Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Mistrz Jedi
Oczywiście, ze nic poważnego, mistrzu, nie denerwuj się *odparł Hakon łagodnie, spokojnie, ale mówił jak ktoś, kto nadal utrzymuje, ze zdarzył się epizodzik. Po puszczeniu EDa sam wspiął się na schody do wysokości mistrzów (a jeśli są już na dole to poprosi ich o wejście wyżej)*
Przepraszam za śmiałość, Mistrzu Windu, czy możesz usiąść, tutaj, na schodku, obok mnie? *poprosił i od razu przysiadł sam. Zapewne chodziło o Eda. Przy tym szczególnym przypadku każdy ruch ma znaczenie, a pozycja to już w ogóle.*
Świątynia, Mistrzu jest cudowna. Wczoraj wieczorem pierwszy raz na nią spojrzałem *odpowiedział Yodzie teraz już z naprawdę szczerym uśmiechem*
[i[No i jak wyszliśmy z Edziem obejrzeć świątynie na tle zachodu słońca, i szliśmy sobie ogrodami to… no, zdarzył się epizodzik[/i]
Offline
Biznesmen
*Ed odpowiedział Yodzie najpierw pomrukiem, całkiem miłym w odbiorze, a później już głosem, nieco głośniejszym niż wcześniej. Ot tak, żeby był słyszalny*
Nie wiem, sir, Hakon się nade mną znęca
*i podrzucenie łba jakby gest by wskazać o co chodzi, a chodziło o „welon” z koca który to zastosowano jako środek ograniczający nerwowość. Dzięki niemu Ed nic nie widział*
Offline
*Takiego mistrza jak Windu nie dało się łatwo zwieść, no ale skoro Hakon nie chce na razie o tym mówić, to naciskać nie będzie. Może kiedyś sam o tym wspomni z własnej woli.* Jak najbardziej *Odpowiedział na zapytanie Hakona. W końcu siadanie na schodach to nie było przecież poniżej jego godności. Odczekał chwilę, by barabel usiadł w wygodnym dla niego miejscu, podczas gdy Yoda zeskoczył zgrabnie na ziemię, by nie przeszkadzać Mace'owi w tym manewrze. W końcu nachylanie się z takim balastem na barku nie jest najwygodniejsze.* Owszem, to miejsce jest szczególne o bogatej przeszłości. Szkoda, że Zakon na tak długo o nim zapomniał *Powiedział Mace, rozglądając się po korytarzu, by ostatecznie jego wzrok spoczął na biednym Edzie.* Epizodzik, tak? *Mruknął mistrz Windu i spojrzał wyczekująco na Hakona, podczas gdy Yoda spokojnie przycupnął na schodku i obserwował to barabela to droida.* Znęca się on, tak? Oj niedobrze, niedobrze... *Mruknął wesoło.*
Offline
Mistrz Jedi
Taaa, ja tylko takie wrażenie dobre sprawiam, naprawdę jestem zły
*podjął Hakon, dla odmiany bardzo poważnie, co dało efekt chyba jeszcze bardziej komiczny jakby się zaśmiał. Skoro się usadowili dość wysoko to… wyciągnął rękę przed siebie. Oczywiście nie było to nic nadzwyczajnego, zwłaszcza wśród Jedi. Siła Mocy niczym przedłużenie jego własnej ręki, zdmuchnęła kocyk i Ed cudownie odzyskał wzrok. Ale nawet jeśli zechce atakować to nie zdoła.
Jednak Hakon miał nadzieje, ze nie zechce. Już nawiązał kontakt. Byli poza odległością krytyczną. I był z nimi Hakon.
Poza tym dobrze by było, bardzo terapeutycznie by brał czynny udział w tej rozmowie. Może nawet powiedział, co czuł i co się z nim działo.
Zobaczymy*
[i]Natknęliśmy się na Nasha. Okazało się później, ze nie słyszał żadnego komunikatu, widać był poza świątynią. Nie to jednak najbardziej niepokojące, bo każdy czasem może czegoś nie wiedzieć. Jednak po rozmowie z Nashem jego niewiedza dosłownie ścięła mnie z nóg, czy też amputowała mi nogi w kolanach jak to Ed kiedyś mądrze powiedział*
Offline
Biznesmen
*Dla Eda to było jak wiatr. Tylko ten trach taśmy klejącej i już welon poszybował a Ed stwierdził, ze widzi kawałek podlogi i biegnące w górę schody.
Chwile stał kompletnie nieruchomo.
Okazało się ze pod kocem jest lśniąca część pancerza wyglądająca jak grubo pleciona siatka. Pod tym musiały być fotoreceptory. W tym przypadku jeden. I zielona lampka statusu migająca żywo, energicznie, nie nerwowo.
