Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Padawan
*Wszelkie poboczne lokacje na Statku Widmo, nie opisane jak dotąd szerzej. Opis rozszerzy się później*
*Taken po wyjściu z komnaty Hakona skierował się w stronę hangaru, by zapytać się kogoś o aktualne miejsce pobytu generała. Próba odnalezienia go w Mocy byłaby karkołomna z powodu zbyt dużych obrażeń jakich doznał. Był bardziej maszyną niż istotą organiczną, więc jego aura w Mocy była słaba, za słaba. Po drodze jednak spotkał jakiegoś człowieka, członka obsługi technicznej, który poinformował go, że Generał aktualnie znajdował się w serwisowni. Po wytłumaczeniu, gdzie to pomieszczenie się znajduje Taken dosyć szybko odnalazł drogę, tak więc stanął on przed grodzią do tegoż pomieszczenia i po chwili lekkiego wahania wszedł do środka*
Offline
Rebeliant
Nie bój się droidku, to nie będzie bolało… lekko cie natnę i zajrzę ci do mózgu… *już od progu dużego pomieszczenia, które wyglądało jak warsztat dało się słyszeć wariacko pieszczotliwy głos głównego pracownika – pana od robotów i wszelkich mechanicznych skomplikowanych urządzeń, miedzy innymi generała też. Na pierwszym planie znajdował się humanoid. Miał wydłużoną do tyłu głowę i bardzo pomarszczoną skórę. Krzątał się wokół unieruchomionej na środku pomieszczenia droideki. Elementy owego robota zostały odkręcone, walały się wszędzie. z Dżonego został tylko korpus. Pisk, jaki wydawał robot kojarzył się z płaczem dziecka.
Na dalszym planie można było dostrzec generała, zajętego rozmową z innym przedstawicielem tej samej rasy co szalony technik*
Ostatnio edytowany przez Gen. Qymaen (2010-04-04 18:07:15)
Offline
Padawan
*Taken więc wszedł cicho do pomieszczenia i stał sobie z boku, nie chcąc przeszkadzać Generałowi w rozmowie, bo może to było coś ważnego? On w sumie mógł poczekać, nie był to aż tak palący problem. Poza tym miał czas... Stał jednak w takim miejscy, ze można go było łatwo zauważyć. Takie sobie strategiczne miejsce upatrzył*
Offline
Rebeliant
*Niestety pierwszą istotą jaka go zobaczyła był droid. Na jego widok zaczął niemiłosiernie piszczeć. Aż dziw, ze droideka tak potrafi. Czasem na polu bitwy można było usłyszeć pisk ciężkich maszyn. Był to efekt pewnego oddziaływania na siebie mechanizmu ciężkiego opancerzenia i czegoś jeszcze, coś w rodzaju błędu. Pisk wydobywał się samoistnie w wypadku uszkodzenia. Wszystkie droidy samoistnie „uczyły się” piskiem informować o uszkodzeniu. Dżony wyraźnie krzyczał o ratunek…
Wtedy tez generał podniósł wzrok.
W hangarze umknęło wiele szczegółów,, w zdenerwowaniu. Kiedy cyborg i jedi spotkali się pierwszy raz, generał wyglądał jakby czuł się gorzej. Miał tez oczy niemal całkowicie zasłonięte bielmem. Teraz katarakta także była, ale wręcz śladowa* Ooo, Taken, o co chodzi, kolega jednak umarł?
Offline
Padawan
Nie, kolega sobie poleciał jak dostał lek antyuczuleniowy. Kawę przedawkował... *Wzruszył przy tym ramionami i wyszedł z tego lekkiego cienia, rzucając okiem na biednego Dżonego* A on wie co robi? Bo chyba on potrzebuje pomocy... *Wspomniał tylko o tym, bo to nie był cel jego wizyty. Fler bardzo lubiła tą droidekę, więc szkoda by było, żeby skończyła w taki sposób* Właściwie jestem tutaj prosić o drobną przysługę... znowu *Powiedział trochę strapiony, bo tak dziwnie się czuł nadwyrężając gościnność Generała. Może i sojusznikami byli, ale żerowanie na kimś było niewskazane* Mistrz Windu przydzielił mi misję. Mam odnaleźć pewną rzecz na Ossusie wraz z tym drugim Jedi, Hakonem. I tu pojawia się problem... Nie przewidziałem tego i nie zabrałem swojego statku. Gdyby istniała możliwość pożyczki jakiegoś bądź podrzucenia na Mandalore byłbym niezmiernie wdzięczny... a i trochę głupio jest mi jeszcze prosić o jakiś sprzęt na taką wyprawę. Chodzi o liny i coś do wysadzania skał, bo będziemy penetrować stare ruiny...
