko zmniejszyło źrenice ruchomymi płytkami jakby skupiając wzrok w twarzy Tangorna…*

Offline
*Oj tam zaraz barbarzyńca... co najwyżej nieco nerwowy Mandalorianin który miał kilka uczuleń, m.in. na punkcie swojego statku, o który dbał... jakoś. A teraz patrzył dziwnie na tego śmiesznego droida, bo za takowego go wziął. Po prostu nie znał się... umiał je ekspresowo demonotwać, ale nie budować. I tak patrzyli sobie w "oczy"a raczej stali oko w fotoreceptor.* No cholera... dziwny jesteś. Po coś tu przylazł? *No i agresji już nie było... chwilowo.*

Offline
Droid
taarn@AQQ.euPracować… a po co droid by miał znaleźć się w warsztacie? Mogę remontować, kopać rowy, naprawiać drobne elementy… w zakresie dostępnych materiałów. *Nie recytował jak na maszynę przystało, lecz używał mechanicznego syntezatora* A Ty jak mniemam jesteś wielkim przyjacielem Inżyniera z tutejszego zakładu, prostując jego decyzje strzelając do niego z różnorakiej broni….? *Maszyna lekko obróciła się i spojrzała na drzwi* Może Ty potrzebujesz jakiejś pomocy remontowej… oczywiście wynagrodzisz to Kodbarowi… *Wrócił wzrokiem na twarz Tangorna, badając jego reakcje*

Offline
*No kopać rowów tu raczej nie będzie i już miał coś Tang odpowiedzieć dosadnego gdy dosłyszał kolejną wypowiedź to się roześmiał. Bo była to w sumie prawda, chociaż wyglądało to co najmniej dziwnie* No tak po prawdzie to tak *No Tang prostował niektóre decyzje Zina przy pomocy blastera a ostatnio i przy pomocy kilku granatów, więc poszli niejako naprzód we wzajemnych relacjach.* Pomoc remontowa? Nie bardzo, wszystko na razie sprawne... *No kto by zajrzał na pokład statku Fibala to by stwierdził, że raczej na pewno przydałaby się mała pomoc przy remoncie*

Offline
Droid
taarn@AQQ.eu*Spojrzał na okręt* Piękny jednostka... musi bardzo dobrze latać *Widocznie się zamyślił, z jego oka wyleciał promień skanujący, ledwo widoczny dla oka. czerwonawa wiązka przechodziła od silników poprzez właz, działka i inne elementy, które z zewnątrz były dostępne* Pewnie Zin już o nią zadbał *powiedział bez namysłu* A tak nie wiesz czasem, czy on znowu się gdzieś nie wpakował? I kim była ta dziewczyna? *Po chwili dodał ze wstydem okazując to drżącym głosem* "czułem ją"... *Taarn rozpoczął dziwny obchód po hangarze, drepcząc po nim*A i jeszcze jedno - jaki Zin jest? *dodał nie przerywając sobie* Dopiero co trafiłem pod jego komendę...

Offline
No i bardzo dobrze lata, juz raz mi uratowała shebs *Czyli dupę, ale tego mógł nie wiedzieć, choć to pwoszechny zwrot z Mando'a i częśto spotykany. No i nie widział tego promienia skanującego i w sumie jakoś się tym nie przejmował, tylko tak dziwnie patrzył na tego droida, bo on byłtaki... dziwny.* Nie, łapska Zina nie dotknęły mojego statku. *I całe szczęście bo by zaczął planowac jakieś dziwne przeróbki i by to w ogóle nie latało* Ona? Nie ważne... a Zin zawsze w kłopoty się pakuje a ja go potem za uszy wyciagać musze... *Mruknął niepocieszony bo tak był ozazwyczaj, on był lekkoduchem i czasami robił głupie rzeczy, z ktorych potem wyplatać się nie umiał.* Jaki jest Zin? Trudne pytanie... w sumie inteligentny i zna się na tych badziewiach, ale to taki duży dzieciak trochę *No i go podsumował*

Offline
Droid
taarn@AQQ.euNo to trafiłem pod panowanie dzieciaka... może i dobrze? *Zamyślił się... wędrując...*
[Ds] Nici ze zbudowania tutaj fabryki... trzeba będzie coś wykombinować
[Dj] Okręt tego mando by się nadawał...
[Ds] ...Za mały...
[Dj] ...albo dostać się na pokład jakiegoś średniego Bulka lub dowolnego okrętu więziennego, lecz takich tutaj nie...
*Droid zatrzymał się nagle jakby oświecony* Są tutaj transportowce więzienne? *Po wypowiedzeniu tego pytania, odwrócił się w kierunku mando. Może wiedział coś o rzadko kursujących wielkich okrętach więzieniach...*