Warknął zaintrygowany, nie agresywnie i podniósł łeb z cichym szumem starego żelastwa i oto – dostrzegł ich, i nic się nie stało. Stał, patrzył. Mruknął, odstawił nogę, spojrzał w lewo… kilka sekund, w prawo – kilka sekund. I na nich – lekko do góry. I nadal nic się nie stało*
Offline
Ooo Jedi ludem złym jest, oj złym *Mruknął Yoda w trochę podobnym stylu co Hakon, ale wiadomo było, że to żarty, przynajmniej dla nich. Ed powinien się zorientować, w końcu to inteligentna maszyna... a raczej osoba. Fakt posiadania w sobie kryształu z okaleczoną osobowością zmieniał praktycznie wszystko. W każdym razie obaj mistrzowie spojrzeli na siatkę droida oraz na jego fotoreceptor. Wielki Mistrz się nawet do Eda uśmiechnął, jedynie wyraz twarzy Mace'a się nie zmienił. Skupił się na barabelu, który powoli zmierzał do celu swej wizyty.* Znowu ten Nash... *Westchnął mistrz Jedi, bo już nie bardzo wiedział, co z nim zrobić. Skoro nawet Hakon zaczął się o nim źle wypowiadać, to musiało być coś na rzeczy... pytanie tylko, jakim cudem udało im się go awansować na Rycerza? Wojna jednak zmienia wszystko.* Będziemy musieli chyba wyciągnąć jakieś konsekwencje z powodu jego nierozważnego postępowania.
Offline
Mistrz Jedi
*Ależ Hakon się źle nie wypowiadał. To znaczy – no cóż, wypowiadał się zgodnie z rzeczywistością, a nawet troszeczkę starając się Nasha wybielić. No ale faktów nawet taki Hakon nie zmieni.*
Ale jakie konsekwencje, mistrzu? To dorosły człowiek. On… po prostu, jak ten oto ciężki przypadek *wskazał ręką na Eda. Nie był to przykład reprezentacyjny, ale pozwalał dystansować się do przykładu właściwego. W pewnym sensie Ed był lżejszym przypadkiem niż Nash. ED był według Hakona – do terapii i nawet do całkowitego przywrócenia sprawności psychicznej. A Nash…*
Ktoś wcześniej, ze tak powiem językiem cochrelowskich techników: poszedł po bandzie. Wydaje mi się, że Nash powinien powtórnie przejść szkolenie. Mówię to jako ktoś całkowicie neutralny, jako obserwator w różnych środowiskach. Nie chce Mistrz wiedzieć jak się o nim mówi na Widmie. Szkoda chłopaka, a nas jest niewiele
Offline
Biznesmen
*Ed doskonale wiedział ze jedi są źli bo w końcu Hakon się nad nim znęcał. A na serio to jak widać było po jego zachowaniu, czul się całkiem bezpiecznie, postawa wszystkich panów nie wywoływała żadnych reakcji obronnych, tyran Hakon był bardzo mądrą istotą i pięknie to organizował. A fotoreceptora nie było widać. Był pod siatką, chociaż jeśli spojrzeć pod światło to jego zarys był – takie okrągłe coś, jak kamerka.
Zaczęli znęcać się nad Nashem. Co Ed o tym myślał – już Hakonowi powiedział. Miał moralniaka, bo Ed jak już ustalono – miał uczucia.
W tej chwili jednak udawał głupiego, i pod przykrywką równie głupich ruchów bezkarnie przysłuchiwał się rozmowie, nie mając pojęcia że Hakon przewidział dla niego jakieś wyższe zadania.
Zblizyszy się do schodów, pomrukując w skupieniu, podniósł nogę, której stopa była trzykrotnie większa niż stopień, i zaczął kombinować z postawieniem jej na stopniu – drugim lub trzecim*
Offline
Bycie Jedi wiąże się z pewnymi wymaganiami oraz obowiązkami. Nash niestety nie przystaje do naszych standardów *Zawyrokował mistrz Windu, który z problemem Nasha zmagał się już od jakiegoś czasu. Już wiele osób wyrażało swoje opinie odnośnie jego osoby, jednak cały czas Mace miał nadzieję ,że jednak się on zmieni. Ale powoli miarka się przebierała.* Owszem, powtórne szkolenie może przynieść jakiś skutek, jednak będzie to trudny proces, bo nie będzie on dotyczył jego umiejętności panowania nad Mocą czy też fechtunku. O wiele trudniej jest zmienić sposób myślenia dorosłego niż młodzika, który nie jest jeszcze ukształtowany *Mistrz Windu rozsiadł się wygodniej i oparł łokcie o swoje kolana, nachylając się nieco do przodu. Rozmyślał nad sprawą Nasha, ale do podjęcia decyzji będzie potrzebna zgoda reszty członków Rady. Tymczasem Yoda nie wtrącał się do rozmowy, słuchał, analizował, opinię swoją już kształtował. wagę swoją dzielił równo pomiędzy Hakonem a EDem, w którego wpatrywał się z pewnym zainteresowaniem, ale nie nachalnie.*
Offline
Mistrz Jedi
zawsze rewalidacja jest trudniejsza niż wychowanie. Pól biedy, kiedy wychowanek ma predyspozycje…
*Nie powiedział niczego twórczego. No ale mógł coś powiedzieć. Ed i jego edowość to też jest reedukacja w pewnym sensie. Praca z osobowością już ukształtowaną, i to nieprawidłowo.
Podniósł głowę i dostrzegł u stóp schodów nieczęsto widywaną cześć Eda, a ściślej – jego szczyt. Tego się z ziemi nie widziało.
