Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Kiedy Malkit ponownie uwalił się na Nasha ten westchnął, bo w końcu młody ważył prawie tyle co sam Jedi.
-A więc udało Ci się odzyskać kukutucia szybciej niż przypuszczaliśmy. -powiedział zaskoczony. W końcu prowadzili rozmowę o tym jak to trudno jest je znaleźć, może Hakon znalazł jakiegoś po drodze jeszcze na stacji? Ale czy wtedy zajmował by się tym.
-Pokaż mi no tego jegomościa kukutucia... -powiedział zaciekawiony Nash.
Offline
Dzieciak
To drugi kukutuć. One występują tam, wiesz?
*Malkit jak nikt na potworach się zmał. Usiadłszy wiec prosto za Nashem (nie Ne Nashu) począł z grzbietu ogrzywionego ściągać plecaczek czymś ewidentnie wypchany i w pełnym namaszczenia skupieniu rozwiązał sznureczek. W środku – koszyczek – pleciony walec. W koszyczku – szmatka. Na szmatce – nic*
Uważaj żeby nie ucieknął
Offline
Nash był zaskoczony tym widokiem, a raczej jego brakiem. Nie przypuszczał, że zwierzaczek mógł tak dobrze się maskować... A może był wyimaginowany? Tego nie wiedział.
-Nie wiedziałem, że Twoje kukutucie tak dobrze się maskują. -powiedział uśmiechając się Nash jednocześnie osłaniając rękami teren dookoła szmatki po tym jak Malkit powiedział, że może uciec. Nadal nie miał pewności, ale jednak przypuszczał, że tam nic jednak nie ma, a zwierzątko jest wymyślone. Nawet gdyby tak było, to zabawa i tak jest przednia.
Offline
Dzieciak
*W rzeczy samej, wszelkie gatunki dziwnych stworzeń o jeszcze dziwniejszych nazwach były wytworami wyobraźni Malkita. Widac kukutuć tez, bo i go nie było, ale nie oznaczało to, ze nerwowy nie był*
No… eh, tamten kukutć to i drzeczny był, i nie wyłaził i w ogole,a ten! To jest boskie skaranie! Ja nie mogę! A on dzieci urodzi we szszfartek. No ja ocipieje chyba! *I w obliczu wielkiego strapienia z łepek łapkami się chwycił*
Offline
-Rzeczywiście ten to musi być skaranie, ha ha ha. -powiedział Nash i roześmiał się na to jakimi słowami posługuje się Malkit. Ciekawe od kogo nauczył się takiego słownictwa. Na pewno nie od Dżonego i Fler, Nash usiadł wygodnie nadal pilnując terenu wokół szmatki.
-A co taki kukutuć je? -zapytał. -I ile potrafi urodzić dzieci? -dodał ciekaw odpowiedzi Malkita.
Offline
Dzieciak
*Malkit z kolei minę miał bardzo powazną, w koncu o powaznych rzeczach prawili. Uszka sterczały mu, grzywa kłębiła się na łbie i szyi*
Kukutuć najlepiej lubi jeść mutuć. Mutuć to ma Hakon. On by bez mutuciu nie złapał takieeeego kukutucia. No to niemożliwe
*Westchnął głęboko*
Mój tamten kukutuć co zdechł to on urodził osiemset dzieci. Ale ten chyba mniej urodzi bo on jest złośliwy…
Offline
-Osiemset dzieci? -zapytał z niedowierzaniem i powagą na twarzy. Jak to możliwe, że takie zwierzątko potrafi wydać na świat tyle potomstwa to nie miał pojęcia, ale pozostawało mu wierzyć w opowieść Malkita. Cała ta zabawa w wyimaginowane zwierzątko podobała się Nashowi.
-A co to jest mutuć? Czy to jest smaczne? -zapytał gładząc się po brodzie w zaciekawieniu.