Offline
Rebeliant
*Złote oczy utkwiły się w rozmówcy,. Wyzierały z oczodołow maski i skrzyły się jak oczy drapieżnika w ciemnościach. Żywe, prawdziwe, pełne witalności. Generał wyraźnie miał się nieźle. Odłożył na zawalony narzędziami stoliczek przeglądane płytki* Dżony troche boi się doktora, jest rozpieszczony *Generał nie wątpił ze na swój sposób droideka „odczuwa ból”, ale na to nie było rady. Nie znał żadnych środków znieczulających dla droidów, a wyłączenie mogło spowodować utratę danych. Niestety, droid musi trochę pocierpieć* Hmmm… słyszałem ja o tej misko, czy nie… *zastanowił się sugestywnie głośno, jakby dawał do zrozumienia, ze póki on tu dowodzi to oczekuje ze misje będą z nim konsultowane, nawet jeśli to „sprawy jedi”. W republice mogli sobie być ponad prawem, ale tu nie republika. A wręcz przeciwnie* [i]Nie będzie nietaktem jeśli poproszę o zapoznanie mnie ze szczegółami?[/ i] *wychrypiał tonem kogoś kto wcale się nie przejmuje czy bedzie to nietaktem, obchodzi go jedynie druga część zdania*
Offline
Padawan
*Cóż, skoro oczekiwali pomocy od generała to musieli go zapoznać z ogółem zadania, przynajmniej z ogółem, bo szczegóły były dosyć trudne do wyjaśnienia osobie nie związanej z Zakonem* To nie problem. Spodziewamy się znaleźć na Ossusie starożytny holocron Jedi zawierający dane planety Tython, ojczyzny Jedi. Jej lokalizacja zaginęła przed wiekami, mało kto w ogóle wie o jej istnieniu. Tam mamy zamiar się osiedlić. *To chyba powinno wystarczyć generałowi. Teraz wystarczyło poczekać na jego opinię i na ewentualną zgodę na użyczenie im sprzętu. Bo tak czy inaczej Taken w końcu by wyruszył na Ossus, gdyby tylko nadarzyła się taka okazja*
Offline
Rebeliant
*No i wystarczyło. Jak słusznie juz niejeden jedi zauważył, sposób myślenia jedi jest trudny do ogarnięcia nie-jedi. To akurat generał rozumiał, choć gdyby się go poradzono, to znalazłby planetę w trymiga. Tylko inną. Ale skoro chcą akurat tą – rozumiał, co to znaczy ojczyzna.
Ojczyzna, tak… Nigdy tam nie wróci…
Zmrużył oczy, jakby wspominał. Zaginiona ojczyzna. Piękny temat…*
W porządku, Rudi ci coś znajdzie. Tylko nie przesadzaj… *dodał, sugerując, ze jeśli wybierze najlepszy statek, to generał będzie zły. Ale był to tez gest zaufania: weź, co chcesz, chcesz nie: daje ci łaskawie jakiegoś rupiecia*
Offline
Padawan
*Cóż, dla każdego ojczyzna miała duże znaczenie, poza tym Rada spodziewała się tam odnaleźć jakieś pozostałości po Jedi z dawnego okresu, kopie nauk czy systemów szkoleniowych. W ciągu tysiącleci się to wiele razy zmieniało, a obecnie postanowiono powrócić do korzeni, a Tython mógł im to umożliwić* Dziękuję panie Generale. Postaram się nie przesadzić. Skromny statek i sprzęt w zupełności wystarczą... *Nie spodziewali się tam sił Imperium, ale nigdy nic nie wiadomo, dlatego nie rzucający się w oczy statek byłby bardzo dobry. Trochę sprzętu pomocniczego w postaci lin, wysięgników czy pistoletów z mini harpunami do wspinaczek by się przydały. Nie wiadomo gdzie trafią w swoich poszukiwaniach*
Offline
Rebeliant
*Cyborg skinął głową, łagodnie mrużąc oczy i nagle… powieki rozsunęły mu się, źrenice zwęziły i jak nie zacznie kaszleć, charkać i się krztusić. Zgiął się w pól, dosłownie jakby zaraz skonać miał. Pomarszczonoskóry asystent szalonego technika wrzasnął przestraszony, krzycząc coś o umieraniu. Nie minęła sekunda i pan szalony technik był już na miejscu i ŁOMOT łomem generała przez grzbiet. Uderzony jęknął bólu. Bez najmniejszej przesady i bardzo wiarygodnie. Po prostu prawdziwie. Ale przestał się dusić* No to na zdrowie generale *rzekł ratownik, po czym ruszył w kierunku droideki. Unieruchomiony Dżony, już bez „rak”, z otwartymi płytkami na jego widok zaczął piszczeć.
