Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
Na Autodestrukcji jest sporo kwater mieszkalnych jedno i dwuosobowych. na obecną chwilę nie wszystkie są wykończone, bo personel mieszka w innej sekcji, a gości nie planowano. Kilka jednak jest gotowych na przyjęcie lokatorów. Są to jednak tylko surowe, „plastikowe” ściany w kolorze szarym, standardowe wyposażenie, również z tworzywa – stolik, krzesła, łóżka, jakaś szafka itp. I łazienka z prysznicem w każdej kajucie
Offline
Biznesmen
*Po drodze Ed prawie w ogóle się nie odzywał, jeśli już, to spoufalał się z Hakonem. Zaglądał w obiektywy kamerom, bo wiedział, ze na mostku obserwują a Ioni wychodzi z siebie. Jednak był spokojny, w stanie nie zagrażającym nikomu. W mocy był powściągliwy, bo chciałby się bardziej rozwinąć ze swoją towarzyskością, pobawić się czymś po drodze napotkanym, jednak obecność obcych krepowała. To było właśnie to coś, Eda granica „prywatności”. Zatrzymał się przy pierwszej gotowej do zamieszkania dwuosobowej kwaterze*
Proszę. Schemat statku jest dostępny po nacisnęciu na panelu polecenia „schemat statku”. Takie to u nas bardzo skomplikowane ale jakoś sobie poradzicie
*Oczywiście mieli przyzwolenie na „użytkowanie” Autodestrukcji jak każdy inny, pod warunkiem przestrzegania regulaminu, w którym było miedzy innymi unikanie konfliktów osobistych i ogólne szanowanie innych. I zakaz noszenia broni bez uprawnień. Ed cofnął się, robiąc im przejscie do drzwi kajuty. Jedna rzecz była tu bardzo ciekawa – klawiatury nawigacji do drzwi i innych urządzeń były dwie, jedna normalna i druga z dużymi przyciskami różniącymi się od siebie jedynie niewiele kolorem, umieszczona na wysokości ich kolan*
Ostatnio edytowany przez ED (2012-01-06 22:08:44)
Offline
Mistrz Jedi
*na zaczepki odpowiadał, szedł albo obok Eda albo tuż za nim. Jak był za nim to mimo wszystko czul dyskomfort, bo przestrzeń bezpośrednio za Edem zawsze będzie bardzo niebezpieczna. Jednak tym razem pokopany nie został. Jakoś ostatnio w ogóle Ed skromny był w kopaniu. Oby to zwiastowało trwalsze zmiany*
Offline
Shae z Laandu podążały zaś za swoimi przewodnikami, więcej uwagi jednak poświęcały otaczającej ich przestrzeni. Nautolanka z powodu swojego szkolenia Mando, wszędzie szukała dogodnych miejsc ewakuacji, zapamiętała korytarze i zakręty, tak na wszelki wypadek, starała się rozgryźć systemy bezpieczeństwa itp. A jaj córka rozglądała się z czystej ciekawości, bo pierwszy raz taki okręt oglądała i wszystko było dla niej nowe. Szła sobie cichutko za nimi, aż dotarli do kwater.
- Czyli wszystko standardowe
Podsumowała krótkie "oprowadzanie" a o przeznaczenie dodatkowego przycisku nie pytała. Domyśliła się już, wszystko tu było pod kapitana robione.
