Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Spark stanął sobie z boku i nie przeszkadzał. Nie chciał się wtrącać, jego podwładni byli dzisiaj zwolnieni ze służby, więc Mandalorianka mogła do ich opieprzać. Oczywiście w granicach rozsądku, bo jeśli przesadzi to będzie musiał zainterweniować.
Natomiast Shae zauważyła przybycie gości, w końcu sala nie była aż tak duża, by Ed mógł wejść niezauważony. Póki co jednak skupiona była na nieco agresywnym tłumaczeniu błędów każdej drużyny.
- Trójki, wasz brak inicjatywy doprowadził do waszej porażki. Chcieliście mnie pokonać jak najszybciej, co wam się nie udało. Kluczem do każdego zwycięstwa jest narzucenie przeciwnikowi własnych zasad starcia. To przeciwnik ma tańczyć tak jak mu zagracie, nie odwrotnie! Działaliście zespołowo, jednak nie wykorzystaliście waszego kluczowego atutu, a więc przewagi. Podążaliście jak po sznurku tam gdzie chciałam, byście byli. To musi się zmienić.
Członkowie trzeciej grupy wydawali się najbardziej odprężeni, bo w końcu przetrwali najdłużej. No i dowiedzieli się, że udało im się trafić porządnie nautoalankę. To ich podbudowało. Została teraz czwarta grupa.
- Czwórki... wiecie gdzie popełniliście błąd?
Członkowie ostatniej grupy spojrzeli szybko po sobie, próbując wypchnąć kogoś do odpowiedzi. Jakoś nikomu nie chciało się odpowiadać za błędy wszystkich.
Offline
Biznesmen
*Edowi dziwnie się patrzyło na swoich „komandosów” teraz, kiedy wygrzmociła ich jedna osoba. tak, było mu wstyd za nich, ale na szczęście po Edzie nie widać. Stał nieopodal Sparka, przysłuchiwał się, nie podchodził bliżej, i aż do końca omawiania raczej to się nie zmieni*
Offline
Zwierzak
Jak wiadomo - Urgi wiedzą kiedy coś palnąć. Mają wręcz doskonałe wyczucie momentu na to by podnieść spojrzenie znad kryształka i obejrzeć wszystko jeszcze raz. Przekrzywić łepek, zamrugać, fuknąć sobie i się wydrzeć.
- Edooo... inna dusho ogony ma.
Dobrze, że nie robaki, bo by Urga polowała.
Offline
"Ogoniasta" tylko spojrzała na Urgę, ale nie skomentowała. Zdziwiło ją to, że to zwierze mówi łamanym Basiciem, ale o to zapyta innym razem. Teraz oczekiwała na odpowiedź komandosów żółtodziobów.
- Ekhm... pozwoliliśmy się przygwoździć?
Zapytał w końcu jeden z nich i to dosyć nieśmiało. Shae natomiast uśmiechnęła się kpiąco, bo ta odpowiedź jej nie zadowalała, ale najwyraźniej nic nie wydusi z nich.
- W największym skrócie to tak. Wy zamiast atakować mnie i polować na mnie pozwoliliście, by role się odwróciły. Brak wam zgrania zespołowego... nie tylko czwórkom czy dwójkom, ale wam wszystkim. Dlatego mam dla was ćwiczenie...
Pochyliła się by podnieść coś spod stołu a jej głowoogony od razu poleciały do przodu, zachowując się podobnie jak włosy. Było to trochę irytujące, ale nic z tym zrobić nie umiała, nie miały one w końcu na tyle wykształconych mięśni by móc je świadomie kontrolować w środowisku lądowym. W wodzie jeszcze się dało.
Gdy Shae się wyprostowała to trzymała w ręku średniej wielkości piłkę.
- Umiecie grać w Bolo-balla?
Zebrani pokiwali głowami, chociaż niemrawo. Jedni znali zasady, inni grywali od czasu do czasu.
- Świetnie, zagracie w Meshgeroyę, Mandaloriańska odmianę bolo-balla. Zasady generalnie są te same, prócz tych dotyczących fauli. Możecie do woli się napieprzać, bylebyście tylko się nie pozabijali. Podział zespołów tak jak na ćwiczeniach.
Rzuciła im na stół piłkę, jednak reakcja była dosyć niemrawa. Mando od razu by się rzucili na nią i pognali grać, to był ich ulubiony sport. Gra była brutalna i kontaktowa, często zawodnicy trafiali potem do ambulatorium na szybkie składanie.
- Co jest z wami?
- Jesteśmy zmęczeni...
- Wy leniwe łajzy, precz mi sprzed oczu! Wśród Mandalorian nie przeżylibyście nawet godziny, bo by was żywcem pożarli i to dwunastoletnie dzieci! Ruszać się i nie wracać mi dopóki nie będziecie umieli chodzić z powodu braku sił! Jazda!
Wszyscy komandosi się pozbierali i dwójkami zaczęli opuszczać pokój, a Shae podsunęła sobie krzesło i opadła na nie oddychając ciężko. Przypomniało jej się właśnie czemu zawsze uważała okrętowe siły ochrony za łamagi. Byli po prostu zbyt rozleniwieni i szkoleni do walki na pokładach statków.
gdy już ostatni członkowie ochrony wyszli to wtedy spojrzała w stronę Sparka i Eda.