Generał zaś wyprostował się powoli. Oczy miale załzawione i zaczerwienione. Warknął, chrząknął i jak gdyby nigdy nic podjął rozmowę* tak, w tym przypadku wasza skromność to… *płytki wdech… drugi…* top bardzo dobra cecha… *zamknął oczy, oparł się ramieniem o grubą rurę i słychać było teraz tylko jego świszczący oddech przez krzyki droida*
Offline
Padawan
*Gdy Generała naszedł gwałtowny atak kaszlu, to Taken cofnął się ,bo nie wiedział po prostu jak mu pomóc, więc zrobił miejsce ekipie "ratowników". Co prawda uderzenia łomem wyglądały makabrycznie, ale jak widać pomagały, czyli jednak to pomogło* Już lepiej? *Zapytał z troską, bo niefortunnie by się stało, gdyby ich sojusznik skonał z powodu kaszlu. Bo jeszcze tak do końca do jego postaci się nie przekonał, ze względu na przeszłość wspólną i to nie ciekawą. Ale powoli opinia ta się zmieniała, powoli ale jednak* Cóż, różne są spojrzenia na to zagadnienie. Luksus to rzecz zbędna, wystarczy, że statek będzie latał i będzie w dobrym stanie technicznym. My Jedi na szczęście za wiele nie potrzebujemy. Taka filozofia życia
Offline
Rebeliant
Można powiedzieć ze lepiej *rzucił miedzy jednym sapnięciem a drugim. Nadal trwał we wcześniej opisanej pozycji, ale uchylił powiekę i spojrzało na Takena jedno oko. Bo tylko jedno się otworzyło. Teraz źrenica była bardzo szeroka. Bolało go bez dwóch zdań. Ale dzięki temu czuł ze jeszcze żyje. To teraz niezobowiązująca pogawędka o filozofii zakonu jedi. w sam raz na wyrównanie funkcji życiowych, bo niestety, jak wali się jedno, szlag trafia cały system. Z powodu samego kaszlu raczej by nie umarł. Mógłby umrzeć z powodu ogólnego zatrzymania funkcji życiowych spowodowanych zaburzeniem czegoś tam, bo z czegoś tam powaliłoby się wszystko. I przede wszystkim dlatego na Widmie było tyle specjalistów. Żeby zawsze był ktoś kto walnie łomem. Bo przecież ręki nikt nie zaryzykuje…* Skromność jest cnotą na wielu światach. Na zdecydowanej większości. Ale Hrabia… pamiętam… bo w sumie to już coraz mniej, ale to jeszcze tak… Hrabia strasznie sobie drwił z tej skromności jedi. *drugie oko otworzyło się także. Uchylił powieki i spojrzał na sufit pomieszczenia. Jakiś taki nieobecny*
Offline
Padawan
*Cóż, jeśli taka pogawędka o filozofii Jedi może w czymś mu pomóc to można zaryzykować i co nieco poopowiadać. Chociaż to przemawiało do bardzo niewielkiego grona odbiorców, czasami nawet członkowie Zakonu kwestionowali to, ale takie życie. Nikt nie jest idealny, każdy ma swoje słabości, z którymi się walczy* Cóż, Hrabia był kiedyś Jedi i wiedział czemu tak "stawiamy" na skromność. Jeśli nic nie posiadamy, to też nie przywiązujemy się do tego. Jak mawiał mistrz Yoda "Przywiązanie prowadzi do zazdrości. Cieniem chciwości jest ono. A Chciwość na Ciemną Stronę prowadzi". Poza tym dążenie do posiadania coraz to nowych rzeczy, lepszych, droższych wypacza w pewnym sensie nasze postrzeganie rzeczywistości. A tak Jedi bez niczego nie musi się o nic troszczyć. Jest w pewnym sensie wolny
Offline
Rebeliant
*i tu tez nikt raczej nie będzie tego praktykował, rozmawiali teoretycznie. a póki coś kogoś nie dotyczy osobiście to łatwo jest to pochwalać, czasem powiedzieć coś pochlebnego, a w zaciszu własnego domu (czy tez mostka kapitańskiego) robić swoje. Ale sam nie dążył do posiadania. Posiadanie było w jego przypadku efektem ubocznym działania. Słuchał i nagle zamarł w bezruchu… jego oczy zeskoczyły żywo na maskę Takena. Patrzył chwile i nagle jak nie prychnie elektronicznie syntezowanym, ale bardzo realistycznym śmiechem* Na miłość przestworzy, wiele bym dał żeby być przy tym jak mówiłbyś to nemoidianom…
Offline
Padawan
Raz mówiłem... *Powiedział nieco poważnym głosem i sam się w końcu roześmiał. Rozmowa z Nemoidianami o wyrzeczeniu się posiadania rzeczy materialnych była bardzo komiczna, bo oni omal zawału nie dostawali, gdy tylko się wspominało o życiu w ubóstwie i skromności* Nie jest to jednak rasa akceptująca nasze poglądy. Uważają nas za wariatów i świrusów. Cóż... Nemoidianie zawsze byli chciwi, taki stereotyp niestety *A poza tym Taken jeszcze nie spotkał przedstawiciela tej rasy w zakonie. Jakoś wszyscy oporni strasznie byli*
Offline