Offline
Czy ja tam wiem... czasami mu się trafi dobry pomysł a czasami trzeba strzelic do niego z ogłuszacza czy wypierdolić w powietrze Kappę *Mruknął Tang i wzruszył ramionami nie wiedząc o czym sobie ten doid myśli. A jakby się dowiedział to wielce by się zdziwił. Bo w końcu mało któy droid ma takie plany... co prawda chyba nie do zrealizowania, ale jednak plany* Transportowce więzienne? Tu na Nar Shaddaa? PRędzej trafisz na statki niewolników niż na więzienne... *Statkó wypchanych po brzegi niewolnikami na tym ksieżycu było akurat pod dostatkiem*

Offline
Droid
taarn@AQQ.euNiewolników powiadasz... Ci raczej będą mało skuteczni jeżeli chodzi o stworzenie buntu *Droid znowu się zamyślił* Ale nic... muszę jeszcze sporo dowiedzieć się o tej dziwnej planecie...
[Ds] Ciężko będzie nam dostać większy statek...
[Dj] ...Nic nie jest proste
Wybacz mi moją luźną myśl... chyba powinienem wrócić do pracy, mam jeszcze jeden element do wykonania... *Wyciągnął średniej wielkości jak na człowieka generator pola siłowego, jakiś starszy, rozkręcony model* Muszę to naprawić do jutra *Pochwycił w swoje rączki otwarte urządzenie i zabrał się za remontowanie starocia... *

Offline
Niewolnicy i butn? Dziwny jesteś *I zaśmiał się bo te droid byłtaki trochę... komiczny. Dziwne pytania zadaje, plany snuje... normalnego droida spotkać juz nie idzie* A rób co chcesz byle z daleka od moejgo statku bo wysadze cię w powietrze *I nie byłą to czcza groźba tylko ostrzeżenie. No i Mandalorianin wlazł na pokłąd i gdzieś tam zniknąłw czeluściach swojego frachtowca, pragnać się napić w spokoju. A potem weźmie się pewnie za czyszczenie broni i pancerza, to odpręża*

Offline
Droid
taarn@AQQ.eu[Ds] Jestem ciekaw czy przepaliłbym okręt z mojego lasera górniczego...
[Dj] Rekonstrukcja wydarzeń... rozpoczecie: obraz-
"Nagle nad Taarnem pojawiają się dwa działka wymierzone w silniki, lekki błysk, kilku sekund - dwa promienie wydobywające się z narzędzia stworzonego do przepalania skał uderzyły w tył, a dokładniej w silniki, gdzie Zin starał się trafić poprzednim razem... sekunda, dwie, ciemność. Jednostka uszkodzona. Koniec rekonstrukcji."
[Dj] Najprawdopodobniej zginiemy z ręcznej wyrzutni rakiet. 60% czas- 19 sekund.
[Ds] Nie lubię statystyki... Naprawmy lepiej tę tarczę...
*Taarn kontynuował sprawdzanie elementów, dospawanie działających... było to zajmujące i wymagające energii...* Głodny jestem... *powiedział cicho...wyrwało mu się... rozejrzał się i wrócił do zajęcia... polowaniem zajmie się później... w okolicznych śmieciach...*

Offline
*Hangar Kodbara był ostatnio zajmowany przez Tangów, jak często określa się Tangorna i jego synków, z tym, że Brex dalej błądził po Nar Shadda razem z Rashafem, a jego brat Tracyn siedział obecnie w hangarze, bawiąc się jakimiś resztkami i modyfikując nieco frachtowiec, który tam stał. Cóż, zazwyczaj te modyfikacje były mocno prowizoryczne i normalny mechanik się załamywał, ale jakoś działało. Co do Tanga to ten siedział na statku, w jednym z magazynów przerobionych na prywatny arsenał. Wszystko w idealnym porządku, każda broń czysta i zadbana umieszczona na odpowiednim miejscu w szafce. Aż się zdziwić można, że to pomieszczenie należy do Fibala, zważywszy na stan statku, ale on lubił porządek (nie licząc frachtowca) i wszystko musiało mieć swoje miejsce, a zwłaszcza broń. A teraz siedział przy małym stoliku na krześle, o dziwo bez pancerza, który leżał na ziemi poukładany, gdyż jego właściciel zabrał się za konserwację swojego sprzętu. Właśnie zajmował się hełmem i naprawiał elektronikę... tak wiec od dwóch dni nic nie pił*

Offline