Offline
Biznesmen
W tej sekcji tak, zdecydowanie. Autodestrukcja jest robiona na zamówienie na szkielecie starych „pogromców galaktyk”. Nie ja składałem zamówienie, ale udało się kupić bardzo okazyjnie, wiec zaakceptowałem ją i jest na razie całkiem fajna, choć po dzisiejszym dniu wydaje mi się ze trochę za mała… *Objaśnił, tudzież po prostu podjął rozmowę. Statek jeszcze pachniał nowością. Ed jeszcze raz zerknął na kamerę. Ale i tak nie było widać tego jego zerkania*
Dobra, ja ide, za dwie godziny pewnie wyskoczymy, a ja jeszcze mam pare prywatnych spraw. Hakon, ty też idź spać bo już późno. *Tu strzeżenie Hakona się odezwało, została zademonstrowana postawa nieco bardziej imponująca. Chociaz podejrzewał, ze Hakon zostanie. Ed musiał się na to godzić, bo przecież miało to na celu uniknięciu ewentualnych nieporozumień*
Kolorowych snów *pożegnał się, i ruszył korytarzem. Długo go było słuchać, jak idzie*
Offline
Mistrz Jedi
Pójdę spać, Edzik, pójde, bo mi tez już się oczy zamykają, bitwę przeżywałem przez okno, a to najgorszy rodzaj przeżywania, jak się tylko siedzi i patrzy *I tak Eda pożegnał od siebie. Symbolicznie raczej. Patrzył za nim, uśmiechając się*
Ot, jaki zazdrosny. Nauczył się od swojej dziewczyny, wcześniej tak nie miał
Offline
"Pogromców Galaktyk" nie kojarzę zbytnio, ale jeśli dobrze służy to tylko się cieszyć. No i czekać na pierwszy chrzest bojowy
W Galaktyce było multum różnych typów statków cywilnych i okrętów wojennych, tylko znawcy by potrafili wszystko to spamiętać a potem rozpoznać po wyglądzie. Shae znała tylko kilka typów frachtowców i najbardziej znane okręty wojenne, a więc te Imperialne i Konfederackie.
- Dzięki i do widzenia
Nautolanka się pożegnała a potem otworzyła drzwi wpuszczając Laandum do środka. Cały czas milczała, widocznie była nieśmiała przy obcych, jedynie na Hakona zerkała z ciekawością. Ale potem zajęła się oglądaniem kajuty, wtedy to już zaczęła zdradzać typowo dziecięcą ciekawość, więc zaglądała do każdego kąta a potem wskoczyła na łóżko.
- Dziewczyny? Czego to świat nie wymyśli...
Pokręciła głową a głowoogony opadły na jej ramiona a ona sama dłonią potarła sobie twarz.
Offline
Mistrz Jedi
Świat wymyślił to już dawno, my dopiero uczymy się to odkrywać. źle mu życzysz? *Zapytał, choć może to brzmiało trochę prowokacyjnie, to Hakon uśmiechnął się przy tym, tak jakby przypominał ze nie mówił poważnie*
Zajmę wam jeszcze minutkę zanim udacie się na spoczynek. Unikniecie być może dzięki temu pewnych zaskoczeń które mogłoby źle wpływać na dalsze sytuacje. Jak zauważyłyście – to nie jest typowy, zwykły statek, tak jak i jego kapitan
Offline
- Jego życie jego sprawa, byleby tylko mnie w to nie mieszał
Kierowała się w życiu prostą zasadą - żyj i pozwól żyć innym, przynajmniej dopóki ten ktoś to respektował, bo przy próbie pchania się w jej życie potrafiła zdecydowanie odpowiedzieć. I to zazwyczaj bolało takiego intruza.
- Jedynie się dziwię
Dopełniła swojej myśli. Spoglądała na barabela nie tyle z zainteresowaniem a swego rodzaju zaskoczeniem. Co on robił w tym cyrku? Wydawał się rozsądny, podczas gdy otoczenie jej podsuwało absurdalną myśl, że jest w jakieś ukrytej kamerze.
- Niestety zauważyłam. A Laandu to nie robi różnicy, to jej pierwszy statek więc ją wszystko ciekawi
Zerknęła na córkę, która w końcu pozbyła się ciężkiego płaszcza i teraz jej sylwetka była lepiej widoczna. Całe jej ciało było takie perłowo białe i połyskujące, a tak poza tym wyglądała jak normalny człowiek. Miała włosy, pięć palców u rąk itp. A teraz dziewczyna energicznie zabrała się do rozpakowywania swoich rzeczy.