Offline
Dzieciak
*Wyobraźnia dziecka nie zna granic, i chociaż jak się okazało ze kukutucie są bardzo płodne, to co dziwne – były rzadkie, bo występowały tylko na stacji Cebula – w innych miejscach kukutuciów nie było. Wiec Malkit postanowił je przesiedlić*
So? Mutuć? Niiiiie, mutuć niesmaczny. Tylko kukutucie jedzą go! My go nie możemy jeść. Wiesz, można mieć sraczkę
*zaakcentował z powagą ostatnie słowo*
Ja nie lubie sraczki mieć. a ty? *przekręcił pytająco głowkę*
Offline
Nash roześmiał się głośno i odruchowo zasłonił usta by się powstrzymać. Gdyby wszyscy zadawali się z Malkitem od razu byłoby przyjemniej. Niektórym przydałaby się dawka jego radości.
-Rzeczywiście, masz rację. Zdecydowanie nie chciałbym mieć sraczki. -powiedział Nash i ponownie się roześmiał. -Wyobrażasz sobie Malkicie? Dostać rozstroju w trakcie ważnej misji? Tragedia murowania. Wolę omijać mutuć z daleka. -dodał uśmiechając się szeroko. Cieszył go widok Malkita, który znacznie różnił się od tego, jak bardzo zastraszonego widział go na stacji.
Offline
Dzieciak
*Niestety nie każdy ma tyle dystansu żeby się ze sraczki śmiać.
Młody położył uszek i strząchnął się*
Albo w przedszkolu. Normalnie dramat!
*Nozdrza mu się zeszły, łepek skulił i na chwile nawet oczy zamknąć, by po owej chwili eksplodowac nowy, entuzjazmem*
a wiesz, hto ma sraczke? Gruby Wujek. On ma cały dzień sraczke, o jejut!
*Hutt Vottagg, czyli Gruby Wujek spadł mocno w notowaniach popularności u Malkita, który zaraz ukarał go sraczką*
Offline
-No rzeczywiście, wtedy w przedszkolu musi być ciężko. -powiedział. Kiedy Malkit opowiedział o Grubym wujku mającym nieustające problemy żołądkowe, Jedi ponownie się roześmiał.
-Tylko nie mów, że wujek dał się namówić na zjedzenie mutucia? -dodał uśmiechając się.
Offline
Dzieciak
*Malkit wychylił w kierunku Nasha łepek nad otwartym plecaczkiem i szepnął konspiracyjnie*
On szystko zjada, ten Gruby Wujek, nawet kupę! *I chlast – łapkami pyszczek zasłonił i w tył się zwalił niczym ścięte drzewo, piszcząc i wijąc się po takim niusie*
Offline
Nash skrzywił się kiedy usłyszał o tym jakimi rarytasami raczy się jego Gruby Wujek. Zrobił to jednak z uśmiechem, tak jak to robią dzieci kiedy usłyszą coś obrzydliwego co je śmieszy. Cóż nie robił tego specjalnie, raczej w naturalny sposób kiedy rozmawia się z młodszymi. Pokazywał, że rzeczywiście go słucha, a nie udaje. Potem roześmiał się kiedy Malkit w swoisty sposób zareagował na to to przed chwilą powiedział.
-Cóż, biedny wujek. -powiedział uśmiechając się. -Nie chciałbym być na jego miejscu. -dodał po chwili.
Offline
Dzieciak
Ja tesz. On jest cały gruby, ten Gruby Wujek. I nie chciałbym być w jego tłuszczu ja. To jest niefajne. Ja bym wiesz kim chciał być? *Poderwał się z ziemi na równe cztery łapki. Łeb teraz trzymał wysoko. Ogon na wysokości stawów skokowych zakręcał się w rulonik*
Mandalorianinem
Offline
Nash wyprostował się, nieco przekrzywił głowę i poważnym wzrokiem spojrzał na Malkita.
-No, no... Śmiałe postanowienie. -powiedział. -Mando to wielcy wojownicy. I choć w dzisiejszych czasach postępują z reguły inaczej niż przodkowie, to mam nadzieję, że zachowali się tacy, którzy jeszcze kierują się zasadami sprzed mileniów. -dodał. W prawdzie nie znał wielu Mando, ale tych których poznał do tej pory raczej nie przypominali swoich przodków, o których uczył się z kronik.
-Dlaczego akurat to Mando chciałbyś zostać? zapytał.
Offline