Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Mistrz Jedi
*Bał się tej przyszłość. Innych Jedi. Osaczenia. I samotności. Znowu samotności, ale skinął głowa jak ktoś całkowicie pogodzony z tym, co niesie Moc, i po prostu siedział tu dalej, zasłuchany w wiatr.* Chyba pójdę się przejsc… *odezwał się nagle, cicho*
Offline
Padawan
Iść z tobą, czy potrzebujesz trochę samotności? *Hakon znowu ucieka, ale nie można go przecież zmusić do tego, by siadł tutaj na tyłku i zaczął rozmawiać, prawda? Do tego trzeba czasu, cierpliwości i dużej dawki dobrej woli. A kel dor nie wiedział, czy jest odpowiednią osobą do tego, by próbować wyciągnąć cokolwiek z Hakona... może jak przybędą inni to się nim zajmą lepiej?*
Offline
Mistrz Jedi
*Mało prawdopodobnie. Jak przyjdą inni to o Hakonie znowu przepadnie ślad. Barabel zastanawiał się. Doceniał dobre chęci Takena, nie mógł wiec nimi wzgardzić, to nie było w jego stylu* jeśli ci się chce…
Offline
*Tak więc Hakon wraz z Takenem udali się na spacer, podziwiając Świątynię, planetę i inne rzeczy, ciesząc się ostatnimi chwilami spokoju.*
//Sesja zakończona w ten sposób z powodu natłoku wydarzeń, przepraszam.//
*Kilkanaście godzin później, gdy Hakon i Taken się rozstali, nad orbitą planety pojawiła się mała flota frachtowców, transportowców i myśliwców. Wszystkie maszyny były wysłużone, tak jakby swoje najlepsze lata miały dawno za sobą, ale były w dobrym stanie technicznym. Obsługa "Władcy Losu" już o to zadbała. Na pokładzie największego i najlepiej zadbanego statku ze wszystkich znajdował się maleńki mistrz Yoda, który właśnie stał w kabinie pilotów i obserwował przez wielki iluminator planetę przed nimi. W jego serce wstępowała nowa nadzieja, widząc to mityczne miejsce. Wiele razy czytał o Tythonie w archiwach Zakonu w kontekście historycznym, a teraz byli tutaj, rozbitkowie, ocalali z wielkiej czystki Imperatora. Ostatni Jedi przybywają tutaj, do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło... To napawało optymizmem wszystkich, nie tylko Wielkiego Mistrza Jedi, ale także innych członków Zakonu, którzy już dawno porzucili nadzieję.
Maszyny powoli skierowały się ku powierzchni, kierując się wskazanym wcześniej kursem, który przesłała im straż przednia, Taken i Hakon. Myśliwce pełniły funkcję eskorty tak na wszelki wypadek, ale wszystko wskazywało na to, że byli sami a planeta jest wyludniona. Dotarli w końcu do Świątyni, która wywarła na nich wrażenie. Była wspaniała, choć nie aż tak jak dawna Świątynia na Coruscant. Maszyny powoli wylądowały na plac przed budowlą. Było tutaj dosyć miejsca, by wszystkie maszyny mogły spokojnie wylądować. Zadbali o to kel dorianin oraz barabel. Po kilku minutach z wnętrz statków wyszli Jedi, nie było ich dużo, ale to się nie liczyło. Wszyscy z podziwem obserwowali otoczenie, czekając na mistrza Yodę, który wyszedł powoli ostatni. Do nich też zbliżył się Taken, witając wszystkich na Tythonie. Tak oto Zakon odnalazł nową Enklawę...*
*Jedi podzielili się obowiązkami i zabrali się do urządzania Świątyni według potrzeb. Obecnie jest to nowa siedziba Zakonu Jedi.*
//Taken dał mi pozwolenie na chwilowe pokierowanie jego postacią, by wszystkiego nie przedłużać.//
Offline