- Bez obaw, tragicznie nie wyszło, ale trzeba ich porządnie przycisnąć by dali z siebie wszystko.
Offline
Biznesmen
*Rozległ się charakterystyczne gruchanie od Eda, co nie było dźwiękiem powszechnym – był to śmiech, Urga go rozbawiła. Trwało krótko*
Widzisz, Urga, nie ma sprawiedliwości, jedni mają dużo ogonów a inni wcale nie mają *Ale w głosie nie było pretensji do losu o nierówne dzielenie ogonami, ot tak sobie zauważył. Sam ogona też nie miał.
Obserwował, jak przez dłuższy czas ostatnio – tylko patrzył, zmieniało się tylko to, na co patrzył. na piłkę zareagował żywiej. Tak jak na kulę od kręgli – dobre czasy się przypominają. Ale nazwę tego sportu to pierwszy raz na oczy usłyszał.
Potem, kiedy już sala opustoszała, mruknął do Sparka i podszedł do kobiety. Już naprawdę blisko, jednak nie ma tyle jak do swoich. Chciał jej się dobrze przyjrzeć po tym wszystkim*
Miło słyszeć *Odmruczał. Radością nie tryskał, co było widać, ale i nie był szczególnie zły*
Offline
Zwierzak
Odgruchała mu po swojemu i przekrzywiła łepek.
- Urga ma dusho ogony?
Spytała po namyśle. Widać jakąś świadomość siebie miała, co było już kiedyś udowodnione, ale nie wiedziała jak to z ilościami wygląda. A przynajmniej zajęła się znów czymś intelektualnym, chociaż breloczka nie puściła. umiała pilnować swojego.
A kiedy mando się pochyliła, Urdzia zaczęła tuptać i terkotać rozbawiona zachowaniem jej głowoogonów.
Potem ofukała wychodzących i w końcu razem z Edem się zbliżyła, przez co łypała na mando z góry jednym okiem.
Offline
Spark ruszył zaraz za Edem, przyglądając się Mandaloriance fachowym okiem. Najbardziej interesował go jej pancerz, który wrażenia nie robił. Wiele elementów do siebie nie pasowało, jakby były pozbierane z byle czego. Hełmu nie widział, ale gdzieś tu z pewnością musiał być.
- Nie dali z siebie wszystkiego. Oczekiwali chyba, że wygłoszę jakąś pogadankę a potem pokażę parę tricków i puszczę ich wolno. Di'kuty...
Mruknęła średnio zadowolona z tego obrotu spraw. Wyglądała na zmęczoną a pot powoli znikał z jej skóry. Shae wzięła do ręki swój najdłuższy głowoogon i zaczęła się nim bawić, patrząc w jakieś mało istotne miejsce.
- Są młodzi, wielu z nich dopiero co ukończyło szkolenie. Nauczą się jeszcze
Zabrak stanął w obronie swoich ludzi, ale też złudzeń nie miał. Daleko im było do reszty członków ochrony.
- Tiaa... jak się ich przyciśnie. Obserwowałam przez chwilę ćwiczenia reszty ekipy. Widać wyraźną dysproporcję...
Nautolanka dalej bawiła się czubkiem ogona, ale powoli wzrok przeniosła na Eda a w końcu na Urgę, więc pewnie jakiś kontakt wzrokowy nawiążą.
Offline
Biznesmen
Nie, Urga ma jeden ogon. Mało *Nie pocieszył Urgi. Ale lepiej jeden konkretny własny ogon niż brak ogona. Tak jak i przy Sparku wcześniej, tak teraz przy Shaw, rozmawiał z Urgą bez krępacji, choć nie zmieniało się położenie jego głowy, i kiedy tak patrzył na jedną osobę a mówił do Urgi to musiało być dziwne.
A teraz patrzył na mandaloriankę*
Tak, prawdopodobnie tego się właśnie spodziewali. Trzeba będzie pomyśleć o przegrupowaniu, pomieszać ich ze starszymi. na razie statek lata od dwóch tygodni, każdy szuka dla siebie najodpowiedniejszego miejsca.
Offline
Zwierzak
- Urga ładna!
Zaraz się pocieszyła. Bo co z tego że ma mało ogonów, skoro się podoba różnym osobnikom i ją chwalą. Dla niej to było ważniejsze, bo większość brała za prawdę.
W końcu też napotkała spojrzenie mando i zaczęła kręcić główką i tupać w miejscu. Jakby się zastanawiała co zrobić.
Offline
Ach więc się nazywa Urga - odnotowała sobie w myślach Shae i w końcu spuściła wzrok. Nie zależało jej na rzucaniu jakiegoś wyzwania, generalnie miała to gdzieś. Podobnie jak i Eda.Nie miała zamiaru do niego się zbliżać, więc Urga jakichś wielkich powodów do zazdrości nie miała.
- Najpierw pomyśl sobie co chcesz osiągnąć kapitanie...