Offline
Mistrz Jedi
*Hakon chwilę ją obserwował. Nie widać było po nim, zęby domyślał się, kim ona jest. Nie pytał, nie dochodził. Naprawdę chciał zająć im jak najmniej czasu*
Ed nie zażyczył sobie statku. Sytuacja i niezgłębiony los postawiły go na tym stanowisku. Cały ten statek jest robiony właściwie pod niego , są tez tego bardzo konkretne powody. Widzisz, kiedy poznałem Eda jakieś pól roku temu, to wycierał mną podłogę. Dla niego sylwetka człowieka to było polecenie zniszcz. Teraz można powiedzieć, ze mu przeszło. Ma ogranicznik, jest pod stalą opieką specjalistów. Ale w jego przypadku w każdej chwili może zdarzyć się dosłownie wszystko. Dzisiaj na przykład przeniósł mnie w kąt na mostku jak kociaka, bez ostrzeżenia. ja to znam, ale jakby spotkało was, to mogłybyście się przestraszyć, zaatakować go, czy sprowokować, a on może odpowiedzieć agresja. A to jest jednak bydle. Naturę ma łagodną, ale trzeba na niego bardzo uważać. Dla niego zapalnikiem może być krzyw zapięty guzik. Z drugiej strony może nie zareagować nawet na grożenie mu bronią. Za chwile może cie zaatakować za pokazanie zębów. Nie zniechęcam was absolutnie do kontaktu z nim, bo to naprawdę fascynujące stworzenie, ale ostrzegam – nie bądźcie zdziwione *Trzymał dłonie w kieszeniach, mówił spokojnym głosem. Widać było, ze nie kłamie, ze on to wszystko mówi z autopsji. I zaraz stało się jasne, po co „zawód – empatia” na statku. Tu i psychiatra był i socjolog i ktoś jeszcze.* Jak coś się zacznie dziać to najlepiej odwrócić jego uwagę, porzucić temat, w żadnym wypadku nie dyskutować bo on w tym swoim amoku musi osiągnąć to co zamierza i nie myśli co robi
Offline
Słuchała z uwagą i co raz szybciej dochodziła do wniosku, że ten świat na prawdę oszalał. Potężny zabójczy droid z zaburzeniami psychicznymi dowodzący okrętem wojennym, będąc przy tym odpowiedzialny za życie załogi? A mówią, że to Mandalorianie są dziwni i szaleni. Ta kwestia nurtowała Shae i ją oczywiście poruszy.
- Skoro Ed jest taki... powiedzmy niestabilny... to czemu w ogóle dowodzi tym okrętem? Czemu w ogóle na to pozwalasz? Wyglądasz na rozsądną osobę, znającą Eda najlepiej. Ktoś taki nie może dowodzić i być odpowiedzialny za życie setek ludzi na pokładzie. Wystarczy, ze trafi się bitwa a jemu odbije i zdemoluje mostek. Wtedy wszyscy będą martwi... Poza tym jego podejście do załogi też pozostawia wiele do życzenia... stwierdziłabym nawet, że to jest statek wycieczkowy gdyby nie to, że widziałam działa na kadłubie
Jej wypowiedź nie była przejawem agresji i złośliwości względem Eda, tylko zwyczajnym logicznym rozumowaniem. By zostać kapitanem okrętu trzeba było ukończyć naukę na prestiżowych uczelniach Galaktycznych, przejść testy psychologiczne mające stwierdzić, czy ktoś taki może w ogóle dowodzić. A tu wychodziło na to, że Edzi miał pieniądze więc kupił statek i sobie nim dowodził. Na wszystkich przodków, to już było szaleństwo.