*To miejsce go uspokajało i pozwalało mu się skupić lepiej na teraźniejszości, czerpiąc siły z przeszłości. Mace wyobrażał sobie to miejsce jak wyglądało setki, tysiące lat temu. Zapuścił się nawet myślami poprzez ocean Mocy do tamtych czasów. Poczuł ich obecność, wielkich Jedi tamtych czasów, ukrywających się w tym miejscu przed Sithami tak jak teraz i oni. "Oni przetrwali, wiec i my też przetrwamy" - myślał, pogrążając się w medytacji. Nie potrzebował już nawet płaszcza Generała, jego aurę doskonale zwał, jego umysł ją zapamiętał... i teraz wysyłał poprzez Moc swoje nawoływanie. Delikatne i nastawione na jego osobę. Szukał Punktu Przełomu a on kierował go ku Coruscant. Prawdopodobnie tam gdzieś trzymają Generała... Prawdopodobnie, bo nie miał pewności, Ciemność Zasłaniała wszystko, ale się nie poddawał.*
Offline
*Już kiedyś Mace doszedł do wniosku, ze to generał był punktem przełomu, i nadal jego linia była mocna, wiele od niej zależało, ale punkt przełomu tej sytuacji był bardzo blisko generała. To musiał być ktoś mocowładny, i ten ktoś współpracował z „celem” mistrza Windu. Wcześniej tafla była spokojna. Teraz, jak mace zasiadł do medytacji – zaczęła się burzyć, i jedi czuł śmierć. Ale nie ich śmierć. Od nich raz po raz pulsował gniew. Ale nie był t dobrze znany dziki, kaleeshianski gniew generała, który w większości czasu pozostawał chłodny i analityczny, dlatego tak ciężko było go namierzyć. Ale jego towarzysz – tak, najlepiej skupić się na nim*
Offline
*Czoło i brwi Mace'a marszczyły się cały czas a on sam poruszał głową krótko, urywanie. Coś wyczuwał, ale było to trudne do ustalenia. Ale po raz pierwszy od tygodni miał trop i się go uchwycił, skoncentrował na nim swoją uwagę i Moc. Próbował zorientować się, kto to jest i co się stało z Generałem. Czuł, że ta osoba jest w jakiś sposób powiązana z Qymaenem, że mu pomaga. Jak i po co? Nie wiedział... próbował też nawiązać z tą osobą połączenie myślowe, by dowiedzieć się, gdzie dokładnie przebywają i by ruszyć im na ratunek. Sam...*
Offline
*punkt w Mocy pokazał się Mace’owi. Był jak zabrudzony sadzą śnieg. Niegdyś nieskazitelnie biały, teraz zniszczony, splamiony gniewem, na granicy ciemnej strony czerpiący sile z nienawiści. Jedi w wielkim niebezpieczeństwie. Jedi, który już dostrzegł w Mocy Mace’a i ściągał z niego jego siłę. Wręcz prosił o pomoc, nieświadomie, odcięty od nurtu za pomocą środków chemicznych.
Generał nadal był trudny do ujrzenia. w pewnym momencie jego sygnał jeszcze zmalał. Jest ranny, lub umiera.
Ale w miejscu gdzie byli nie można było im pomóc inaczej, niż tylko medytacją*
Offline
*Skupił się jeszcze bardziej, pogrążając się cały w nurcie mocy jak w oceanie. Dał się ponieść prądowi siły i "popłynął" ku temu osobnikowi. Jedi... więziony, torturowany, doprowadzony na skraj szaleństwa. Odpowiedź byłą prosta... Vader. Ale użyczył mu siły, użyczył mu swojej Mocy i jasności. Ku temu Jedi popłynęły ciche słowa Mace'a... "Niech Moc będzie z Tobą i niech Jasność oświetli twą ścieżkę przyjacielu... nie jesteś sam...". Ale czy usłysz? Czy zrozumie? Nie wiedział... ale wspierał go swoją siłą, mądrością, wiedzą. Oby im się udało...*
Offline
*kiedy doszło do tego przelania, wzdłuż kręgosłupa Mace’a przepłynął straszliwy ból, ale chcąc kontynuować tę zdalna pomoc, będzie musiał to znieść. Ciemna strona działała teraz jak sól na otwarta rane, a on stal się otwarty, kiedy łączył się tunelem nadprzestrzennym Mocy z tym wojownikiem o wolność, w chwili, kiedy generał został na chwile wyłączony z akcji. W pewnym momencie Mace go zobaczył. Moc, która czerpał jedi została skierowana na generała, i Mace zobaczył tę scenę, nie tylko fizycznie, ale w głębokim gruncie zrozumienia Mocy. Jedi był zniszczony, oszalały, nie do końca sobą, tak jak zauważył.