To ostatnie słowo wyszło jej nieco kpiąco, co też od razu wyczuł Spark i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. W końcu nie będzie tolerował nabijania się z Eda. Ale też zrozumiał o co chodzi nautolance
- Komandosów się z nich nie zrobi, prawda?
- Nie ma szans. Komandosi to najlepsi z najlepszych a szkolenie jest piekielnie trudne i strasznie obciąża psychikę. Ale zwykli szeregowi jak najbardziej, tylko...
- Muszą się nauczyć współpracować, zauważyłem. Dlatego ta gra?
- Tak, na początku będą się tłuc bez ładu i składu, ale w końcu dojdą do wniosku, że wygrają tylko dzięki współpracy i tak się to potoczy. Najstarszy sposób świata, nauka przez zabawę
Shae nie była całkowicie skupiona na rozmowie, rozmyślała nad czymś innym, co było widać już na pierwszy rzut oka. Ale jakoś udawało jej się rozmawiać z nimi.
Offline
Biznesmen
*Ed tez miał na tyle dobry słuch, by zauważyć, ze się z niego kpi, a on na to był mocno przewrażliwiony, wiec zaraz poszło w kierunku mandalorianki niskie, nieprzyjemne warknięcie. Ostrzegawcze, takie: ty uważaj. No plany planami, ale póki co to ona była na jego statku a na desce sedesowej nie odleci.
A co do żołnierzy, to nie byli wybierani pod charakter problematyczny, nie zatrudnił by tez tępaków. Szybko wyciągną wnioski. A jak nie to Ed im pomoże osobiście.
Póki co jego humor się powoli pogarszał. Mandalorianka się podbudowała swoim tryumfem, a jakże.
Ale przecież to nic nie znaczy*
Offline
Zwierzak
Urdzia nie wiedziała co to kpina, ale wyczuwała emocje. Mniej może te Sparka, bo go przecież nie znała, ale na reakcje Edzia była wrażliwa, podobnie jak na jego warknięcia. Była grzeczna, więc nie wzięła tego do siebie. A skoro w towarzystwie jest obca samica, to dla Urgi w tym momencie oczywiste było, że to jej wina. Pancerz więc się trochę podniósł i ogoniasta zasyczała ostrzegawczo. Nie rzuciła się, bo wiedziała że nie ma Edzia stale bronić, ale sygnalizowania "niepodobania się" nikt jej nie zabronił.
Offline
Po tym ostrzegawczym warknięciu postanowiła jednak ugryźć się w język, w końcu to statek Eda. Ale to i tak nie zmieniało jej opinii o nim, a ta do pochlebnych nie należała. Zostawi to jednak dla siebie.
No i Shae też nie napawała się tym tryumfem, już dawno przeszło jej to dziecinne wywyższanie się nad aruetiise. Oni żyli sobie jak chcieli, po swojemu i nie widziała sensu w dogryzaniu im z tego powodu.
- Osobiście ich przypilnuję, będą codziennie wspólnie ćwiczyć aż się wyrobią. Wymieszanie ich ze starszymi nie ma chyba sensu
Spark na szybko sobie to przemyślał i rozważył za i przeciw. Gdyby do młodszej grupy przydzielił tych ze starszych to może żółtodzioby by szybciej się ogarnęli, jednak efektywność weteranów by spadła, a do tego lepiej nie doprowadzać. Niech się szkolą osobno. Poza tym swoją wypowiedź skierował do Eda, nie do Mandaloriank, z nią już skończył. Wydała swoją fachową opinię, z którą po części się zgadzał. Teraz była nie potrzebna
Offline
Biznesmen
Postrasz ich sankcjami po pensji, powiedz ze kapitan jest niezadowolony *Odmruczał do Sparka, już zupełnie innym tonem, wiec wniosek Urgi odnośnie tego kto podpadł był słuszny.* Pozbierają się. Jeszcze będa lepsi od tamtych *Ed w przeciwieństwie do Darvena nie wierzył, ze załoga pragnie służyć idei. Załoga chce zarobić kasę. Ci co mieli wartości pracowali na wyższych stanowiskach.*
A pani bardzo dziękuje. Będę o tym pamiętał przy pożegnaniu *Bez dwóch zdań mówił tu o kwestii finansowej, mimo iż umowy nie podpisywali. Było to też sugestią na zakończenie rozmowy z nią. Czyli takie „wolna jesteś, możesz isc”. Jak miał rozmawiać o swoich „komandosach:” t wolał by mu na boku nie dogryzano bo jeszcze by się krzywda komuś stała…
Ed mimo wszystko jeszcze na swój sposób lubił ta mandaloriankę choć wyczuwał, ze ta wcale tego nie docenia. Ale wiadomo – jest zmęczona, zestresowana niekomfortową sytuacją i tak dalej*
Offline
Zwierzak
Jako że temat nie został pociągnięty, to uznała, że jej syczenie zdało egzamin. Otrząsnęła się więc, pancerz się ułożył i Urdzia z przyjemnym terkotem spełnionej misji zaczęła się bardzo nachalnie ocierać o Edzia.
Offline