Offline
Mistrz Jedi
Chyba właśnie dlatego, ze znam go najlepiej *odpowiedział pogodnie, w taki sposób, jakby było to prawdą znaną od zarania dziejów.*
To jest naprawdę wspaniała, mądrą istota. On to wszystko zorganizował sam. Miał w cochrelu bardzo wysokie stanowisko. Sam opracował zabezpieczenia, które mają go powstrzymać w razie opisanej przez ciebie sytuacji. Na statku ma specjalistów, którzy są w stanie go opanować. W razie sytuacji krytycznej, jego załoga na mostku jest w stanie sama poprowadzić bitwę. Oczywiście na razie mówimy o sytuacjach bardziej lub mniej teoretycznych. Nie wiemy, czy życie tego nie zweryfikuje, ja obserwuje Eda, jego stan umysłu, i nie jest póki co najgorzej, ale ostrzec muszę, bo właśnie najbardziej ciekawe jest to, ze go prowokują pierdół, poważne rzeczy mniej. Załoga tez jest specyficzna, jak i cały statek. Ale może dzięki temu nie jesteś teraz w sekcji więziennej, tylko w przytulnej kajutce. Jak już zauważyłaś, świat wymyśla wiele rzeczy. O wiele więcej, niż my mieścimy w swoich głowach, wiec ciężko nam akceptować pewne rzeczy. Ja nie urodziłem się ze znajomością Eda. Ale teraz, mimo tego wszystkiego co powiedziałem… chociaż może powiedziałem trochę za dużo, to czuje się przy niej naprawdę najbezpieczniejszy w galaktyce. Też uważam w głębi serca ze to nie dla niego. On byłby doskonałym taktykiem, niezgorszym dyplomatą, mimo wyglądu, i wszystko to, czego wymaga dowodzenie, jeśli by nie miało być stresu który jest tak niebezpieczny. Długa dyskusja teoretyczna.
*Nie powie tez tego co pomyśli, a pomyślał o innych dowódcach cochrelu – w tym wojskowych, którzy nie popisywali się ani moralnością ani specjalnym talentem do dowodzenia.*
Nie denerwuj się. Nic wam tui nie grozi, w tym naszym domu wariatów. Podstawowe środki ostrożności i wiedza, żeby nie dać się zaskoczyć. On nie jest uparty, nie ma wojowniczej natury, jest inteligentny i naprawdę bardzo świadomy swoich zaburzeń.
Offline
To słodzenie powodowało chyba ból głowy. No tak, Edziu nie jest stabilny psychicznie, ale ma specjalistów, którzy się nim zajmują jakby zwariował. Ale tak to jest genialną osobą i w ogóle. To najlepiej wypuśćmy z zakładów jemu podobnych, bo może i oni mają jakieś talenty.
- Zadam jedno pytanie. Brałeś kiedykolwiek udział w bitwie? Wątpię. W ferworze walki wydobywają się z człowieka najbardziej pierwotne instynkty. Pojawia się wszechogarniający strach, przysłaniający logiczne myślenie. Jeśli ktoś ma słabą psychikę, to załamie się, ale nie zaszkodzi tylko sobie, ale też i innym. Wystarczy jedno słabe ogniwo, a wszystko się posypie. Nad tym czuwa dowódca, by to działało. Musi zachować zimną krew, musi myśleć o ogóle. Co zrobi taki Ed, jeśli będzie musiał podjąć trudną decyzję, np. by ratować okręt będzie musiał zadecydować o śmierci setki ludzi? Bez wahania wyda rozkaz, czy zacznie biegać i panikować, nie wiedząc co zrobić? A co się stanie jeśli jego zabraknie? Oficerowie zachowają zimną krew i przejmą wszystkie obowiązki? Czy może zaczną panikować i rozpaczać z powodu dowódcy?
Przemawiała na podstawie własnego doświadczenia. Brała udział w kilku bitwach, ale nie mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że ją to nie ruszało. Widząc ogrom śmierci po prostu się wycofała, można powiedzieć, że stchórzyła. OD tego czasu żyła gdzieś na obrzeżach kultury Mando, zabijając jedynie w ostateczności.