Generał był odrażająca hybrydą życia i maszyny, Uczucia i emocje tego tworu były wręcz nieprawdopodobnie zdyscyplinowane. Teraz tez stłumione, jak i całość. Generał był ogłuszony. Mace wręcz czuł swąd spalonych obwodów, które mówiły o uszkodzeniu przekaźników zmysłowych. Jego energia powoli się kończyła*
Offline
*Nie ma bólu, jest Moc" - Powtarzał sobie w myślach i znosił to, wręcz odcinał się od swojego ciała, czerpiąc energie nie tylko z własnych sił, ale też i z aury planety i potężnych strumieni, które okalają Świątynię. Jej lokacja nie była przypadkowa, podobnie jak lokalizacja Świątyni z Coruscant. Ale to nie o tym mowa.
Mace stał się świadkiem tej sceny, widział to wszystko poprzez wizję Mocy, tak jakby był tam obecny, ale pomóc im materialnie nie mógł jedynie medytacją. Starał się własnymi siłami osłonic ich przed wzrokiem ciemnej strony, biorąc wszystko na siebie. Czy mu się to uda? Nie wiedział, ale ich tam tak nie zostawi*
Offline
*jak już gdzieś było powiedziane, w medytacji czas płynie wolniej, a Mace nie mogł wyjść, bo mogłby stracić łączność. Nawet, kiedy nic się nie działo, musiał pozostawać w tym stanie, cierpliwie czekając, medytując, az nadejdzie kolejny sygnał. I w końcu nadszedł. Dla zatroskanych o mistrza innych jedi minęła ponad doba. Dla Mace’a nie miało to znaczenia.
Sygnal pojawil się. Był słaby, i czuć było mroczącą aurę zagrożenia*
Offline
*Po utracie połączenia z tym Jedi domyślił się co było przyczyną... Vader. Potem na chwilkę odzyskał tą łączność, ale po chwili znikła i był tylko maleńki punkcik w Mocy, świadczący o tym, że ten ktoś zniknął gdzieś w nadprzestrzeni, a on nie mógł nadążyć z śledzeniem tej osoby. Nie dał jednak za wygraną, zapominając o tym, by poinformować Darvena o znalezisku, cały czas starał się ponownie odszukać Generała i towarzyszącego mu Jedi. I w końcu się to udało, złapał odpowiedni prąd w oceanie Mocy i podążał za nim do celu. I chyba mu się udało, teraz tylko musiał ustalić gdzie są, nim ruszy na ratunek, albo nie powiadomi o tym Cochrelu...*
Offline
*jak łatwo się domyślić, Mace nie otrzymał od Mocy koordynatów, ale w pewnym momencie stwierdził, ze tam trafi. Nadal nie wiedział gdzie jest ta planeta, ale był pewien, ze trafi tam, po prostu wie. W związku tym chyba nie było co mówić Darvenowi, bo co powie: wiem gdzie jest generał ale nie wiem gdzie to gdzie jest?
Medytacja się urwała. Koniec. Mace stwierdził, ze jest zlany potem, a potem ustach ma sucho jak na pustyni. Minęło kilka dni, za wielkimi oknami świątynnymi czerniała noc…*
Offline
*Gdy wszystko się urwało to otworzył oczy i z trudem wstał, czerpiąc siły z Mocy, bo swoje już dawno wyczerpał. Od dawna tak intensywnie nie medytował, wyprowadziło go to z równowagi, ale musiał wziąć się w garść, mniej więcej orientował się, gdzie oni są. Domyślił się też, że Vader jest na ich tropie, wiec trzeba działać. A przeciwko niemu mogło stanąć tylko trzech członków Rady, on... Yoda oraz Kenobi. Ten ostatni miał własne zmartwienia na Tatooine, Yoda kierował Świątynia, więc zostawał on. Już dawno chciał stanąć na przeciwko Skywalkera... była to niejako chęć zemsty za okaleczenie, za śmierć tylko członków zakonu, za śmierć tylu niewinnych. Mace Windu zawsze miał problemy z brutalnością, gdzieś na dnie jego duszy czaił się mrok, którego zawsze używał jako narzędzia światła. Potrafił wykorzystać swoje słabe strony w walce do zwycięstwa. Teraz też mu się uda. Gdy już się pozbierał to niezwłocznie udał się do mistrza Yody, by poinformować go o wszystkim. A potem ruszy w drogę...*
Offline