Nachylił się wiec do mistrza Yody, który obserwował to samo zjawisko*
Gdybyśmy byli na ziemi… *szepnął cicho, by Ed nie usłyszał* To on by do was teraz prawdopodobnie podszedł i by był nawiązany kontakt. W ogóle… *teraz zaczął trochę głośniej, już także mówiąc do Mace’a. i… i po prostu opowiedział: od momentu spotkania z Nashem, przez cały jego przebieg, aż do końca, rozmowy z Nashem, rozstania, i nawet refleksji Eda odnośnie poczucia winy*
Offline
Biznesmen
*W chwili kiedy zaczął Hakon szeptać, to kokpit myśliwca osadzony na masywnych nogach (w tej chwili stal na jednej nodze) podniósł się i popatrzył na Hakona. Burknął jakby z wyrzutem. w towarzystwie nie ma sekretów, jednak… bardzo lekko to przyjął. Był już przyzwyczajony że rozmawia się o nim przy nim. To już takie droidzie dziedzictwo. Był droidem przez dwieście lat. To kupa czasu. I nadal nim był, bo nie został uświadomiony. Nawet Moc nie chciała mu o tym powiedzieć, bo zdarzył by się przypadek i dowiedział by się.*
Offline
Owszem, trudno jest zmienić coś co już zostało ukształtowane. *Mimo to nie mogą przecież zignorować tego, że Nash po prostu sobie nie radzi jako Rycerz. Przed Jedi stawiane są wysokie wymagania, nie tylko pod względem opanowania Mocy i miecza świetlnego, ale równie wielką wagę przywiązywano do mądrości i przede wszystkim do empatii. Każdy Jedi musi umieć wczuć się w sytuację drugiej osoby, nie ważne kim by ona nie była. A z relacji Hakona wynikało jasno, że Nash tego nie potrafi. Mace aż westchnął przeciągle, gdy barabel skończył mówić. Rada będzie musiała się tym zająć i będzie to chyba znaczny precedens, osoba z rangą rycerza zostanie skierowana do powtórnego przeszkolenia, co de facto oznaczało degradację.* Trudny to przypadek... oby nie beznadziejny...
Offline
Mistrz Jedi
*Wzruszył ramionami i całkiem poprawnie spojrzał Windu w oczy. Nic nie powiedział. To było… sam nie wiedział co to było. Windu miał racje. Problemy trzeba rozwiązywać*
Mistrzu, ja nad tym myślałem… i medytowałem nawet… no ale nie olśniło mnie żadnym, cudownym sposobem, bo o ile Ed właściwie łyka wszystko, to tutaj nie wiem. Wydaje mi się, ze musi go wziąć jakiś mistrz i po prostu przeuczyć w pewnych tematach.
*wyprostował się, wzdychając*
sam muszę się pożalić. Odnalazłem Asyra. Tak bardzo się ucieszyłem. Pięknie zaczęliśmy, mimo jego kalectwa. Teraz… odpadł, nie ma go, nie ma kontaktu. Tak jak z wieloma Jedi…
Offline
Dzisiejszy dzień po raz kolejny nie był dla Nasha ciekawym doznaniem. Zważywszy na to, że ponownie czuł, że zawiódł jako Jedi. Przechadzając się po świątyni i dumając nad tym wszystkim, do głowy przychodziły mu różne myśli.
-Co się ze mną dzieje? Co poszło nie tak? -pytał samego siebie. -Nie jestem takim Jedi jakim powinienem być. Nie powinienem być nim wcale. -myślał. Ewidentnie coś w Nashu, w jego psychice było nie takie jak być powinno. Przyczyny sam nie znał mimo iż był świadom, że nie taki chciał być, nie taki starał się być. Być może piętno wojny odegrało na jego umyśle taką dużą rolę? Tego nie wiedział. W jednej chwili pomyślał, że warto by było porozmawiać z mistrzami Windu i Yodą. Kierował się w stronę głównej sali. Ubrany był w typowe dla Jedi szaty, u boku miał przypiętą rękojeść miecza świetlnego. Szedł a stukot obcasów jego oficerek niósł się korytarzami. Będąc już całkiem blisko zdawał się słyszeć Hakona i mistrza Windu, a jeżeli był tam Hakon to był i ED. Zatrzymał się przez chwilę i zastanawiał czy wyjść im ponownie na spotkanie.
Offline
Biznesmen
*Ed oparł nogę na schodku i przeniósł ciężar ciała dość znacznie. Zachwiał się a działo oparło się na poręczy. Wydal z siebie coś jakby fukniecie przez nos dużego zwierzęcia. Po chwili poddał się, wycofał o kilka kroków, zakręcił – trochę do tyłu, później łukiem do przodu i do okna, przed którym zatrzymał się w odległości kilku metrów. Emanował pozytywną energią. Nie można powiedzieć, ze mu się atmosfera Tythona nie udziela.
Stukotu obcasów nie usłyszał. Lub nie zwrócił uwagi, jeśli nie zwrócił uwagi, to dobrze, bo czuł się bezpiecznie *
Offline