- Mówisz, że życie zweryfikuje wszystko... oby wtedy nie było za późno. Nie spoglądaj na Eda przez pryzmat waszej przyjaźni... popatrz obiektywnie, czy nadaje się na dowódcę? Dowódca musi być wojownikiem, musi wiedzieć kiedy walczyć, musi przeżyć gorycz porażki i śmierć swoich ludzi, by wiedzieć, kiedy się wycofać. Musi być uparty, by z determinacją dążyć do celu. Inteligencja i dobre chęci nie wystarczą
O Cochrelu się nie wypowiadała, nie znała całej tej sytuacji. Nie bardzo ją to obchodziło. Powinna podobnie postąpić przy okazji dowództwa Eda, powinna to zignorować, w końcu ich piaskownica, niech się bawią jak chcą. Ale jednak postanowiła interweniować.
- Zróbcie ćwiczenia bojowe, niezapowiedziane, najlepiej by Ed o nich nie wiedział, sytuacja mocno stresowa, przekonasz się, czy da radę. Potem powtarzajcie to co jakiś czas. Załoga musi poczuć strach, bo wtedy się przekonacie, kto potrafi go przezwyciężyć a kto się podda.
To była rada wynikająca z doświadczenia. Mandalorianie ćwiczą nieustannie, walczą nieustannie, wiedzą co to strach ściskając trzewia, wiedzą co to ból i poświęcenie. Wiedzą, co to śmierć. Shae miała tylko nadzieję, że załoga autodestrukcji nie ma zbyt romantycznego obrazu bitwy, bo wtedy będzie kiepsko.
Offline
Mistrz Jedi
Mówisz bardzo logicznie. Tak, to nie jest zabawa. Wszystko o czym mówisz może mieć miejsce. Może on się wycofa, jak to zobaczy. Może zastąpi siebie kimś innym. Na razie jednak sytuacja ogólna jest niemniej zaskakująca jak ta na Autodestrukcji. Bo – może to zabrzmi dziwnie – ale właśnie taki statek jest teraz dla nas wszystkich miejscem najbezpieczniejszym. A twój pomysł jest naprawdę dobry. Można to sprawdzić. W końcu na razie wszystko gra bardzo dobrze. Możemy zweryfikować własne przygotowanie *To był dobry pomysł. Jednak na ten pomysł musiał wpaść ktoś z załogi, tak, by Ed nie wiedział. Hakon chwilę milczał, po czym skinął głową. Dla dobra ich przyszłości powinni to zorganizować. A Hakon powinien znowu wziąć Eda do siebie i poćwiczyć z nim koncentrację. Ogólnie – wszystko poćwiczyć, nie pozwalając mu modyfikować ćwiczeń*
To naprawdę dobry pomysł. Dziękuję *A tak miedzy Mocą a prawdą to Hakon nie przypuszczał ze można zrobić sobie ot tak taką symulację bitwy. Zasięgnie języka i dowie się, jak. A jak nie będzie kogo zapytać, to cóz – przyjdzie do pani mandalorianki. Inspiracja może być wszędzie – pokazało Hakonowi życie.*
Offline
- Ironicznie.
Skomentowała nazwę statku. Autodestrukcja... oby nazwa pozostała nazwą. No i dobrze też, że Hakon dostrzegł logikę w jej wypowiedzi i zgodził się na pomysł przeprowadzenia symulacji bitwy lub jakieś stresującej sytuacji. Scenariuszy mogło być sporo, abordaż, atak imperium, czy najpopularniejsza w akademiach oficerskich symulacja pożaru, gdzie by ratować okręt trzeba było odciąć kilka sekcji objętych ogniem. Haczyk polegał na tym, że w tych sekcjach nadal byli ludzie i trzeba było świadomie skazać ich na śmierć. Takie sytuacje niestety były powszechne wśród okrętów wojennych.
- Nie ma za co. Zróbcie to jak najszybciej.
Nautolanka obejrzała się za siebie na córkę. Akurat wzięła do ręki swoją zabawkę będącą plątaniną krótkich sznurków oraz wielu drewnianych patyczków, połączonych ze sobą i poplątanych. Sztuczka polegała na tym, by tą kupkę rozplątać bez drogi na skróty - a więc przecinania sznurków.
Laandu uwielbiała się tym bawić, z tym, że nieświadomie pomagała sobie Mocą, co Hakon może wyczuje.
Offline